Aktualności
UKS Dębno, czyli złoty samorodek bojący się swoich marzeń
Architektem tego sukcesu jest Tomasz Pluciński.
– Traktuję to jako swoją olbrzymią pasję. Jestem zwariowany na punkcie sportu. Powstanie szkółki to spełnienie moich marzeń i realizacja tego, co chciałbym w życiu robić poza pracą zawodową. Zawsze mi się marzyło, żeby – gdy już będę miał rodzinę i wybuduję dom – stworzyć szkółkę. Wielki wpływ na to miała dwójka moich synów, którzy kończyli wtedy drugą klasę. Stąd pomysł, by założyć najpierw jedną drużynę piłkarską, bo w pierwszym roku było to ABC Futbolu, w której to drużynie grali moi chłopcy. W kolejnym roku, gdy już się lepiej rozeznałem w temacie, zapadła decyzja i udało się zgromadzić więcej ludzi, by założyć całą szkółkę i prowadzić normalne zajęcia dla dzieci rok po roku – kreśli początki UKS-u jego prezes.
Słowa architekt użyliśmy nieprzypadkowo. Pluciński jest inżynierem, prowadzi swoją firmę. Zarządza dużymi inwestycjami, między innymi budową farm wiatrowych. Od początku działalności w piłce nożnej postawił więc na profesjonalizm i biznesowy model zarządzania.
– UKS był zbudowany na trzech filarach finansowych. Nie oszukujmy się, pieniądze to podstawa i sukces UKS-u jest związany z kwestią finansów. Od początku założyliśmy sobie trzy filary i to na pewno odróżnia nas od innych szkółek. Zawsze się tym chwalę i uważam to za warte naśladowania. Pierwszy filar to rodzice. U nas nie ma jednak umów. Każdy rodzic, który chce przysłać dziecko do szkółki, podpisuje deklarację członkowską stowarzyszenia i deklaruje dowolną kwotę na jego rzecz. Oczywiście sugerujemy, że koszty prowadzenia zajęć dla dziecka wynoszą około 50 złotych, ale zawsze zależało nam przede wszystkim, żeby mieć dużo młodzieży. Szybko udało nam się zebrać grupę około 200 dzieci, myślę, że w dużej mierze dzięki temu ruchowi. Rodzice mieli możliwość zadeklarowania i 30, i 100 złotych. Zupełnie dobrowolnie. Finalnie pozwoliło nam to osiągnąć średnią składkę w wysokości 42 złotych, co uważam za bardzo dobrym wynik. Drugim filarem była gmina, dotacja z Urzędu Miejskiego, również stanowiąca około 1/3 naszego budżetu. Trzeci filar to Klub Biznesu. Działa bardzo prężnie, zrzesza 15 firm, z których każda wpłaca minimum 5 tysięcy złotych rocznie. Teraz doszły jeszcze pieniądze z Programu Certyfikacji PZPN, który stał się czwartym filarem. Tegoroczny budżet UKS-u wynosi 420 tysięcy złotych. To już potężna kwota i środki, dzięki którym można dobrze funkcjonować. Nie ukrywam, że znikają nam dzieci. COVID dotyka nas bardzo mocno, w małym mieście jest to jeszcze bardziej widoczne niż w dużym. Rodzice się boją i ja to rozumiem. Dzięki certyfikacji jednak dalej się rozwijamy i robimy wszystko, by być w gotowości, gdy pandemia odpuści – tłumaczy Tomasz Pluciński.
Gdy tylko Polski Związek Piłki Nożnej ogłosił start Programu Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich, szef UKS-u Dębno nie miał wątpliwości, że chce do niego przystąpić.
– To znakomity projekt, trudno o coś lepszego dla takich szkółek jak nasza, tylko niestety nie wszyscy są na niego przygotowani i stąd pojawiająca się krytyka. Widać, że pewne regulacje są tworzone z Warszawy, nie uwzględniają realiów takich ośrodków jak Dębno. Czasami musimy się mocno nagimnastykować, by spełnić pewne wymogi, tracąc energię, którą można by spożytkować po prostu na szkolenie. To jednak dosłownie łyżka dziegciu w beczce miodu. To ogromny projekt, a realizując takie nie jesteś w stanie wszystkim dogodzić. Pewne rzeczy trzeba uśredniać – twierdzi nasz rozmówca.
Dla UKS-u cel od początku był jeden: złota gwiazdka.
– Jesteśmy dumni, że tak się stało. Udało mi się zebrać grupę świetnych trenerów. Nie było jeszcze certyfikacji, gdy tworzyliśmy szkółkę. Prowadzę biznes w zupełnie innej branży, co chyba okazało się zbawienne. Wzorców w okolicy za bardzo nie mieliśmy. Wzięliśmy książki, wzięliśmy program szkolenia Akademii Młodych Orłów, inne materiały Polskiego Związku Piłki Nożnej i po prostu to realizowaliśmy. Oczywiście, wymagało to olbrzymich funduszy, które udało się zabezpieczyć. Stworzyliśmy swoją konstytucję, swoje zasady, swoją wizję szkółki. Realizowaliśmy ją przez dwa lata, a w momencie, gdy wszedł Program Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich, okazało się, że nie było wcale trudno sprostać wymaganiom na złotą gwiazdkę. Musieliśmy tylko podpisać umowę z fizjoterapeutą i lekarzem medycyny sportowej. Całą resztę mieliśmy wypracowaną już wcześniej. Nikogo nie naśladowaliśmy, stworzyliśmy szkółkę, jaka nam się marzy – z dumą podkreśla Pluciński.
Jak widać, w przeciwieństwie do wielu szkółek, których szefowie czy administratorzy często narzekają na brak fachowców do pracy z dziećmi, w UKS-ie Dębno tego problemu nie ma. To jednak w dużej mierze zasługa samego klubu, który stworzył szkoleniowcom komfortowe warunki pracy i chętnie w nich inwestuje, a później zbiera owoce tych inwestycji.
– Dębno ma olbrzymią historię piłkarską. Wielu młodych chłopaków grało w piłkę i zrobiło uprawnienia. Na początku mieliśmy trzech, czterech trenerów z uprawnieniami, reszta robiła je w międzyczasie. Umożliwiliśmy im to w ramach współpracy. Każdy trener podpisując umowę z UKS-em miał zagwarantowane to, że opłacimy jego kurs na licencję Grassroots C i UEFA B. Za chwilę będziemy mieć pięciu trenerów z UEFA B. Stałoby się to już wcześniej, ale niestety koronawirus mocno skomplikował sprawę. Mamy takie możliwości finansowe. To są młodzi chłopcy, piłkarze, nie stać by ich było na robienie kursów, ale ponieważ klub im to umożliwia, jest wielu chętnych – nie ukrywa Tomasz Pluciński.
UKS inwestuje w kadry, inwestuje też w infrastrukturę.
– Na samym początku w mieście była głównie infrastruktura, z której korzystał Dąb Dębno, czyli stadion przy ulicy Gorzowskiej. To jednak nie był nasz temat w tamtym momencie. My mieliśmy do dyspozycji boisko w centrum miasta. Właściwie kiedyś to było boisko, bo w momencie przejęcia była to łąka, na której dwa razy do roku odbywały się Dni Dębna i biegały konie w zawodach jeździeckich. Dzięki naszemu ogromnemu zaangażowaniu, głównie pomocy Klubu Biznesu, udało się ten teren zagospodarować. Najpierw wybudowaliśmy pełnowymiarowe boisko trawiaste, z nawodnieniem, z oświetleniem, z trybunami. Oczywiście w kosztach partycypowała też gmina, jej udział to niemal połowa wynoszących około 400 tysięcy złotych kosztów. W kolejnym roku obok wybudowaliśmy orlika, również z całą infrastrukturą. Gmina kupiła nam sztuczną trawę, wszystko pozostałe zrobiliśmy własnymi rękami, przy udziale wielu dobrych osób, które nam pomagają. Dysponujemy więc obiektem, który ma pełnowymiarową płytę trawiastą, jedną z lepszych w okolicy oraz orlikiem. Oprócz tego jest orlik miejski i dziś już także stadion przy Gorzowskiej, na którym uporządkowaliśmy także boisko boczne. Łącznie to trzy pełnowymiarowe płyty, w tym dwie oświetlone, i dwa mniejsze boiska sztuczne. Infrastruktura w Dębnie jest po prostu wymarzona. Nic więcej nie potrzeba. Tylko trenować. Łącznie przez cztery lata na jej poprawę wydaliśmy ponad 600 tysięcy złotych. Udział nasz i gminy wygląda mniej więcej pół na pół – wylicza prezes UKS-u.
Wspomniany Dąb Dębno powstał w 1945 roku. Jeszcze w 2013 roku grał w III lidze, ale z każdym kolejnym sezonem w klubie działo się coraz gorzej, zwłaszcza finansowo i organizacyjnie. Gdy w 2016 roku powstawał UKS, Pluciński podpisał z Dębem porozumienie, w którym obydwa kluby zadeklarowały, że nie będą „podbierać” sobie nawzajem młodych piłkarzy. Chciano uniknąć tego typu sytuacji, które zdarzają się w mniejszych miastach. UKS podjął się szkolenia do kategorii młodzika włącznie, Dąb wziął na siebie zespoły od trampkarza do seniora. Układ ten obowiązywał do grudnia ubiegłego roku.
– Burmistrz Dębna poprosił nas wtedy o spotkanie, bo sytuacja Dębu była bardzo zła. Zapytał nas, czy nie chcielibyśmy się zaangażować i pomóc wyciągnąć Dąb z dołka. Od początku w swojej wizji planowałem, że ten Dąb kiedyś przejmiemy. Najstarsze dzieci szkolone tylko tylko u nas mamy jednak z rocznika 2008, więc klub seniorski będzie nam potrzebny tak naprawdę dopiero za dwa lata, by mieć ciągłość szkolenia. Nie paliliśmy się więc do tego. Po długich naradach stwierdziliśmy jednak, że za dwa lata podobna propozycja może już się nie pojawić. Podpisaliśmy porozumienie z burmistrzem, a później na jego mocy kolejne, z zarządem Dębu. W maju przejęliśmy klub. Zarządzamy i Dębem, i UKS-em. Teraz próbujemy to wszystko połączyć. Certyfikacja będzie w UKS-ie, od trampkarza będziemy już szkolić jako Dąb – mówi Tomasz Pluciński.
Dziś seniorzy Dębu są w ścisłej czołówce okręgówki.
– W naszej konstytucji mamy zapis mówiący o tym, że wszystko robimy w oparciu o naszych miejscowych chłopaków i to samo dotyczy seniorów Dębu. Udało się stworzyć super zespół. Będzie walczył o awans do IV ligi, która bardzo by się nam przydała z punktu widzenia jakości boisk i możliwości debiutu młodzieży. Na razie skupiamy się jednak głównie nad sprawami organizacyjnymi, bo w Dębie trzeba było wszystko praktycznie budować od nowa – tłumaczy 41-letni przedsiębiorca.
Dziś dwa zespoły UKS-u, po raz pierwszy w historii Dębna, rywalizują w ligach wojewódzkich.
– Dla naszych dzieciaków są to ogromnie ważne rzeczy. Jeszcze raz powtórzę – byłoby to niemożliwe bez pieniędzy. Wyjazdy do Szczecina, Koszalina, Kołobrzegu czy Kamienia Pomorskiego cztery lata temu dla żadnego dzieciaka czy trenera były nie do pomyślenia. Science-fiction. Nie było pieniędzy, żeby Dąb mógł jeździć na wyjazdy w IV lidze, a co dopiero wozić dzieciaki. Dziś mamy dwa swoje autobusy – obrazuje zmianę w futbolowych realiach w mieście ich główny sprawca.
Za UKS-em i ludźmi tworzącymi szkółkę cztery lata ciężkiej, ale bardzo owocnej pracy. Pytany o bolączki i problemy, Pluciński bez wahania odpowiada: – COVID-19. Naprawdę nam to bardzo doskwiera. Mieliśmy już cztery przypadki. Dwa były w Dębie, ale bardzo łącze te dwa projekty. Gra tam aż sześciu trenerów UKS-u. Te dwa przypadki bardzo odczuliśmy. Zmniejszyło się zaufanie, rodzice się wystraszyli. Ciąży nam to strasznie, widać po frekwencji na zajęciach. W którymś momencie mieliśmy już 230 trenujących dzieci, teraz ta liczba spadła do 180.
To jednak, miejmy nadzieję, tylko przejściowe trudności, po których szkółka i jej szef przystąpią do realizacji kolejnych planów i marzeń.
– Moich marzeń to się sam boję. A jeszcze bardziej boi się ich chyba moja żona. Jako UKS jesteśmy inni, mamy inne problemy niż wszyscy dookoła, bo gdy czasami słucham o bolączkach środowiska, to tylko się uśmiecham. To nie jest powód, żeby zmieniać nasz kierunek. Gdyby COVID-19 ustał i moglibyśmy się rozpędzić tak, jak to sobie zaplanowaliśmy, nic więcej do szczęścia nie będę potrzebował – podsumowuje Tomasz Pluciński.
Szymon Tomasik