Aktualności
Orzeł Sidzina z brązową gwiazdką leci coraz wyżej
Korzenie szkolenia dzieci i młodzieży w Sidzinie sięgają 1997 roku, gdy z powodu braku chętnych do gry wygaszono na osiedlu drużynę seniorów. W klubie była wtedy jedna grupa młodzieży, ale trudno mówić o metodycznej pracy. Działało to w takiej formule do 2006 roku. Później w Orle pojawili się wykwalifikowani trenerzy, absolwenci Akademii Wychowania Fizycznego.
– Najpierw jeden, następnie drugi i były już dwie drużyny. W 2008 roku zaczęliśmy myśleć o rozwoju, większej liczbie zespołów i systematycznym szkoleniu. W 2010 roku zostaliśmy operatorem ośrodka, którym do dziś zarządzamy. Krakowski Zarząd Infrastruktury Sportowej postawił na terenie osiedla budynek wielofunkcyjny, rozbudował też bazę sportową. Oprócz boiska trawiastego pojawiło się boisko tartanowe. Wtedy zaczęliśmy budować strukturę szkolenia od zespołu skrzatów i tak naprawdę pracować na to, co mamy dziś – wspomina Dariusz Wcisło, koordynator szkółki działającej w strukturach Osiedlowego Stowarzyszenia Kultury Fizycznej Orzeł Sidzina.
Stowarzyszenie zarządza też budynkiem, w którym wynajmuje powierzchnie komercyjne, ale szkółki to nie finansuje. Ta utrzymuje się ze składek, grantów miejskich, środków z Programu Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich czy ministerialnego Programu Klub, ponadto komercyjnie wynajmuje boisko.
Infrastruktura bez wątpienia jest mocną stroną krakowskiej szkółki.
– Jesteśmy już po rozmowach z ZIS-em, wygospodarowaliśmy w budżecie pieniądze, by poprawić jakość nawierzchni naszego pełnowymiarowego boiska z naturalną trawą, między innymi poprzez piaskowanie. Będziemy też je wydłużać o cztery metry. W tym momencie ma 96 metrów długości i 64 metry szerokości, więc brakuje nam tych czterech metrów długości, by otrzymało homologację na rozgrywanie na nim meczów Centralnej Ligi Juniorów czy klasy okręgowej. W tym momencie można na nim grać najwyżej w Klasie A. Jak wspomniałem, w 2010 roku pojawiło się też boisko tartanowe. Po ośmiu latach udało nam się przekonać ZIS, że to się nie sprawdza. Można było na nim grać w piłkę ręczną, koszykówkę, siatkówkę. Wszystko pięknie wyposażone, lecz brakowało chętnych. Chętni byli za to do gry w piłkę nożną. W 2019 roku położono na tartanie sztuczną trawę. Mamy więc też boisko ze sztuczną nawierzchnią o wymiarach 25 na 45 metrów – wylicza Wcisło.
Zimą orlicy i młodzicy pracowali na sztucznym boisku. Dla pozostałych, czyli dwóch grup skrzatów i dwóch grup żaków klub wynajmował hale, łącznie trzy obiekty.
Obecnie w Orle pod okiem pięciu szkoleniowców (jeden z nich to specjalista od pracy z bramkarzami) trenuje około 80 młodych piłkarzy, tworzących sześć grup w czterech kategoriach wiekowych. To głównie młodzież z Sidziny, Opatkowic, lecz także wschodniej strony Skawiny.
– W zeszłym roku mieliśmy jeszcze drużynę trampkarza, ale nie ukrywam, że im starsi chłopcy, tym trudniej ich przy piłce utrzymać. A trzeba jeszcze wziąć pod uwagę ogromną konkurencję u nas w okolicy. Co osiedle, to klub, szkółka lub akademia. Zostało 10 chłopaków. Porozmawialiśmy z sąsiadami, zresztą również posiadającą certyfikat Victorią Kraków, która także miała grupę trampkarzy. Zaproponowaliśmy naszym piłkarzom, by przeszli do Victorii. Siedmiu z tej propozycji skorzystało – opowiada koordynator szkolenia w Orle.
Niestety, nie z wszystkimi klubami współpraca układa się równie zgodnie, co z Victorią.
– Docelowo chcielibyśmy, żeby starsze roczniki zostawały u nas. Wiemy jednak, jaki mamy stan personalny i na razie to niemożliwe. Najstarsi są młodzicy młodsi, więc na trampkarza trzeba poczeka co najmniej dwa lata. Nawiązaliśmy relacje z Victorią, a najlepsi trafiają do większych klubów. Współpraca z lokalnymi potentatami to jednak droga przez mękę. Prawo dżungli, więksi w ogóle nie liczą się z mniejszymi. Jeden z klubów kilka miesięcy temu przejął dwóch naszych piłkarzy. PZPN wyliczył ekwiwalent za wyszkolenie, terminy mijają, żadnego kontaktu ani pieniędzy nie ma. Tak wygląda „współpraca” z klubami z marką. Traktują nas jak powietrze. Rodzice są nastawiani przeciwko klubowi macierzystemu, dochodzi do przepychanek prawnych. My wiemy, jaka jest nasza rola. W takich osiedlowych klubach stawia się pierwsze kroki, a jeśli ktoś ma coś więcej niż pozostali, nie trzymamy go na siłę, tylko trzeba wskazać drogę rozwoju wśród rówieśników, którzy będą stymulować go do robienia postępów. Wszystko musi odbywać się jednak na zdrowych zasadach – podkreśla Dariusz Wcisło.
Sidzina dynamicznie się rozwija. Deweloperzy pobudowali dużo domów, osiedle się rozrasta, przybywa mieszkańców. Kilka lat temu na osiedlu podjęto próbę reaktywacji piłki seniorskiej. Tak powstał KS Orzeł 2012 Sidzina, który w latach 2012–17 występował w Klasie C i Klasie B.
– Nasi wychowankowie z lat 90. zapragnęli stworzyć sobie własny klub. Wynajmowali od nas boisko. Po pięciu latach nie podołali finansowo i organizacyjnie. Chcieli, żebyśmy ich przejęli, ale nas nie stać na prowadzenie seniorów. Na szkolenie dzieci można się starać o granty, na seniorów w tak dużych ośrodkach jak Kraków trzeba mieć sponsorów – mówi nasz rozmówca.
Co ciekawe, Dariusz Wcisło nie ukrywa, że pewną barierą w rozwoju szkółki może być… przesadna skromność w komunikacji.
– Nie potrafimy pokazywać siebie i wskazywać, że robimy coś lepiej, a inni gorzej. Nie chcemy tak działać. Wielu rodziców nie ma jednak w świadomości, że szkółka certyfikowana gwarantuje jakość. Nie jest tak, jak mówią osoby zarządzające i pracujące w podmiotach niecertyfikowanych, że nie ma żadnej różnicy. „My nie mamy certyfikatu, ale działamy dokładnie tak samo”. Oczywiście, może są takie przypadki, ale na pewno nie jest to norma. My jesteśmy kontrolowani, od nas wymaga się spełniania określonych standardów: szkoleniowych, personalnych, infrastrukturalnych. Lista jest długa. I musimy się przebić z tym komunikatem, a bywa z tym trudno – twierdzi Dariusz Wcisło, który podkreśla także, że działalność szkółki OSKF Orzeł Sidzina nie jest stricte komercyjna. – Najważniejsza jest radość dzieciaków i ich oderwanie od komputerów – podsumowuje.
Szymon Tomasik