Aktualności
Wilk z Brzegu. Bartosz Białek od lat strzela wszędzie, gdzie tylko się pojawi
Napastnik pierwszy z Brzegu
Kiedy niespełna rok temu otworzył wynik meczu 1/32 finału Pucharu Polski pomiędzy rezerwami Zagłębia Lubin a Miedzią Legnica, portal Flashscore umieścił go na liście strzelców jako „B. Proteins”. Wielu kibicom mogło wydawać się wówczas, że w składzie Lubinian występuje zagraniczny zawodnik o nazwisku kojarzonym przede wszystkim z treningami w siłowni i suplementacją diety. Niecałe dwa miesiące później zadebiutował w ekstraklasie. Od tego momentu w jego karierze wszystko toczyło się błyskawicznie, a nazwisko „Białek” zna dzisiaj każdy, kto choć trochę interesuje się krajową piłką. Nie co dzień przecież po 18-latków z Polski sięga kładący na stole 5 milionów euro Vfl Wolfsburg.
W trakcie ostatniego roku jako piłkarz Bartosz Białek zrobił nie jeden, a co najmniej kilkanaście kroków do przodu – od anonimowego zawodnika trzecioligowych rezerw Zagłębia do czołowego napastnika ekstraklasy, porównywanego przez niektórych do Roberta Lewandowskiego. Kariera urodzonego w Brzegu piłkarza nabrała niesamowitego przyspieszenia. Udanych występów i 9 goli w debiutanckim sezonie na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce nie byłoby, gdyby nie rodzina Białka.
Pasję przekazał mu w genach tata. Początkowo Bartek pielęgnował ją grając przed blokiem ze starszym o 4 lata bratem Adrianem i jego kolegami. – W tamtych czasach nie liczyło się dla mnie nic poza piłką. W wakacje od rana do wieczora spędzałem czas grając na podwórku – wspomina nowy napastnik Vfl Wolfsburg. Wkrótce jego ojciec zaczął organizować jemu i bratu indywidualne treningi. Dopiero później Bartek trafił do klubu. Na zajęcia w brzeskiej Stali zaprowadziła go mama. A to nie koniec wsparcia familii – najwierniejszymi fankami młodego napastnika są jego siostry: Patrycja i Kinga. – One akurat nie grają w piłkę, ale przez wzgląd na mnie bacznie obserwują rozgrywki. Czasem jestem zdziwiony, jak dużo wiedzą – śmieje się Bartek.
Białek już teraz jest najsłynniejszym wychowankiem Stali Brzeg. O tym, że ma szansę zaistnieć w zawodowym futbolu lokalni trenerzy wiedzieli właściwie od zawsze. Na arenie ogólnopolskiej po raz pierwszy pokazał się już jako 9-latek. To wtedy wziął udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.
Od małego pod lupą reprezentanta Polski
W 2011 roku Polski Związek Piłki Nożnej organizował dziecięce zmagania po raz 11. Stal z bramkostrzelnym Białkiem w składzie nie miała większych problemów na etapach gminnym i powiatowym. Dobra passa zespołu skończyła się w finale wojewódzkim rozgrywanym w Głogówku.
W decydującym spotkaniu drużyna z Brzegu uległa Rodłu Opole, które wywalczyło tym samym awans na obóz półfinałowy w Kluczborku. W tamtych czasach regulamin Turnieju pozwalał zwycięzcom finałów wojewódzkich dobrać zawodników z innych drużyn. Skorzystali z tego trenerzy Rodła, Grzegorz Bryłka i Krzysztof Chełpa. Pierwszym zawodnikiem, któremu zaproponowali wyjazd do Kluczborka był Białek. – Obserwowałem Bartka już wcześniej, bo od lat znam jego tatę. Kiedyś graliśmy razem przez pół roku w Odrze Opole. Na jego syna zwracałem uwagę jeszcze przed Turniejem, co nie zmienia faktu, że w jego trakcie był najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem – opowiada Bryłka.
Białek pierwszy z prawej
W latach 90-tych pan Grzegorz był podstawowym zawodnikiem Odry Opole, ale swoje największe sukcesy odnosił na futsalowym parkiecie. Z Cuprum Polkowice dwukrotnie wywalczył mistrzostwo Polski. W hali występował także w kadrze narodowej, dla której rozegrał 16 meczów. Po zakończeniu kariery został trenerem. Obecnie w Rodle pełni funkcję prezesa. Jest też koordynatorem grup młodzieżowych w opolskiej Odrze.
Z Bartkiem Bryłka nie spotkał się w żadnym klubie. Miał przyjemność pracować z nim tylko w czasie Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Co ciekawe, Białek był u niego prawym wahadłowym. – Graliśmy po pięciu w polu. Bartek miał wtedy predyspozycje do gry na boku, był bardzo szybki i silny. Imponował też cechami wolicjonalnymi – wymienia atuty 9-letniego Białka pan Grzegorz. Równie pochlebnie wypowiada się o nim w kontekście pozaboiskowym: – Od zawsze był grzeczny, ułożony i sympatyczny. Nie sprawiał żadnych problemów. Widać było, że jest zafiksowany na piłkę i miło się z nim pracowało.
Niezwykła regularność
Poza Białkiem w składzie Rodła na obóz znaleźli się także dwaj zawodnicy z Prudnika, którzy później próbowali swoich sił w Górniku Zabrze. Bryłka zabrał też do Kluczborka bramkarza z Gogolina, Emanuela Gifuniego. – Po Turnieju zaczął grać w polu. Przez kilka lat był w Wojewódzkim Ośrodku Szkolenia Młodzieży w Prószkowie, a teraz wrócił do Gogolina i będzie występował w czwartej lidze. Ciekawa jest też historia Szymona Bieńka. Jako dziecko uprawiał piłkę i hokej. Z biegiem czasu wybrał taflę. Obecnie gra w młodzieżowej reprezentacji, kilka lat temu wyjechał do ligi czeskiej, później do Stanów Zjednoczonych, gdzie był o włos od podpisania kontraktu. Teraz znów jest w Libercu – mówi Bryłka. Od lat stara się być na bieżąco z informacjami o byłych podopiecznych. W przypadku jednego z nich nie ma z tym żadnego problemu. Przez wiele lat pan Grzegorz trenował swojego syna Sebastiana, rówieśnika Bartosza Białka. Na obozie półfinałowym Turnieju Bryłka junior grał na lewym wahadle i był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem ekipy. Kto strzelał więcej goli od niego? Chyba nietrudno się domyślić.
Pierwszy z prawej w górnym rzędzie Sebastian Bryłka. Obok niego Białek, a nad nimi Grzegorz Bryłka. Trzeci z lewej w dolnym rzędzie – Szymon Bieniek
Dzisiaj Sebastian Bryłka jest piłkarzem czwartoligowych rezerw Odry Opole. Przed wybuchem pandemii studiował w Stanach Zjednoczonych, a nauka pochłonęła go do tego stopnia, że zepchnęła w życiowej hierarchii piłkę. Lewonożny Bryłka grał co prawda w lidze akademickiej, ale gdyby nie COVID właśnie wybierałby specjalizację i prawdopodobnie jeszcze bardziej skupiłby się na studiach.
Do Kluczborka reprezentanci województwa opolskiego pojechali jak po swoje. W ich turnieju półfinałowym brały udział reprezentacje Śląska, Dolnego Śląska oraz województwa lubuskiego. Każdy z każdym grał dwa razy, a dwa najlepsze zespoły gwarantowały sobie awans do finału ogólnopolskiego XI edycji rozgrywek „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.
Ekipa prowadzona przez Bryłkę w pierwszych trzech spotkaniach zdobyła 5 punktów. Strzeliła w nich łącznie 12 goli. Cztery z nich były autorstwa Białka, dla którego szczególnie udany był mecz ze Śląskiem (3:3). Brzeżanin zaliczył w nim dwa trafienia, które były odpowiedzią na bramki Oliviera Lazara (w poprzednim sezonie zawodnika rezerw Miedzi Legnica) i Mateusza Bogusza (gracza Leeds United). – Śląsk miał wtedy naprawdę mocny skład. Poza Olivierem i Mateuszem z tamtego obozu pamiętam Kajetana Kunkę (w ostatnim sezonie grającego w rezerwach Górnika Zabrze – przyp. red.) i Łukasza Zjawińskiego (Stal Mielec – przyp. red.). W całym Turnieju wzięło udział sporo chłopaków, z którymi teraz spotykam się na zawodowych boiskach. Dlatego to wydarzenie jest świetne również pod względem zawierania znajomości – mówi Białek.
Białek pierwszy z lewej
Rundę rewanżową podopieczni trenera Bryłki rozpoczęli od porażki 1:3 z zespołem z województwa lubuskiego. Od tego momentu Opolanie myśląc o awansie nie mogli sobie pozwolić na podobną wpadkę. Przed 5. kolejką zajmowali 2. miejsce z dorobkiem 5 punktów. Punkt mniej miał Dolny Śląsk, a dwa oczka traciła reprezentacja lubuskiego. O swój los spokojny był już Śląsk z 10 punktami na koncie.
W przedostatniej serii gier Białek i spółka grali właśnie z liderem. Dla Śląska znowu trafili Lazar i Bogusz, ale tym razem Opolanie odpowiedzieli aż pięcioma golami, dzięki czemu w spotkaniu z Dolnym Śląskiem wystarczał im remis. – Ostatni mecz obozu najbardziej utkwił w mojej pamięci. Nie mogliśmy przegrać, chcieliśmy przejść do kolejnej fazy Turnieju. Udało się. Zwyciężyliśmy 2:0 po moich golach – wspomina Białek.
Obóz półfinałowy Bartek zakończył z dorobkiem 8 goli. W każdym meczu trafiał do siatki co najmniej jeden raz. Bez jego udziału Opolszczyzna nie miałaby swojej reprezentacji na turnieju finałowym w Chorzowie (10-11 września 2011 r.).
O krok od Amsterdamu
Rozgrywki ogólnopolskie odbywały się na stadionie Ruchu. Pierwszego dnia rozegrano mecze grupowe, drugiego – decydujące spotkania. W wielkim finale chłopców zmierzyli się starzy znajomi: województwo opolskie oraz śląskie. Od tych wydarzeń mija właśnie 9 lat. W piłce zmieniło się przez ten czas prawie wszystko. Dość powiedzieć, że tego dnia Tomasz Frankowski strzelał swojego 153. gola w ekstraklasie, zrównując się w klasyfikacji wszechczasów z Kazimierzem Kmiecikiem, a w ataku Vfl Wolfsburg szalał 25-letni Mario Mandżukić. Chorwat zdobywał właśnie swoje dwie pierwsze bramki w sezonie, zapewniając Wilkom zwycięstwo z Schalke.
Białkowi 11 września 2011 roku również kojarzy się pozytywnie, choć do pełni szczęścia zabrakło ostatecznego triumfu w rozgrywkach. – Przyjemnie było grać na tak znanym stadionie. Teraz dzieci muszą mieć jeszcze większą frajdę, bo przecież finały odbywają się na Stadionie Narodowym. Bardzo dobrze wspominam towarzyszące mi w Chorzowie emocje. Najlepiej zapamiętałem jednak wspomnianych już rywali. Trudno zapomnieć zawodnika, który w finale strzela Ci gola przewrotką – opowiada Białek.
Tym rywalem był oczywiście Mateusz Bogusz. Urodzony w Rudzie Śląskiej pomocnik dorzucił w finale jeszcze jednego gola.
W dwóch ostatnich meczach reprezentacji 🇵🇱⚽️ zaliczył dwie bramki i asystę. Gdzie zaczynał strzelanie?
— Piłka dla wszystkich (@PZPNGrassroots) September 9, 2020
Zobaczcie! pic.twitter.com/iaFo2Xywiw
Bogusz wkrótce może stanąć przed szansą debiutu w Premier League. W ostatnim tygodniu był jednym z bohaterów reprezentacji Polski U-21. W meczach z Estonią i Rosją strzelił 2 gole, do których dorzucił asystę, a podopieczni Czesława Michniewicza wygrali oba mecze, kolejno 6:0 i 1:0. W pierwszym z tych spotkań ponad 20 minut rozegrał też Białek.
Trzeci z prawej Mateusz Bogusz z dyplomem dla króla strzelców finału XI edycji turnieju
Ekipa z Boguszem w składzie zrewanżowała się Opolszczyźnie za porażkę w czasie obozu półfinałowego i pewnie wygrała 5:1. W nagrodę pojechała do Amsterdamu, gdzie zwiedziła stadion Ajaksu, obejrzała z trybun jego mecz przeciwko AZ Alkmaar i uczestniczyła w treningu prowadzonym przez szkoleniowców tamtejszej akademii. Wśród trenerów był m.in. Arnold Muhren – mistrz Europy z 1988 roku, w przeszłości zawodnik Ajaksu i Manchesteru United. Holender wysoko ocenił wówczas umiejętności chłopców z Polski: – Myślę, że w przyszłości wielu z nich będzie z powodzeniem reprezentować Wasz kraj w międzynarodowych rozgrywkach. Widać w nich radość, jaką daje im futbol, co tak naprawdę, moim zdaniem, jest na tym etapie najważniejsze.
– Był lekki niedosyt, że nie udało nam się wygrać i pojechać do Amsterdamu – przyznaje po latach Białek. Po Turnieju chłopiec został zawodnikiem MKS-u Oława, w którym spędził kolejne trzy lata. Wtedy zgłosiło się po niego Zagłębie. Przez ekipy juniorskie i rezerwy napastnik dotarł do zespołu prowadzonego przez Martina Sevelę. Reszta dzieje się już na naszych oczach.
Rafał Cepko
Fot. Łączy nas piłka, archiwum Rodła Opole