Aktualności

W „enklawie bogaczy” powstała drużyna dla każdej kobiety

PIŁKA DLA WSZYSTKICH16.04.2021 
Stereotypy potrafią zranić. Ile to już razy słyszeliśmy, że piłkarski kibic z szalikiem na szyi z pewnością ma na koncie kilka mniejszych lub większych rabunków, futbol to sport wyłącznie dla mężczyzn, a Wilanów jest dzielnicą ludzi zamożnych? Na szczęście są osoby i instytucje, które z takim krzywdzącym podejściem walczą. Ich bronią jest piłka, a miejscem walki – boisko.

Wymienione we wstępie przykłady stereotypowego myślenia nie pojawiły się w nim przez przypadek. Wszystkie bezpośrednio dotyczą jednej z najmłodszych kobiecych drużyn w kraju. Mowa o seniorkach KS Wilanów, czyli zespole zrodzonym w czasie nieustannie rzucającej kłody pod nogi pandemii.

Wilanów szybko okazał się miejscem niezwykle przyjaznym do rozwijania umiejętności nie tylko dla młodych piłkarzy, ale także dla kobiet. – Wsparcie władz dzielnicy i naszych sponsorów jest naprawdę nieocenione. Wiele osób pewnie już dawno by odpuściło. Możemy czuć dumę, że gramy w tych barwach – mówi Ewa Drela, lewoskrzydłowa KS-u. – Za każdą taką inicjatywą zawsze stoją ludzie, a w Wilanowie ludzie są otwarci na nowe pomysły i niezwykle pomocni.


Fot. Paweł Zmysłowski

Był marzec 2020 roku, gdy z inicjatywy trenera Michała Gałygi oraz Sebastiana Gajowiaka doszło do spotkania, w czasie którego miało wyjaśnić się, czy w Wilanowie uda się zebrać wystarczająco liczną grupę piłkarek chętnych do spróbowania swoich sił na pełnowymiarowym boisku. Większość z nich grała wcześniej w amatorskich ligach szóstek i o ile ta odmiana futbolu zawsze sprawiała im mnóstwo radości, to żadna z pań nie wiedziała do końca, jak odnajdzie się na dużo większym placu gry.

Mimo pewnych wątpliwości, ich decyzja mogła być tylko jedna. „Próbujemy!”

Zanim faktycznie spróbowały, boiska w całej Polsce były już zamknięte. Przez kilka tygodni zakaz treningów dla amatorów był jednym z wielu na liście rządowych obostrzeń, w związku z czym seniorki KS Wilanów na swój inauguracyjny trening musiały poczekać aż do czerwca. Kiedy wreszcie spotkały się na zajęciach, w ich głowach szybko pojawił się kolejny pomysł. Porządna ekipa powinna przecież wyjechać na przedsezonowy obóz.

– Na początku myślałyśmy, że wyjazdu nie uda się zrealizować. Miałyśmy mało czasu, a żeby to wszystko miało ręce i nogi, trzeba było zebrać przynajmniej jedenaście zawodniczek, które znalazłyby czas i mogłyby wziąć urlop w pracy – opowiada Ewa. Ostatecznie wszystko się udało. Panie pojechały na dziesięciodniowe zgrupowanie do wsi Maniowy na południu kraju.

Wyjazd okazał się doskonałym pomysłem. – To tam narodziła się nasza drużyna. Poznałyśmy się lepiej, nawiązałyśmy relacje. Poczułyśmy się zespołem – tłumaczy Drela. Czasu na treningi również nie brakowało. Zawodniczki miały nawet po cztery jednostki treningowe dziennie – od porannego rozruchu, przez zajęcia na boisku, po wieczorne aktywności. – Już po drugim dniu przyszedł kryzys. Można było zwątpić, czy damy radę. Dałyśmy i wkrótce przekonałyśmy się, jak duży postęp techniczny można zrobić w ciągu dziesięciu dni pracy. Po powrocie widać było dużą różnicę.

Poza drużyną seniorek w Maniowach swoje zgrupowanie odbywali chłopcy z wilanowskiej szkółki. Ich rodzice nie kryli zadowolenia, gdy usłyszeli, że tym razem na obóz pojadą także starsze zawodniczki. – Wydaje mi się, że dało im to dodatkowe poczucie bezpieczeństwa. Jako KS Wilanów tworzymy taką piłkarską rodzinę. Rodzice zawodników drużyn dziecięcych i młodzieżowych obserwują nie tylko zmagania swoich synów, ale i nasze. Kiedy jeszcze nie było to zakazane, przychodzili na mecze i razem z innymi kibicami tworzyli wspaniałą atmosferę. Możemy liczyć na wsparcie, które na tym poziomie nie zdarza się zbyt często – cieszy się Ewa.

Trenerki dziecięcych zespołów, była łyżwiarka, doradczyni finansowa, przedstawicielka branży motoryzacyjnej, architektka wnętrz – to tylko niektóre profesje wykonywane na co dzień przez zawodniczki KS-u. Ich przedział wiekowy to 18-40 lat. W wilanowskiej szatni mieszają się najróżniejsze charaktery.

– To pokazuje, że piłka naprawdę jest dla każdego. Gdyby niektóre z nas się postarały, to mogłyby być matkami najmłodszych zawodniczek. Ale u nas w ogóle nie czuć tej różnicy wieku. Dla nas atmosfera jest najważniejsza. Tworzymy ją my, tworzy ją trener potrafiący pociągnąć za sobą całą drużynę. Zbudowanie odpowiednich relacji powinno być priorytetem w każdym zespole – nie ma wątpliwości nasza rozmówczyni. Uzasadnia to w ten sposób: – Czasem bywa tak, że zwyczajnie nie ma się ochoty na pójście na trening. Ale wtedy myślisz sobie: „czekają na mnie fajne dziewczyny i trener, na pewno wykonamy razem dobrą robotę”. Zbierasz się i nastrój ci się poprawia.

Ewa Drela zalicza się do grona bardziej doświadczonych piłkarek KS-u. W tym roku skończy 31 lat. W piłkę grała przez całe dzieciństwo i wczesną młodość. Gdy rozpoczęła studia, jak wiele innych osób, odpuściła granie. Dzisiaj uważa to za błąd: – Skończyłam grać ze względu na brak czasu. Po latach okazało się, że jeśli się bardzo chce, to jednak da się go wygospodarować.

Jej przerwa z futbolem trwała 10 lat. Do powrotu zainspirowali ją Luka Modrić, Ivan Perisić i Mario Mandżukić. – W 2018 roku byłam na wakacjach w Chorwacji, gdzie oglądałam półfinał mistrzostw świata (pomiędzy Chorwatami a Anglikami, wygrany po dogrywce 2:1 przez tych pierwszych – przyp. red.). Pomyślałam wtedy, że fajnie byłoby do tej piłki wrócić – mówi.

Na początku ciężko było jej znaleźć typowo amatorski zespół. Wreszcie trafiła na FC WAW, występujący w warszawskiej lidze szóstek. Dopiero potem, kiedy już na nowo weszła w środowisko, zdała sobie sprawę, jak dużo kobiet gra w piłkę. – Nie spodziewałam się, że jest w Warszawie na tyle dużo drużyn żeńskich, że można z nich zrobić oddzielną ligę szóstek.

Chętnych do regularnych treningów, również w gronie najmłodszych dziewczynek, jest z pewnością znacznie więcej. KS Wilanów już szykuje dla nich ofertę.

Gdyby nie pandemia, sekcja dziewczynek w klubowej szkółce prawdopodobnie już by wystartowała. Czeka na nią liczne grono młodych zawodniczek i ich rodziców.

– To projekt z zamysłem wieloletnim. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie chodzi tylko o przygotowanie drużyny seniorskiej tu i teraz, ale głównie o szkolenie młodszych zawodniczek i w konsekwencji, w perspektywie lat, o dopływ świeżej krwi do zespołu. Dlatego czekamy na tę sekcję. W ogóle liczymy, że w piłkę kobiecą będzie angażowało się coraz więcej osób. Cieszymy się, że powstają kolejne tego typu inicjatywy w Warszawie. Dzięki temu dostęp do futbolu staje się łatwiejszy – nie ma wątpliwości Ewa Drela.


Fot. Paweł Zmysłowski

Wróćmy jednak do seniorek, które z niecierpliwością czekają na start rundy wiosennej. Wiele wskazuje na to, że wreszcie się doczekają. Zgodnie z najnowszymi zapowiedziami rządu od 19 kwietnia amatorzy – przy zachowaniu odpowiednich procedur – będą mogli ponownie wyjść na boiska.

– Czekamy na oficjalne potwierdzenie, ale w ostatni weekend kwietnia prawdopodobnie już zagramy. Mamy miesiąc opóźnienia i już przebieramy nogami na myśl o wznowieniu sezonu – nie kryje ekscytacji lewoskrzydłowa KS-u.

Pierwsze mecze po tak długim oczekiwaniu zawsze mają dodatkowy smaczek. Zawodniczki wilanowskiej ekipy do dzisiaj z uśmiechami na twarzach wspominają swój debiut na pełnowymiarowym boisku. Ich rywalem była wtedy Legia. I choć KS przegrał tamto spotkanie (0:1), to jego piłkarki mają z niego niemal same pozytywne wspomnienia.

– To był nasz debiut na dużym boisku. Wcześniej musiałyśmy wykonać olbrzymią pracę, aby się do takiej gry dostosować. Kondycja to jedno, ale chodziło też o ustawienie. W szóstkach, gdzie wcześniej występowałyśmy, można momentalnie znaleźć się po drugiej stronie boiska. Tu jest zupełnie inaczej – mówi Drela, zaznaczając, że o ile piłka sześcioosobowa przynosi jej dużo radości, to na dużym boisku jest jeszcze lepiej.

– Ja gram na lewym skrzydle i ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że gra w szóstkach jest szybsza. Mam na myśli to, że piłka szybciej do ciebie wraca. Dużo jest krótkich i szybkich sprintów. Z kolei w jedenastkach trzeba grać z głową. Głupim bieganiem tylko się zmęczymy i niewiele będzie z nas pożytku. Trzeba odpowiednio się ustawić, stworzyć przewagę. No i czas gry. W szóstkach to jest dwa razy po 25 minut ze zmianami hokejowymi. Tutaj trzeba się dobrze przygotować i odpowiednio rozłożyć siły na całe 90 minut.

A jak paniom udało się przestawić na grę z przepisem o spalonym?

– Początkowo miałyśmy z tym spory problem. Na pierwszych treningach i sparingach akcje często były przez nas palone. W szóstkach można czasem stanąć „na sępa” pod polem karnym przeciwnika. Tutaj trzeba bardzo pilnować tej linii. Da się tego szybko nauczyć, ale zauważyłam, że potem i w szóstkach zaczyna się tego pilnować.

***

Jeśli jesteś zainteresowana dołączeniem do kobiecej drużyny KS Wilanów, odwiedź jej profil na Facebooku. Pojawiają się tam informacje o otwartych naborach, które dwa razy w roku są organizowane przez klub. – Zapraszamy wszystkie chętne panie. A jeśli rząd pozwoli, to w wakacje ponownie pojedziemy na obóz. To dobre miejsce, aby podszkolić swój warsztat i zbudować więź z drużyną. Mamy tam dostęp do pełnowymiarowego boiska, orlika oraz hali. A dodatkowo to góry, więc gdy pojawia się zmęczenie treningowe, to w ramach aktywności zawsze można udać się na trekking górski. Zachęcam więc do Wilanowa, ale namawiam też ogólnie do rozpoczęcia lub powrotu do gry w piłkę. W końcu ruszać można się w każdym wieku! – zapewnia na zakończenie piłkarka KS-u, Ewa Drela.

Rafał Cepko

Fot. główne: Paweł Zmysłowski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności