Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Łukasz Kowalski: Za nami piękna przygoda
Trener KP Starogard Gdański Łukasz Kowalski ma za niemal sto meczów rozegranych na poziomie ekstraklasy. W 2018 roku poprowadził natomiast klub z miasta Kazimierza Deyny do 1/16 finału Pucharu Polski, w której jego zespół poległ w starciu z Puszczą Niepołomice. – Dziś widziałem na boisku prawdziwą drużynę – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Pana zespół odpadł z Pucharu Polski, ale jednego nikt wam nie odbierze – napisaliście piękny rozdział w historii klubu.
Na pewno możemy być z tego bardzo zadowoleni. Dotarliśmy nie tylko do szczebla centralnego Pucharu Polski, ale także pokonaliśmy wyżej notowaną drużynę Górnika Łęczna w 1/32 finału. Bardzo nam szkoda, że nasza przygoda dobiegła już końca, ale myślę, że w meczu z Puszczą Niepołomice daliśmy z siebie maksimum. Jeśli chodzi o przebieg gry, taktykę, cechy wolicjonalne, nie było moim zdaniem widać wielkiej różnicy. Oczywiście, było to widać w jakości rozgrywania piłki, różnicę robiło to, ile rozwiązań każdej sytuacji mieli w głowie zawodnicy z Niepołomic. Cieszę się jednak, że moi piłkarze walczyli z całych sił. Na pewno pomiędzy straconymi przez nas bramkami prezentowaliśmy się naprawdę przyzwoicie.
Na pewno nie może pan mieć do swoich podopiecznych pretensji o tę porażkę. Zabrakło im nieco szczęścia.
Rzeczywiście, w tym elemencie mogłoby być lepiej, zawiodła skuteczność, bo sytuacje były. Byliśmy przygotowani na większość sposobów rozgrywania Puszczy, podobnie jak styl gry naszego rywala, tym nie byliśmy absolutnie zaskoczeni. Niewiele nam brakowało, aby w pierwszej połowie co najmniej raz trafić do siatki. Wówczas ten mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Gdybyśmy doprowadzili do wyrównania, to naszym rywalom zaczęłoby się spieszyć, a nie nam. Nie musielibyśmy się tak otworzyć, co zostało skarcone. Nie ma jednak sensu gdybać. Jestem zadowolony z postawy zespołu, oczywiście na tyle, na ile można być ukontentowanym po porażce. Nie przegraliśmy wysoko, za co też chylę czoła przed chłopakami, bo po trzech ligowych porażkach nastroje nie były najlepsze. Dziś wzięliśmy się w garść i na boisku widziałem prawdziwą drużynę, którą bardzo miło mi się oglądało. Myślę, że jeśli powtórzymy to w niedzielnym meczu z Bałtykiem, możemy zmienić numer kierunkowy do Koszalina.
A nie żałuje pan trochę, już z perspektywy przegranej, że los nie skojarzył pana zespołu z zespołem ekstraklasowym? Pytam pod kątem atrakcyjności rywala dla kibiców.
Z całym szacunkiem do Puszczy Niepołomice, przed losowaniem mówiłem otwarcie, że chciałbym, byśmy trafili albo na III-ligowca, czyli rywala całkowicie w naszym zasięgu, albo na… Legię Warszawa. W drugim przypadku kibice mogliby zobaczyć kilku bardzo dobrych zawodników, nawet zwalniając się z pracy na ten mecz. Myślę, że na spotkanie z Puszczą zbyt wiele osób tego nie zrobiło, podejrzewam, że spora część miałaby nawet problem by wskazać, w której lidze niepołomiczanie grają. Oczywiście nie mówię tego z jakąkolwiek złośliwością. Gdy dowiedzieliśmy się, że zagramy z Puszczą, uczulałem wszystkich wokół, że to jest naprawdę bardzo dobry zespół, choć wtedy jeszcze nie był tak wysoko w rozgrywkach ligowych. Fajnie byłoby oczywiście zagrać z Legią, ale mecz z Puszczą też był dla nas bardzo miłym starciem.
Pewnie dla pana zawodników byłoby to też kolejne świetne doświadczenie.
Jak najbardziej. Aczkolwiek w tym roku nie możemy na pewno narzekać na atrakcyjnych przeciwników. Oprócz Puszczy graliśmy przecież z Górnikiem Łęczna, a w sparingach z Lechią Gdańsk oraz – przede wszystkim – z reprezentacją Polski. W tej ostatniej potyczce moi zawodnicy mogli się przekonać, że to piłkarze ulepieni z zupełnie innej gliny. Fajnie się ich ogląda w telewizji i komentuje zagrania, ale gdy spotkali się na jednym boisku, widać było ogromną różnicę. Mamy więc swoje pozytywne aspekty, ale niestety z Pucharu Polski odpadamy.
Rozmawiał w Starogardzie Gdańskim Emil Kopański