Aktualności
Kiedy zdobędziesz hat tricka, euforia sięga zenitu
– Rozegrałem 39 meczów w pierwszej reprezentacji Polski. Wiem, że wielu zawodników może pochwalić się większą liczbą występów w narodowych barwach, ale ja jestem zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć. Każdy mecz z orzełkiem na piersi był dla mnie wielkim wyzwaniem. Do tego spotkania w reprezentacji olimpijskiej, która również była bardzo ważna. W końcu zdobyliśmy srebrny medal na igrzyskach w Barcelonie, a ja zostałem królem strzelców imprezy – uśmiecha się Andrzej Juskowiak.
FOT: East News (1 i 2)
– Moje najważniejsze 90 minut? Mam dwa mecze, które wspominam wyjątkowo. Jeden w pierwszej reprezentacji, a drugi właśnie w kadrze olimpijskiej. Zacznę od igrzysk i półfinałowego spotkania z Australią w Barcelonie. Zagraliśmy świetne zawody, wygraliśmy 6:1, a ja aż trzy razy trafiłem do siatki – wspomina „Jusko” i dodaje po chwili: – Z uśmiechem cały czas wspominam także mecz eliminacji mistrzostw świata 1998 w Kiszyniowie. Pokonaliśmy Mołdawię 3:0, a ja zdobyłem hat tricka. Dla napastnika nie ma nic lepszego i przyjemniejszego, niż zdobywanie bramek. Tym bardziej na poziomie reprezentacji, kiedy grasz dla narodu i to zawsze z bardzo trudnym przeciwnikiem, obrońcami. A kiedy trafi się jeszcze do siatki trzy razy w jednym meczu, euforia sięga zenitu!
Czy Andrzej Juskowiak jest zadowolony z reprezentacyjnej kariery? – Wspomniałem, że te 39 występów w narodowych barwach, to dla mnie naprawdę sporo. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mogłoby ich być więcej. Pamiętajmy jednak o tym, że wcześnie wyjechałem za granicę, a wówczas obowiązywały takie przepisy, że w reprezentacji mogło grać jedynie dwóch lub trzech zawodników, którzy na co dzień nie występują w kraju. Zawsze miałem problem ze zwolnieniami na zgrupowania i grą w meczach towarzyskich. Terminarz gier nie był wtedy jednolity dla wszystkich. Dlatego piłkarz często był między młotem a kowadłem. Jeśli wymusił na klubie zwolnienie na sparing w kadrze, po powrocie miał problem z regularną grą w drużynie – wyjaśnia król strzelców Igrzysk Olimpijskich 1992.
Juskowiak zapewnia, że czuje się spełniony jako reprezentant, choć do pełni szczęścia zabrakło udziału w Mistrzostwach Świata 2002 w Korei Południowej i Japonii. – Byłem wówczas częścią kadry narodowej, brałem udział w eliminacjach. Doznałem jednak kontuzji i straciłem praktycznie cały sezon w Wolfsburgu. Dlatego na mistrzostwa nie byłbym pewnie dobrze przygotowany. Selekcjoner potrzebował zaś tych najlepszych w danej chwili – kończy Andrzej Juskowiak.
Paweł Drażba