Aktualności
[MÓJ PIERWSZY RAZ] Poznajcie Martynę Wiankowską
Pierwszy trener
Na nazwisko miał Łon, a na imię chyba Witold… Tak, Witold Łon. Ale to było jak jeszcze grałam z chłopakami w klubie Olimpia Chąśno. „Łonek” na niego wołaliśmy! (śmiech)
Pierwszy trening
Pierwszy raz poszłam na trening do chłopaków w Olimpii Chąśno jak miałam osiem, może dziewięć lat. Regularnie zaczęłam z nimi trenować, jak miałam dziesięć lat i niedługo potem wyrobili mi kartę i już mogłam grać z chłopakami w lidze.
Pierwszy sukces
Pierwszy, który mi przychodzi do głowy, to turniej z kadrą województwa łódzkiego. Pojechaliśmy wtedy do Gniezna i zajęliśmy drugie miejsce. Ale co to był za turniej?... Nie no, nie mogę sobie przypomnieć… Pamiętam, że był tam Leo Beenhakker i z sześciu, może siedmiu reprezentantów Polski. Można było sobie robić z nimi zdjęcia i brać autografy – spore wydarzenie dla małych dzieciaków.
Pierwszy idol
Jacek Krzynówek! W sumie chyba głównie dlatego, że grał w reprezentacji na lewym skrzydle. (śmiech)
Pierwsze powołanie do reprezentacji Polski A
To było w listopadzie 2014 roku. Zostałam powołana na mecz towarzyski z Belgią w Sosnowcu za koleżankę z drużyny, Anię Rędzię, która doznała kontuzji. To był w sumie taki przełomowy moment dla mnie, bo od tamtego czasu zaczęłam w miarę regularnie dostawać powołania do pierwszej reprezentacji. Mogę powiedzieć, że wykorzystałam swoją szansę, choć powołanie było przypadkowe, bo przecież pojechałam tylko z powodu kontuzji koleżanki.
Pierwszy mecz w reprezentacji Polski A
To właśnie chyba było w meczu z Belgią w Sosnowcu. Chociaż nie, czekaj… (chwila zastanowienia) Chyba wtedy jednak nie weszłam na boisko, przesiedziałam cały mecz na ławce. Ale potem na początku 2015 roku zostałam od razu powołana na mecz wyjazdowy na Islandii i tam zagrałam pełne dziewięćdziesiąt minut (nie był to mecz oficjalny, a więc za debiut Martyny Wiankowskiej należy uznać mecz towarzyski Finlandia – Polska 6 kwietnia 2015 roku wygrany przez biało-czerwone 3:1 – red.).
Klaudia Grodzka