Aktualności

Victoria Głosków – pierwszy klub Jakuba Araka po latach niebytu znów walczy w lidze

PIŁKA DLA WSZYSTKICH23.03.2021 

Po każdej rundzie czy sezonie czytamy komunikaty klubów, które informują kibiców, że ich seniorskie zespoły rezygnują z występów w rozgrywkach ligowych. Życie pokazuje, że im więcej czasu od wycofania, tym trudniej wrócić do walki o punkty. Vitoria Głosków pokazuje, że można to zrobić nawet po 10 latach i to w bardzo dobrym stylu.

W sezonie 2004/05 Victoria wygrała rozgrywki Klasy A, rok później powtórzyła ten wyczyn, ale już w klasie okręgowej. Awansowała do V ligi, wówczas na Mazowszu był to szczebel między IV ligą a okręgówką. Spędziła tam dwa sezony, ale w najlepszym sportowo czasie dla klubu rozpoczął się jego organizacyjno-finansowy zjazd po równi pochyłej.

– Jak to zwykle w takich klubach, chodziło o pieniądze. Koszty utrzymania drużyny w V lidze były niedoszacowane, sponsorzy zaczęli się wycofywać – wspomina Arkadiusz Żołnierski, wówczas piłkarz Victorii, a dziś jej grający prezes. – Po pierwszym roku po awansie pożegnano się z trenerem, odeszło też kilku zawodników. Postanowiono ściągnąć niemal cały rocznik z Legii Warszawa, sponsorzy wyłożyli sporo pieniędzy na ten cel. Kolejnych piłkarzy, w tym mnie, przeniesiono do drugiej drużyny. Po pół roku ten projekt wygasł i w celu utrzymania pierwszej drużyny praktycznie cały zespół rezerw przeniesiono z A-Klasy do V ligi. Wyniki, wiadomo, były, jakie były. Szybki spadek do okręgówki, próba utrzymania, ale finansowo klub nie był już w stanie tego ciągnąć. Spadliśmy do A-Klasy, gdzie po trzech meczach rundy wiosennej prezes stwierdził, że to nie ma sensu. Chociaż wyniki były nawet niezłe – podkreśla Żołnierski.

W Victorii zostały tylko grupy młodzieżowe. Mimo braku piłki seniorskiej i dobrego zaplecza sportowego, było kilka roczników, które radziły sobie całkiem dobrze. Organizacyjnie wciąż nie wyglądało to jednak tak, jak powinno. Rodzice coraz głośniej wyrażali swoje niezadowolenie. W końcu, cztery lata temu, nastąpiło przesilenie i zarząd po trzech kadencjach, po 12 latach, złożył rezygnację.

– W tym czasie prowadziłem swoje stowarzyszenie, graliśmy z kolegami w szóstkach. Znam się też na ogarnianiu spraw urzędowych, zaproponowano mi wejście do nowego zarządu. No i tak się stało, że przypadkiem zostałem prezesem – śmieje się Arkadiusz Żołnierski.

Jednym z celów wyznaczonych cztery lata temu był powrót do Głoskowa seniorskiej piłki.

– Słowo się rzekło, więc zrobiliśmy wszystko, by ją przywrócić i to się udało. Potrzebowaliśmy trochę czasu, nie chcieliśmy działać na wariata, trzeba było pewne sprawy poukładać. Przejmowaliśmy zadłużony klub, w Victorii trenowało 30 dzieci, drużyny młodzieżowe były rozwiązywane. Seniorzy musieli poczekać – tłumaczy prezes.

Gdy sprawy finansowe i sportowe udało się poukładać, przyszedł czas na seniorów. Przed sezonem 2020/21 zgłoszono zespół do rozgrywek mazowieckiej Klasy B.

– Na pierwsze pół roku nie mieliśmy żadnych założeń. Chcieliśmy sprawdzić, jak nam się to poukłada organizacyjnie i finansowo oraz ilu zawodników dołączy do zespołu. Udało się zebrać grupę 24–25 piłkarzy. To przede wszystkim wychowankowie klubu. Wielu pamięta jeszcze poprzedni sezon Victorii w lidze, a było to 10 lat temu. Kadrę mamy dość zaawansowaną wiekowo. W drużynie w większości dobrze się znamy, jesteśmy kolegami, graliśmy w lidze szóstek, utrzymywaliśmy kontakt – charakteryzuje drużynę grający prezes.

Jesienią zespół prowadził grający trener Sebastian Adamczyk, pracujący jednocześnie z juniorami.

– Stwierdziliśmy, że to będzie najlepsze rozwiązanie, także dlatego, by nie generować kosztów. Po pół roku spotkaliśmy się z chłopakami i postanowiliśmy zatrudnić Marcina Urbańskiego, który prowadził Victorię w V lidze i nigdy nie pracował niżej niż okręgówka. Śmiejemy się, że praca z nami to dla niego większe wyzwanie niż prowadzenie zespołów czwartoligowych czy bycie asystentem w III lidze. To jednak zupełnie inny poziom organizacyjny. Początkowo plan był taki, że ten pierwszy sezon będzie taki trochę na rozpoznanie, a trenera zatrudnimy dopiero latem. Zdecydowaliśmy się jednak wcześniej na taki krok. W ciągu czterech, pięciu lat chcemy awansować do okręgówki. Mocarstwowych ambicji nie mamy, ale okręgówkę w Głoskowie jesteśmy w stanie przywrócić. Mamy sponsora, gmina również pomaga, głównie w utrzymaniu obiektu, co kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Powrót do ligi nie ma być epizodem – podkreśla Żołnierski.

Spójrzmy więc w tabelę.

Szóste miejsce w gronie 16 drużyn, to jak na debiutanta (do de facto za takiego drużynę spod Piaseczna należy uznać) wynik co najmniej zadowalający.

– Nie zakładaliśmy, że będzie aż tak dobrze, a powinno być jeszcze lepiej. Gdybyśmy zajmowali miejsce w drugiej połowie tabeli, na pewno byśmy nie narzekali. B-Klasa szybko weryfikuje, nierzadko gra się trudniej niż w okręgówce. Poziom organizacyjny jest zupełnie inny. Przyjeżdżają do nas drużyny i zazdroszczą nam płytek w szatni czy pryszniców. Takie są realia B-klasowe. U nas seniorzy skupiają się tylko na tym, by przyjść na trening czy mecz i czerpać z tego przyjemności. Wszystko na luzie. To ma być zabawa, przyjemność dla starszych panów około trzydziestki – nie ukrywa prezes.

Oczywiście w Głoskowie nie zapomniano o dzieciach i młodzieży. Dziś Victoria to cztery grupy młodzieżowe i piąta naborowa dla roczników 2016-17.

– Było to trochę w rozsypce, ale zaczęliśmy odbudowywać. Od roczników 2012–13 i młodszych układamy już wszystko zupełnie od nowa. Grupy liczą po około 20 piłkarzy, co biorąc pod uwagę fakt, że najbliższej okolicy są aż cztery kluby, uważam za dobry wynik. Nie narzekamy. Naszym celem jest, by chociaż jedno dziecko z każdego rocznika „wypchnąć” dalej, by spróbowało swoich sił w większym klubie. Wtedy będziemy zadowoleni – mówi Żołnierski.

Kreślony przez prezesa Żołnierskiego scenariusz to powtórzenie drogi Jakuba Araka, najbardziej znanego wychowanka Victorii. Z Głoskowa napastnik przeniósł się do Legii, później grał w Zagłębiu Sosnowiec, Ruchu Chorzów, Lechii Gdańsk, Stali Mielec, znów w Lechii, a obecnie jest zawodnikiem Rakowa Częstochowa.

– Gdy dwa lata temu byliśmy z dziećmi na obozie w Borach Tucholskich, wyskoczyliśmy przy okazji na mecz Lechii. Jakub nas zaprosił, spotkał się z nami. Jeżeli klub się odzywa, ma jakąś prośbę, możemy liczyć na pozytywny odzew – relacjonuje prezes.

Szymon Tomasik

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności