Aktualności

[WYWIAD] Dominika Grabowska: O transferze do Francji zadecydowało wsparcie rodziców

Reprezentacja19.06.2020 
Jest drugą reprezentantką Polski po Sylwii Matysik, która tego lata wyjeżdża z ligi polskiej. – Potrzebowałam zmiany – przekonuje Dominika Grabowska, chociaż decyzja o zagranicznym transferze wcale nie należała do łatwych. Od nowego sezonu 21-letnia pomocniczka będzie reprezentować barwy francuskiego Fleury 91, ale jeszcze w tym ma jeszcze szansę wygrać Puchar Polski z Górnikiem Łęczna.

Czym przekonała Cię siódma drużyna francuskiej Division 1?

Fleury złożyło mi najkonkretniejszą propozycję. Poza tym czułam, że bardzo im zależało na tym transferze. Wszystko od samego początku dokładnie omawiali i przedstawiali i to mnie przekonało. Dużo rozmawiałam zarówno z trenerem, jak i dyrektorem sportowym. Dzwonił także do mnie Polak, który jest asystentem trenera w męskiej drużynie Fleury. Opowiedział mi trochę o klubie i warunkach.

Fleury to nie jest zespół z topu ligi francuskiej, raczej solidny średniak. To celowy zabieg, żeby na początku swojej zagranicznej przygody sprawdzić się w słabszej drużynie?

Myślę, że to dobra decyzja. Mam duże szansę na regularną grę. Oczywiście nikt mi jej nie zagwarantuje. Mogę sobie to wywalczyć tylko swoją dobrą postawą. Ale uważam, że to dobry ruch wyjechać najpierw do takiego średniaka. Nie wybiegam jednak zbyt daleko w przyszłość i nie myślę w kategoriach, żeby się ograć i od razu po roku celować gdzieś wyżej. Skupiam się na razie na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony we Fleury.

Ale na brak zainteresowania podobno nie narzekałaś?

Ofert było sporo, m.in. z Hiszpanii, Szkocji czy Niemiec. Ale, tak jak mówiłam, ta z Fleury była najkonkretniejsza.

Podpisałaś kontrakt na razie tylko na rok. Dlaczego na tak krótko?

Początkowo klub chciał, abym podpisała umowę na dłużej, na dwa lata. Ale szczerze, to bałam się wiązać od razu na tak długo. Wolałam podpisać kontrakt na rok, zobaczyć, jak to wszystko będzie wyglądać i dopiero później ewentualnie zdecydować się zostać na dłużej.

Długo dojrzewałaś do decyzji o tym transferze…

I dalej dojrzewam (śmiech).

Ale jednak zrobiłaś ten krok. Czułaś, że to już ten moment?

Potrzebowałam jakiegoś nowego bodźca, zmiany. Ale tak naprawdę przesądziło wsparcie ze strony moich rodziców. Mój tata bardzo był za tym transferem. Chciał, żebym spróbowała. Mama natomiast początkowo była przeciwna.

Bała się, że sobie nie poradzisz?

Jak to mama - trochę bała się, chciała też, żebym była bliżej domu. Ale po jakimś czasie zmieniła zdanie. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała „Dominika, jedź, spróbuj”. I to był dla mnie kluczowy moment. Od razu wykręciłam numer do mojego menedżera. Też zabawna historia, bo odebrał, zapytał mnie takim normalnym tonem „co tam”. A ja na to „jadę”. W momencie się ożywił i nie mógł na początku w to uwierzyć. Kompletnie się tego nie spodziewał. Trochę to trwało, zanim się zdecydowałam. Odbyliśmy mnóstwo rozmów. Jestem mu bardzo wdzięczna za cierpliwość. Wiem, że nie jestem łatwą osobą, jeśli chodzi o podejmowanie szybkich decyzji. Jestem mocno związana z moją rodziną i domem. Tak już mam i nie jest to żaden wstyd. Każdy jest inny i ma inne priorytety.

A z domu rodzinnego wyjechałaś bardzo wcześnie, bo w wieku 15 lat, więc powinnaś być zahartowana.

Wyjechałam wtedy z rodzinnego Pruszkowa do Wrocławia, ale to jednak cały czas była Polska. W każdej chwili można było wsiąść w samochód i przyjechać. W Polsce nie miałam prawa na nic narzekać. Żyje mi się tu dobrze. Decydując się na taki krok, jak wyjazd za granicę i wyjście ze swojej strefy komfortu, zdaję sobie sprawę z tego, że będzie trudniej, inaczej.

W Polsce osiągnęłaś już poziom, którego nie mogłaś przeskoczyć?

Może i tak, ale nie do końca. Uważam, że grając w Polsce też można utrzymywać dobry poziom, jeśli komuś zależy i się nad sobą pracuje. Są takie przykłady w Ekstralidze. To nie jest tak, że w lidze polskiej piłkarki są słabe. Ale, tak jak wspomniałam, potrzebowałam nowego bodźca, nowego otoczenia, żeby się sprawdzić. Żeby nie żałować kiedyś, że mogłam spróbować czegoś nowego, a tego nie zrobiłam. Nie chciałabym sobie potem pluć w brodę, że nie wykorzystałam okazji. I to był najsilniejszy argument za wyjazdem. Teraz, kiedy transfer jest już przesądzony, to aż tak bardzo się tego nie boję jak wcześniej. Czuję, że naprawdę tego chcę. Robię to dla siebie i dla swojej rodziny, która mi kibicuje i wiem, że mogę na nią zawsze liczyć. Wiem, że w razie kryzysu mój tata wsiądzie w samochód, będzie jechał całą noc i przyjedzie.

Jaka jest Twoja największa obawa przed wyjazdem?

Bariera językowa. Ale zaczęłam się już uczyć francuskiego. Nie jest to prosty język, ale to dla mnie coś nowego, fajnego. Wychodzę z założenia, że rozwinę się nie tylko pod kątem piłkarskim, ale też pod kątem życiowym. Poznam nowych ludzi, nową kulturę. I przede wszystkim samą siebie.

Rozmawiałaś przed transferem do Francji z Pauliną Dudek lub Kasią Kiedrzynek?

Tak. Kontaktowałam się i z jedną, i z drugą. Obie zadeklarowały, że mogę liczyć na ich pomoc, za co im bardzo dziękuję. Cieszyły się, że odważyłam się w końcu wyjechać, bo wiedzą, jaką jestem osobą. Do Paryża nie będę mieć daleko, bo około 30 kilometrów, więc z Pauliną na pewno będę się widywać. Zresztą w pobliżu mieszka także znajoma mojego taty, a do Fleury przechodzi teraz także moja koleżanka, która gra w piłkę ręczną. Zawsze więc będzie kogo poprosić o pomoc w razie czego.

Trudno Ci opuszczać Górnika? Jak na Twoją decyzję zareagowano w klubie?

Jasne, że trudno. Spędziłam tu wspaniałe sezony, w trakcie których zdobyłam trzy mistrzostwa Polski. Uważam, że dałam tu z siebie wszystko i pomogłam, jak tylko mogłam. Czułam się tu jak w domu. Lublin to świetne miasto do życia. Górnik daje doskonałe warunki do rozwoju. Trener Mazurkiewicz zachował się bardzo w porządku, życzył mi powodzenia i powiedział, że będzie za mnie trzymał kciuki, chociaż wiadomo, że zadowolony z tego, że traci zawodniczkę nie był (śmiech). Rozstaję się z Górnikiem w bardzo dobrych relacjach.

Górnika jednak jeszcze nie opuszczasz, bo przed wami na pewno jeden, a być może dwa mecze w Pucharze Polski. Ciężko było się przygotować do sobotniego półfinału z SMS Łódź po tak długiej przerwie od spotkań o stawkę?

Dlatego właśnie przez ten Puchar Polski nie do końca jeszcze dochodzi do mnie ta myśl, że w nowym sezonie będę grać we Francji. Żyję na razie bardziej tym sobotnim półfinałem. Nie było łatwo wrócić do odpowiedniej formy, ale wydaje mi się, że nam się to udało. Wszystko, jak zwykle, zweryfikuje boisko. Ja ze swojej strony zrobiłam wszystko, aby się jak najlepiej do tego starcia przygotować. Jest w nas ogromny głód gry. Tylko dajcie nam piłkę (śmiech).

Rozmawiała Paula Duda

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności