Aktualności
[WYWIAD] Andrzej Bianga: Wiedzę trzeba wykorzystać na parkiecie
Ten początek był chyba średnio udany, ponieważ na „dzień dobry” w Tychach przegraliśmy z Finami.
Zgadza się, nie do końca ten pierwszy sprawdzian nam wyszedł. Zawodnicy mieli za sobą ciężki okres na zgrupowaniu, ale nie chcemy bynajmniej w ten sposób się tłumaczyć. To kolejny okres w naszych przygotowaniach i wierzymy, że w finalnym efekcie będzie lepiej. Zresztą już w spotkaniach ze Słowenią oraz Bośnią i Hercegowiną było widać poprawę. Cały czas to jest jednak kolejny etap przygotowań. Wiele w Tychach było jeszcze do poprawy. Ważny to krok, ale nie najważniejszy.
Czy nasze zmęczenie mogło wpływać na grę w Tychach?
Na pewno powodowało, że było tyle niedokładności, zwłaszcza w meczu z Finami, na inaugurację. Mieliśmy bowiem przed turniejem dwa razy dziennie zajęcia, nawet trenowaliśmy dzień przed startem turnieju. Jestem pod wrażeniem ciężkiej pracy, jaką w Tychach wykonali zawodnicy. Na pewno przed samymi eliminacjami już będzie lżej. W kwietniu będzie czas na złapanie świeżości, na tak zwany drugi oddech.
Podczas Turnieju Czterech Państw testowaliście różne warianty gry, z różnymi ustawieniami personalnymi. Lotnym bramkarzem był zarówno Maciej Mizgajski, jak i Wojciech Pawicki. Która opcja bardziej przekonuje?
Szukamy alternatyw. Mamy jeszcze do turnieju niecałe trzy miesiące. Dmuchamy na zimne. Oby nas kontuzje omijały, ale trzeba brać różne warianty pod uwagę. Każdy mecz jest dla nas testem. Zobaczymy, co czas pokaże. Przyglądamy się także jeszcze poszczególnym ligowcom.
W trakcie tyskiego turnieju bacznie przyglądałem się Waszej ławce rezerwowych. Trener Błażej Korczyński strasznie dużo gestykuluje, cały czas podpowiada zawodnikom. Z czego to wynika? Z wynikających na bieżąco korekt czy raczej zawodnicy nie realizują przedmeczowych założeń?
My z trenerem Błażejem Korczyńskim mamy taki dekalog, nasze 10 przykazań. Założenia, które zawodnicy powinni realizować. I nie możemy popełniać takich błędów, co wcześniej. Trener Korczyński ma taki charakter, że żywo reaguje na to, jak przebiega spotkanie, stara się podpowiadać zawodnikom. Sami piłkarze uznają to za dobrą monetę, gdy były zawodnik im z ławki podpowiada, widzi coś czego może oni z pozycji parkietu sami nie widzą. Ja z natury jestem spokojniejszy, bo chyba we dwójkę musimy tak działać (śmiech). I wszystko jest pod kontrolą.
Nie ma obaw przed tym pierwszym meczem eliminacyjnym? Na inaugurację zmierzymy się chyba z kluczowym rywalem, Serbią. Mecze otwarcia ostatnio nam nie wychodzą…
Doceniamy Serbię, ale nie ma żadnego syndromu „pierwszego meczu”. Nie ma czegoś takiego, absolutnie. Graliśmy nieraz dobre pierwsze mecze. W Turnieju Państw Wyszehradzkich w ubiegłym roku graliśmy z Węgrami. Przegraliśmy to spotkanie, ale to był mecz kuriozalny, bo wysoko powinniśmy to spotkanie wygrać. Nie bierzemy sobie tego do głowy. Zawsze start jest ciężki, ale zachowujemy spokój. Zawodnicy ciężko pracują i to ma być sposób.
Teraz czeka Was kilkudniowe zgrupowanie w Elblągu, a później jeszcze w ramach ostatniego przetarcia przed eliminacjami sparing z reprezentacją Niemiec.
Ten mecz nie jest jeszcze przesądzony. Szukamy alternatywy, jeżeli z Niemcami byśmy mieli nie zagrać. I nie wiadomo czy na zgrupowaniu spotkamy się w Koszalinie. Miejsce było początkowo dopasowane pod naszego zachodniego rywala. Jeżeli jednak byśmy z Niemcami nie grali, to całkiem możliwe, że i zgrupowanie będzie gdzieś indziej.
W kwietniu rywalami w grupie eliminacyjnej będą Hiszpania, Serbia i Mołdawia. Nie było chyba trudno zdobyć materiały o rywalach?
Tak, to na pewno. Serbowie grali z Włochami, Hiszpanie z Czarnogórą. Materiałów jest sporo. Mołdawia grała preeliminacje. Cały sztab wykonuje mnóstwo pracy, tak by zawodnicy byli należycie przygotowani. Piłkarze wszystko będą wiedzieć o rywalach, trzeba tylko na końcu wykorzystać to na parkiecie.
Rozmawiał Tadeusz Danisz