Aktualności
Jacek Góralski, czyli wślizg da się lubić
Ostatnie dni wokół reprezentacji Polski zdominował temat barku Kamila Glika, ale to przecież nie pierwszy taki uraz w trakcie przygotowań kadry do mistrzostw świata w Rosji. Już w Arłamowie z treningu musiał zejść Jacek Góralski, gdy w starciu z Pawłem Dawidowiczem zwichnął staw. – Ale miałem praktycznie dzień przerwy. Cały czas przechodzę rehabilitację, robię korekcyjne ćwiczenia na siłowni i nie ma już po tym śladu – mówił niewzruszony dziesięć dni później.
A na zgrupowaniach nad morzem i w Bieszczadach schemat się powtarzał: nikt nie chciał grać przeciwko Góralskiemu. W Juracie częściej pomocnik zderzał się z Grzegorzem Krychowiakiem, co akurat dziwić nie powinno – dwóch zawodników walczących, pierwszy nie lubiący, gdy rywal przetrzymuje piłkę za długo, drugi chętnie ją prowadzi i rozgrywa. Później ustawiani byli obok siebie, dla dobra drużyny.
Z Litwą też zaczął od wślizgu – już w ósmej sekundzie po pierwszym gwizdku. A potem jeszcze kilka razy, czy to starając się być pierwszym przy piłce, czy zagrać ją w tym stylu do kolegi. Dlatego to wewnątrz drużyny jeden z częściej powtarzanych żartów: Góral wślizgiem składa autograf, wślizgiem żongluje, wślizgiem strzela, wślizgiem gra w siatkonogę…
A on nic. Jak na boisku: otrzepać się i grać swoje. W marcu, gdy kadra trenowała we Wrocławiu przed meczem z Nigerią, on już na początku wewnętrznej gierki doznał paskudnego urazu. W łydce od kołka kolegi zrobiła mu się dziura. Zbiegł na chwilę na bok i tylko wtedy można było zobaczyć, że się denerwuje: gdy pospieszał doktora, by trener nie zauważył strużki krwi cieknącej mu po nodze. Adam Nawałka nie dostrzegł, Góralski się nie skarżył, następnego dnia wszedł na murawę w 20. minucie zastępując kontuzjowanego Karola Linettego i z wciąż świeżą raną wykonał dziewięć wślizgów, wygrał 11 z 19 pojedynków z silnymi rywalami, był aż dziewięciokrotnie faulowany.
Nie ma co ukrywać: wślizg to jego specjalność. Ale nie wślizg, jako ruch w desperacji, utrata pozycji czy brutalne „przerysowanie” przeciwnika, a odbiór i normalne zagranie. Akurat Adam Nawałka tę umiejętność ceni, bo sam w krótkiej karierze należał do piłkarzy, którzy wejście po murawie w piłkę chętnie i skutecznie wykonywali. – Adam grał twardo, to prawda, ale wtedy wślizg był normą, nikt na to nie narzekał, że dziesięć razy w meczu próbowało się tak zabrać piłkę. On potrafił świetnie ją wygarnąć przeciwnikowi, nawet atakując od tyłu, z dalszej odległości - opisuje Nawałkę-piłkarza Zbigniew Boniek.
Z Góralskim jest podobnie, choć on jest stricte defensywnym pomocnikiem. Był najlepiej i najczęściej odbierającym piłkę zawodnikiem w dwóch sezonach Ekstraklasy z rzędu (2015/16 i 2016/17), w ostatnich rozgrywkach ligi bułgarskiej grał mniej (ponad 1300 minut), ale i tak zmieścił się pod względem liczby prób w najlepszej dwudziestce tej klasyfikacji. A gdyby przeliczać na średnią na 90 minut, to 25-latek z Łudogorca także nie ma sobie równych (śr. 9).
Błędem byłoby określanie go jako piłkarza, który przydatny jest wyłącznie w defensywie. Już w pierwszej części wtorkowego meczu pokazał, że coraz pewniej czuje się w grze do przodu. W 18. minucie świetnie prostopadle podał do Bartosza Bereszyńskiego za linię obrony, kilkadziesiąt sekund później ładnym balansem ciała zdobył sobie przestrzeń i przyspieszył akcję Polaków, która przyniosła pierwszego gola. W kadrze trzykrotnie notował ponad 90-proc. dokładność zagrań, z Litwą tylko Bereszyński częściej dokładnie podawał w strefę ataku.
Co warto podkreślić: to piłkarz efektywny. W pięciu meczach, które dotychczas rozegrał w kadrze tylko Grzegorz Krychowiak wygrał więcej pojedynków, nikt nie próbował i nie wykonał więcej odbiorów od Góralskiego. Z jego domniemaną brutalnością nie ma co przesadzać, bo akurat w kadrze częściej on jest faulowany, niż sam popełnia przewinienie. A przeciwko Litwie to Góralski zaliczył najwięcej zebranych drugich piłek (10), także tych na połowie przeciwnika (4), wygrał najwięcej starć (14 z 18).
Po meczu przemknął obok dziennikarzy, gdy rozmawiali Robert Lewandowski, strzelec pierwszej bramki w kadrze Dawid Kownacki i bardziej prominentne osobowości tej drużyny. Ale warto podkreślić: Góralski akurat też w nią idealnie wrósł i się w niej odnajduje. Także w postrzeganiu kibiców, którzy skuteczną grę w defensywie potrafią docenić. On może i jest boiskową antytezą Piotra Zielińskiego, lecz w drużynie potrzeba wielu różnych ról, zwłaszcza w tej kluczowej dla losów spotkań środkowej strefie.
Będzie to można dostrzec już w pierwszym starciu – to bardzo adekwatne określenie – mundialowym z Senegalem. O tych rywali i ich fizyczność dziennikarze już próbowali Góralskiego pytać w Arłamowie, ale… – Najpierw mundial, a potem zobaczymy, co czas pokaże – odbijał tę kwestię piłkarz. Miejsce na mistrzostwach już ma, a z Litwą pokazał, że wcale nie musi być daleko od pierwszej jedenastki. Jeśli się do niej wbije, to każdy będzie wiedział, że wślizgiem.
Michał Zachodny