Aktualności

[REPORTAŻ] Lepiej niż w Barcelonie, trzech agentów i straszna szefowa. Tak Emilia Zdunek trafiła do Sevilli

Reprezentacja07.08.2019 
Bucha w nas taki żar, jakbyśmy nagle znaleźli się między tysiącem ognisk. Temperatura podnosi się o co najmniej dwadzieścia stopni. – No cóż, w kraju narzekałam, że jest zimno – wzrusza ramionami piłkarka reprezentacji Polski. „Hola Emilia!” – wita nas po chwili Amparo, dyrektor sportowa kobiecej drużyny Sevilla FC. Od razu czuć, że to ona tu rządzi.

Znajdowaliśmy się na lotnisku San Pablo w stolicy Andaluzji. Emilia Zdunek podjęła najważniejszą dotychczas decyzję w życiu. Miała na to dobę. Dwa lata czekała na zagraniczną ofertę. Marzyła o Hiszpanii. Czuła, że to ostatni dzwonek, żeby spróbować sił za granicą. Koleżanki z reprezentacji wyjeżdżały. Jednak dni mijały, a dobra propozycja się nie pojawiała i wszystko wskazywało na to, że jeszcze należy poczekać i przedłużyć kontrakt z Górnikiem Łęczna. A jednak…

Tam, gdzie wszystko budzi się wieczorem

– Mówicie po hiszpańsku? – pyta Carmen. Po posturze można w ciemno zakładać, że grała lub nawet nadal gra w piłkę. Ale okazało się, że jest… fizjoterapeutką. Wita razem z Amparo większość nowych zawodniczek spoza kraju z prostej przyczyny – mówi po angielsku. W Hiszpanii to niecodzienna umiejętność. Nawet w profesjonalnym klubie piłkarskim. Nawet na poziomie podstawowych zwrotów. – Nie przejmuj się, hiszpański to łatwy język, szybko się nauczysz. Codziennie będę ci robić sprawdziany z nowych słówek – zwraca się do Emilii.

Jest późne popołudnie, właściwie wieczór. Ale kompletnie nie czuć, że właśnie mija godzina 20:00. Słońce pomału chyli się ku zachodowi, a tutaj dopiero teraz zaczyna się życie. Ludzie wychodzą z domów, a restauracje i bary się otwierają. Wcześniej po prostu się nie da. Wcześniej jest zbyt gorąco. Wcześniej jest sjesta. – Kolacje je się o 21:00, 22:00, a nie o 18:00, do czego jestem przyzwyczajona. Jakoś trzeba będzie się przestawić – mówi Sabrina, Amerykanka, która przyleciała do Sewillii tego samego dnia.


Baza treningowa Sevilli

Dlatego, mimo później pory, nie czas na regenerację po podróży. Nie jedziemy do hotelu. Wjeżdżamy do klubowego ośrodka. Tam spotykamy Dzuljetę, która pomaga piłkarkom w zagranicznych transferach i która jest główną sprawczynią tego, że się tu znajdujemy. Ale o niej później. – Poczekajcie tutaj. Najpierw zrobimy prezentację, a potem was oprowadzimy – mówi Carmen. Emilia znika z nią na dobre dwadzieścia minut. Za wyrazem „prezentacja” kryje się poznanie całej drużyny i sztabu szkoleniowego, który dziś spotkał się po raz pierwszy po urlopach.

Nawet w Barcelonie tak nie ma

– Jako jedyni w lidze trenujemy tylko na naturalnej nawierzchni. Nawet Barcelona ćwiczy na trawie tylko dwa razy w tygodniu! – chwali się Antonio Lopez, drugi trener kobiecego zespołu Sevilli, który oprowadza nas po klubowym ośrodku. On również zna angielski. Baza treningowa została w całości wyremontowana i powiększona o kilka dodatkowych boisk w 2017 roku. Wszystko tu jeszcze pachnie nowością i wciąż przypomina plac budowy. Ciudad Deportiva znajduje się około siedmiu kilometrów w linii prostej od ścisłego centrum. Obok kompleksu jest stacja metra, które do centrum jedzie nieco ponad kwadrans.

