Aktualności
„Ziomale” z Rzeszowa znaleźli na siebie pomysł i świetnie go realizują
Akademia Piłkarska Ziomki powstała w 2010 roku. W Rzeszowie zorganizowano wtedy pierwszy nabór do Akademii Orlika. Był to rządowy projekt, którego głównym celem było wytworzenie nawyku systematycznej aktywności ruchowej wśród dzieci oraz wykorzystanie bazy kompleksów boisk wybudowanych w ramach programu „Moje Boisko-Orlik 2012” w oparciu o zajęcia piłkarskie. Ziomki powstały na tej bazie. Szkółka najpierw nazywała się Akademia Orlika, później zmieniła nazwę na Akademia Piłkarska Ziomki Rzeszów.
Dlaczego właśnie na taką?
– Założycielem akademii był Marcin Sikora, przez wiele lat zawodnik, a dziś prezes klubu Zimowit Rzeszów, który nazwę wziął od nazwy osiedla w dzielnicy Zalesie, gdzie się mieści. I Ziomki wzięły się od tego Zimowita. Brzmi podobnie, a od razu wiadomo, co jest szkółką dla dzieci, a co klubem dla dorosłych – wyjaśnia Maciej Baran, dzisiejszy prezes „Ziomali”, jak powszechnie nazywa się akademię.
Baran był jedną z pierwszych osób zaproszonych do współpracy przez Sikorę. Objął pierwszy rocznik, który szkolił się w Ziomkach – 2002. Z tej grupy wywodzą się najbardziej znani wychowankowie Ziomków, coraz odważniej pukający do drzwi poważnej piłki: pochodzący z Głogowa Małopolskiego Lucjan Klisiewicz (za nim już debiut w Fortuna 1 Lidze w barwach Puszczy Niepołomice, obecnie jest wypożyczony do Skry Częstochowa), Bartłomiej Korbecki (rezerwy Górnika Zabrze) czy Maksymilian Kiełb (rezerwy Korony Kielce).
– W roczniku 2002 było mnóstwo fajnych chłopaków. Czekam z niecierpliwością na debiut któregoś w ekstraklasie. Najbliżej tego wydaje się być Korbecki. Jesienią strzelił siedem goli w III lidze w rezerwach Górnika, trener Brosz nie boi się stawiać na młodzież. Na razie sytuacja w tabeli PKO Ekstraklasy jest jeszcze dynamiczna, ale pod koniec sezonu Górnik może już wiedzieć, które mniej więcej miejsce zajmie i wtedy będzie sprzyjający czas, by dać szansę młodym piłkarzom – zapowiada Baran.
Dzisiejszy prezes Ziomków pracował z wymienioną grupą kilka lat, co dziś w zarządzanej przez niego akademii jest czymś raczej niespotykanym.
– Trenowałem ten rocznik przez pięć czy sześć lat, później przejął ich inny trener, bo to był już trochę za długi okres z jedną grupą. Poza tym bardziej specjalizuję się i lepiej czuję w dziecięcej piłce. Trampkarz, junior – to już inna specyfika. Nie za bardzo się tam odnajduję. Zawsze tak pracowałem, od pierwszej klasy szkoły podstawowej do maksymalnie szóstej, ośmiu piłkarzy w polu plus bramkarz. Mamy w akademii bardziej doświadczonych trenerów w grze 11-osobowej. Jestem zwolennikiem specjalizacji. Uważam, że nie jest zdrowe, gdy ktoś trenuje dziecko od 5. do 18. roku życia. To tak jak w szkole z wychowawcą. Cztery-pięć lat i koniec. Po jakimś czasie młodzi piłkarze mają już dość tego trenera. W akademii każdy trener odpowiada za daną kategorię, daną grupę wiekową i dobrze to funkcjonuje. Trener dokładnie wie, czego musi na danym etapie piłkarskiego rozwoju nauczyć, czego wymagać, a następca przejmujący drużynę wie, co ona umie. Inaczej może kształtować się też hierarchia w grupie, nie ma pupilków, jest nowe, świeże spojrzenie. U poprzednika mogłeś robić za gwiazdę, teraz musisz od nowa wszystko udowadniać. To wszystko z korzyścią dla piłkarzy – argumentuje Maciej Baran.
Szkółkę wyróżnia między innymi fakt różnicowania wysokości comiesięcznej składki członkowskiej.
– Dojeżdżający 20 kilometrów i więcej płacą połowę składki, podobnie jak drugie dziecko z rodziny. Trzecie trenuje za darmo. Jeśli ktoś z rodziców co miesiąc spędza sporo czasu i wydaje sporo pieniędzy, by dowozić dziecko na treningi i mecze, chociaż symbolicznie chcemy ulżyć w wydatkach. Mamy dzieci z Łańcuta, Głogowa, innych okolicznych miejscowości – mówi prezes Baran.
Dziś, po prawie 11 latach funkcjonowania, Akademia Piłkarska Ziomki to około 300 szkolących się w niej dzieci oraz kilkunastu trenerów.
– Przestałem już trenować, jeżdżę tylko na zastępstwa. Za dużo na głowie: rozgrywki ligowe, wynajęcie obiektów, teraz także certyfikacja, mimo że do certyfikacji mamy zatrudnioną dedykowaną osobę. Gdy PZPN przyznał nam srebrną gwiazdkę, trenerzy na początku narzekali na papierkową robotę, ale teraz są zadowoleni, bo dzięki certyfikacji możemy docenić ich zaangażowanie i dodatkową pracę. Jest więcej obowiązków, ale mamy też już w akademii uporządkowany schemat pracy. Konspekty zostają, trener wchodzący do starszej grupy może z nich korzystać. Wskoczyliśmy półkę wyżej. Jeszcze gdybyśmy mieli swoje boisko w Rzeszowie… – zawiesza głos prezes akademii.
„Ziomale” nie siedzą jednak z założonymi rękami, użalając się na swój los, lecz aktywnie walczą o poprawę infrastruktury, z której mogą korzystać młodzi piłkarze.
– Wygraliśmy kiedyś konkurs w ramach Rzeszowskiego Budżetu Obywatelskiego. Porozumieliśmy się z dyrekcją jednej ze szkół, przy której był plac wyglądający jak pastwisko. Przygotowaliśmy projekt budowy tam za milion złotych orlika i zgłosiliśmy go do RBO. Udało się, nasi rodzice, a rodziców mamy kapitalnych, wygrali to głosowanie. Projekt zebrał ponad trzy tysiące głosów. Najmłodsze grupy korzystają z tego boiska. Dla starszych znów ostatnio wygraliśmy 200 tysięcy złotych na boisko trawiaste w Parku Zalesie. Wymiana murawy, nowe piłkochwyty, mała trybunka. Jesienią zostanie oddane. Mamy też osiedlowe boisko trawiaste, w małym stopniu korzystamy również ze Stadionu Miejskiego w Rzeszowie przy ulicy Hetmańskiej. W tym roku pomagaliśmy też Koronie w głosowaniu na boisko ze sztuczną Murawą na Załężu. Śmiejemy się, że kto chce budować w Rzeszowie boisko, od razu dzwoni do nas, bo mamy niesamowitych rodziców i projekt będzie miał duże poparcie. Znowu wygraliśmy, niedługo ten obiekt powstanie – cieszy się Maciej Baran.
Ziomki współpracują z Koroną również na innym polu.
– Zależało, żeby nasi najzdolniejsi wychowankowie trenowali z zespołem z IV ligi, z doświadczonymi zawodnikami, pod okiem dobrego trenera Grzegorza Opalińskiego. Nasi juniorzy występują w rozgrywkach jako Korona, dzięki czemu jest to możliwe – wyjaśnia nasz rozmówca.
Dodatkowo wielu wychowanków Ziomków, w tym zawodnicy w wieku juniora starszego (w klubie nie ma tej grupy szkoleniowej) oraz najlepsi juniorzy młodsi z rocznika 2004 grają w Klasie A w połączonej drużynie Korona II/Zimowit. Praktycznie przesądzone jest już jednak, że w kolejnym sezonie akademia wystawi już swoją drużynę w seniorskich rozgrywkach.
– Chcemy postawić wyłącznie na swoich wychowanków, których mamy coraz więcej. Zaczyniemy od B-Klasy, ale celem jest gra za kilka lat w wyższej lidze, w okręgówce czy nawet IV lidze. Zgłosimy się raczej jako Zimowit, pod tą marką będziemy funkcjonować w seniorach – zdradza plany prezes Ziomków.
„Ziomale” doskonale odnaleźli swoje miejsce na piłkarskiej mapie Rzeszowa obok najbardziej znanych marek, czyli Resovii i Stali oraz rosnącej w siłę Korony.
– Jesteśmy alternatywą. Stal i Resovia mają Szkoły Mistrzostwa Sportowego od czwartej klasy szkoły podstawowej. Nie wszyscy rodzice chcą, by ich dziecko do takiej szkoły uczęszczało. Kierują je więc do nas. Jesteśmy otwarci na wszystkich w Rzeszowie: Koronę, Resovię, Stal. Jeśli te kluby widzą u nas lepszych zawodników, którzy dostaną tam szansę rozwoju, nie robimy problemu. Piłkarze są wypożyczani. Nie zamykamy się na nikogo. Staramy się poprawnie żyć ze wszystkimi, choć czasem jesteśmy odbierani jako konkurencja. Ale jaką my jesteśmy konkurencją dla Stali czy Resovii, klubów z taką historią? – pyta Maciej Baran.
Ziomki są alternatywą z jeszcze jednego, bardzo prozaicznego względu.
– Nie da się ukryć, że kibice Resovii i Stali za sobą nie przepadają. Nasze dzieci zimą chodzą w klubowych czapkach czy kurtkach i nic im się w Rzeszowie nie stanie. I to też jest bardzo ważne dla rodziców – podkreśla prezes akademii.
Czy „Ziomale” w przyszłości spróbują wskoczyć szczebel wyżej i będą się starać o złotą gwiazdkę?
– Wyłącznie wtedy, gdy będziemy mieli do dyspozycji pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią. Mamy porozumienie z Koroną, pomagaliśmy przy głosowaniu, więc może niedługo się uda. Na razie brakuje nam zaplecza. Trenerzy w ostatnich latach mocno podnieśli swoje kwalifikacje, niedługo będziemy mieć całą kadrę z licencjami co najmniej UEFA B, więc będzie nam znacznie łatwiej organizować mniejsze grupy treningowe, co jest jednym z wymogów ubiegania się o złoty certyfikat. Na razie nie porywamy się z motyka na księżyc. Znamy swoje miejsce w szeregu. Srebrna gwiazdka to dla nas duże wyróżnienie – nie ukrywa prezes Baran.
Szymon Tomasik