Aktualności

[NAZYWAM SIĘ] Vineta Wolin. Saga o wikingach

PIŁKA DLA WSZYSTKICH23.04.2021 
Leif Erikson odkrył Amerykę. Rangar Lordbork plądrował Francję i Brytanię i jeszcze został głównym bohaterem serialu „Wikingowie”. Przed łukiem Einara Tambarskjelve drżała cała północ. Adrian Nagórski jest liderem Vinety Wolin, a Kamil Wiśniewski postrachem zachodniopomorskich bramkarzy. Zapraszamy na drugi tekst w ramach cyklu o nazwach klubów piłkarskich.

Cykl „Nazywam się” otworzyliśmy tekstem o Starze Starachowice. Możecie przeczytać go TUTAJ.

Co ma wspólnego technologia bluetooth z duńskim królem? Kto odkrył Amerykę? Czy młodzieżowcami można wygrać czwartą ligę? Co wie każdy szanujący się kibic w zachodniopomorskim? Czy Vineta Wolin będzie musiała zmienić nazwę? Kto jest mentalnym liderem klubu z północy polski? Czy piłkarze duetu trenerskiego Dawid Jeż – Przemysław Tomków palą miasta? No i kto ma dar plądrowania?

Na te wszystkie pytania odpowiedzi znajdziecie poniżej. Ale najpierw zadajmy sobie jedno, fundamentalne: skąd wzięła się nazwa klubu?

Legenda Bałtyku

Żeby zrozumieć historię Vinety Wolin, trzeba cofnąć się w czasie. Nie kilka lat, a kilkaset. W roku 1068 niemiecki kronikarz Adam przybył do Bremy, żeby stworzyć dzieło swojego życia. Opracowanie „Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum” („Historia Hamburga i ziem północnych”) stało się najważniejszym pismem traktującym o kartografii północnej części Europy.

„Gesta…” Adama z Bremy to też najstarsze znane źródło potwierdzające, że to Wikingowie odkryli Amerykę zwaną przez siebie Winlandią. Miało to miejsce na długo przed Kolumbem, bo około 1002 roku.

W kartograficznym opracowaniu Niemca znajdziemy też fragment, który w 1979 roku wpłynął na piłkę nożną w województwie zachodniopomorskim. „Vineta to miasto, z którego jest niedaleka żegluga do Dymina u ujścia Piany” – pisał. Dziś Dymin to niemieckie Demmin, a Piana to rzeka przypływająca przez Meklemburgię.

Vineta miał być wielkim miastem u ujścia Odry. Kwitł tam handel pomiędzy Grekami, barbarzyńcami, kupcami z Saksonii oraz naturalnie Słowianami. Jeszcze przed Adamem z Bremy o tej prężnie działającej osadzie wspomina żydowski podróżnik Ibrahim ibn Jakub. Choć ten zapisywał swoje spostrzeżenia po arabsku. Transkrypcja daje wyraz „Weltaba” co mniej więcej oznacza „Mieszkający wśród fal”.

Jak donoszą „Materiały Zachodniopomorskie”, pierwsze badania archeologiczne przeprowadzili na Wolinie w latach 30. XX wieku badacze niemieccy pod przewodnictwem Karla Augusta Wilde. Po II wojnie światowej wykopaliskami zajęli się polscy archeolodzy, którzy odkryli „kompleks miejski” z częścią handlową, przystanią portową oraz cmentarzyskiem. Według archeologów osada powstała na przełomie VIII i IX wieku.

W trakcie historycznych burz pojawiało się wiele naciąganych faktów. Znany historyk Joachim Lelewel wymyślił mit Jana z Kolna – Polaka, który miał odkryć Amerykę około 1476 roku. Do dziś historycy spierają się, czy takie wydarzenia miały miejsce. Czy Vineta też nie jest tylko mitem?

– Jomsborg oraz Vineta to dawne miasta. Dziś w tym miejscu znajduje się Wolin – przekonuje Przemysław Tomków – prezes Vinety Wolin, lidera zachodniopomorskiej IV ligi. W 1924 roku Feliks Nowowiejski stworzył operę pt. „Legenda Bałtyku”, która opowiadała o zatopionym przez morze mieście Wineta. Polska Atlantyda.


Fot. Vineta Wolin

Technologia bluetooth

Piłkarska Vineta była o włos od zatopienia, ale dziś piłkarze prowadzeni przez duet trenerski są na fali wznoszącej. Ale po kolei.

Jak wspominał prezes Tomków, Vinetę często utożsamia się z lepiej udokumentowanym w źródłach historycznych Jomsborgiem, w którym starości miał dożyć król Danii Harald Sinozębny. Na jego cześć nazwano technologię bluetooth. Oparto się na analogii: technologia łączyła urządzenia, a Harald zjednoczył duńskie plemiona w jedno królestwo.

Vineta też nie pojawiła się znikąd. – W 1979 roku powstał klub, który wprost nawiązywał do historii miasta, bo nazywał się Wiking Wolin – tłumaczy Tomków. – W 1994 nazwa klubu została przemianowana na Vineta, co jest subtelniejszym nawiązaniem do tradycji – mówi.

– Początkowo w gminie Wolin były trzy mniejsze kluby. Orkania Kolczewo, Mechanik Piaski i Wiking Wolin. Najwyżej z tych drużyn była Orkania Kołczewo, jednak pozostawiając ówczesny układ sił, nie było szans na poważna piłkę w gminie Wolin. Na szczęście tacy ludzie jak Lech Ziółkowski, Ryszard Manke czy Krzysztof Gałwiaczek wpadli na mądry pomysł i połączono wszystkie kluby w jeden. Dzięki temu aspiracje sportowe były znacznie większe – mówi prezes Vinety.

Fuzja trzech klubów sprawiła, że w barwach nowego tworu znalazł się Adrian Nagórski. – Można powiedzieć, że jestem wychowankiem Vinety, choć zaczynałem grać w Orkanii Kolczewo. Tato był tam zawodnikiem, a później trenerem – tłumaczy.

Trzy kluby dały jeden. Ten, który dziś znamy jako Vinetę Wolin. Dlaczego siedzibą zostało właśnie to miasto? Przyczyny są prozaiczne. – Gmina Wolin jest mała. Liczy nieco ponad 12 tysięcy mieszkańców, a Wolin to największe miasto – mówi Tomków.

Pod szyldem legendarnego miasta zjednoczono mniejsze kluby, tak jak kiedyś Harald Sinozębny zjednoczył duńskie plemiona. Historia zatoczyła koło.

Saga o Adrianie

–  Kto jest liderem Vinety? Mamy bardzo dobry zespół pełen młodych zawodników. Jeśli miałbym wskazać jedną osobę, to byłby nią Adrian Nagórski – mówi Przemysław Tomków. Wikingowie jawią się jako wielcy, rudobrodzi, uzbrojeni w topory i hełmy z rogami agresorzy. Adrian Nagórski co prawda niski nie jest, bo mierzy blisko 190 cm, ale nie ma ani bujnej brody, ani topora. Nawet hełmu z charakterystycznym porożem nie ma.

Jego orężem są piłka i korki. –  Klub bardzo silnie odwołuje się do tradycji Wikingów – zaczyna Nagórski. –  Widać to w herbie i mediach społecznościowych. Serial „Wikingowie” też cieszył się dużą popularnością. Był pomysł, żeby zmienić nazwę z „Vineta” na „Wiking”.


Herb Vinety. Źródło: Vineta Wolin/Facebook

–  Ostatnio jedna z naszych fanek zauważyła, że w sumie ci wikingowie to byli najeźdźcy. Na wyspie Wolin żyli przecież Słowianie. Więcej nic nie powiem, bo jeszcze całkiem będziemy musieli zmienić nazwę – śmieje się.

Nagórski w Vinecie jest praktycznie od zawsze. –  To lider zespołu. Mentalny przywódca, a przy tym wizytówka człowieka. Wzór dla młodych. Świetnie się prowadzi. Z klubem przeżył walkę o II ligę, ale również i problemy finansowe – opowiada prezes Tomków.

Zaczynał pod okiem ojca w Orkanii, ale los związał go z Vinetą. W barwach Wikingów gra już niemal 18 lat. Zaliczył jedną przerwę. Jesień sezonu 2010/11 spędził w Redzie Trzebiatów.

Piłkarskie tradycje w domu Nagórskich są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nie tak dawno w zespole Vinety grali bracia Adrian i Adam. Ten pierwszy dalej występuje na wyspie Wolin, drugi jest zawodnikiem Świtu Skolwin.


Adrian Nagórski

Finansowa czkawka

Grając razem bracia jeszcze niedawno rozbili szczecinian. „Hattrick Nagórskiego załatwił Świt” – taki nagłówek widnieje na stronie Vinety Wolin. „Wikingowie” wygrali 3:1 w meczu awizowanym jako derby województwa. Strzelał Adam, a akcje kreował Adrian.

W barwach Vinety występowało kilku ciekawych zawodników. Bartosz Ława jest dobrze znany kibicom. W ekstraklasie występował w Pogoni Szczecin oraz Arce Gdynia. Marek Niewiada to z kolei ikona Floty Świnoujście oraz najsłynniejszy żołnierz i piłkarz w jednym.

Z całą pewnością ciekawym zawodnikiem jest też Tomasz Wydmuszek. To najbardziej utytułowany zawodnik w historii polskiej piłki plażowej – zdobył 9 tytułów mistrza kraju. 9 sierpnia 2015 roku odebrał pamiątkową tablicę za rozegranie 150. meczu w reprezentacji Polski.

Nagórscy, Ława, Wydmuszek i Niewiada grali w najważniejszym dwumeczu w historii Vinety. W 2016 roku „Wikingowie” byli o krok od awansu do II ligi. Ostatnią przeszkodą była Odra Opole. Piłkarze z Opolszczyzny okazali się lepsi. W Wolinie wygrali 2:0. W Opolu był remis 1:1. Bramkę dla Vinety strzelił Dawid Jeż, aktualnie trener tego klubu.

–  Dla nas to była fajna przygoda. Nigdy wcześniej nie graliśmy w meczu o taką stawkę ani przy takiej liczbie kibiców – mówi Adrian Nagórski. – Szczerze muszę przyznać, że obawiałbym się o przyszłość Vinety w przydatku awansu do II ligi. Kto wie, może klub przystałby istnieć. Do niedawna trzecia liga odbijała się nam finansową czkawką – przyznaje.

Młodzi seniorzy

Aktualnie Vineta Wolin to lider IV ligi w województwie zachodniopomorskim. Podopieczni Dawida Jeża mają punkt przewagi nad drugą Kluczevią Stargard. Jak wygląda gra „Wikingów”? –  W każdej formacji chcemy mieć jednego doświadczonego zawodnika. Na przykładzie linii defensywnej: bramkarz-młodzieżowiec i trzech obrońców również młodzieżowców. Między nimi z reguły grał Marek Niewiada albo Dawid Jeż – tłumaczy Przemysław Tomków.

Taka strategia przynosi efekty. Vineta jest nie tylko na pierwszym miejscu w lidze. Formacja obronna straciła zaledwie 18 bramek, co jest najlepszym wynikiem w rozgrywkach zachodniopomorskiej IV ligi.

– Gdy walczyliśmy w barażach, mieliśmy mieszankę młodych i doświadczonych. Był Bartek Ława, Marek Niewiada, Tomek Wydmuszek. Dziś te proporcje są inne, ale wyniki równie dobre. Seniorów mamy tak naprawdę czterech. Przez seniorów rozumiem chłopaków starszych niż 1995 – mówi Nagórski.

– Oprócz tego, że jestem prezesem Vinety, jestem też głównym skautem szczecińskiej akademii FASE – mówi Tomków. – Mamy szeroki dostęp do młodzieżowców. Do tego dobrze współpracuje się nam z Pogonią Szczecin, czyli największym klubem na Pomorzu Zachodnim.


Fot. Vineta Wolin

W IV lidze Vineta potrafiła wystawić 7 młodzieżowców w pierwszym składzie. Niekiedy kluby mają problem z jednym. – W Polsce panuje przekonanie, że lepiej dać starszego zawodnika, bo jest ograny i nie popełni błędu. Gdzie się mają ogrywać młodzi chłopcy, jak nie w niższych ligach? – retorycznie pyta Tomków.

