Aktualności
Mój pierwszy raz: Sylwia Matysik
Choć ma niespełna dziewiętnaście lat to nie sposób wymienić jej wszystkie osiągnięcia! Mistrzostwo Europy do lat 17 zdobyte w 2013 roku, dwa mistrzostwa Polski i dwa Puchary Polski z Medykiem Konin w sezonach 2013/14 i 2014/15, niezliczona liczba osiągnięć w krajowych rozgrywkach młodzieżowych, a także mnóstwo występów w reprezentacji Polski U-17, U-19 i A…
Dziś macie okazję poznać Sylwię Matysik jeszcze bliżej. Zgodziła się opowiedzieć nam o kilku swoich „pierwszych razach”:
Pierwszy trener:
– O masz, nie pamiętam! Na pewno mój pierwszy klub to MLKS Orkan Chorzemin. Czekaj, zadzwonię do mamy… – Sylwia wyciąga telefon. – No cześć, jak się nazywał mój pierwszy trener? Roman Bochiński? Ok, tak myślałam, musiałam się upewnić. Dzięki w takim razie. Paa! – kończy rozmowę. – Mój pierwszy trener to Roman Bochiński w drużynie MLKS Orkan Chorzemin, taka wioska w Wielkopolsce.
Pierwszy sukces:
– Myślę, że za pierwszy sukces mogę uznać powołanie do kadry Wielkopolski do lat 13. Pamiętam, że ogromnie się ucieszyłam. Pojechałam wtedy na obóz kadry U-13, poznałam dużo koleżanek.
Pierwszy idol:
– Ebi Smolarek i Piotr Reiss! Dlaczego akurat oni? Byłam wtedy za Lechem. Wiem, że chciałam grać z dziewiątką w klubie męskim z chłopakami właśnie dlatego, że grał z nią Reiss i koledzy oddali mi wtedy ten numer. A Smolarek dlatego, że strzelał bramki w reprezentacji. Dostałam jego koszulkę na gwiazdkę. Wszędzie w niej chodziłam! Na w-f, na zawody… Tak się jarałam tą koszulką! Do dzisiaj mam zdjęcia w albumie. To był chyba najlepszy prezent na Święta, jaki w życiu dostałam!
Pierwszy mecz w Ekstralidze:
– Zadebiutowałam w Medyku Konin w meczu z Bydgoszczą na wyjeździe (27 sierpnia 2013 roku, Medyk wygrał 4:0 – przyp. red.). Weszłam na trzydzieści minut na prawą obronę i dostałam żółtą kartkę w pierwszym kontakcie! (śmiech) Weszłam i od razu sfaulowałam…
Pierwsze buty piłkarskie:
– Takie czarne, to nawet firmówki nie były. Pamiętam, że pojechałam z tatą do sklepu sportowego, to były takie korko-trampki. To były takie pierwsze, ale później źle mi się w nich grało, więc znowu pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy bardziej profesjonalne buty (śmiech).
Pierwsze powołanie do kadry A:
– Byłam ogromnie szczęśliwa, rozpierała mnie duma! Na pewno jest to wyjątkowe uczucie, takich chwil się nie zapomina. Zostałam dowołana na mecz towarzyski z Islandią U-23. Byłam wtedy w internacie. Jak wróciłam do swojego pokoju to zobaczyłam, że mam nieodebrane połączenie od trenera Basiuka. Wiedziałam, że jedna dziewczyna opuściła zgrupowanie z powodu kontuzji, bo koleżanki mi powiedziały. W pierwszej chwili przeszła myśl przez głowę, że może chodzić o powołanie, ale jednak nie byłam do końca przekonana… Trener później zadzwonił jeszcze raz i powiedział, że mam przyjechać. No uczucie nie do opisania, choć na pewno się bałam.
Pierwszy mecz w seniorskiej reprezentacji Polski:
– Pierwszy to był właśnie na Islandii, ale jeżeli dobrze pamiętam, był to mecz nieoficjalny, więc nie został uznany za mój debiut… Później pojechałam na mecz z Węgierkami i już zagrałam swój pierwszy oficjalny mecz w dorosłej kadrze, wyszłam w pierwszym składzie (mecz Węgry – Polska w Lipot dnia 11 lutego 2015 roku, wygrany 7:2 – przyp. red.).
notowała Klaudia Grodzka
TAGI: moj pierwszy raz, sylwia matysik,