Aktualności
Polska – Litwa. Ostatni krok przed mundialem
„Na Euro 2016 z taką grą wyjedziemy po trzech meczach!” – grzmiał Super Express. „Straszydło przed Euro 2016” – można było przeczytać w „Gazecie Wyborczej”. Na boisku w Krakowie reprezentacja Polski oddała tylko jeden celny strzał, pozycję prawego obrońcy okupował Bartosz Kapustka, a za napastnikiem wystąpił Filip Starzyński. – To były dwa mecze, które nie były w naszym wykonaniu wyśmienite, wiele było do poprawy, ale na Euro to nie będzie miało znaczenia – mówił jednak Robert Lewandowski, który w bezbramkowym remisie z Litwą nawet nie zagrał.
I kapitan reprezentacji miał rację. Po tygodniu z Irlandią Północną kibice zobaczyli inną drużynę: pewną siebie, spokojną w rozegraniu, dobrze przygotowaną fizycznie. Zamiast zapowiadanych po porażce z Holandią (1:2) i remisie z Litwą trzech meczów, we Francji drużyna rozegrała ich pięć, pozostawiając i poczucie dobrze wykonanej pracy, i niedosyt, który pcha tę kadrę do dziś.
Jednak Litwa to od czterech lat zwiastun czegoś pozytywnego. W 2014 roku po raz pierwszy obok siebie w Gdańsku zagrali Arkadiusz Milik i Robert Lewandowski, w średnim spotkaniu każdy z nich strzelił po golu i Adam Nawałka utwierdził się w szykowaniu tego duetu na eliminacje mistrzostw Europy. Nawet spotkanie z Krakowa było przydatne, choćby ze względu na przygotowanie jednostek pod to, co czeka ich na Euro 2016.
Był wtedy jeden minus, który zresztą rzutuje na to, co dzieje się dziś – kontuzja kostki Kamila Grosickiego. Skrzydłowy doznał jej w drugiej połowie, gdy poprosił o kilkanaście minut gry więcej. – Ale po tym urazie ustaliliśmy z trenerem, że od tej pory zawsze trzymamy się planu – mówił niedawno temu w Arłamowie. Ostatecznie Grosicki zdążył, wyszedł od pierwszej minuty na drugie spotkanie z Niemcami, ale jego brak był szansą dla Bartosza Kapustki, który na starcie turnieju zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
We wtorek na PGE Narodowym spora część drużyny będzie walczyła o taką właśnie szansę. Miejsc wolnych nie ma zbyt dużo, lecz dobrą grą i przydatnością przekonać selekcjonera jest łatwo. Jednak część piłkarzy potrzebuje meczu nie w celu promocji, a złapania rytmu. Mówił o tym w Arłamowie Robert Lewandowski, lecz także mniej grający w ostatnim czasie Jakub Błaszczykowski (tylko 521 minut w Bundeslidze), Grzegorz Krychowiak (od lutego jedynie cztery pełne mecze) i Kamil Grosicki (zagrał po 90 minut tylko dwukrotnie w 2018). – A dzięki meczom dochodzę do optymalnej formy. Są one mi potrzebne. Zrobię wszystko, by się pokazać i przygotować do spotkania z Senegalem, gdzie już wiemy, że będzie potrzeba dużo siły – mówił ten ostatni na konferencji przed starciem z Litwą.
Na pewno pożegnanie przed turniejem zapowiada się tak, jak to dwa lata temu – spektakularnie. Wtedy w Krakowie pobito rekord frekwencji na stadionie przy ulicy Reymonta, w Warszawie na zaproszenie Polskiego Związku Piłki Nożnej pojawi się 10 tys. dzieci, zdecydowana większość pozostałych miejsc na PGE Narodowym już została wykupiona. To przeciwieństwo do tego, jak przygotowują się rywale: Senegal ostatni sparing przed mundialem przeniósł do małego miasteczka w Austrii, Groedig, a do tego całkowicie mecz z Koreą Południową zamknął. We wtorek w tym samym kraju, w Innsbrucku swoje pożegnanie będzie miała Japonia. Kolumbia zagrała dwa tygodnie temu z Egiptem (0:0) i zrezygnowała z dalszych testów, by nie ryzykować urazami.
Możliwe urazy to osobna historia. Po piątkowym, ostrym meczu z Chile ważna była jedna informacja – uraz Kamila Glika nie wpłynął na podejście pozostałych piłkarzy. Nikt nie cofał nogi w obawie wykluczenia samego siebie z mundialu, działo się nawet na odwrót: Błaszczykowski oraz Krychowiak sami chętnie w fizyczną walkę się angażowali. W poniedziałek selekcjoner zapewniał, że z Litwą odstępstw nie będzie. – Nigdy nie prosi się rywali, by grali delikatnie, subtelnie. To piłka nożna, jest rywalizacja i każdy walczy o swoje. Nie stwarzamy sztucznie jakiejkolwiek atmosfery – tłumaczył, choć… zdziwiony, że kwestia możliwej ostrożniejszej postawy Polski i Litwy została w ogóle poruszona.
Koniec końców celem selekcjonera we wtorek nie będzie zadowolenie tłumów – poprzez wystawienie najsilniejszej jedenastki, strzelenie jak najwięcej goli – ale zrealizowanie celów, które narzuci. Tych dotyczących zespołu, szlifowania jednego lub obydwu systemów, jak również jednostkowych, czyli nie tylko ogrania, ale też wykonywania wyznaczonych celów w obrębie całości. Brzmi to skomplikowanie, lecz piłkarze są do tego u Nawałki przyzwyczajeni – analizie jego i sztabu nie umyka nic, co istotne. Po to każdy trening w trakcie przygotowań był nagrywany oraz fachowo monitorowany, by już w Rosji sztab selekcjonera miał pełną wiedzę o możliwościach swoich piłkarzy. O to zagrają z Litwą: by zrobić ostatni krok już nie w stronę bycia na turnieju, ale czynnego udziału w mundialu.
Michał Zachodny