Aktualności

[MUNDIAL 2018] Radamel Falcao – z Bogiem u boku

Reprezentacja03.07.2018 
Należy do tych osób, które nie wstydzą się swojej religijności i podkreśla to na każdym kroku. – Moc wiary jest nadzwyczajną cechą – mówi. To wiara pozwoliła mu przetrwać najtrudniejsze momenty kariery. – Wszystko, kim jestem i co mam dał mi Bóg – podkreśla. A jest napastnikiem reprezentacji Kolumbii i jednym z najlepszych graczy na tej pozycji na świecie. Oto Radamel Falcao, czyli „El Tigre”.

Tygrys pola karnego

Jest rok 1999. Po boisku w barwach Lanceros (kolumbijska II liga) biega chłopak w bujnej czuprynie. I nie było w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że ten młodzian ma 13 lat. „Skoro w takim wieku gra na poziomie II ligi to musi mieć w sobie to coś” – zauważyli skauci. Nie minęło więc dużo czasu, gdy Radamel trafił do Milionariosu Bogota, największego klubu Kolumbii. Tam jednak nie dał się jeszcze poznać jako goleador. Instynkt strzelecki Falcao na dobre uwolnił się w River Plate. W jednym z meczów River strzelił siedem goli i został graczem kolejki. W programie „Futbol de Primera", w którym wybierano właśnie najlepszego zawodnika poszczególnej serii spotkań określono go mianem „El tigre de la cancha" (Tygrys boiska)”. W ten sposób został „El Tigre”. Tygrysa charakteryzują dobry wzrok, sprawność, siła. I taki na boisku jest właśnie Radamel.

Z częścią tych cech się urodził, część nabył. W końcu od małego był szkolony przez ojca. Radamel Enrique Garcia grał zawodowo w piłkę. W El Vigia występował na środku obrony. Radamel miał wtedy osiem lat i zaczął interesować się... bejsbolem, który jest sportem numer jeden wśród kolumbijskiej społeczności. – Chodził do szkółki piłkarskiej El Vigia, a tam chłopcy nosili ze sobą rękawice i kije, żeby pograć po zajęciach. Mój syn nigdy wcześniej nie grał w bejsbol, ale dołączył do nich i chciał złapać piłkę. Oberwał nią w nos, wszyscy zaczęli się z niego śmiać. Przyszedł do domu i poprosił, żebym nauczył go grać w bejsbol. Od tamtej pory równolegle z piłką nożną uprawiał baseball. Byłem zaskoczony, kiedy trener powiedział mi, że mój syn jest znakomity, bo ma refleks i jest niesamowicie szybki – opowiada ojciec piłkarza.

Na podobieństwo ojca

Kiedy rodzina Radamela przeniosła się na zachód Kolumbii, on już w pełni poświęcił się piłce. Wówczas zawziął się, że zostanie napastnikiem. Nie interesowało go bowiem bronienie, jak w przypadku ojca, a uprzykrzanie życia... obrońcom drużyny przeciwnej. Ojcowskie rady, z perspektywy obrońcy, były cennymi wskazówkami dla syna. – Zawsze starałem się, żeby korzystał z moich doświadczeń i z mojej wiedzy. Całe życie grałem w obronie, a zatem wiem doskonale, jak zachowują się defensorzy. Podpowiadałem synowi, jak ich oszukać – mówił Radamel Enrique Garcia cytowany przez „Przegląd Sportowy”. Kolejne słowa wyjaśniają skąd Radamel czerpał inspiracje i kto był jego wzorem. – Jestem dla niego lustrem. Nigdy nie spóźniałem się na treningi, nigdy się nie upijałem, szanowałem kolegów oraz trenerów bez względu na to, czy grałem, czy nie. Zawsze dawałem dobry przykład mojemu synowi. Chciałem, żeby wyszedł na ludzi. Powtarzałem, że futbol jest po to, żeby czerpać z niego maksymalną radość – tłumaczył Garcia. Kapitan reprezentacji Kolumbii został więc kalką rodzica.

Silna więź z Bogiem

Z domu Radamel wyniósł też wartości chrześcijańskie. Od małego nauczony był życia w zgodzie z wiarą. – Na boisku zawsze staram się dawać z siebie wszystko. Nie jestem żadnym idolem, a już na pewno nie będę mówić, że jestem w gronie najlepszych piłkarzy świata. Cieszę się z gry w piłkę i chce się rozwijać – wyznał w jednym z wywiadów.

Swoje przekonanie wyraża na różne sposoby. Po wygraniu Ligi Europy z FC Porto w 2011 roku wszedł do pokoju hotelowego, uklęknął i podziękował Bogu. Poza boiskiem czyta biblię, modli się i jest pewien, że to pomaga mu w codziennym funkcjonowaniu. Nosi też koszulki z religijnym przesłaniem. Najbardziej znana to: „With Jesus you'll never be alone” (Z Jezusem nigdy nie będziesz sam) – odsłonięta po triumfie w finale siedem lata temu. Żonę poznał w kościele. Lorelei Dahiana Taron, z którą wziął ślub w 2007 roku, pierwszy raz zobaczył na mszy w Buenos Aires. Oboje są głęboko wierzący. Lorelei swój związek z kościołem wyraża poprzez śpiew. Jej utwory inspirowane są Falcao. Radamel przewodniczy grupom katolickim „Locos Por Jesus” i „Atletas de Cristo."

Nic dziwnego, że jest szczęśliwy, skoro wie, że czuwa nad nim opatrzność. A skoro szczęście otacza go ze wszystkich stron może realizować się w tym, co najbardziej kocha. – Ja po prostu kocham piłkę nożną, gram w nią wszystkimi zmysłami. Moi koledzy w dni wolne od szkoły szli na dyskoteki, a ja brałem piłkę i trenowałem. Nie chciałem korzystać z życia wzorem innych. Dla mnie liczyła się tylko piłka. W Argentynie byłem młodym piłkarzem i nie raz nachodziły mnie myśli, żeby się poddać, ale wytrzymałem. Nie chciałem, żeby wszystkie moje wysiłki poszły na marne – tłumaczy Falcao. Zmysł pod bramką sprawił, że jest dziś czołowym snajperem świata.

Piotr Wiśniewski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności