Aktualności
Trener kadry futsalu: Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. „Czekaliśmy na to 15 lat”!
Jak trener ocenia cały turniej w naszym wykonaniu?
Przede wszystkim cieszymy się, że udało się zrealizować cel. Zawodnicy coraz lepiej poruszają się techniczno-taktycznie na parkiecie. Na pewno lepiej niż kilka lat temu i pod tym względem widoczny jest progres. Lepiej też wykonywana jest praca w klubach i pokłosiem tego jest wynik w Portugalii. Niewątpliwie praca z trenerami klubowymi ma przełożenie na wyniki reprezentacji. Krok po kroku realizowaliśmy cele i mamy nadzieję, że ten nasz wynik szerzej rozpropaguje futsal jako atrakcyjną, widowiskową dyscyplinę. Przy wielkich klubach powstają szkółki futsalowe, chcemy by w naszym kraju podążało to w tym samym kierunku.
Wracając do początku turnieju. Nie było po pierwszym meczu, zdecydowanie przegranym z gospodarzami, zwątpienia w powodzenie misji?
Nie, absolutnie nie. Terminarz tak się ułożył, że pierwszy mecz graliśmy z faworytem turnieju i zarazem gospodarzem, ale dla nas kluczowe było drugie spotkanie. Nie powiem, że inaczej traktowaliśmy spotkanie z Portugalią, ale jednak trochę sił oszczędzaliśmy na kolejny bój. Chcieliśmy dobrze wejść w turniej, ale spotkanie z Rumunią było kluczem. Zawodnicy w pierwszych minutach spotkania z Portugalią byli zestresowani, stremowani, do tego doszły straty bramek ze względu na dekoncentrację. Nie był to jednak nasz najgorszy mecz w ostatnim czasie, po prostu Portugalia ma w swoich szeregach klasowych zawodników i na parkiecie dominowała.
(Selekcjoner Andrzej Bianga, pierwszy z prawej)
Nie było obaw, że ta porażka będzie siedzieć w głowach zawodników?
Zawodnicy szybko zresetowali głowy. Błyskawicznie zaczęli myślenie o meczu-kluczu, bo tak nazywaliśmy pojedynek z Rumunami. Cały zespół w drugim spotkaniu zasłużył na pochwałę. Zarówno młodsi zawodnicy, jak Mikołaj Zastawnik czy Tomasz Kriezel, jak i ci starsi. Wszyscy wytrzymali obciążenia psychiczne i nie bali się odważnej gry. A przypomnijmy, że po meczu z Portugalią odpadł nam Adrian Pater, który doznał urazu.
Tego stresu, który towarzyszył Wam w pojedynku z Portugalią, w meczu z Rumunią nie było już widać? Wszak faworytem tego spotkania też nie byliśmy…
My przede wszystkim staraliśmy się realizować przedmeczowe założenia. Rumunów cyklicznie pokazywaliśmy naszym zawodnikom na analizach, a okazałe zwycięstwo było jak najbardziej zasłużone. Graliśmy agresywniej, szybciej, odważniej. Wynik mogliśmy otworzyć szybciej, a wyczyn Bartka Nawrata – trzy bramki bramkarza w przeciągu kilku minut – to wydarzenie na skalę europejską, ale trzeba pochwalić naszego golkipera także za parady bramkarskie. Bartek też wybronił wiele sytuacji. Pod względem ilości stworzonych okazji, to jednak chyba nasz najlepszy mecz w ostatnich kilku latach.
Zwycięstwo z Rumunią zaczęło się „rodzić” już dużo wcześniej niż w samej Portugalii. Dużo czasu poświęciliście bowiem na analizowanie rywala…
Zgadza się. Teoria a praktyka to jednak dwie różne rzeczy. Staraliśmy się już od zgrupowania w Pruszkowie w trzydziestominutowych dawkach naszym zawodnikom stopniowo pokazywać rywali. Chociaż wcześniej analiz też nie brakowało. Skupiliśmy się przede wszystkim na Rumunach i reprezentacji Portugalii, gdyż Norwegię dwa razy oglądaliśmy na żywo już podczas samego turnieju. Mieliśmy kilkanaście meczów naszych rywali nagranych z kilku ostatnich miesięcy. Pokazywaliśmy powtarzalne fragmenty z gry naszych przeciwników. Ale najważniejsze, że zawodnicy później realizowali na parkiecie to, co omawialiśmy.
Po meczu z Rumunią był czas na odrobinę świętowania, czy jednak to był tylko kolejny krok na drodze do celu?
Zawodnicy mieli świadomość, że jeszcze jeden krok muszą wykonać, więc o żadnym świętowaniu nie było po tym spotkaniu mowy. Szybko do pracy zabrali się fizjoterapeuci. Kilku zawodników miało mikrourazy, ale po takim meczu ból szybko mija. Cieszyliśmy się chwilą i tym zwycięstwem nad Rumunią, nie ma co ukrywać, ale przede wszystkim radowaliśmy się z faktu, że wszystko już teraz zależy wyłącznie od nas.
Krok trzeci postawiliście w meczu z Norwegią, ale nie była to bynajmniej formalność.
Tak. Norwegowie przegrali trzy mecze, ale zespół ten prezentował się w całym turnieju dobrze. Miał swoje okazje na korzystny wynik z Rumunią, także z Portugalią walczyli. Fizycznie byli bardzo dobrze przygotowani – grali agresywnie, stosowali wysoki pressing. I chociaż wyniki tego nie pokazały, nie byli słabą ekipą.
Nasza reprezentacja ma jeszcze spore rezerwy?
Ten zespół robi systematyczne postępy, zarówno jako cała ekipa, jak i każdy z zawodników indywidualnie. Mamy spore rezerwy i nie powiedzieliśmy bynajmniej jeszcze ostatniego słowa. Po takim turnieju drużyna na pewno nabiera jeszcze więcej pewności siebie, stawia sobie coraz wyższe cele. Rodzi się coś fajnego, młodzież napiera, a starsi zawodnicy zauważają, że w trudnych chwilach na młodych mogą liczyć. Na pewno ta grupa, która była na meczach w Anglii czy brała udział w eliminacjach, to trzon tej reprezentacji, ale drzwi do kadry przed nikim nie zamykamy. Trzeba się jednak wykazać, ale podobną świadomość muszą mieć obecni reprezentanci. Swoją formą muszą potwierdzać, że na kadrę zasługują.
Jakie są najbliższe plany reprezentacji?
W drugiej połowie stycznia mamy już zaplanowane króciutkie zgrupowanie w Pruszkowie, a potem wylot na towarzyski mecz z Hiszpanią. W lutym chcielibyśmy potrenować oraz zmierzyć się z jakimś rywalem. Z racji odbywających się wtedy Mistrzostw Europy, najlepiej gdyby to była drużyna z drugiego koszyka, która na turniej nie pojedzie. Taka, od której moglibyśmy się czegoś nauczyć. W marcu i kwietniu czekają nas mecze barażowe, które zostaną poprzedzone zgrupowaniami.
W barażach o Mistrzostwa Świata trafimy na jednego ze zwycięzców grup eliminacyjnych. Poprzeczka idzie jeszcze w górę.
Dokładnie. Obojętnie na kogo nie trafimy, to faworytem nie będziemy. W futsalu zdarzają się jednak niespodzianki, co pokazał niedawny mecz Słowacji z Włochami i zwycięstwo naszych południowych sąsiadów. Ale fakt, że to nie my będziemy faworytem, może nam odrobinę pomóc. Zagramy pod mniejszym ciśnieniem, nie będzie nam towarzyszyła taka presja. My wykonaliśmy już jeden krok, którego wielu się nie spodziewało. A gdy zagramy bez presji, to może się zdarzyć niespodzianka.
Trenerski typ. Na kogo trafimy?
Kazachstan lub Azerbejdżan. Jedna z tych dwóch drużyn.
To pewnie takie typy na rozsądek, bo chyba tych drużyn byśmy sobie życzyli najbardziej. A co trenerski nos podpowiada?
Coś mi się wydaje, że wylosujemy Kazachstan. Nigdy jednak nie grałem w żadne zakłady sportowe. Ewentualnie zacznę (śmiech).
Rozmawiał Tadeusz Danisz