Adrian Nagórski jako doświadczony zawodnik dla wielu jest mentorem. – Staram się pomagać chłopakom. Dziś młodzież ma wiele pokus, do tego nauka zdalna trochę ich rozleniwiła, ale nie możemy mieć do nich pretensji. Tak teraz wygląda świat – mówi. – Chcę, żeby pamiętali o edukacji, bo wiadomo, jak jest. Jedna kontuzja i może być po przygodzie z piłką.

Sukcesy w szkoleniu już są. Wielu młodych zawodników trafiło do mocniejszych klubów. Dawid Wach, który prosto z Wolina wylądował w Akademii Legii Warszawa. Hubert Matynia i Darek Krzysztofek przez pewien okres również reprezentowali barwy „Wikingów”, a aktualnie reprezentują barwy szczecińskiej Pogoni. Kryspin Leśniak to ostatni transfer z Wyspy Wolin. Urodzony w 2003 roku zawodnik trafił zimą do ekstraklasowej Wisły Płock. A to nie wszystko. – Teraz juniorzy awansowali do ligi makroregionanlej. Mają wyjazdy do Torunia, a jeszcze niedawno ciężko było zebrać jedenastu – śmieje się Nagórski.

Miast nie palimy”

Drużyna opiera się na młodych piłkarzach. A jaki styl prezentuje Vineta? – Mówią na nas „Wikingowie”, ale naszym drugim przydomkiem są „Wyspiarze”. Styl jednak daleki od klasycznej gry na Wyspach Brytyjskich – tłumaczy Nagórski.

– Strzelać, kopać, gryźć? Wręcz przeciwnie – zaczyna Tomków. – Każdy szanujący się kibic w zachodniopomorskim wie, że gramy efektownie i lubimy utrzymywać się przy piłce. Przy tym nie zapominamy o defensywie – opisuje.

– Rok temu zmienił się zarząd i pojawił się inny pomysł – mówi Nagórski. – Doszło do rebrandingu. W herbie pojawił się wiking. Mocno poszliśmy w social media. Przebudowaliśmy cały zarząd, przy klubie został były prezes Jacek Kowalczyk, który cały czas mocno wspiera nasze działania – dodaje Tomków. – Nie ma wielu klubów w Polsce, które są położone na wyspie. To nasz dodatkowy atut.

– My w szatni też tym żyjemy. Gdy mamy mecz wyjazdowy, to powtarzamy: jesteśmy jak wikingowie. Grabimy 3 punkty i wracamy do domu. Ale spokojnie, miast nie palimy – śmieje się doświadczony pomocnik Vinety.

Stadion przy Gryfitów 3 Wikingowie zamienili w twierdzę. - Nie chcę skłamać, ale wydaje mi się, że ostatni raz przegraliśmy tu przeszło dwa lata temu z Chemikiem Police – mówi Tomków. – Najłatwiej byłoby zapytać rywali, ale coś w tym chyba jest, że gdy przyjeżdżają na wyspę Wolin, to raczej stosują niski pressing i szukają swoich okazji w kontratakach.

– Muszę być też uczciwy. W sierpniu graliśmy u siebie z Kluczevią Stargard i to oni dyktowali warunki boiskowe. Pokazaliśmy jednak wikingowski charakter i w doliczonym czasie gry zadaliśmy dwa śmiertelne ciosy, odwracając tym samym losy meczu – dodaje Tomków.

Goście prowadzili od 28. minuty. W 90. Adrian Kranz doprowadził do remisu, a w 92. Kamil Wiśniewski dał zwycięstwo Wikingom. Ten ostatni ma w sobie charakterystyczny dla nordyckich wojowników dar plądrowania i łupienia.

– Ostatnio nasza osoba od mediów społecznościowych sprawdziła, że w 72 meczach dla Vinety, Wiśniewski strzelił aż 68 goli. Nawet z wyglądu Kamil to typowy Wiking – podkreśla wartość swojego napastnika Tomków.


Kamil Wiśniewski/fot. Vineta Wolin - Facebook

Krystian Juźwiak

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności