Aktualności
Miłosz Stępiński: Musimy złapać flow
Już w najbliższy piątek o godz. 17:00 kobieca reprezentacja Polski zmierzy się z Azerbejdżanem w kolejnym spotkaniu kwalifikacji do mistrzostw Europy, które odbędą się w 2022 roku w Anglii. Sytuacja biało-czerwonych w grupie po remisie i przegranej z Czeszkami nie jest jednak korzystna, bo aktualnie zajmują trzecią lokatę. - W nadchodzących meczach chcemy od samego początku złapać nasz rytm, oparty na szybkim operowaniu piłką, dokładności i kontrolowaniu przestrzeni - powiedział na oficjalnej konferencji selekcjoner Polek, Miłosz Stępiński.
O dwumeczu z Czeszkami i o błędach, jakie zostały popełnione:
Przeanalizowaliśmy krótko ten dwumecz, omówiliśmy sytuację, by wyjaśnić sobie pewne rzeczy. Po porażce zawsze pojawiają się krytyczne opinie – niektóre uzasadnione, niektóre kompletnie nietrafione. Pełną analizę meczu z Czechami dokonamy przed starciem z Hiszpanią, bo tego przeciwnika potraktujemy podobnie. Natomiast w ocenie mojej i moich asystentów, kluczowe w tamtych spotkaniach były dwa elementy.
Pierwszy z nich to mental, drugi skuteczność. Mental dlatego, że w pierwszej akcji, w której mieliśmy wyskoczyć do przeciwnika, popełniliśmy bardzo prosty techniczny błąd i tylko kapitalna interwencja Kasi Kiedrzynek uchroniła nas przed stratą bramki w pierwszej minucie gry po rozpoczęciu przez nas ze środka boiska, co byłoby kuriozum. Przygotowanie mentalne u kobiet bardzo trudno jest zbudować i wystarczy jeden element by je zburzyć. W wyniku tego błędu dziewczyny nagle przestały mieć chęć do tego, by wziąć na siebie ciężar gry i budować kolejne akcje. Wolały się wycofać, schować, były apatyczne w grze obronnej i nagle zaczęły żyć tym jednym błędem. Czeszki pozwoliły nam wejść dalej w mecz, ale nas ten element mentalny przygniótł, a napędził przeciwniczki. Przez to w pierwszej połowie wyglądaliśmy fatalnie i była to najgorsza pierwsza połowa w naszym wykonaniu. Mimo to w drugiej części zmieniliśmy ustawienie, zagraliśmy w systemie 4-3-3, dzięki czemu wyglądaliśmy lepiej, ale jednak wtedy Czeszki już prowadziły. Jak rasowy przeciwnik wyczekały nas, wyprowadziły jedną akcję z kontrataku po naszej stracie i strzeliły na 2:0. Nie mając nic do stracenia, próbowaliśmy, ale nie udało się trafić do siatki. Tak więc zdecydował element mentalny, ale i skuteczność, bo w żadnym z tych meczów nie zdobyliśmy bramki. To problem, z którym cały czas walczymy. Teraz także na treningach oddajemy bardzo dużo strzałów, wypracowujemy sytuacje, a koniec końców szwankuje to, co nie jest zależne od trenera, czyli ułożenie stopy i wykończenie strzału. Jeśli to będzie zawodzić, to będziemy musieli czekać bardzo długo, by zdobyć bramkę. Mam nadzieję, że w meczu z Azerbejdżanem to się odmieni.
O mentalu drużyny przed meczami z Azerbejdżanem i Mołdawią:
Musieliśmy sobie kilka rzeczy wytłumaczyć, bo dziewczyny zastanawiały się np., zupełnie niepotrzebnie, czy z Czeszkami była dobra taktyka, czy może wybraliśmy złą. Te pytania były zupełnie nietrafione. Nie można zwalać na taktykę, bo w ten sposób przygotowywaliśmy się i graliśmy w meczach z silnymi przeciwnikami, które nam wychodziły. Chociażby przeciwko Holandii, Brazylii, Szwajcarii i w pierwszym meczu z Czechami. Nie wyszło w drugim, bo straciliśmy bramki po stałym fragmencie gry i przy wyprowadzaniu piłki od własnej bramki, czyli z czegoś, co jest niezależne od systemu. Byłoby absurdem, gdybyśmy nagle zmienili system 4-3-3, który trenujemy od lat. Nie było ku temu podstaw. Trzeba też podkreślić, że przeciwnik - Czechy - przygotował się na nas po pierwszym meczu. Natomiast jeśli chodzi o mental na tym zgrupowaniu, już niczego nie wrócimy. Musimy patrzeć na nas i liczyć na cud. Liczyć, że Hiszpania wygra z Czechami, a my w trzech meczach zdobędziemy 9 punktów. Jeśli to się uda, będziemy mieli o jeden punkt więcej niż Czesi, zajmiemy drugie miejsce w grupie, a czy pozwoli nam to na awans? Nie wiem. Najważniejsze, byśmy zagrali dobrze z Azerbejdżanem i Mołdawią. Nie obawiam się o mental przed tymi spotkaniami, bo my bardzo dobrze gramy z zespołami słabszymi, dobrze z mocniejszymi od nas, ale mamy problem z tym, jak zagrać z drużynami, które teoretycznie są w naszym zasięgu, tak jak Szwajcaria, czy Czechy. Tutaj siła mentalna powinna być mocniejsza, a jest słabsza. Moją jedyną obawą przed tymi starciami jest to, kiedy strzelimy pierwszą bramkę i ile będziemy potrzebowali do tego okazji. W treningu wyglądamy dobrze jeśli chodzi o tempo, budowanie gry, wprowadziliśmy też sporo zmian, jeśli chodzi o personalia. Jestem więc dobrej myśli i mam nadzieję, że moja obawa o to, kiedy strzelimy, zostanie szybko rozwiana.
O tym, jak utrzymać koncentrację:
Chcemy od samego początku złapać nasz rytm, oparty na szybkim operowaniu piłką, dokładności, kontrolowaniu przestrzeni i ruchu w kierunku piłki oraz za plecy przeciwnika, a po stracie piłki natychmiastowym jej odbiorze. Kluczem do tego, by ten flow utrzymać jest wysokie tempo grania. Jeśli będziemy grać szybko, nie dojdzie do żadnego rozprężenia, ale też pojawią się sytuacje bramkowe. Zarówno Azerbejdżan, jak i Mołdawia nie będą w stanie bronić się skutecznie przez 90 minut. Kluczem będzie więc to, jak zagramy my i czy uda nam się to, nad czym pracowaliśmy przez ostatnie dni.
O stylu gry październikowych przeciwniczek:
To są zespoły, które są zdecydowanie niżej od nas notowane, z którymi graliśmy w marcu i odnieśliśmy dwa okazałe zwycięstwa. Wierzę, że podobnie będzie i tym razem. Azerbejdżan swój ostatni mecz grał właśnie z nami, bo inne ich akcje szkoleniowe zostały odwołane. Opieraliśmy się więc na naszym meczu w Baku i zakładamy, że podobnie jak wtedy rywalki zagrają ustawieniem 5-4-1 i nastawią się na kontrę. Dopóki my nie strzelimy bramki, to tak to będzie wyglądało. Musimy zagrać jak Hiszpanki, czy Czeszki z nami. Pierwsza bramka doda nam pewności siebie i pozwoli utrzymać rytm. Dopóki nie strzelimy, trzeba będzie ciężko pracować i nie pozwalać na rwanie się akcji.
Jeśli natomiast chodzi o Mołdawię, jest to zespół, który prezentuje bardziej otwarty styl, grając systemem 4-4-2, czyli ofensywnie. Jeśli będą chcieli zagrać tak z nami, będzie to nam na rękę, aczkolwiek może ciążyć na nas wtedy większa presja. Ja się jednak tego nie boję, zakładam, że dziewczyny to udźwigną. Czekają nas więc mecze z przeciwnikami o podobnej jakości, ale nie koncentrujemy się na nich, a na sobie, na tym by złapać flow i by zagrać szybko, agresywnie w obronie. Mam nadzieję, że nasz mental nie zwiąże nam nóg i nie pojawią się żadne problemy. Jeśli jednak tak się stanie, wierzę, że po 5 – 10 minutach złapiemy właściwy rytm i będziemy pracować na sytuacje bramkowe.
O Ewelinie Kamczyk i Emilii Zdunek oraz o tym, czy nie brakowało ich w meczach z Czeszkami:
Wydaje mi się, że nie. To są zawodniczki, które mają zupełnie inny styl niż ten, na który nastawialiśmy się w meczach z silnymi fizycznie Czeszkami. Ewelina i Emilka lubią techniczną piłkę i dobrze odnajdują się w grze z przeciwnikiem, który też chce grać piłką, a nie takim, który jest fizyczny. Oceniliśmy więc, że trzeba postawić na inne zawodniczki i nie zmieniłbym swojej decyzji. Nie miałem jednak żadnego problemu z tym, by powołać je na najbliższe mecze, a treningi potwierdziły, że wyglądają bardzo dobrze w zadaniach, jakie mają. Ewelina jest ofensywną zawodniczką, szuka drogi do bramki, natomiast Emilka jest kreatorką, dobrze rozumie grę, potrafi kierować jej rytmem i grać nieszablonowo. Wiem, że mogę na nie liczyć i wierzę, że pokażą to, nad czym pracowaliśmy na treningach.
O braku Aleksandry Rompy i Natalii Chudzik oraz tym, czy w związku z tym zmieni się taktyka:
Nie, nie mamy żadnych podstaw do tego, by ją zmieniać. Taktyka z wahadłowymi nam się sprawdziła, także w meczach z Azerbejdżanem i Mołdawią i bylibyśmy głupcami, gdybyśmy mieli ją zmieniać. Co prawda nie ma Oli i Natalii, ale kontuzje jednych są szansą dla innych. Mamy bardzo ofensywne wahadła, a na tej pozycji testowaliśmy Anię Rędzię, Weronikę Zawistowską, ale też Agnieszkę Jędrzejewicz i Martynę Wiankowską, czyli najlepsze polskie skrzydłowe na chwilę obecną, które bardzo dobrze czują się w grze jeden na jeden i które lubią grać wysoko. Taką też rolę dostaną. Z tej czwórki, dwie zawodniczki na pewno zagrają w składzie wyjściowym przeciwko Azerbejdżanowi.
O Annie Szymańskiej:
Jak ma udowodnić, że jest lepsza od Katarzyny Kiedrzynek? To bardzo trudne pytanie. To jakby ktoś w reprezentacji męskiej miał udowodnić, że jest lepszy od Roberta Lewandowskiego, który gra cały czas. Kasia Kiedrzynek po pierwsze jest kapitanem tej reprezentacji, a po drugie gra bardzo dobrze. Ania Szymańska to również dobra bramkarka i dlatego też ją powołuję. Niestety na tej pozycji mamy bardzo dużą konkurencję. Z reguły powodem do zmiany bramkarza są mecze towarzyskie, fatalna dyspozycja lub kontuzja podstawowej bramkarki. Nie chcę tego zmieniać, ale głównym elementem są też dwa wymienione czynniki: to, że Kasia jest w bramce niezawodna oraz to, że jest kapitanem. Jest za ten zespół bardzo odpowiedzialna. Ania musi czekać na swoją szansę, która jednak na pewno nadejdzie, bo gra w bardzo dobrym zespole. Ogromnie ją szanuję za to, że wytrzymuje to ciśnienie i nie daje żadnych sygnałów, że nie podoba jej się to, iż nie gra.
O Agnieszce Winczo:
Są z nami także młodsze zawodniczki, jak np. Nikola Karczewska i Kinga Kozak, z której pracy na treningach jestem bardzo zadowolony. Jest też Agata Tarczyńska, która również dobrze się prezentuje. Zabraliśmy Agnieszkę Winczo, bo mieliśmy problem ze znalezieniem czwartej napastniczki. Na naszej mapie jest też co prawda Paulina Filipczak, którą ostatnio oglądałem, ale która na chwilę obecną musi jeszcze popracować nad kilkoma rzeczami. Mamy jeszcze Dominikę Kopińską, która jednak gra nieregularnie u siebie w klubie, więc trudno, by mogła liczyć na powołanie do reprezentacji narodowej. Nie mamy więc wielkiego wyboru, tym bardziej że kontuzjowana jest Dżesika Jaszek, na której powrót czekaliśmy i Ewy Pajor. Do Agnieszki Winczo mam bardzo duży szacunek, jako do osoby. Nawet jeżeli ma słabszy moment, to w mojej ocenie nie można jej nagle nie powołać i tak łatwo z niej zrezygnować. To bardzo doświadczona piłkarka, która od wielu lat gra w niezwykle mocnej lidze niemieckiej, czyli tam gdzie Filipczak, Karczewska, czy Kopińska chciałyby grać. Jestem daleki od tego, by z tak doświadczonej zawodniczki, która dała tej reprezentacji wiele serca, rezygnować. To, czy wyjdzie w pierwszym składzie, czy pojawi się na boisku, to już inna kwestia.
Notowała Aneta Galek