Ośrodek liczy w sumie jedenaście boisk, w tym siedem z naturalną trawą. Trenują tu zarówno męskie, jak i kobiece zespoły Sevilli. „Wisienką na torcie” jest stadion o pojemności około siedmiu tysięcy osób. Obiekt w październiku 2018 roku został nazwany imieniem najbardziej utytułowanego piłkarza w historii klubu. Jesus Navas ma 33 lata, jest obecnym kapitanem Sevilli, zawodnikiem o rekordowej liczbie gier w barwach drużyny z Andaluzji, mistrzem świata i Europy z reprezentacją Hiszpanii. Żywa legenda.


Drugi trener Sevilli, Antonio Lopez, oprowadza nas po klubowym ośrodku

Na Estadio Jesus Navas trenuje męska drużyna. Kobieca Sevilla rozgrywa tu większość swoich domowych spotkań. – Najwięcej ludzi przychodzi nie na starcia przeciwko Barcelonie czy Atletico, ale na derby z Betisem – mówi Carmen. Na terenie ośrodka znajdują się także dwie świetnie wyposażone siłownie, restauracja, biura klubowej administracji. – Nie dzielimy biura na część od piłki męskiej i część od piłki kobiecej. Jesteśmy jedną całością – dodaje.

Wszystko zaczęło się w… Portugalii

Jak trafia się do ligi hiszpańskiej? – Trzeba uwierzyć w siebie, mieć trochę szczęścia i pokazać się z dobrej strony w reprezentacji. Kadra to najlepsza platforma marketingowa. Wszyscy oglądali Algarve Cup – opowiada Rafał Kaszyński, menedżer pilotujący transfer, z którym przylecieliśmy do Sewilli. Kaszyński prowadzi wiele polskich piłkarek, m.in. Aleksandrę Sikorę (Juventus) czy Paulinę Dudek (Paris Saint-Germain).

Znakomity występ kobiecej reprezentacji Polski na prestiżowym turnieju towarzyskim Algarve Cup w marcu 2019 roku był bardzo ważnym, o ile nie kluczowym momentem w kontekście zainteresowania polskimi piłkarkami za granicą. Mało kto wierzył w to, że biało-czerwone zdobędą w tym turnieju choćby jeden punkt, mając w grupie za rywali mistrza Europy, Holandię oraz silną Hiszpanię. Tymczasem podopieczne trenera Miłosza Stępińskiego najpierw pokonały ekipę z Półwyspu Iberyjskiego 3:0, a później 1:0 Holenderki, które w lipcu doszły do finału mistrzostw świata i zupełnie nieoczekiwanie awansowały do finału Algarve Cup.

Złośliwi uparcie podkreślali, że rywale nie zagrali w najmocniejszych składach. Nie fair byłoby jednak pominąć fakt, że z biegiem obu meczów na boisku zaczęły stopniowo pojawiać się najlepsze piłkarki i one także nie mogły nic wskórać przeciwko konsekwentnie realizującym założenia taktyczne Polkom. Poza tym oba kraje przywiozły na Algarve po 23 najlepsze zawodniczki w swoich krajach. Nie były to kadry B. Dodatkowo miesiąc później po bardzo dobrym meczu biało-czerwone zremisowały w Lublinie z uczestnikiem mundialu we Francji, Włochami. Wyniki poszły w świat, a naszymi reprezentantkami mocniej zaczęła interesować się Europa. Tego lata, oprócz Emilii, z Polski wyjechały także Patrycja Balcerzak (do SC Sand) i Małgorzata Mesjasz (Turbine Poczdam). 


