Aktualności

[FINAŁ PUCHARU POLSKI KOBIET] Weronika Zawistowska: Do trzech razy sztuka

Reprezentacja25.06.2020 
Dwa lata temu zdobyła Puchar Polski w barwach Górnika Łęczna ogrywając w finale Czarnych Sosnowiec. W sobotę, w swojej rodzinnej Warszawie, Weronika Zawistowska znajdzie się po drugiej stronie barykady i spróbuje stanąć na drodze mistrzyniom Polski w wywalczeniu dubletu. - Na pewno nie będziemy się tylko bronić, bo uważam, że nie jesteśmy gorsze od Górnika i mamy szanse powalczyć o zwycięstwo - zapewnia 20-letnia reprezentantka Polski w rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Wierzysz w powiedzenie, że do trzech razy sztuka?

Wierzę, wierzę (śmiech). Jestem ogólnie bardzo przesądna i wierzę w takie powiedzenia. Całą drużyną mamy nadzieję, że do trzech razy sztuka, codziennie powtarzamy sobie to na treningu i głęboko wierzymy w to, że tym razem wygramy.

Dla Czarnych Sosnowiec będzie to trzeci finał Pucharu Polski z rzędu, ale dla ciebie pierwsza szansa na zdobycie trofeum w barwach tego klubu.

No właśnie, to dla mnie trochę odmienna sytuacja, bo gdy zdobywałam Puchar Polski z Górnikiem Łęczna, to w finale pokonałyśmy właśnie klub z Sosnowca. Teraz razem z Czarnymi zagram przeciwko byłej drużynie. Na pewno będzie to dla mnie szczególny mecz. Warszawa to jest moje miasto, więc obecność rodziny i znajomych na pewno da mi motywacyjnego kopa.

Trzeba powiedzieć, że do finału Pucharu Polski miałyście autostradę, bo trafiałyście na rywali z niższych lig albo drużynę niżej notowaną, tak jak w półfinale z Bydgoszczą. Górnik miał znacznie trudniejszą przeprawę, bo już w ćwierćfinale musiał wyeliminować Medyka Konin, a potem zmierzyć się z SMS Łódź. Trochę nie wiadomo, na co was tak naprawdę stać.

Trzeba przyznać, że Górnik miał bardzo trudną drogę dojścia do finału, ale też daleka jestem od mówienia, że my miałyśmy łatwo. Ja akurat szanuję każdego przeciwnika, także z niższych lig, bo taki rywal jak odda serducho na boisku, to tym serduchem może niejedną niespodziankę sprawić. Nikt się przed nami nie położył i wcale tak łatwo nie doszłyśmy do tego finału. Na pewno będziemy chciały w sobotę pokazać, na co nas stać. Miałyśmy przetarcie z silniejszym rywalem, bo przed półfinałem z Bydgoszczą grałyśmy sparing z SMS Łódź i dobrze w nim wyglądałyśmy. Czujemy się pewnie, jesteśmy gotowe fizycznie i psychicznie, więc wierzę, że uda nam się wygrać.

Gdy spojrzeć na ten sezon w wykonaniu Czarnych, to po zawalonym starcie rozgrywek rozkręcałyście się z miesiąca na miesiąc. Końcówka jesieni już wyglądała dobrze, a na początku wiosny imponowałyście formą. Zmieniłyście styl, gracie bardziej kombinacyjnie, nie pozbywacie się piłki wybijaniem na tzw. walkę, a utrzymujecie przy niej, przez co stwarzacie mnóstwo sytuacji. To zasługa nowego trenera Sebastiana Stemplewskiego?

Też to zauważyłyśmy. Poświęcamy na pracę nad stylem gry bardzo dużo czasu. Ćwiczymy mnóstwo schematów rozegrania akcji, gry po ziemi, bo wcześniej nasza taktyka była bardziej oparta na wybijaniu piłki „na hurra” i czekaniu na to, co się wydarzy. To był, moim zdaniem, nasz największy mankament i udało nam się to poprawić. Teraz nasza gra jest bardziej przemyślana, cierpliwa. Zmiana trenera na pewno dużo nam w tym pomogła, bo pod okiem nowego trenera zaczęłyśmy dużo więcej pracować nad taktyką. On przeniósł to pewnie z męskiej piłki. Zwraca nam uwagę na różne detale, chociażby na to, jak się ustawiać w konkretnych sytuacjach. Niestety w piłce kobiecej w Polsce to raczej rzadkość, ja się z tym nigdy wcześniej nie spotkałam, tylko na zgrupowaniach reprezentacji miałam styczność z takimi treningami. Trochę wstyd o tym mówić, że w polskich klubach nie ma takich treningów i musimy się tego uczyć na kadrze. Ale takie są niestety realia. Poza tym w klubie też sporo się pozmieniało, działacze robią wszystko, żeby nam pomóc i żebyśmy miały jak najlepsze warunki. Mamy dostęp chociażby do fizjoterapeutów, odnowy biologicznej i rozmaitych zabiegów. To są detale, które wpływają na nasz rozwój.

Finał Czarni - Górnik to starcie najlepszej ofensywy z najlepszą defensywą w lidze. To znaczy, że wy się będziecie bronić, a rywal będzie atakować?

Nie. Myślę, że to będzie wyrównane spotkanie. Ani my ani Górnik się nie otworzy, bo jesteśmy tak samo mocnymi zespołami i nikt nie będzie chciał doprowadzić do sytuacji, że już na początku meczu będzie musiał odrabiać straty, bo wiadomo, że o to będzie ciężko. Myślę, że to będzie bardzo wyrównane spotkanie, a akcja będzie toczyła się pod jedną i drugą bramką. Na pewno nie będziemy się tylko bronić, bo uważam, że nie jesteśmy gorsze od Górnika i mamy szanse powalczyć o zwycięstwo. Pokazał to chociażby nasz mecz ligowy, w którym Górnik pokonał nas tylko 2:1 i to po golu zdobytym z rzutu karnego. Nie było im tak łatwo i teraz też powinno im dać coś do myślenia.

Dla ciebie to mecz szczególny, bo nie dość, że zagrasz w swoim rodzinnym mieście, to jeszcze przeciwko drużynie, w której grałaś. Spędziłaś w Łęcznej aż cztery lata, ale prawdziwą szansę dostałaś dopiero w Sosnowcu, gdzie stałaś się czołową piłkarką naszej ligi.

Tak było. W Łęcznej niestety nie dostawałam zbyt dużo szans gry. Szkoda, bo nie czułam się gorsza i trochę byłam niedoceniana przez trenera Piotrka Mazurkiewicza. Spędziłam tam cztery lata i był to trochę mój błąd, że tak długo się zasiedziałam, mimo że nie dostawałam wielu szans na grę. Po przejściu do Sosnowca widzę u siebie potężną zmianę. Dzięki temu, że trener na mnie postawił, że mogłam spędzić na boisku więcej minut, to też się odblokowałam psychicznie, bo po tych kilku sezonach na ławce byłam trochę stłamszona.

W tym przymusowo krótkim sezonie strzeliłaś we wszystkich rozgrywkach 10 goli. W poprzednim, znacznie dłuższym, w Górniku miałaś cztery trafienia na koncie. Dzięki dobrej i regularnej grze wróciłaś też do reprezentacji Polski. Jesteś zadowolona z tych osiągnięć?

Na pewno jest to jakaś poprawa w porównaniu do poprzedniego sezonu, ale wymagam jeszcze więcej od siebie i chciałabym mieć tych goli i asyst jeszcze więcej na koncie. Tak samo chciałabym większą rolę odgrywać w reprezentacji Polski.

Gdzie twoim zdaniem masz największe braki? Co jeszcze powinnaś poprawić w swojej grze? Wiesz, że chociażby sędzie mają na ciebie oko za czasami trochę zbyt teatralne upadki w polu karnym przeciwnika?

Wiem, wiem. Na pewno mają na mnie oko, bo jestem dosyć często faulowana. Czasami jest niestety tak, że jestem dla rywalek zbyt szybka i nie mogąc za mną nadążyć kopną mnie w nogi lub spóźnią się z interwencją. Wiem, że muszę to zachowanie poprawić i pracuję nad tym, ale możliwe, że siedzi to gdzieś w mojej głowie i jest to taki strach przed odniesieniem kontuzji, których miałam już dosyć sporo.

No właśnie, a propos kontuzji. Nie masz jeszcze 21 lat, a życie cię już trochę doświadczyło.

Największy problem mam ze stawami skokowymi, ale od jakiegoś czasu dużo nad tym pracuję, żeby zapobiegać kolejnym urazom. Pracuję nad tym z fizjoterapeutką i trenerką przygotowania motorycznego, ale też sama dużo ćwiczę indywidualnie nad stabilizacją. Teraz zdrowie mi dopisuje i oby zostało tak jak najdłużej.

W swojej karierze grałaś już w dwóch najlepszych polskich klubach. Nie trzeba być wielkim kibicem piłki kobiecej, żeby wiedzieć, że w Polsce już ci wiele możliwości nie zostało. Jaki masz plan na siebie?

Odzywały się do mnie różne kluby, rozmawiam też z Czarnymi Sosnowiec. Nie podjęłam jeszcze decyzji. Na razie skupiam się na finale Pucharu Polski, bo nie chce teraz zaprzątać sobie głowy czymś innym, a potem zdecyduję i okaże się, gdzie będę grała w następnym sezonie.

Miałaś szansę wyjechać za granicę, ale odrzuciłaś ofertę SC Sand. Nie kusiła cię możliwość gry w Bundeslidze?

Pewnie, że kusiła. Można nawet powiedzieć, że już jedną nogą byłam w tej Bundeslidze. Gdy pojawiła się oferta z Sandu, to byłam bardzo nakręcona na wyjazd i nie brałam niczego innego pod uwagę. Byłam nastawiona na to tak, że pakuję się i jadę. Później jednak na spokojnie porozmawiałam z rodziną i spojrzałam na tą ofertę bardziej życiowo. Zaproponowano mi tam dosyć kiepskie warunki, a nie chciałam wyjechać i martwić się o to, czy dam radę przeżyć za te pieniążki, co tam dostanę. Tym bardziej, że byłabym zdana tylko na siebie, nie miałabym ze sobą rodziny i czułabym się z tym źle.

Uznałaś, że lepiej zostać w Polsce i poczekać na lepszą ofertę, czy po prostu aż tak bardzo zagranica cię nie kręci?

Nie no, kręci oczywiście, że kręci i chciałabym bardzo wyjechać. Miałam też opcję transferu do Turbine Poczdam, ale postawili na inną zawodniczkę ograną już w Bundeslidze. Na razie skupiam się tylko na sobotnim finale Pucharu Polski. Potem podejmę decyzję i zobaczymy jaka będzie moja przyszłość.

Rozmawiała Hanna Urbaniak
Fot. Paula Duda / Łukasz Grochala

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności