Aktualności
[Trener radzi] Przemotywowanie jako powód słabszej gry w ważnych meczach
Każdy zawodnik przeżył w swojej przygodzie z piłką wielki mecz, na który czekał z ogromną niecierpliwością. Taki, który już na długo przed pierwszym gwizdkiem wywoływał niezwykłe emocje.
Zdarza się – i to wcale nie tak rzadko – że takie spotkanie od początku do końca nie układa się po naszej myśli. Zastanawiamy się: dlaczego wypadliśmy tak słabo? Dlaczego nie miałem do zaoferowania nic specjalnego? W tygodniu poprzedzającym mecz byłem przecież skupiony, odpowiednio się odżywiałem, nawadniałem i regenerowałem. Myślałem o tym meczu od dawna, nastawiałem się na niego.
Dlaczego zatem mi nie wyszło?
Bardzo prawdopodobnej odpowiedzi na to pytanie udziela Dan Abrahams – psycholog sportowy współpracujący z zawodnikami, trenerami i całymi drużynami. W jednej ze swoich książek pisze on, że „Mózg i układ nerwowy nie potrafią rozróżnić co jest prawdą, a co wyobrażeniem. Jeśli więc spędzisz poranek przed ważnym meczem na myśleniu o tym, jak zagrasz, to Twój układ nerwowy zacznie wytwarzać adrenalinę za wcześnie. Ten wydatek energetyczny spowoduje, że podczas meczu już będziesz zmęczony. Mówię swoim zawodnikom, że nie powinni myśleć o meczu wcześniej niż dwie godziny przed jego rozpoczęciem. Rano potrzebny jest relaks i odrzucenie wszystkich myśli o spotkaniu (…)”.
Teza Abrahamsa jest następująca: im dłużej myślisz o wielkim wydarzeniu, tym gorzej wpływa to na Twoją dyspozycję w jego trakcie.
Pozwolę sobie przytoczyć to na własnym przykładzie. Jako wychowanek Pelikana Łowicz trafiłem do Orła Nieborów – zespołu, który ma swoją siedzibę raptem siedem kilometrów od Łowicza. Z drugoligowego wówczas Pelikana przeszedłem do amatorskiego klubu występującego w klasie okręgowej. Kiedy awansowaliśmy do IV ligi, czekały nas ciekawe mecze z ogólnopolskimi gigantami – ŁKS-em w sezonie 2013/14 i Widzewem Łódź dwa lata później.
Na wyjazdowy mecz z Łódzkim Klubem Sportowym byłem bardzo zmotywowany. Czułem, że jestem w świetnej formie, a nasza drużyna jako beniaminek zajmowała 5. miejsce w tabeli i do lidera – ŁKS-u właśnie – traciła zaledwie pięć punktów. Pamiętam, jak przeżywałem tamto spotkanie. Godzinami analizowałem grę rywali na podstawie m.in. skrótów w internecie. Wreszcie nadszedł dzień meczu.
Co mogę o nim napisać? W pierwszych minutach przeprowadziłem dwie indywidualne akcje, a około 70. minuty rozgoryczony zszedłem z boiska. Spotkanie zakończyło się wynikiem 7:1 dla gospodarzy. W rewanżowym meczu nie zagrałem w ogóle, a na kolejny wielki mecz musiałem czekać niemal dwa lata.
Kameralny obiekt w Nieborowie pękał w szwach, gdy przyjechał Widzew Łódź, czterokrotny mistrz Polski. W składzie rywali grali wtedy chociażby Princewill Okachi czy Adrian Budka, których wcześniej widziałem w akcji z wysokości trybun lub na ekranie telewizora. Tym razem, bogatszy o doświadczenia, starałem się nie myśleć zbyt intensywnie o spotkaniu, tylko wyjść na boisko i pokazać się z dobrej strony. Mimo że przegraliśmy 1:3, to mogłem być zadowolony ze swojej gry. Zaliczyłem asystę i z pewnością zagrałem o niebo lepiej niż przeciwko ŁKS-owi.
Na podstawie mojego przypadku można wspomnieć o prawie Yerkesa-Dodsona. To teoria twierdząca, że dla każdego efektywnego zachowania istnieje optymalny poziom pobudzenia fizjologicznego, przy czym dla wykonania zadań trudnych jest on mniejszy, a dla zadań łatwych – większy. Mówi więc o tym, jaki poziom motywacji pozwoli nam osiągnąć sukces, a jaki sprawi, że nie będziemy w stanie pokazać pełni swoich umiejętności.
Na podstawie teorii naukowych oraz przytoczonego powyżej mojego przykładu można wyciągnąć wniosek, że do spotkań o większym niż zwykle ciężarze gatunkowym należy podchodzić ze spokojem i nie narzucając na siebie zbyt wielkiej presji. Przemotywowanie i nadmierna ekscytacja przeciwnikiem mogą być zgubne. Jeśli więc szykujesz się na swój „wielki mecz”, pamiętaj, aby podejść do niego ze spokojem. Twoje rytuały nie powinny odbiegać od normy bez względu na klasę rywala.
***
Autorem tekstu jest Dawid Sut – trener monitorujący w Programie Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich, mogący pochwalić się licencją UEFA A. W swojej trwającej od 2012 roku karierze szkoleniowej prowadził MKS Polonia Warszawa, LKS Orzeł Nieborów, UKS Soccer Kids Łowicz i MUKS Pelikan Łowicz.
Przeczytaj również inne teksty z cyklu „Trener radzi” tego autora:
Co daje gra na orliku? – LINK
Jak komunikować się w czasie meczu? – LINK
Jak grać przeciwko lepszemu zespołowi? – LINK
Drybling – wskazówki dla zawodników – LINK
7 elementów, które musi opanować trener w piłce młodzieżowej – LINK