Przed pierwszym treningiem Sevilli w sezonie 2019/2020

Menedżerów trzech

Transfer pierwszej Polki do ligi hiszpańskiej zmierzał jednak do celu nie autostradą, a krętymi szutrowymi ścieżkami. – Po raz pierwszy w transakcji pośredniczyły inne osoby – tłumaczy Kaszyński. – Długo szukaliśmy dla Emilii przekonującego rozwiązania. Była zdecydowana na wyjazd i mocno zainteresowana Hiszpanią. Poruszyliśmy więc tam niebo i ziemię, ale na początku bezskutecznie. Potem zadzwonił do mnie Yaroslav, ukraiński agent, do którego trafiło portfolio moich zawodniczek i okazało się, że jego znajoma szuka kogoś na tę pozycję dla Sevilli – opowiada polski menedżer.

I tu pojawia się, wspomniana już wcześniej, Dzuljeta. Właściwie Dzuljeta Tamson – była reprezentantka Łotwy, mająca za sobą grę w klubach angielskich i niemieckich. – Nie jest łatwo robić karierę w piłce, jeśli jest się z Łotwy. Obecnie tylko jedna łotewska piłkarka gra za granicą i to na Cyprze – mówi. Dlatego też mocniej działa na przykład na rynku ukraińskim niż własnym. To do niej trafiło CV z nazwiskiem Zdunek i to ona pokazała je trenerowi Sevilli. To ona także znała Yaroslava, a Yaroslav Rafała Kaszyńskiego.

Ukraiński zgrywus i wizyta na SORze

Yaroslav Sachek to także ciekawa postać. Poznaję go na drugi dzień po przylocie. Wygląda jak.. profesjonalny piłkarz. Wyluzowany, z wymyślną fryzurą, modnie ubrany. „Dzień dobry!” – wita się po polsku, po czym okazuje się, że… mnie zna. – Śledzę twój profil na Instagramie. Zresztą śmieszna historia, bo podkradłem wiele twoich zdjęć i wrzuciłem jako swoje, tak mi się podobały – przyznaje z rozbrajającą szczerością.


Yaroslav i Rafał w klubowej restauracji

Ukrainiec w przeszłości grał w Zagłębiu Sosnowiec i Stali Kraśnik, stąd zna język polski. Kumpluje się z Siergiejem Pilipczukiem, byłym zawodnikiem Korony Kielce. Dziś mieszka w Kijowie i pracuje w największej agencji menedżerskiej na Ukrainie, współpracującej z Szachtarem Donieck. Na co dzień zajmuje się piłką męską, chociaż styczność z futbolem w damskim wydaniu też już zaliczył. – W czerwcu 2017 roku Polska wygrała 3:2 mecz towarzyski z Ukrainą. Po tym meczu Ukrainki żaliły się, że jak to jest możliwe, że Polki mogą grać w klubach zagranicznych, a one nie. Prezes federacji ukraińskiej przyszedł wtedy do naszej agencji i poprosił o pomoc – opowiada nam Yaroslav. – Nie jest jednak łatwo wytransferować nagle zawodniczkę z ligi ukraińskiej do Juventusu, poza tym dużym problemem są sprawy wizowe. Wy tego kłopotu nie macie – nie ukrywa.

Jakby sytuacja z pośrednictwem była za mało skomplikowana, to dodatkowo jeszcze utrudnił ją… uraz Emilii. Dziesięć dni przed wyjazdem do Hiszpanii doznała kontuzji pleców, robiąc skłon podczas treningu, a ból był tak duży, że wylądowała na SORze. – Pozostało jechać na testy medyczne, kiedy spadła bomba w postaci kontuzji. Nie wiedzieliśmy, czy Sevilla uwierzy w naszą wersję wydarzeń i mimo to się zdecyduje. Od razu zrobiliśmy badania. Przetłumaczyliśmy im wyniki. I, jak się okazało, szczerość popłaca – przyznaje Rafał Kaszyński. Po dwóch dniach kompleksowych badań i konsultacji lekarskich Sevilla podpisała z Emilią roczny kontrakt.

Strach przed szefową

– Nie będzie problemu, jak zrobię kilka zdjęć? – pytam Carmen po przyjeździe do klubowego ośrodka, a ta konsultuje to z Amparo. – Ok, ale nie publikuj nic przed oficjalnym ogłoszeniem transferu. Dostaniesz numer do naszego człowieka od mediów, z którym wszystko ustalisz – otrzymuję szczegółowe wytyczne i się ich trzymam. Kolejnego dnia rano poznaję Pedro. Ma 24 lata, pochodzi z Sewilli. Nie jest jednak rzecznikiem prasowym kobiecej drużyny. Tę funkcję pełni Manu, ale on nie posługuje się angielskim. Pedro zresztą też już w SMS-ach przepraszał za swoją znajomość języka obcego. Stara się jednak jak może, aby odpowiedzieć na wszystkie moje pytania.


Podpisanie kontraktu. Od lewej Amparo, Yaroslav, Emilia i Rafał

– Mogę porozmawiać z drugim trenerem? – pytam Pedro. – Zapytam Amparo. Wiesz, ona jest tu szefem, trochę się jej nawet boję – przyznaje łamaną angielszczyzną. I raczej nie żartuje. Długo zbiera się w sobie, żeby podejść do swojej przełożonej. – Zgodziła się! – triumfuje. – I w sumie jestem w szoku, bo rzadko się zgadza na takie rzeczy. Ostatnio był u nas znany hiszpański dziennikarz i wyobraź sobie, że nie pozwoliła mu z nikim porozmawiać! Nie lubi mediów – dodaje.

Hiszpania w ofensywie

Pytam więc Antonio Lopeza o Emilię. – Widziałem nagrania z jej meczami. Wyróżnia się znakomitą techniką. Widać, że ma niesamowitą osobowość na boisku. Nie mogę doczekać się, żeby zobaczyć ją na żywo. Nie wiem, czy wskoczy do pierwszego składu. Wszystko zależy od sezonu przygotowawczego i od tego, jak będzie wyglądać pod względem fizycznym. Żeby grać w Primera Division, trzeba być w stu procentach zdrowym i gotowym. Liga rozwija się w niesamowitym tempie i staje się coraz bardziej popularna – mówi drugi trener Sevilli.

Antonio Lopez to nowa osoba w sztabie szkoleniowym. Wcześniej pracował w męskim zespole Sevilli, grającym w trzeciej lidze. Sztab powiększył się zresztą nie tylko o niego, ale także m.in. o trenera od przygotowania fizycznego. Wiele zmian zaszło także w samej drużynie. Doszło aż dziewięć nowych zawodniczek. Klub chce inwestować w futbol kobiecy i gonić hiszpańską czołówkę.


Podczas treningu indywidualnego

Piłka kobieca przeżywa na Półwyspie Iberyjskim gwałtowny rozwój. W marcu na spotkaniu Atletico z Barceloną padł rekord frekwencji na ligowym meczu kobiet nie tylko w Hiszpanii, ale i na świecie. Na Wanda Metropolitano pojawiło się 60 739 kibiców. W maju Barcelona jako pierwsza hiszpańska drużyna zagrała w finale Ligi Mistrzyń. Sekcję tworzy także Real Madryt. Wydaje się więc, że Emilia Zdunek trafiła w bardzo dobre miejsce. – Przyleciałam do Sewilii i nagle okazało się, że piłka kobieca może wyglądać… normalnie i być traktowana poważnie – nie ukrywa Polka.

Sezon wystartuje 7 września. – Przyjeżdżaj, kiedy tylko chcesz, a najlepiej na derby z Betisem! – namawia Pedro. Nie wypada odmówić. Będę na pewno.

Paula Duda, Sewilla

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności