Aktualności
UKS Lisek Milówka robi wszystko, by wyjść z cienia braci Golców
Klub powstał w lutym 2015 roku.
– Wcześniej byliśmy akademią franczyzową Tomasza Hajty, ale z czasem zdecydowaliśmy się założyć własny klub, choćby ze względu na większe możliwości pozyskiwania pieniędzy na funkcjonowanie w naszym środowisku. Z roku na rok bardzo fajnie się nam rozwija, śmiało można go dziś nazwać lokalnym dobrem – mówi prezes Liska Szymon Węglarz, który tak tłumaczy nietypową dla klubu piłkarskiego nazwę: – Chcieliśmy mieć w nazwie coś, co kojarzy się z regionem. Wiadomo, pierwsza myśl, gdy ktoś słyszy Milówka, to bracia Golcowie. Mieszkamy jednak na pięknym terenie Beskidu Żywieckiego, pełnym dzikiej zwierzyny. Są też lisy i wypadło na Liska. Nazwa się fajnie przyjęła, dzieciom bardzo odpowiada i mamy nadzieję, że będą czerpać jeszcze dużo radości.
Dziś w klubie w siedmiu grupach szkoleniowych trenuje około 150 dzieci. Pracuje z nimi dziewięciu szkoleniowców.
– Okres pandemiczny sprawił, że nie mamy takiego dopływu najmłodszych dzieci jak to zwykle miało miejsce. Mam nadzieję, że sytuacja się ustabilizuje i pięcio-, sześciolatkowie pojawią się w klubie w większej liczbie – zaznacza Węglarz.
Jedną z grup tworzą dziewczynki. Lisek może pochwalić się wychowanką, która grała w młodzieżowej reprezentacji Polski (Patrycja Biegun).
– Od początku istnienia współpracowaliśmy i współpracujemy z Mitechem Żywiec, który przez lata grał w ekstraklasie kobiet. Dziewczynki, które u nas zaczynały i trenowały w wieku 6–13 lat, automatycznie przechodziły do grup juniorskich i seniorskich Mitechu. Pięć, sześć dziewczynek zaliczyło już debiut w ekstraklasie. Niestety, przed obecnym sezonem Mitech nie otrzymał licencji na występy w Ekstralidze, zaczyna od IV ligi. Jeśli chodzi o dziewczynki, mamy w klubie powody do radości. Od początku się złożyło, że bardzo dużo dziewczyn garnęło się do treningów piłkarskich. Najpierw były dopasowane do grup chłopięcych, ale później liczba dziewczyn zrobiła się tak duża, że dwa lata temu utworzyliśmy grupę tylko dla nich, złożoną z trzech roczników. Trenują zgodnie z programem certyfikacji, trzy razy w tygodniu. Cały czas ta grupa się powiększa. W młodszych grupach także pojawiają się dziewczynki. Liczymy, że pozwoli to kontynuować obecny stan i pomysł na szkolenie – opowiada prezes.
Węglarz jest też w Lisku trenerem drużyny dziewczynek. Prowadzi ją wspólnie z Agnieszką Spandel, która jest też trenerką seniorek w Mitechu. Była również piłkarką tego klubu od początku jego istnienia. Grała w II lidze, w I lidze, w Ekstralidze. I do tej pory pozostała w jego strukturach. Do Liska trafiła dzięki jego prezesowi, który łączył pracę w klubie z Milówki oraz Mitechu i zaproponował nowe wyzwanie koleżance po fachu.
Ścieżka rozwoju dziewczynek uczących się gry w piłkę w Milówce prowadzi do Mitechu. Chłopcy w większości trafiają do klubu, z którym Lisek współdzieli stadion, czyli Podhalanki.
– Współpracujemy. My szkolimy do etapu trampkarza, a potem chłopcy automatycznie przechodzą do juniorów i seniorów Podhalanki. Duże grono naszych wychowanków gra obecnie w klasie okręgowej w tym klubie. Co roku też kilku chłopaków przechodzi do mocniejszych klubów jak Podbeskidzie Bielsko-Biała, Rekord Bielsko-Biała czy Stadion Śląski Chorzów, gdzie łączą szkołę z kontynuowaniem kariery piłkarskiej. Zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie będziemy na takim poziomie. Do pewnego momentu zapewniamy fantastyczne warunki rozwoju, ale jesteśmy tylko przystankiem do celu, a celem i marzeniem jest, by jak najwięcej naszych wychowanków grało na szczeblu centralnym – podkreśla Szymon Węglarz.
Największym problemem, z którym boryka się szkółka oraz hamulcem w jej rozwoju jest brak w Milówce i okolicy pełnowymiarowego boiska ze sztuczną nawierzchnią.
– Do wieku orlika jest rewelacyjnie, bo dysponujemy trzema płytami typu orlik. Gorzej jest z boiskiem pełnowymiarowym. Na całą gminę mamy tylko jedno, o naturalnej nawierzchni. Jest mocno eksploatowane. Korzystamy z niego my, korzysta Podhalanka. W dodatku mamy u nas niekorzystny klimat. Niskie temperatury, pierwsze opady śniegu zdarzają się już w październiku. Zdarza się, że zalega on do marca, nawet kwietnia. Do tego dochodzi okres wegetacji trawy. Z boiska można więc korzystać około czterech miesięcy, a by dało się tam rozgrywać mecze mistrzowskie, trzeba je szanować i nadmiernie nie eksploatować. Ratujemy się boiskiem w Ciścu, gdzie też współpracujemy z lokalnym klubem Maksymilianem i mamy możliwość trenowania – przybliża realia funkcjonowania Liska jego prezes, który nie ukrywa, że marzy mu się pełnowymiarowa płyta ze sztuczną trawą.
– Nie ma takiego boiska w całym powiecie. To bolączka wszystkich klubów na Żywiecczyźnie. Nie tylko my mamy taki problem. Drużyny jeżdżą po kilkadziesiąt kilometrów, żeby trenować i grać. Robimy podchody, rozmawiamy z władzami lokalnymi, namawiamy do podjęcia działań. Marzeniem jest doczekanie się własnych gruntów, by taką inwestycję móc rozpocząć. Potrzeba jest naprawdę paląca. Rozwijamy się fajnie, ale jak nie będzie pełnowymiarowego boiska ze sztuczną nawierzchnią, nie będziemy mogli robić tego tak, jak byśmy chcieli. To nas ogranicza – argumentuje Szymon Węglarz.
Jak może wyglądać infrastruktura, na własne oczy przekonał się podczas stażu, który kilka lat temu odbył w angielskiej Aston Villi.
– Zostałem na niego wysłany przez Mitech Żywiec, co było dla mnie niesamowitym przeżyciem, także dlatego, że udałem się do Birmingham z ówczesnymi trenerami kobiecych klubów ekstraklasy oraz selekcjonerem reprezentacji Polski seniorek Wojciechem Basiukiem. Cztery dni przebywaliśmy w ośrodku, w którym do meczów przygotowuje się reprezentacja Anglii. Niesamowite wrażenie, te dziesiątki boisk treningowych, hala z pełnowymiarowym boiskiem, siłownia. Przepiękny kompleks. Wizytowaliśmy też zajęcia dzieci w Aston Villi. Świetna przygoda, mogłem zobaczyć dużo ciekawych rzeczy, wyciągnąłem wiele pozytywnych wniosków – wspomina szkoleniowiec, który był też ligowym piłkarzem lokalnych klubów. Przestał grać, gdy rozpoczął studia. Wcześnie zaczął też pracę jako trener. Na kopanie piłki nie było już czasu.
Szkółkę z Milówki wyróżnia nazewnictwo grup treningowych. Dziewczynki są Mitechem, drużyny chłopców to: La Liga, Superliga, Premier League, Serie A, Major League, Ekstraklasa i Bundesliga.
– W każdej kategorii wiekowej mamy dzieci o różnym poziomie zaawansowania. Wiadomo jak to jest, nikt nie lubi być gorszy, każdy chce być najlepszy. Żeby uniknąć dyskomfortu dla dzieci, wymyśliliśmy, że jako nazwę grupy przyjmiemy nazwę ligi europejskiej. Tylko u nas Ekstraklasa może lepsza od Bundesligi. Fajnie się to przyjęło, dzieciom też się spodobało. „Idziemy na Bundesligę” i tak dalej. Mogą posługiwać się swoim slangiem idąc na trening – tłumaczy takie podejście do sprawy prezes UKS Lisek.
Wizytówką klubu są z pewnością turnieje, które od lat organizuje: Mundialito i Lisek Cup.
– Międzynarodowy turniej Mundialito robimy od 11 lat. To nasz sztandarowy produkt, organizowany na przełomie listopada i grudnia. W jeden weekend rywalizują dziewczynki, w drugi chłopcy. W 2020 roku z wiadomych względów turniej odbył się w trochę ograniczonej formule, ale kilka lat temu gościła u nas Legia Warszawa. Mieliśmy zespół z Rumunii Tampa Braszów, przejechali prawie 1,5 tysiąca kilometrów, by u nas zagrać. Przyjeżdżają czołowe zespoły ze Słowacji, z Czech. Wzorem Mundialito, żeby nie czekać cały rok na jeden turniej, wymyśliliśmy drugi, czyli Lisek Cup, który organizujemy na przełomie maja i czerwca. W tym roku też chcemy zrobić go w takiej formuje jak Mundialito, czyli 2–3 dni, dla kilku kategorii wiekowych. Jeśli sytuacja pandemiczna w Polsce i Europie na to pozwoli, będzie miał charakter międzynarodowy – planuje Szymon Węglarz.
Milówka może być dumna nie tylko z braci Golców.
Szymon Tomasik