Aktualności
[Tam zaczynali] Maciej Makuszewski – marzył o IV lidze, dotarł do reprezentacji
Ośmioletniego Maćka i dwa lata młodszego Radka na pierwszy trening zaprowadził wspomniany tata, pan Andrzej. Trenerem chłopców został nieżyjący już Jan Tyszka. – Bardzo miło go wspominam. Miał świetne podejście do młodzieży, która czasami bywała trudna. Trener jednak zawsze potrafił nad nią zapanować. To przykład osoby w stu procentach zaangażowanej w życie klubu – wspomina szkoleniowca skrzydłowy Lecha Poznań, który na początku swojej przygody z futbolem występował na pozycji libero. – Zawsze byłem malutki, nisko zawieszony. Bazowałem tylko i wyłącznie na szybkości. Trener stwierdził, że dzięki niej będę „czyścił” wszystkie piłki zagrane za linię obrony. W praktyce nie do końca się to sprawdzało.
Po dwóch wysoko przegranych meczach Tyszka szybko doszedł do wniosku, że miejsce „Makiego” jest jednak z przodu. Zrobił z niego – jak się potem okazało – nieuchwytnego dla rywali i niezwykle skutecznego środkowego napastnika. Na pozycję skrzydłowego, na której występuje do dziś, Makuszewski został przekwalifikowany dopiero w swoim kolejnym klubie, SMS-ie Łódź, gdzie miał okazję trenować pod okiem m.in. Radosława Mroczkowskiego.
Zanim niespełna 13-letni Maciek trafił do jednej z najlepszych akademii piłkarskich w Polsce, jego talent rozkwitał w rodzinnej miejscowości. – W klubie trenowaliśmy 2-3 razy w tygodniu, a w weekendy graliśmy mecze ligowe. Dla nas to było wciąż za mało – wspomina Makuszewski. – Po szkole rzucaliśmy plecaki i szliśmy grać w piłkę. Korzystaliśmy z każdej okazji, nie przeszkadzał nam żwir na boisku szkolnym czy to, że straż miejska zabierała nam piłki, gdy akurat mieliśmy mecz ze starszymi kolegami w parku – dodaje.
Poza grą w juniorskich zespołach, Makuszewski ma również wiele wspomnień związanych z kibicowaniem Wissie. – Mecze seniorów były dla nas świętem. Wszyscy na nie chodziliśmy, byliśmy podekscytowani, że możemy oglądać rozgrywki na poziomie czwartej czy piątej ligi. Każdy z nas trenował z przekonaniem, że w przyszłości zadebiutuje w pierwszej drużynie. Sam marzyłem o tym, aby grać w Wissie, nie myślałem wtedy o ekstraklasie czy reprezentacji. Mimo że jako dziecko dostałem od mamy koszulkę Juventusu z nazwiskiem Alessandro Del Piero, to jednak zdecydowanie bardziej interesowałem się naszym klubem niż wielkim futbolem – wyjaśnia najsłynniejszy wychowanek Wissy.
70-lecie Wissy Szczuczyn, mecz przeciwko Jagiellonii Białystok - Makuszewski w barwach swojego pierwszego klubu, fot. Wissa
Przeznaczeniem Makuszewskiego była gra na wysokim poziomie. W 2002 roku młodzi zawodnicy Wissy pojechali na obóz do Reszla. Wzięli tam udział w miniturnieju, którego uczestnikiem był także SMS Łódź. Jeden z trenerów tego zespołu, Marek Woziński, od razu zainteresował się Maćkiem, wziął kontakt do jego rodziców i wkrótce zaprosił do Łodzi. Niedługo potem Makuszewski był już zawodnikiem łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego. To tam zaprzyjaźnił się z pochodzącym z Łomży Marcinem Gałązką, obecnie trenerem… Wissy Szczuczyn. – To najbardziej odpowiednia osoba na to stanowisko. Bardzo ambitny, chce wprowadzać dodatkowe rzeczy mające pomóc w rozwoju chłopaków. Tak, aby oni dalej poszli w piłkarski świat – mówi Makuszewski, który sam również niedawno zaangażował się w szkolenie młodych piłkarzy z regionu. Otwarta przez niego akademia ma być uzupełnieniem dla Wissy, miejscem, w którym trenować będą dzieci i młodzież marzące o pójściu w ślady 5-krotnego reprezentanta Polski. Najlepsi, tak jak on, zostaną dostrzeżeni przez wiodące akademie z całego kraju. Inni w przyszłości zasilą seniorską ekipę Wissy.
Wybór miejsca dla akademii był dla Makuszewskiego oczywisty. Piłkarz często odwiedza w Szczuczynie rodzinę i przyjaciół. Przy okazji stara się oglądać mecze IV-ligowej obecnie Wissy: – Wracam w rodzinne strony do swojego pierwszego klubu i widzę wciąż te same twarze. Ludzi, dla których praca w Wissie jest pasją. Jedną z takich osób jest pan Janusz Marcinkiewicz, obecny w klubie od kiedy pamiętam. To dzięki takim zaangażowanym ludziom Wissa ma się dobrze i funkcjonuje odpowiednio.
Przed startem rundy wiosennej Wissa zajmuje 8. lokatę w podlaskiej grupie IV ligi. Ambicje są jednak większe. Za rok do użytku ma zostać oddany nowy stadion na 1200 miejsc. – W 2020 roku będziemy świętować 75-lecie istnienia. Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli się wtedy cieszyć nowym stadionem i awansem do III ligi – mówi wspomniany Marcinkiewicz, honorowy prezes klubu.Rafał Cepko