Aktualności
Patryk Wolański skrzydłowym Sokoła Lutomiersk. „Łączę przyjemne z pożytecznym”
W 2014 roku Wolański był jednym z największych odkryć ekstraklasy. W rozgrywanym w Walentynki spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała niespełna 23-letni wówczas golkiper wskoczył między słupki Widzewa i do końca sezonu robił wszystko, aby uchronić swoją drużynę przed spadkiem. Nie udało się. Łodzianie opuścili elitę, do której nie wrócili do dziś.
Sam Wolański pozostawił po sobie wrażenie na tyle dobre, że latem zainteresował się nim trzeci zespół duńskiej Superligi, FC Midtjylland. Przez kolejne dwa i pół roku bramkarz kontynuował karierę w ojczyźnie klocków LEGO. W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał w tym czasie zaledwie jedno spotkanie. Mimo to jego powrót do Łodzi przed rundą wiosenną sezonu 2016/17 był sporym zaskoczeniem. W rozmowie z portalem „Weszło” Wolański tłumaczył swoją decyzję doskwierającą mu w Danii samotnością.
Dziś 29-latek nie ukrywa, że najważniejszych wyborów dokonuje z myślą o rodzinie. Tak było i tym razem, gdy z końcem lipca, po wywalczeniu dwóch awansów, wygasł jego kontrakt z Widzewem. – Miałem pewne propozycje, które wiązałyby się ze zmianą miejsca zamieszkania, ale za oferowane pieniądze nie byłbym w stanie opłacić rachunków. Kiedy ma się małe dziecko, wszystko się zmienia. Nie piłka, a rodzina jest w moim życiu najważniejsza, dlatego podjąłem decyzję, że nigdzie się nie ruszam i będę grał w Sokole – tłumaczy wychowanek Unii Tarnów.
– Patryk trenował z nami od września, ale wtedy niczego nam nie obiecywał. Dopiero niedawno zgłosiliśmy go do rozgrywek jako naszego zawodnika – mówi trener drużyny z Lutomierska, Michał Zuchniewicz. – Z tego, co wiem, bardzo odpowiada mu atmosfera w zespole, mieszka z rodziną niedaleko, a dodatkowo gra teraz z bratem.
– To prawda, wreszcie mamy okazję występować z Adrianem w jednej drużynie, bo dotychczas cały czas rywalizowaliśmy – potwierdza młodszy z braci Wolańskich.
Co ciekawe, Adrian w przeszłości także był bramkarzem. Dzisiaj obaj realizują się grając w ofensywie. Patryk jest pomocnikiem, a jego brat występuje w ataku.
Świeżo upieczony nabytek Sokoła zadebiutował w nowej drużynie w niedzielnym spotkaniu 10. kolejki łódzkiej Klasy B przeciwko rezerwom Kolejarza Łódź. Zaczął w środku pola, by po przerwie przenieść się na skrzydło. – W pierwszej połowie było mi dość ciężko. Graliśmy przeciwko bardzo wybieganej drużynie i każdy miał chyba ambicję, żeby zabrać piłkę Wolańskiemu. Myślałem, że będzie spokojniej, a od pierwszych minut miałem wokół siebie po trzech gości. To nie był B-klasowy zespół starszych panów z brzuchami, a młode chłopaki chcące się rozwijać – opisuje swój premierowy występ sam zainteresowany.
Trener Zuchniewicz zaznacza, że w niedzielę jego podopieczni rywalizowali tak naprawdę z pierwszym zespołem Kolejarza: – Podobnie było w Brzezinach, gdzie na mecz z nami zeszło 3/4 zespołu z „okręgówki”. Wracając do Patryka, to pozycję dostosujemy mu w zależności od tego, jak będzie wyglądał kondycyjnie. To ambitny chłopak, który biega w jedną i drugą stronę. Czasami go przytykało, ale wytrzymał do końca. Ma predyspozycje do gry 1 na 1. Chłopaki z niższych poziomów rozgrywkowych nie mają takiego przyspieszenia jak on. Jego drugi poważny atut to strzały z dystansu. W niedzielę wykonywał rzut wolny prawie z połowy boiska i niewiele zabrakło, żeby padł gol.
– Tym rzutem wolnym chciałem dać golkiperowi rywali możliwość wykazania się. Wiem z doświadczenia, jaka jest święta zasada. Daj szansę popełnić błąd bramkarzowi. Jak tego nie zrobisz, to piłka nie wpadnie do siatki.
W meczu z Kolejarzem Wolańskiemu ostatecznie nie udało się zdobyć bramki. Zaliczył natomiast asystę, a jego nowy zespół zremisował 1:1. – Byłbym zadowolony, gdybym podsumował to spotkanie golem albo zwycięstwem. Po tym, jak się czułem na treningach, myślałem, że w meczu uda mi się trafić do siatki. Miałem okazje. Jeden z moich strzałów z dystansu obronił bramkarz, inny zablokował obrońca. Myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej, bo ciężko pracuję na to, żeby mieć więcej sił – mówi nowy pomocnik Sokoła.
Ambicja zawsze roznosiła go od środka. Nieważne, czy gra w ekstraklasie, duńskiej Superlidze czy łódzkiej Klasie B. – Chcę się ruszać. Gra w piłkę to dla mnie łączenie przyjemnego z pożytecznym. Wiadomo, że nie dostaję za to pieniędzy. Ale jak już idę na trening czy mecz, to nie chcę być gościem, który w 40. minucie będzie machał do trenera i krzyczał: „nie mam już siły, chcę zejść!”. Chciałbym strzelać gole. Jak się je strzela, to się wraca z uśmiechem do domu, bez względu na to, czy to pierwsza liga, czy B-Klasa – nie ma wątpliwości zawodnik, który w barwach Widzewa rozegrał łącznie 94 ligowe spotkania.
W najbliższy weekend pierwsza grupa łódzkiej Klasy B ma przerwę. Następna kolejka ma się odbyć w dniach 7-8 listopada. Drużyna z Lutomierska zmierzy się wówczas na wyjeździe z liderem, LKS-em Rosanów, mającym na swoim koncie komplet wygranych. Z kolei Sokół zajmuje w tabeli 7. miejsce, mając w dorobku 13 punktów.
Patryk Wolański przygotowuje się do kolejnych meczów mimo wielu obowiązków związanych z wychowywaniem córeczki i prowadzeniem własnego biznesu. Wraz z narzeczoną zarządza dwoma sklepami z odzieżą. Nazwa jednego z nich – P3butik.pl – nawiązuje do imion całej rodziny: Patryka, Patrycji oraz Poli.
A czy zamierza wrócić jeszcze do profesjonalnej piłki?
– Nie wiem, co się wydarzy zimą. Gdybym dostał ofertę powrotu do bramki, która by mi się opłacała, to na pewno bym się nad nią zastanowił – deklaruje.
Rafał Cepko
Fot. Łączy nas piłka, Sokół Lutomiersk