Aktualności
[REPREZENTACJA KOBIET] Agata Tarczyńska: Kamień spadł mi z serca
Zawodniczka VfL Wolfsburg ostatni raz strzeliła gola w barwach reprezentacji w towarzyskim meczu z Węgrami w lutym 2015 roku, wygranym przez Polki 7:2. Później była pomijana przy powołaniach przez poprzedniego selekcjonera Wojciecha Basiuka. Wróciła do gry z orzełkiem na piersi, gdy drużynę objął Miłosz Stępiński. Nie udało jej się jednak trafić do siatki ani w listopadowym meczu z Białorusią, ani w pierwszym występie w Gold City Women's Cup przeciwko Kosowu.
W niedzielę pojawiła się na boisku w drugiej połowie i dwukrotnie wpisała się na listę strzelczyń. – Kamień spadł mi z serca. Potrzebowałam tych bramek, teraz będzie mi na pewno o wiele lżej. Mocno przeżywałam powrót do kadry – nie ukrywa Agata Tarczyńska.
– Przed meczem z nią rozmawiałem i powiedziałem jej, że czas, żeby znów strzeliła gole dla reprezentacji. Pokazała sportową złość oraz jakość. Poza tym udowodniła, że jak ktoś umie grać w piłkę, to sobie poradzi na każdej pozycji – mówi trener Miłosz Stępiński. Tarczyńska zagrała na prawej stronie, a nie na swojej nominalnej pozycji, czyli w ataku.
Późniejsze nagranie wykazało jednak, że drugi gol dla Polek nie powinien zostać uznany. Piłka po uderzeniu Tarczyńskiej trafiła w boczną siatkę w taki sposób, że wydawałoby się, jakby wyleciała z siatki. W przyrodzie jednak nic nie ginie, bo pod koniec spotkania nasze reprezentantki zdobyły prawidłową bramkę, ale sędzia odgwizdała pozycję spaloną Anny Sznyrowskiej.
>>> ZOBACZ BRAMKI Z MECZU KOBIET POLSKA – RUMUNIA <<<
– Tak naprawdę wynik był dla nas sprawą drugorzędną. Dowodem na to jest fakt, że na drugą połowę przy pełnej kontroli gry zrobiłem pięć zmian. Tak zapowiadałem wcześniej dziewczynom. Cieszy mnie to, że dwa razy dogoniliśmy wynik. Trener Rumunek po meczu powiedział, że dawno nie grał przeciwko tak dobrze zorganizowanej drużynie. Mówił również, że jemu bardzo zależało na wyniku, dlatego do 85. minuty grał podstawową jedenastką – komentuje selekcjoner.
– Można mieć niedosyt, mogliśmy ten mecz wygrać. Rumunki oddały dwa celne strzały w całym spotkaniu, po których padły dwa gole. I to nie po jakichś wypracowanych akcjach. Niestety przy drugiej bramce nasza zawodniczka się poślizgnęła, przeciwniczka przejęła piłkę i wykorzystała sytuację sam na sam. My też nie wypracowaliśmy sobie wielu sytuacji, ale dobrze radziliśmy sobie z wyprowadzaniem piłki. Był spokój, konsekwencja, waleczność – chwali swoje podopieczne Stępiński.
>>> GALERIA ZDJĘĆ Z MECZU POLSKA – RUMUNIA <<<
We wtorek o godzinie 13:30 czasu polskiego biało-czerwone zmierzą się z gospodyniami. Jeśli wygrają, odniosą zwycięstwo w całym turnieju. – Wiem, że większość trenerów na moim miejscu postawiłaby na sprawdzony skład i przywiozła puchar. Dla mnie to nie jest najważniejsze. Chciałem, żeby każda zawodniczka mogła się przede wszystkim pokazać w tych trzech meczach. Na spotkanie z Turcją wybiegnie zupełnie inna jedenastka niż przeciwko Rumunii i wierzę, że ona również sprosta zadaniu – kończy trener Polek.
Z Turcji Paula Duda