Aktualności
RAP Radomsko – od czwórki dzieci do spełniania marzeń o własnym boisku
– Piłka nożna oczywiście swoją drogą, to fundament, ale jest do tego cała otoczka, która ma ogromne znaczenie. I tak u nas jest – podkreśla Marek Kozak, wiceprezes UKS RAP i trener w jednej osobie.
To Kozak razem z Krzysztofem Kowalskim zakładali 10 lat temu Radomszczańską Akademię Piłkarską.
– Krzysiek pojawił się u mnie z tym tematem. Razem podjęliśmy decyzję, że spróbujemy i zrobimy coś takiego – wspomina Kozak.
Początki do najłatwiejszych nie należały. Panowie zaczynali od zera.
– Totalnie od zera. Mało tego, powiem panu taką ciekawostkę, którą akurat przypomniała mi stojąca obok mnie żona, gdy wspomniałem, że zaczynaliśmy od zera. Gdy zakładaliśmy firmę pod tytułem szkółka piłkarska, żona powiedziała: „Tylko nie mów mi, że będziesz jakieś pieniądze brał na tę firmę”. A ja już tego samego dnia podpisywałem w pracy wniosek o pożyczkę! Uczyliśmy się z Krzyśkiem wszystkiego od początku. Formalności, finansowania i tak dalej. Sami wszędzie chodziliśmy, pytaliśmy, załatwialiśmy. Pierwszy trening – czwórka dzieci. Po roku już było około setki. Dziś jest 250. Zaczęło się od prywatnej działalności, teraz jesteśmy już też klubem. RAP to są dwa podmioty. Jeden to firma, drugi to stowarzyszenie. Certyfikat PZPN ma klub, ale zaczynaliśmy po prostu jako prywatna akademia. Ona do dziś funkcjonuje, ale UKS jest już większy, no i wszystko ze sobą współpracuje – opowiada Marek Kozak.
Dziś RAP to już prawdziwy piłkarski kombinat. Ćwierć tysiąca dzieci w 12 drużynach, 11 trenerów.
– Krzysiek odpowiada za część spraw, ja za inne. Przede wszystkim jednak chylę czoła przed trenerami. Trafiliśmy na świetnych ludzi, którzy dużo dokładają od siebie, dzięki czemu też wszystko funkcjonuje. Oni wiedzą, gdzie są, o co nam chodzi. Nie robimy tego sami dla siebie, wszyscy dzielą się wszystkim. Podobnie jak rodzice. RAP to naprawdę jedna wielka rodzina – potwierdza nasz rozmówca.
Dziś, tak jak 10 lat temu, Kozak i jego współpracownicy porywają się z motyką na księżyc. Od podstaw budują boisko na wydzierżawionych od miasta terenach.
– Chyba nawet bez motyki na ten księżyc uderzamy. Znów zaczynamy od zera. Nie mam pieniędzy, ale buduję boisko! Żona się śmieje, że domu nie wybudowałem, ale buduję boisko. Ano buduję. Nie mając nic. To będzie dzieło mojego życia. Jeśli to się uda, to ja już będę mógł… Chociaż nie, chciałbym się jeszcze chwilę tym pocieszyć. Nie staniemy – deklaruje Kozak.
Budowa jest finansowana wyłącznie z pieniędzy, które uda się uzyskać od sponsorów i ludzi dobrej woli, między innymi poprzez internetową zbiórkę (jest dostępna POD TYM LINKIEM ) .
– Niestety, musimy się na tym opierać. Mamy teren w dzierżawie od miasta, ale miasto formalnie nie może nam przekazać środków na budowę. Jestem przed rozmowami z prezydentem, może coś uda się wymyśleć, ale boję się, że chyba nie. Działamy na zasadzie zrzutki, sponsorów, licytacji. Teraz robimy tylko część, na tyle pozwalają nam środki. Dalej będziemy się zastanawiać czy puścić dalej nawierzchnię i zrobić pełen wymiar płyty pod trening, czy zająć się szatniami. Będziemy o tym dyskutować z trenerami. Nie chcę decydować sam, zapytam trenerów. W planie jest pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią, z oświetleniem, z szatnią, z trybunami na 300 osób. Taka jest koncepcja, to jest projekt, który noszę cały czas i praktycznie z nim śpię – śmieje się Marek Kozak.
Na budowie zaczęły się już pierwsze prace. To też sygnał dla darczyńców, że budowa boiska nie jest szalonym wymysłem grupki zapaleńców, ale realną perspektywą na to, że w Radomsku w okresie jesienno-zimowym będzie gdzie trenować w dobrych warunkach. Dziś jest z tym problem. Co więcej – ludzie z RAP-u podkreślają, że obiekt będzie stał otworem przed wszystkich chcącymi z niego korzystać. Ma służyć całej radomszczańskiej piłce.
– Seniorom, od RKS-u począwszy, juniorom, innym klubom. Widzimy tam też imprezy miejskie, zawody szkolne. Wszystko, co tylko można zorganizować na takim obiekcie. Taki jest nasz cel. Chętnie się podzielimy. Kwestia tylko ustalenia zasad, dogadania się. Nie będziemy tego trzymać tylko dla siebie – stanowczo mówi Kozak.
Dziś w Radomsku z infrastrukturą nie jest najlepiej. To nie tylko zdanie przedstawicieli RAP-u, w niedawnym wywiadzie dla weszlo.com problem ten poruszał były gracz między innymi Wisły Płock Cezary Stefańczyk, który u kresu zawodowej kariery wrócił do rodzinnego miasta i gra w trzecioligowym RKS-ie.
– Jest boisko przy Kościuszki plus orlik plus małe boisko przy hali. No i mamy jeszcze Stobiecko. Wydzierżawiliśmy teren od tamtejszej gminy. Weszliśmy tam wiosną tego roku, wcześniej trwały prace przygotowawcze: wycinanie, wałowanie, nawożenie. Wydaliśmy kilkanaście tysięcy złotych, żeby doprowadzić go do użytku. Jest ogrodzony, trawa jest wałowana i koszona, nawet traktor kupiliśmy, żeby o to boisko dbać. Od wiosny, jeśli tylko boisko przejdzie weryfikację, chcielibyśmy tam grać mecze orlikowe – wylicza wiceprezes RAP-u.
Jakie warunki potrafią panować przy Kościuszki, RAP pokazał niedawno na swoim fanpage’u na Facebooku.
– Mówiąc i pokazując jak jest nie uderzamy we władze miasta. Sygnalizujemy problem. Nie mamy boiska nie okres jesienno-zimowy. Nowe boisko ma powstać przede wszystkim po to, by mieć gdzie trenować zimą. Zaczyna się coś dziać. Pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Chęci są, ale kasy brakuje. Cały czas jeżdżę, rozmawiam. Ogrodzenie już mam, udało mi się załatwić 400 metrów, to bardzo dużo. Teraz kwestia montażu. Tu też już wykonawca powoli się chyba znajduje. Do świąt powinniśmy mieć ogrodzony teren – nie traci zapału Marek Kozak.
RAP szkoli zawodników do kategorii C2 (trampkarz U-14) włącznie.
– Dalej nie jesteśmy w stanie. Nie mamy boiska i pieniędzy. Kończy się szkolenie u nas i młodzież zmienia drużynę. Większość zasila RKS, część idzie do innych okolicznych klubów, a najzdolniejsi wybierają Raków, Widzew, GKS Bełchatów – wymienia Kozak.
Jak wygląda współpraca z RKS-em?
– Naszym celem jest to, żeby zawodnicy zaistnieli w piłce seniorskiej, także w najlepszym klubie w mieście. Jeśli chodzi o relacje z RKS-em, na początku były plany ścisłej współpracy. Dziś nie jest ona może taka, jaka miała być, ale nie zamykamy się. Nasze dzieci cały czas przechodzą do RKS-u, tam trenują i grają. Nie ma żadnych przeszkód z naszej strony, ale jesteśmy też za tym, żeby najzdolniejsi szukali swoich ścieżek w jak najlepszych klubach, by mieli łatwiej dostać się do ekstraklasy i reprezentacji, a z Radomska ta droga wydaje się dłuższa i trudniejsza. W innych klubach będą mieli większe możliwości – nie ukrywa działacz i szkoleniowiec.
Znacznie większe możliwości rozwoju młodym piłkarzom niż trzecioligowiec z Radomska (niedawno w drużynie zadebiutował 16-letni wychowanek RAP-u Jakub Zieliński) daje chwalony z każdej strony w ostatnich tygodniach Raków Częstochowa.
– To pierwsza ścieżka, z której nasze dzieci korzystają. Już nawet ośmiolatkowie jeżdżą na treningi do Rakowa, są zapraszani, obserwowani. Z każdego rocznika ktoś decyduje się na przenosiny i to nasz sukces. Jesteśmy dla Rakowa szkółką wiodącą, inne szkółki się na nas wzorują. Byliśmy pierwsi, którzy podpisali umowę partnerską z Rakowem. Niedawno zorganizowaliśmy konferencję szkoleniową dla trenerów i trening pokazowy. Cenimy sobie tę współpracę i chyba w drugą stronę jest podobnie. Raków to dla naszych dzieci pierwszy wybór. Jeśli chcesz się sprawdzić w mocniejszej drużynie, możesz pojechać do Rakowa. Tam mamy otwarte drzwi – cieszy się Kozak.
RAP żyje dziś przede wszystkim budową boiska, ale nie zaniedbuje też innych obszarów rozwoju. W ubiegłym roku ruszył z projektem #RAPGirls.
– Mamy dwie grupy, cały czas działamy. Dziewczynki się interesują, chodzą, pytają, trenują. Zainteresowani są także rodzice. Zastanawialiśmy się nawet nad zgłoszeniem zespołu do III ligi, ale musiałby znaleźć się ktoś, kto sfinansuje trenera i wyjazdy. My nie jesteśmy w stanie. Na razie chcemy po prostu rozpalać u dziewczyn piłkarski ogień – obrazowo opisuje Kozak.
Patrząc na dotychczasową historię RAP-u, z pewnością nie będzie to ogień słomiany.
Szymon Tomasik
Fot. RAP Radomsko