Aktualności

[WYWIAD] „Na mistrzostwach nikt nie chce przegrać 0:5”

Reprezentacja14.06.2018 
Dlaczego współczesne mundiale nie są, jak te dawne, czy wciąż dostrzegamy różnice między drużynami z różnych kontynentów oraz jak od strony taktycznej będą wyglądały mistrzostwa świata w Rosji – na te pytania odpowiada Jonathan Wilson, uznany angielski autor książek o historii piłki nożnej, m.in. „Odwróconej piramidy” i „Aniołów o brudnych twarzach”.

Polska w fazie grupowej mistrzostw świata zagra z trzema rywalami z różnych kontynentów – Senegalem, Kolumbią i Japonią. Czy wciąż można dostrzec odmienne, charakterystyczne style gry?

Nie tak jak kiedyś, ale owszem, wciąż można to dostrzec. Piłka nożna jest już tak zglobalizowana, że nikt nie zszokuje świata swoją grą, jak choćby Brazylia w 1958 roku, gdy w mundialu wykorzystała ustawienie z czwórką obrońców. Nie ma więc radykalnych różnic, a i trenerom łatwiej o obejrzenie spotkania z innego kontynentu przez dostęp do telewizji, transmisji i materiałów wideo. Także fakt, że pięć czołowych europejskich lig skupia talenty z niemal całego świata sprawia, że piłkarze dobrze się znają. Doszło do erozji stylów charakterystycznych dla kontynentów czy narodów.

Czy to nie tylko efekt skupienia talentów piłkarskich, ale i trenerskich?

Trenerzy z całego świata inspirują się metodami szkoleniowymi, które prezentuje kilku tych najlepszych. Jednak wciąż można zapytać się, ile tak naprawdę wiemy o Japonii? Z ich nowym, krajowym trenerem? A więc już będzie różnica. Również gdy zawodnicy przyjeżdżają na zgrupowanie reprezentacji jest konkretne oczekiwanie kibiców krajowych, jak mają grać, które często okazuje się silniejsze od wpływu jednostki czy selekcjonera. Wiele wiemy o Kolumbii i jej piłkarzach, bo grają w Europie, ale styl reprezentacji jest zdecydowanie bardziej południowoamerykański, niż np. Argentyny. Chodzi o to, że starają się kontrolować tempo gry, a następnie niespodziewanie przyspieszać akcję. W Europie czasem tak robiły reprezentacje z terenów byłej Jugosławii, ale obecnie na tym kontynencie dominuje pressing, wysokie tempo.

Wobec dominacji futbolu klubowego nad międzynarodowym, czy wciąż na mistrzostwach świata można zainspirować się czymś, co w kwestiach szkoleniowych będzie nowe?

Ostatnimi mistrzostwami, które mogły taktycznie inspirować były te z 1994 roku. Wtedy Jack Charlton, który był u schyłku swojej karier szkoleniowej udzielił bardzo ciekawego wywiadu. Zauważył mianowicie, że boczni obrońcy mieli na tym turnieju bardzo dużo wolnej przestrzeni. Wiele zespołów grało ustawionych w 4-4-2, a on wywnioskował, że w kolejnych czterech, pięciu latach to właśnie na tej pozycji dojdzie do największych zmian w charakterystyce piłkarzy. Dokładnie tak się stało, zaczęliśmy oglądać wielu skrajnych defensorów, którzy grali ofensywnie. Trudno oczywiście powiedzieć, czy mundial 1994 był odzwierciedleniem trendu, czy podkreśleniem czegoś, co wtedy się zaczęło. Pod tym drugim względem bardziej pasują mistrzostwa z 1974 roku, gdy cały świat poznał pressing. Robiły to wcześniej kilka drużyn klubowych, ale Holandia wtedy otworzyła oczy na to, jak skuteczna może być to taktyka w kontrze do bardziej defensywnych systemów.

O Euro 2016 pisano, że były zdominowane przez futbol defensywny. Czy podobny turniej obejrzymy w Rosji?

Myślę, że mistrzostwa świata w Rosji będą przeciętne i znów opierające się na defensywie. Faza grupowa w 2014 roku, gdy tych goli strzelano mnóstwo, była wyjątkiem, czymś niewytłumaczalnym. Może raczej było to coś, co oglądamy również w ligach oraz w finałowych fazach europejskich pucharów. Najlepsze kluby i piłkarze są przyzwyczajeni do wygrywania na krajowym podwórku do tego stopnia, że czasem zapominają o tym, jak powinno się walczyć. Gdy więc w rywalizacji dwóch bardzo dobrych, równych sobie drużyn jedna traci bramkę, to znajduje się w sytuacji dla siebie nietypowej, zaskakującej. Dlatego coraz częściej oglądamy wysokie zwycięstwa, które z kolei nie muszą być przewagą w dwumeczu. To mentalna słabość, której kiedyś nie było, kolektywna zapaść. Tak było również w półfinale ostatniego mundialu w meczu między Brazylią i Niemcami, gdy pierwsza ze stron nie potrafiła poradzić sobie po stracie pierwszej i każdej z kolejnych kilku bramek. Ale wyższa średnia bramek wtedy wynikała z wyniku meczu Holandii z broniącą tytułu Hiszpanią (5:1 – red.), wszyscy mieli taki moment ekscytacji ofensywą, a potem wrócili do normalności. Nie wykluczam, że zdarzy to się w Rosji, ale spodziewam się bardziej pragmatycznej gry w tych finałach.

<<<WYWIAD Z WILSONEM O MUNDIALOWYCH JEDNOSTKACH WYBITNYCH>>>

W czym dostrzegasz powody tego zwiększonego nacisku na grę defensywną w piłce na poziomie międzynarodowym?

Z prostej przyczyny: trenerom jest znacznie łatwiej w krótszym czasie wdrożyć system defensywny, niż ofensywny. Bronienie w trójce, czy w czwórce obrońców jest niemal niezmienione, chodzi o zajmowanie przestrzeni, asekurację, reagowanie, przejmowanie krycia. Piłkarze są do tego przyzwyczajeni z pracy w klubach. A więc selekcjonerom łatwiej jest wyrobić automatyzmy i podstawy w grze defensywnej. Skoro Portugalii wystarczy do wygrania mistrzostwa Europy, a nie mieli oni świetnej, kreatywnej i składnej ofensywy, inni też pójdą w stronę bycia zespołami po prostu trudnymi do pokonania. Na mistrzostwach nikt nie chce przegrać 0:5. Nawet jeśli odpadnie się po dwóch bezbramkowych remisach i jednej minimalnej porażce, to będzie więcej mówiło się o braku szczęścia, niż ofensywnej taktyki.

Jednak wielu trenerów, w tym selekcjoner Adam Nawałka, szukają alternatywnych rozwiązań, w trakcie krótkich zgrupowań próbują nowych ustawień.

Idea, by być drużyną coraz bardziej uniwersalną, potrafiącą zmieniać ustawienie jest coraz bardziej popularna u szkoleniowców w klubach i w reprezentacji. Ostatnia fala inspiracji do gry trójką w linii obrony wyszła od włoskich trenerów, ale w latach 80. odpowiedzialność za to przypisywali sobie Carlos Bilardo, Sepp Piontek i Miroslav Blazević. Było to logiczne rozwiązanie wobec popularyzacji ustawienia 4-4-2, by stworzyć sobie przewagę w kluczowych strefach. Z kolei w 2014 roku Kostaryka grała trójką środkowych obrońców, ponieważ jej najmocniejszymi punktami byli boczni obrońcy, na nich opierała się gra ofensywna, ale i tak celem było przede wszystkim to, by nie tracili goli. Dlatego dodatkowi zawodnicy w tej środkowej strefie, którzy mieli zabezpieczać.

W Brazylii do półfinału dotarł zespół grający trzema środkowymi obrońcami: Holandia. Teraz również coraz więcej selekcjonerów szuka tego rozwiązania.

Rozmawiałem o tym z Van Gaalem i on powiedział mi, że mając takiej jakości obrońców, jak w 2014 roku, gra z trójką stoperów była najbardziej oczywistym wyborem. Rozumiał, że podstawa defensywy ma być solidna. Jednak nie ufał też zawodnikom ofensywnym, że będą wygrywać swoje pojedynki. A Van Gaal chciał mnożyć opcje podań i 3-5-2 stworzyło właśnie więcej takich możliwości. Więc może nie chodzić wyłącznie o defensywę, ale też stabilność w posiadaniu piłki, co przed mistrzostwami za jeden z powodów zmiany systemu na 3-4-3 wymieniał Gareth Southgate, selekcjoner reprezentacji Anglii. Powody są różne, ale zawsze taktyka musi pasować do piłkarzy.

Rozmawiał Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności