Aktualności
[WYWIAD] Dagmara Grad: Kończę karierę jako spełniona piłkarka
Trzydzieści lat to nie tak dużo na koniec kariery piłkarskiej.
Ale mało też nie. Moim zdaniem, optymalnie, grając w Polsce. Zdarzają się oczywiście piłkarki, które grają dłużej i potem łączą kilka funkcji. Ja jednak jestem taką osobą, która jak się w coś już angażuje, to na sto procent. Naprawdę dobrze to przemyślałam.
Gdybyście wygrały Puchar Polski, to nie podjęłabyś tej decyzji?
Wynik finału nie miał na to wpływu. Decyzję podjęłam dużo wcześniej. Oczywiście odbyłam wiele rozmów w klubie na ten temat, próbowano mnie przekonać do jej zmiany. Namawiano, żebym jeszcze pomogła drużynie. Sztab na początku myślał, że żartuję. Jak powiedziałam, że kończę współpracę, to każdy sądził, że po prostu zmieniam klub. Chyba dopiero po finale Pucharu Polski w to uwierzyli. Zdają sobie sprawę z tego, jakie zmienne są kobiety. Ale ja już miałam na siebie plan i się tego zamierzałam trzymać. Nie mówiłam tego po to, żeby za tydzień zmienić zdanie. W podjęciu decyzji paradoksalnie pomogła mi pandemia, która mi pokazała, że istnieje życie bez piłki. Dla sportowców był to szczególnie ciężki okres. Nie wiedzieliśmy, co mamy ze sobą zrobić. Brakowało nam wszystkiego. Po czasie jednak pojawiły się inne wyzwania, niezwiązane z futbolem. Przewartościowałam też trochę swoje życie. Dostrzegłam, że można iść inną drogą.
Po przejściu z Medyka Konin do Czarnych wydawało się, że zyskałaś nową energię, że dobrze się czujesz w Sosnowcu.
I tak było. Przejście do Sosnowca było dla mnie nowym bodźcem. Jeżeli zostałabym przy piłce, to dalej grałabym w Czarnych i walczyłabym o to, żeby klub wrócił na należne mu miejsce, czyli na szczyt ligi. Moja decyzja nie miała związku z żadnymi problemami w drużynie.
Napisałaś w mediach społecznościowych, że odpowiedni moment nie istnieje, ale jednak jakiś trzeba było wybrać. Czemu akurat ten? Nie widziałaś możliwości dalszego rozwoju i osiągania sukcesów z Czarnymi?
Ciężkie pytanie. Generalnie w piłce kobiecej trudno jest stawiać się w jakiejkolwiek pozycji przed nowym sezonem. Wiadomo, że zawsze zakłada się grę o najwyższe cele. Kobiecy futbol jest jednak bardzo zależny od kwestii mentalnych, od atmosfery w grupie, od zarządzania. To wszystko przekłada się na aspekt sportowy. Uważam, że mężczyznom dużo łatwiej przychodzi odcięcie się od takich pobocznych kwestii. Kobiety nie potrafią często odłożyć na bok małych rzeczy. Wszystko może wpłynąć na ich samopoczucie i dyspozycję na boisku. W męskiej drużynie o kryzysie dowiadujemy się po jakimś czasie. Brak dobrej atmosfery w zespole nie zawsze idzie w parze z kiepskimi wynikami. W ostatnich sezonach w Czarnych nie zagrało kilka rzeczy, przez które nie zdobyłyśmy tego, co sobie zakładałyśmy. W minionych rozgrywkach byłyśmy jednak najbliżej sukcesu. Zrobiłyśmy wiele jako zawodniczki i klub. Ciężko mi mówić, czego nam dokładnie zabrakło w finale Pucharu Polski. Wszyscy komentują, że byłyśmy lepsze niż Górnik. Ale niewiele nam to dało. A co do mnie – akurat w tym momencie pojawiły się nowe perspektywy, w które chciałam się zaangażować.
Czym więc będziesz się teraz zajmować?
Będę pracować w fundacji Ka 4 resPect, która prowadzi wielosekcyjne szkolenie dzieci i młodzieży i z którą już wcześniej współpracowałam. Obejmę funkcję menedżera do spraw marketingu, a do moich obowiązków należeć będzie m.in. kreowanie strategii marketingowych, współpraca ze sponsorami czy współtworzenie materiałów reklamowych. Będę także pracować jako trener przygotowania motorycznego. Spodobała mi się wizja rozwoju i piłki kobiecej w fundacji. Cieszę się, że dołączyłam do tego teamu.
A co z twoimi projektami „Just Girls” i „Just Mind”?
Pandemia trochę pokrzyżowała plany, ale absolutnie tego nie porzucam. Będę dalej organizować obozy dla młodych piłkarek, warsztaty piłkarskie i turnieje. Mam już też plan na nową kolekcję odzieżową. Z Emilką Zdunek chcemy ciągle rozwijać projekt „Just Mind”. Bodźcem do stworzenia tej inicjatywy był hejt skierowany jakiś czas temu do młodych zawodniczek, które wchodziły do reprezentacji Polski i które nie potrafiły sobie z tym poradzić. Młode piłkarki w ogóle mają problem z radzeniem sobie z presją i z komentarzami otoczenia. Chcemy im uświadamiać, że ludzie zawsze będą gadać, że jest to związane z zawiścią i zazdrością, bo komuś się coś udało, bo ktoś do czegoś doszedł, a ktoś inny nie. W sieci każdy jest odważny. Krytyka jest ok, ale konstruktywna ze strony trenera czy autorytetów, a nie anonimowych internautów. Jeśli sobie z tym nie radzą, to potem są sparaliżowane na meczach, co sama obserwowałam. Wiele zawodniczek na treningach wyglądało świetnie, a kiedy przychodziło do gry o stawkę, zmieniały się nie do poznania. Najważniejszy jest wynik sportowy, trenerzy często zapominają o kwestiach mentalnych.
Macie już jakiś oddźwięk projekt, piszą do was młode zawodniczki z prośbą o radę?
Tak, zdarza się, że dostajemy wiadomości. Z jedną dziewczyną nawiązałyśmy już współpracę. Odzywają się też trenerzy. Jesteśmy otwarte, chcemy pomagać i uświadamiać, że warto nad tym pracować.
Powiedziałaś kiedyś, że nigdy nie miałaś wielkiego talentu do piłki. Mimo to przez wiele lat grałaś na najwyższym poziomie, występowałaś w reprezentacji Polski. Wyciągnęłaś ze swojej piłkarskiej przygody maksimum?
Moim zdaniem, jak na czasy, kiedy grałam w piłkę, to tak. Tak naprawdę ja do tego poważnego futbolu wchodziłam w wieku 18 lat. Dodatkowo nie miałam takich możliwości, jakie są dziś. Teraz dziewczyny są o wiele bardziej świadome, dużo wcześniej wyjeżdżają zagranicę. Inaczej się też trenuje. Patrząc z perspektywy czasy, osiągnęłam, ile mogłam. Zrealizowałam wszystkie cele – wyjazd zagraniczny, mistrzostwo Polski, grę w kadrze. Nie żałuję niczego i żadnej swojej decyzji. Może nie byłam żadną gwiazdą, ale też nie miewałam żadnych zjazdów. Grałam przez cały czas na w miarę równym poziomie. Pokazywały to zresztą moje wyniki. Nigdy nie grałam w zespole, który zajął niższe niż trzecie miejsce w lidze. Czuję się więc spełniona piłkarsko.
Wymieniamy sukcesy klubowe, ale cały czas brakuje tych reprezentacyjnych. Kadra walczy obecnie o awans na mistrzostwa Europy. Nie będziesz żałować, że skończyłaś karierę, jak awansujemy na EURO? Byłaś przecież w kręgu zainteresowań selekcjonera.
Ok, byłam w szerokiej kadrze, ale wydaje mi się, że nie byłam już realnie brana pod uwagę przez selekcjonera. Poza tym weźmy pod uwagę to, że finały odbędą się dopiero za dwa lata. Wtedy będę o kolejne dwa lata starsza. Dziewczyny mają czas, żeby popracować, żeby wznieść się na poziom wyżej. A czy ja bym wzniosła się na wyższy poziom? Nie mam pewności. W tym wieku trudno jest przeskoczyć pewne rzeczy. Inna kwestia, że od jakiegoś czasu byłam powoływana za kogoś, kto odnosił kontuzje. Nie byłam pierwszym wyborem. Ja już sama też przy podejmowaniu decyzji o zakończeniu kariery nie myślałam o tym, że mogłabym pojechać na EURO.
Kontaktował się z tobą selekcjoner Miłosz Stępiński po ogłoszeniu tej decyzji?
Napisał komentarz, że sportowiec umiera dwa razy – pierwszy raz, kiedy kończy karierę. Dodał jednak, że w moim przypadku tak raczej nie będzie, bo wie, że mam na siebie plan.
Masz jakiś mecz albo moment, związany z piłką, który szczególnie zapamiętasz?
Mistrzostwo Polski z AZS Wrocław wywalczone w moje osiemnaste urodziny. Dzięki remisowi z Medykiem Konin zapewniłyśmy sobie tytuł na kolejkę przed końcem sezonu. Poza tym na długo zapamiętam spotkanie z GKS Katowice z minionych rozgrywek. Wygrałyśmy 4:0, a ja zaliczyłam dwie asysty. To był ostatni mecz przed pandemią. Po nim miałyśmy małą imprezę, bo dodatkowo nasz drugi trener świętował zdobycie licencji UEFA A. W trakcie zadzwonił do mnie nasz dyrektor sportowy Robert Majewski i bardzo przejęty opowiadał, że dawno nie widział tak dobrego spotkania w naszym wykonaniu i że to był chyba mój najlepszy mecz w Czarnych. Odpowiedziałam, że po tych słowach to mogę już kończyć z piłką. Nie spodziewał się, że to były prorocze słowa (śmiech). Z piłki zostaną mi zresztą same dobre wspomnienia.
Czego będzie ci najbardziej brakować na piłkarskiej emeryturze?
Tych emocji, które wzbudza piłka i rywalizacji. A poza tym tak daleko od niej wcale nie odchodzę, to po pierwsze, a po drugie będę miała więcej czasu na rozwijanie innych pasji. Zapisuję się na boks. Dostałam też propozycję dołączenia do drużyny piłki plażowej Sparty Daleszyce, która w ostatni weekend zdobyła Puchar Polski. Przemyślę to. Będzie to bardziej jednak dla mnie forma zabawy niż powrót do piłki. Zresztą beach soccer to zupełnie inna dyscyplina sportu, podobnie jak futsal. W każdym razie na pewno znajdę sobie jakąś aktywność, która da mi trochę tej adrenaliny, bo nie będę mogła usiedzieć w miejscu. Tego jestem pewna.
Rozmawiała Paula Duda