Aktualności
Gilewicz: Piszczek wraca do wielkiej formy! Musi jednak uważać…
Najpierw uciążliwe kłopoty zdrowotne, a potem brak regularnej gry – Łukasz Piszczek nie może być zadowolony z rundy jesiennej Bundesligi. Polak wystąpił w zaledwie ośmiu z szesnastu meczów rozgrywek, w dodatku tylko pięć razy w pełnym wymiarze czasowym. Polskie i niemieckie media spekulowały nawet, że zimą Piszczek może podążyć śladami Jakuba Błaszczykowskiego i zmienić klub. Nie jest tajemnicą, że ambitny Polak chce grać, zwłaszcza mając w perspektywie EURO 2016 we Francji.
– Nowy trener BVB, Thomas Tuchel, nie mógł liczyć na Łukasza, ponieważ ten nie był w pełni zdrowy. Szansę gry na prawej stronie obrony dostał Matthias Ginter i znakomicie ją wykorzystał. To on cieszył się większym powodzeniem niż Polak, nawet wtedy, kiedy nasz rodak był zdrowy. Poza tym niemiecka prasa bardzo faworyzowała młodego Niemca – przypomina Gilewicz.
Piszczek zacisnął zęby i postanowił walczyć o miejsce w pierwszym składzie. W pocie czoła przepracował zimą cały okres przygotowawczy, nie miał też żadnych kłopotów ze zdrowiem i… dziś oglądamy starego, dobrego Łukasza, który rządził na prawej stronie boiska w BVB jeszcze za czasów Juergena Kloppa.
W dwóch pierwszych meczach rundy rewanżowej Bundesligi Polak był jednym z najlepszych piłkarzy Borussii. Po boju z HSV Piszczek trafił do jedenastki kolejki „Kickera”, a w sobotnim starciu z FC Ingolstadt popisał się piękną asystę przy pierwszej bramce Pierre-Emericka Aubameyanga, a wcześniej zaliczył interwencję spotkania, kiedy głową wybił piłkę lecącą do pustej bramki po strzale Dario Lezcano i potknięciu Matsa Hummelsa. – To była interwencja klasy światowej. Łukasz uratował BVB przed stratą gola. Kiedy Polak jest zdrowy, szybko łapie dobry, właściwy rytm i pokazuje, jak świetnym jest obrońcą. Widać, że Piszczek dobrze przepracował okres zimowy i na start rundy rewanżowej przygotował wysoką formę. Nasz rodak nadal dobrze i pewnie czuje się w Dortmundzie, czego potwierdzeniem jest podpisanie nowego kontraktu – słusznie zauważa komentator Eurosportu 2.
Czy to więc koniec zmartwień reprezentanta Polski? – Jeśli Piszczek tylko będzie zdrowy, będzie grał w Borussii pierwsze skrzypce. Na pewno nie ma co przejmować się Ginterem, ale uważałbym na Erika Durma, nominalnego prawego obrońcę, reprezentanta Niemiec, mistrza świata z 2014 roku, który również bardzo chciałby pojechać na mistrzostwa Europy. Gdyby Polak – odpukać – doznał urazu, Durm może wskoczyć do składu. Łukasz musi na siebie chuchać i dmuchać. Wtedy na pewno będzie dobrze – zakończył Radosław Gilewicz.