Aktualności
[MUNDIAL 2018] Oscar Tabarez – mędrzec wśród trenerów
Mundial w Rosji będzie prawdopodobnie jego ostatnią wielką imprezą w roli trenera. Nie dlatego, że wypalił się w tym zawodzie, a z powodu groźnej choroby neurologicznej, która uniemożliwia mu normalnie poruszanie się. W futbolowym świecie znany jest jako „El Maestro”. Oscar Tabarez to wielki autorytet trenerski, mentor w swojej branży, człowiek, z którego zdaniem liczą się gwiazdy futbolu.
W przeszłości był obrońcą, grał głównie w klubach z Ameryki Południowej. Ze względu na specyficzną pozycję na boisku, tak dużą uwagę poświęca dziś szczelnej obronie. W prowadzonej przez Oscara Tabareza reprezentacji Urugwaju symbolem stała się mocna defensywa. Urugwaj w trzech meczach grupowych nie stracił bramki. To nie znaczy, że zespół ukierunkowany jest jedynie na przeszkadzanie rywalom. Ta drużyna ma w sobie bowiem sporo mocy w ofensywie, a symbolem tej jakości są wielcy napastnicy Luis Suarez i Edison Cavani, dla których Tabarez jest futbolowym mentorem. Nie bez powodu przylgnęła do niego łatka mędrca. Doświadczony szkoleniowiec futbol traktuje bowiem w kategorii nauki wyższej. Piłka i filozofia to według 71-latka naczynia połączone. Nie jest typem wulkanu emocji, bo mecze przeżywa na swój sposób. Wiedzę przekazuje swoim zawodnikom w inny sposób.
Choroba daje się we znaki
Dwa lata temu piłkarski świat obiegła smutna wiadomość. Dziennik „Ovacion” poinformował, że selekcjoner Urugwaju jest poważnie chory. Cierpi na rzadką chorobę Guillaina-Barrego. To schorzenie neurologiczne, które doprowadza do osłabienia mięśni i uczucia mrowienia w różnych częściach ciała. Następstwem tego może być paraliż, a nawet śmierć chorego. Objawy choroby dawały się we znaki Tabarezowi podczas Copa America 2016. Wtedy prowadził treningi i mecz, siedząc na specjalnym zmechanizowanym fotelu. Mimo przeciwności losu i ograniczonej ruchliwości, urugwajski trener nie daje się chorobie. Walczy na ile to możliwe. Choć na treningi nadal przyjeżdża meleksem lub podjeżdża wózkiem inwalidzkim, to ani myśli zostawić w potrzebie piłkarzy. W czasie meczów można go zobaczyć poruszającego się o kulach.
Gdy Urugwaj strzelił zwycięskiego gola w spotkaniu z Egiptem, omal nie wyskoczył z ławki. Zapomniał, że ma utrudnione zadanie, bo kule uniemożliwiają okazywanie spontanicznej reakcji i wybuchów radości. Stan zdrowia szkoleniowca stopniowo poprawia się, ale możliwe, że po rosyjskim turnieju pożegna się z kadrą, z którą pracuje już 12 lat. To jednocześnie drugi najstarszy trener w historii mistrzostw świata (Otto Rehhagel w Republice Południowej Afryki zbliżał się do 72. roku życia) i szkoleniowiec, który wrócił na mundial 28 lat po swoim debiucie na tej imprezie. W 1990 roku też prowadził Urugwaj. Jest obecnie najdłużej pracującym selekcjonerem. Tyle samo lat z drużyną narodową pracuje Joachim Loew, tyle że Tabarez wcześniej podpisał umowę. Odkąd w 2006 roku po raz drugi przejął pierwszą reprezentacją, awansował z nią na trzeci, kolejny mundial. W Republice Południowej Afryki Urusi dotarli do półfinału, w którym przegrali 2:3 z Holendrami. Później, w meczu o 3. Miejsce, ulegli Niemcom. Na grę Urugwaju patrzyło się z zachwytem. Tworzyli wielkie, piłkarskie spektakle jak choćby ze wspomnianą Holandią. Cztery lata później, w Brazylii, Urugwaj już tak spektakularnego wyniku nie zrobił, kończąc rywalizację na 1/8 finału.
Dobry nauczyciel
Zanim trafił na ławkę trenerską, Tabarez uczył w szkole wychowania fizycznego. Z młodzieżą był także związany na początku swojej pracy szkoleniowej. Jednak to wiele lat później otrzymał przydomek „El Maestro”. Tłumacząc na polski to mistrz, nauczyciel. Bez wątpienia mistrzem w swoim fachu jest. Przecież to on przywrócił blask Urugwajowi, sprawił, że wielkie gwiazdy zaczęły mówić jego językiem. Problemy ze zdrowiem wcale nie zmniejszyły autorytetu Tabareza jako trenera. Wciąż ma posłuch wśród piłkarzy, jest także mentorem trenerskim dla innych szkoleniowców. Z jednej strony nauczyciel, a z drugiej – ojciec. Piłkę sprowadza do prostych praw filozofii. Filozofia zresztą to, obok poezji i historii, jedna z pasji trenera. O nich mógłby mówić godzinami. Piłka jest dodatkiem, pozwala mu przekazać wiedzę jak przystało na „urodzonego” belfra.
Niezłomny
Twardy charakter pozwolił 71-latkowi nie tylko w miarę normalnie funkcjonować z zespołem Guillaina-Barrego. Pomógł mu także wygrać z depresją, którą dopadła go po nieudanym epizodzie w Boca Juniors (2002). Nie poddał się jej, wrócił mocniejszy. A terapią miało być ponowne objęcie sterów w reprezentacji Urugwaju. Decyzją Eugenio Figueredy, szefa tamtejszej federacji piłkarskiej, Tabarez objął kadrę. Kadrę, która miała za sobą nieudane kwalifikacje do mistrzostw świata. Urusi odpadli w barażach z Australią. Trener po przejściach i reprezentacja bez blasku, z tego mógł wyjść związek idealny. Tak też się stało. „El Maestro” zjednał sobie szatnię. W tamtym czasie wprowadził jednolity system szkolenia obowiązujący w całej federacji. Co ważniejsze – dał możliwość debiutu w reprezentacji Luisowi Suarezowi oraz Fernando Muslerze. Zawodnicy go kochali. Nic dziwnego, że po pierwszym sukcesie, czyli triumfie w Copa America 2011 otrzymał wiele propozycji pracy z Europy. Został jednak przy kadrze. Ani na moment nie zwątpił w prawdziwość słów swojego wielkiego idola – Che Guevary. Na ścianie domu wymalowany ma cytat przywódcy rewolucji kubańskiej, która miała miejsce w latach 50-tych XX wieku. „Musisz stawać się coraz twardszym, nie tracąc czułości.” W przejawach fascynacji przywódcą posunął się nawet o krok dalej. Tania, jego córka, zawdzięcza imię Tanii Tamarze Burnke, ukochanej przywódcy.
Piotr Wiśniewski