Aktualności

[Tam zaczynali] Cruyff znad Dunajca w szkółce założonej przez tatę

PIŁKA DLA WSZYSTKICH10.03.2021 
W ostatniej odsłonie naszego cyklu o niewielkich klubach z niższych lig, które wychowały zawodowych piłkarzy, byliśmy w Łącku, czyli rodzinnej miejscowości Damiana Zbozienia. Dzisiaj przenosimy się całkiem niedaleko, bo do Nowego Sącza, gdzie w cieniu Sandecji prężnie rozwija się szkółka Dunajca. Klubu, w którym gry w piłkę uczył się m.in. Miłosz Szczepański, pomocnik Rakowa Częstochowa.

Dunajec Nowy Sącz to ligowy rywal Zyndrama Łącko, o którym pisaliśmy TUTAJ. Obie ekipy grają w nowosądeckiej lidze okręgowej. W ich jesiennym meczu padł remis 2:2. Dla Dunajca było to jedno z zaledwie czterech spotkań w rundzie bez zwycięstwa. W pozostałych jedenastu podopieczni trenera Łukasza Biernackiego zgarniali komplet punktów i przed wiosną, mając na koncie 36 na 45 możliwych do zdobycia punktów, są na najlepszej drodze do awansu do IV ligi.

Ale do seniorów, kształtu drużyny i jej ambicji jeszcze wrócimy. Najpierw przyjrzyjmy się temu, w jaki sposób szkoli tutejsza akademia, opisywana przez ludzi pracujących w Dunajcu jako „największa w regionie”.

Powyższe określenie może być dla przeciętnego kibica dosyć zaskakujące. Większość z nas jako największą w Nowym Sączu i okolicach wskazałby zapewne akademię Sandecji. Według pracowników Dunajca bylibyśmy w błędzie. – Prowadzimy szczegółowe statystyki, według których w kategoriach od skrzatów do juniorów starszych trenuje u nas 408 zawodników. Obecnie najmłodszą grupą naborową są dzieci urodzone w 2017 roku – tłumaczy Jakub Nowak, łączący w Dunajcu funkcje dyrektora i trenera młodzików starszych.



Pierwszoligowa Sandecja to dla Dunajca i mniejszych szkółek z regionu konkurencja (niezwykle ważna w kontekście szkolenia), ale i partner. Dla utalentowanych piłkarzy z Nowego Sącza, Łącka, Limanowej czy Stróż, „Biało-czarni” są trampoliną do dalszej kariery. – Jeśli zawodnik mający predyspozycje do bycia profesjonalistą nie trafia od nas bezpośrednio do klubu spoza Małopolski, to przechodzi do Sandecji. Przykłady? Chociażby Adrian Danek (wciąż grający w Sandecji – przyp. red.) czy Przemek Szarek (obecnie Korona Kielce – przyp. red.) – opowiada Nowak, pracujący w Dunajcu od ośmiu lat.

Zaczynał jako asystent trenera w jednej z dziecięcych grup. Po dwóch latach dostał swój rocznik. Pod jego skrzydła trafili chłopcy urodzeni w 2008 roku, mający wówczas po 7 lat. Prowadzi ich do dzisiaj. Ale w czerwcu się to zmieni, bo zespół przejmie Grzegorz Baran. Piłkarz, który w ekstraklasie rozegrał 220 meczów, niedawno dołączył do Dunajca jako trener. Jego olbrzymie doświadczenie ma pomóc chłopcom wykonać kolejny krok do przodu.

Z kolei Nowak zajmie się szkoleniem innej grupy. Wciąż będzie piastował także stanowisko dyrektora. W tej roli z powodzeniem odnajduje się od stycznia ubiegłego roku. Odpowiada za funkcjonowanie klubu na kilku płaszczyznach – od sportowej po organizacyjną. Wspiera go w tym zarząd, którego członkiem jest m.in. Krzysztof Szczepański – założyciel szkółki Dunajca, a prywatnie ojciec Miłosza – najbardziej znanego wychowanka klubu z ulicy Kościuszki.


Miłosz pierwszy z prawej

Dunajec istnieje od 1945 roku, ale dopiero po blisko 60 latach doczekał się własnej szkółki z prawdziwego zdarzenia. W 2002 roku kończący karierę piłkarską Szczepański doszedł do wniosku, że warto zacząć przekazywać swoją wiedzę młodym chłopcom. – Prezes Andrzej Danek wyraził zgodę na otwarcie szkółki i zaczęliśmy działać. Jeździliśmy po szkołach z plakatami informującymi o naborach. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Zgłaszało się bardzo dużo dzieci. Po kilku latach, we wrześniu 2008 roku, formalnie założyliśmy stowarzyszenie Międzyszkolny Uczniowski Klub Sportowy Dunajec, działające przy Klubie Sportowym Dunajec – wspomina pan Krzysztof.

Najstarszym rocznikiem w nowopowstałej szkółce był ‘95. Ten oraz ’96 były – jak mówi Szczepański – nieco przebrane przez Sandecję. Ale kolejne okazały się już bardzo mocne. W samym roczniku Miłosza, czyli ’98, trenowali Hubert Maślanka, Kacper Smoleń i Mateusz Małek, a w rok starszym Szymon Kuźma. Każdy z nich przynajmniej otarł się o poziom centralny.

Biegający po boisku w koszulkach z nazwiskami Ruuda van Nistelrooya i Davida Beckhama syn trenera wyróżniał się na ich tle od samego początku, o czym w rozmowie z „Łączy nas piłka” (LINK) opowiadali trener Marcin Łazowski (od lat związany z akademią Pogoni Szczecin) oraz piłkarz tego klubu, Sebastian Kowalczyk:

– Z VIII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” pamiętam chłopca, który dzisiaj gra w Rakowie Częstochowa. To zawsze pomiędzy nim a Sebastianem Kowalczykiem toczyła się rywalizacja o to, kto zostanie najlepszym zawodnikiem albo królem strzelców danych rozgrywek. W Krakowie tę pierwszą statuetkę otrzymał właśnie Miłosz Szczepański – wspomina Łazowski. – Rywalizacja ze „Szczepankiem” zawsze była zacięta. Wyróżniał się od kiedy pamiętam. Cieszę się, że do tej pory mamy kontakt. Od małego rywalizowaliśmy ze sobą w turniejach, a dzisiaj spotykamy się w ekstraklasie – wtóruje trenerowi Sebastian Kowalczyk.

Talent Szczepańskiego dostrzegali trenerzy innych drużyn, rywale, eksperci i zwykli kibice. – Werder Brema zapisał go do złotej księgi i miał dalej obserwować, jak się rozwija. Kiedyś w Rudzie Śląskiej podszedł do mnie pewien starszy pan i zaczął porównywać Miłosza do Gerarda Cieślika. Innym razem, podczas turnieju zagranicznego, jeden z obserwatorów wskazywał na syna, powtarzając tylko „Johan Cruyff! Johan Cruyff!”. Oni nie mieli przy tym pojęcia, że ja jestem nie tylko jego trenerem, ale i tatą – zdradza pan Krzysztof. – Nieraz było mi głupio, bo Miłosz regularnie otrzymywał indywidualne nagrody. Cały czas Miłosz, Miłosz, Miłosz. Sam nigdy na niego nie zagłosowałem, choć oczywiście widziałem, że może w przyszłości grać w piłkę.

I rzeczywiście tak się stało. Miłosz Szczepański spełnił marzenie i jest dzisiaj piłkarzem. Ostatnie pół roku stracił przez kontuzję, ale teraz jest już zdrowy. Jak zapewnia jego ojciec, pomocnik czuje się bardzo dobrze, a lekarz wyraził zgodę na jego powrót do treningów z drużyną.

Przy Kościuszki robią wszystko, aby takich jak Szczepański było więcej. – Jestem pewny, że o jakimś wychowanku Dunajca jeszcze usłyszymy. W każdym roczniku mamy co najmniej jednego zawodnika z takimi perspektywami. My cały czas jesteśmy skromną szkółką piłkarską, z której najlepsi chłopcy rozjeżdżają się po Polsce. I to jest nasz cel – deklaruje Krzysztof Szczepański. – Nie jesteśmy w stanie stworzyć takich drużyn jak akademie Lecha czy Legii. Dlatego jestem za tym, aby chłopcy trenowali w Dunajcu do pewnego momentu. Później muszą iść rywalizować z lepszymi. Dzięki temu będą się rozwijać.

– Lubimy się chwalić tym, że promujemy. W zeszłym roku przygotowaliśmy zestawienie naszych wychowanków, którzy funkcjonują na poziomie centralnym albo są w topowych akademiach piłkarskich – dodaje Nowak.

Na powyższej grafice jest dwóch zawodników, którzy za moment będą szturmować świat piłki seniorskiej. Pierwszy z nich – urodzony w 2002 roku Dawid Barnowski – gra w Centralnej Lidze Juniorów w barwach Legii. Jego rówieśnik – Bartosz Talar – ma za sobą krótki okres w akademii Lecha Poznań, w której jednak nie czuł się zbyt dobrze i wrócił do Dunajca. W ubiegłym roku ponownie opuścił Nowy Sącz. Tym razem wyjechał do jednego z największych klubów we Francji. Sporą rolę w przeprowadzeniu transferu odegrał Piotr Świerczewski. Legendarne kontakty urodzonego w Nowym Sączu „Świra” okazały się w całym procesie nie do przecenienia.


Piotr Świerczewski podczas gali z okazji stulecia PZPN. Nowosądeczanin cały czas pomaga klubom ze swojego regionu

Obecnie w klubie także nie brakuje zdolnych zawodników. Nam trzy lata temu, podczas XVIII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, w oko wpadł Daniel Węgrzyn z rocznika 2008 – tego prowadzonego przez Jakuba Nowaka. Nasz rozmówca w ten sposób charakteryzuje swojego podopiecznego: – Daniel rozwija się na tyle dobrze, że sezon przed pandemią grał z rocznikiem 2007 w Wojewódzkiej Lidze Młodzika, zdobywając tam wicemistrzostwo Małopolski. Był kluczową postacią drużyny. Później, już ze swoim rocznikiem, zajął w lidze 1. miejsce. Najważniejsze, że chce pracować. Dzięki niemu również jego koledzy z zespołu poszli do góry. Daniel rozumie na boisku więcej niż pozostali. Jest bardzo świadomy. Od dłuższego czasu wzbudza zainteresowanie większych akademii. Jeździ na sparingi z Cracovią, pyta o niego Wisła Kraków, w listopadzie był na tygodniowych testach w Rakowie Częstochowa, a mocno zabiega o niego też Stal Rzeszów. Ale oprócz niego jest też trzech chłopaków, którzy od Turnieju w 2018 roku zrobili duży krok do przodu. Może nawet większy niż Daniel, który startował z innego poziomu. Wokół nich też pojawia się zainteresowanie. To przyjemność pracować z taką grupą. Na dwudziestu zawodników sześciu po ukończeniu szkoły podstawowej zapewne odejdzie do większych akademii.

Zanim to nastąpi chłopcy będą mieli okazję trenować pod okiem wspomnianego już Grzegorza Barana.

Kilku trenerów grup dziecięcych i młodzieżowych Dunajca to również zawodnicy seniorskiej drużyny tego klubu. Baran akurat się do nich nie zalicza, choć wciąż pozostaje aktywny – obecnie gra w Popradzie Muszyna. Piłkarzem tego klubu jest także Sebastian Szczepański, starszy brat Miłosza. Ostatnio do ekipy mającej apetyt na awans do trzeciej ligi dołączyli też doskonale znany z ekstraklasowych boisk Maciej Korzym oraz Kacper Smoleń, czyli wspomniany już wychowanek Krzysztofa Szczepańskiego.


Grzegorz Baran (z prawej) i Maciej Korzym w czasach gry w Sandecji

Czy w przyszłym sezonie Poprad i Dunajec spotkają się w czwartej lidze? Zespół z Muszyny robi wszystko, by jesień rozpocząć już jako trzecioligowiec. Ekipa z Nowego Sącza z kolei bardzo chciałby się w niej znaleźć. – Obecnie optymalnym poziomem byłaby dla nas czwarta liga. Wyżej na razie nie mierzymy, ponieważ mamy pewne ograniczenia finansowe. Druga rzecz to profil naszej drużyny. Gramy wyłącznie wychowankami i trenerami. Ja sam wracam po kontuzji, która wykluczyła mnie z gry na rok – mówi Nowak, mający za sobą jeden występ w pierwszej lidze, w barwach – a jakże – Sandecji. – Tryb naszego funkcjonowania nie pozwala nam koncentrować się na awansie do trzeciej ligi, bo nie chcemy zatrzymywać najzdolniejszej młodzieży, tylko ją promować. Profil naszej działalności jest taki, żeby tym chłopakom pomagać w transferach do większych klubów, gdy my nie możemy im infrastrukturalnie i organizacyjnie zapewnić tak optymalnego rozwoju jak np. kluby z ekstraklasy.

Największe talenty wyjeżdżają zatem z Dunajca jeszcze jako trampkarze czy juniorzy młodsi. Dla pozostałych klub z Kościuszki ma być miejscem, w którym będą mogli ogrywać się na solidnym poziomie w futbolu seniorskim i w przyszłości spróbować zaatakować poziom centralny. Stąd ambicje akurat na czwartą ligę.

Wcześniej, gdy seniorzy Dunajca błąkali się po Klasie B, a na 6 lat zniknęli nawet z piłkarskiej mapy Polski, większość chłopców mających apetyt na grę wyżej musiała trafiać do klubów ościennych: Limanovii czy Popradu. – Seniorzy zostali wycofani z rozgrywek ze względów infrastrukturalnych. Miasto oddało nasze tereny pod przygotowanie Instytutu Kultury Fizycznej – tłumaczy dyrektor klubu. Powrót był możliwy dopiero po kilku latach. – Chcąc stworzyć zawodnikom optymalne środowisko do rozwoju i dać możliwość kontynuowania gry w piłkę, wzięliśmy się za odbudowę pierwszej drużyny.

Momentem przełomowym była reorganizacja rozgrywek po sezonie 2018/19, w których Dunajec zajął szóste miejsce w Klasie A. Taka lokata w ligowej tabeli oznaczała… awans. Utworzono bowiem dwie grupy ligi okręgowej. – My, trenerzy, zaangażowaliśmy się w grę. Sam zrezygnowałem wtedy z czwartoligowej Barciczanki Barcice. Myślę, że gra z nami dużo daje chłopakom. Piotrkiem Orlofem interesowała się w ostatnim czasie Stal Rzeszów. To środkowy pomocnik, który mimo młodego wieku (urodzony w 2004 roku – przyp. red.) jest wyróżniającą się postacią drużyny. Inteligentny, kreatywny, dobrze poruszający się po boisku. Jest przykładem na to, że idziemy dobrą drogą – zapewnia Nowak.

Niewiele brakowało, a Dunajec już dzisiaj grałby w czwartej lidze. Ubiegły sezon, zakończony po jednej rundzie, podopieczni trenera Biernackiego zakończyli na drugim miejscu ze stratą trzech punktów do Skalnika Kamionka Wielka. Nowosądeczanie przegrali awans w bezpośrednim starciu (1:3). – Z możliwością awansu przyblokował nas koronawirus. Mimo to chłopcy pokazywali na boisku, że potrafią sobie radzić na poziomie seniorskim. Zyskali na tyle, że teraz, gdy ja przez rok nie mogłem grać, a jeden z trenerów – Piotrek Zachariasz – już kończył przygodę z seniorską piłką, okazało się, że ci młodzi potrafią dźwignąć ciężar wyniku – cieszy się 29-letni Nowak, podkreślając, że dla trenerów Dunajca najważniejsze jest płynne przechodzenie podopiecznych z grup młodzieżowych do zespołu seniorów. W klubie nie boją się dawać szansy nawet juniorom młodszym.

Dunajec rozwija się właściwie na każdej płaszczyźnie. Półtora roku temu otworzył drużynę seniorek, które stawiają swoje pierwsze kroki w piątej lidze. – Na razie jest to w powijakach, ale już mamy 20 regularnie trenujących dziewcząt – opowiada Nowak. – W okolicy są tylko dwa kluby, w których pracuje się z dziewczynami: Starówka i Staszkówka Jelna. My funkcjonujemy przy Instytucie Kultury Fizycznej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, a sporo studentek z tej uczelni chciało grać w piłkę.

Kapitanem żeńskiego Dunajca jest Paulina Grzegorzek, trenerem – jej narzeczony, Patryk Cisowski. To oni zapoczątkowali tę sekcję w klubie. W perspektywie dwóch lat planowane jest otwarcie grup dziecięcych i młodzieżowych dedykowanych dziewczętom. Na razie w najmłodszych kategoriach wiekowych trenują one z chłopcami. I podobnie jak oni mają apetyt na pójście śladem Miłosza Szczepańskiego.

Dziecięce drużyny Dunajca Nowy Sącz regularnie biorą udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. W tym sezonie, ze względu na pandemię, takiej możliwości nie mają, ale w zamian mogą stanąć do rywalizacji w ramach „Zielonych Wyzwań” organizowanych przez Polski Związek Piłki Nożnej wraz ze sponsorami: głównym – marką Tymbark – oraz brązowym – firmą Electrolux. 

W ramach akcji uczestnicy co miesiąc mają do wykonania i nagrania piłkarskie zadania, które są później oceniane przez związkowych trenerów. Najlepsze i najbardziej kreatywne realizacje są nagradzane sprzętem sportowym. W puli nagród znajduje się blisko 100 tysięcy złotych, a 24 drużyny zostaną dodatkowo zaproszone na czerwcowy trening prowadzony przez trenerów związanych z Polskim Związkiem Piłki Nożnej.

Więcej szczegółów oraz instrukcja zgłaszania drużyn do „Zielonych Wyzwań” znajdują się na stronie www.zpodworkanastadion.pl

***

Przeczytaj również inne teksty z cyklu „Tam zaczynali”:

Adam Dźwigała – LINK
Maciej Makuszewski – LINK
Arkadiusz Reca – LINK
Karol Linetty – LINK
Radosław Majecki – LINK
Łukasz Zwoliński – LINK
Damian Zbozień – LINK

Rafał Cepko

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności