Aktualności

[NAZYWAM SIĘ] Przywrócić dawny blask Staru

PIŁKA DLA WSZYSTKICH09.03.2021 
Dla młodych „star” to przede wszystkim angielska „gwiazda”. Dla starachowiczan Star to przez lata sens życia. Fabryka Samochodów Ciężarowych była miejscem pracy oraz mecenasem sportu i kultury. W naszym nowym cyklu pt. „Nazywam się” zatrzymamy się przy klubach, których nazwy mogą Was zastanawiać.

Feniks na wietrze

W miejscu obecnych Starachowic istniała kuźnica, dzierżawiona w XVI wieku przez Starzechowskich i stąd najprawdopodobniej wzięła się nazwa miejscowości. Obok kuźni istniało miasto Wierzbnik. Dawno temu, bo w 1624 roku, taką osadę założył opat klasztoru świętokrzyskiego Bogusław Radoszewski. Król Zygmunt III Waza nie zwlekał i szybko nadał prawo magdeburskie oraz prawo do organizacji trzech jarmarków rocznie.

W 1899 roku uruchomiono wielki piec. Miejscowość stała się ważnym ośrodkiem wydobycia i hutnictwa żelaza. W 1939 roku połączono Wierzbnik, osadę fabryczną Starachowice oraz wieś Starachowice i utworzono Starachowice-Wierzbnik. W 1949 roku nazwę całej miejscowości zmieniono na Starachowice.

Piłka nożna pojawiła się tu nieco po hutnictwie. Dzisiejszy klub rozpoczął swoją działalność w 1926 roku w wyniku połączenia Feniksa i Orkana. – Początkowo zespół nosił nazwę OMTUR, by po sześciu lat ponownie ją zmienić, tym razem na SKS – tłumaczy obecny prezes zespołu, Emil Krzemiński.

Po II Wojnie Światowej starachowicki zespół rozgrywał swoje mecze w mistrzostwach okręgu oraz w Klasie A, w której zajął piątą lokatę. 1948 rok przyniósł drugie miejsce we wcześniej wspomnianych rozgrywkach. Starachowiczanie dali się wyprzedzić jedynie Partyzantowi Kielce. Drużyna ta zdobyła o jeden punkt więcej od SKS-u. W następnym sezonie starachowicki zespół występował pod nową nazwą – Stal.

Sezon 1970/1971 starachowiczanie (już jako Star) spędzili w II lidze. Na stadion przy Szkolnej 14 przyjeżdżały uznane marki i wielcy piłkarze. – Całe miasto żyło Starem. Zielono-Czarni rywalizowali wówczas z takimi firmami jak: Cracovia, Garbarnia Kraków, Hutnik Kraków, ŁKS Łódź, Odra Opole czy Widzew Łódź. Nie byli to łatwi rywale. Dla tych młodszych to jedynie lekcja historii. Przez Star przewinęło się wielu zawodników. Starachowiccy piłkarze mieli okazję grać z Grzegorzem Lato, Andrzejem Szarmachem oraz innymi zawodnikami z kadry Orłów Górskiego – wspomina Krzemiński.

To jednak przeszłość.  Dziś klub walczy na lokalnym podwórku. W IV lidze, grupie świętokrzyskiej, musi mierzyć się z Alitem Ożarów, Neptunem Końskie czy GKS-em Nowiny.

Ostatnie lata to promyczek nadziei na lepsze czasy. – W 2005 roku seniorzy Staru wycofali się z ligi. Przez dwa lata nie było go na piłkarskiej na mapie polski. Na szczęście wtedy powstał MKS Star, który jest kontynuatorem tamtego klubu – mówi Krzemiński.

Od Feniksa się zaczęło. Nic dziwnego, że Star odrodził się po dwóch latach niczym ognisty ptak. Oby teraz wiatry orkanu pchały go tylko naprzód.

Archiwalne materiały prasowe

Socjaliści i „romans” z Ostrowcem

Przez lata Star był przeważnie Starem. Jednak w blisko stuletniej historii starachowickiego klubu pojawiły się różne nazwy jak np. wcześniej wspomniana Stal.

Choć OMTUR brzmi jak oddział specjalny Milicji Obywatelskiej, to nie ma nic wspólnego ani ze strajkami, ani z porucznikiem Borewiczem. Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego – tak brzmi rozszyfrowanie tego skrótu. Dzisiejszy Star przez pierwsze sześć lat funkcjonował pod szyldem młodzieżówki Polskiej Partii Socjalistycznej.

Po wielu latach spędzonych w poważnych ligach, w towarzystwie mocnych drużyn, Star trafił na peryferia futbolu. Dzięki wywalczonemu awansowi, od sezonu 1993/1994 Zielono-Czarni występowali w Klasie Okręgowej. Kolejny już kryzys klubu doprowadził do połączenia sił z KSZO II Ostrowiec Świętokrzyski.

Jak doszło do tej niezwykłej współpracy? – Z tego co pamiętam inicjatorem był Ryszard Bartosik, ówczesny działacz Staru. W myśl umowy KSZO utworzyło rezerwy swojej drużyny w połączeniu ze Starem. Zespół występował pod nazwą Star/KSZO II – mówi sternik starachowickiego klubu.

Przy takiej formie współpracy, gdzie zostaje zmieniona nazwa zespołu (i to na rezerwy innego pobliskiego klubu), pojawia się pytanie o animozje kibicowskie. – Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek byli z kibicami KSZO na jednej trybunie – wspomina Krzemiński.

Co ciekawe, lokalnym rywalem Staru obecnie nie jest KSZO, a z uwagi na bliskość – GKS Rudki czy Orlicz Suchedniów. – Najwięcej tych kibicowskich emocji przynoszą jednak mecze z Naprzodem Jędrzejów. Warto też odnotować fakt, iż mecze z pobliskim Granatem Skarżysko-Kamienna są traktowane jako derby oraz mecze przyjaźni – mówi Krzemiński.

Emil Krzemiński – prezes Staru Starachowice. Źródło: materiały klubowe

Estadio de la Gruz. Albo po prostu skansen

Czasy świetności Staru Starachowice nieodzownie łączą się z czasami świetności Fabryki Samochód Ciężarowych. Ta powstała już w 1948 roku w miejscu Zakładów Mechanicznych w Starachowicach. Choć nazwa mało ekstrawagancka, to już produkty bardziej. Składano tam m.in. armaty.

W 1948 roku zapotrzebowanie było inne. Zamiast walczyć o życie, walczono o jego poprawę. Potrzebne były wielkie, a przy tym proste i w miarę niezawodne maszyny, które miały posłużyć do odbudowy Polski zniszczonej przez wojenną zawieruchę. Odpowiedzią na takie potrzeby miał być Star 25.

W następnych latach z linii produkcyjnej zjeżdżały kolejne ciężarówki do zadań specjalnych: Star 27, 28 czy najnowocześniejszy Star 12.155. Odmian było bez liku: strażackie, wywrotki, z otwartą naczepą, z pługiem do odśnieżania. W starachowickich zakładach produkowano także części do autobusu Star N52. To o tyle ciekawe, że choć nazwa pochodzi od Starachowic, to autobus był montowany w Sanoku.

– Warto odnotować, że gdy Star zaczynał swoją przygodę w drugiej lidze, był największym klubem na Kielecczyźnie. Na stadion przy ulicy Szkolnej przychodziło między 10 a 20 tysięcy kibiców – przyznaje Krzemiński.

– Historyczny charakter stadionu zachował się do dziś. Jedni mówią „Estadio de la Gruz”, inni po prostu skansen, ale dla takich koneserów jak Szymon Tomasik, który odwiedził nas w ramach cyklu „100 meczów na 100-lecie PZPN-u” to po prostu perełka. Coraz mniej jest takich obiektów. Stara klasyczna budowa w niecce – dodaje prezes Staru.

Szymon rzeczywiście odwiedził boisko przy Szkolnej. „Młodość młodością, ale Star jest też silnie związany z czymś starym. Swoim stadionem. Obiekt praktycznie nie zmienił się od 1961 roku. Przykładając do niego miarę współczesnych standardów oraz potrzeb miejscowego klubu, jest po prostu przestarzały i za duży. Co nie zmienia faktu, że – jak na nasz gust – przepiękny!” - opisywał.

Cały artykuł możecie przeczytać TUTAJ.



Szejk, to znaczy dygnitarz

Wróćmy do Starów, bo bez nich Star nigdy nie spędziłby przeszło dekady na zapleczu Ekstraklasy. – Sponsor był mocny. Ludzie mieli zatrudnienie w fabryce, ale klub z FSC łączyła jedynie nazwa i pieniądze – mówi Michał Gębura, jeden z najwybitniejszych wychowanków klubu. – W 1971 roku wygraliśmy Puchar Michałowicza z trenerem Palikiem i wtedy przeszedłem do Kielc – dodaje.

Nim jednak wyruszył na podbój Polski, jako nastolatek grał na środku obrony Staru. Dopiero potem przyszły powołania do reprezentacji Polski, transfer do Siarki Tarnobrzeg, a potem do Lecha Poznań. Gdy w sezonie 1990/91 „Kolejorz” wygrywał Superpuchar kraju, Gębura, mimo że był stoperem, odznaczał się niesamowitą skutecznością. Sezon skończył z 11 bramkami.

– Nie ma co ukrywać, takie były czasy, że bardziej doświadczeni zawodnicy mogli liczyć na specjalne traktowanie – zaczyna Krzemiński. – Był taki biuletyn zakładowy „Budujemy samochody”. Tam jest taki rysunek. Coś w stylu dzisiejszej twórczości Andrzeja Mleczko. Na jednym z rysunków jest taka scenka. Przychodzi zawodnik do prezesa fabryki, na co ten pyta: – No, ale kim pan jest, bo ja pana nie kojarzę z zakładu. Ten odpowiada: – Proszę pana, ja jestem piłkarzem.

Michał Gębura nie mógł liczyć na specjalne traktowanie. – Byłem za młody. Nie miałem etatu. Dopiero w Kielcach zostałem zatrudniony. W Starachowicach byłem stypendystą – mówi. – Okres sponsoringu klubu przez Fabrykę Samochodów Ciężarowych to był dobry po prostu czas. Na Śląsku kluby były wspierane przez kopalnie, a w Starachowicach przez FSC. Szkoda, że zakłady upadły. Takie miasto jak Starachowice zasługuje przynajmniej na III ligę.

Adrian Mierzejewski, który grał m.in. w Arabii Saudyjskiej, opowiadał, że po dobrych meczach szejk wchodził do szatni i rozdawał mercedesy. Czy piłkarze Staru mogli liczyć na ciężarówki od lokalnych szejków, czyli dygnitarzy partyjnych?

– Nie, nigdy takiej sytuacji nie było. Przynajmniej sobie nie przypominam. Podkreślam, że byłem wtedy młodym chłopakiem – mówi Gębura. – Fabryka dawała pieniądze, nazwa klubu wiązała się z marką ciężarówek, ale to było chyba wszystko.

Stary, czyli maszyny do zadań specjalnych

Czarna Wołga

O premii w postaci Stara nie wie też nic obecny prezes Emil Krzemiński. – Takich historii nie znam. Ale czarna Wołga z dygnitarzami? To prędzej. Do Starachowic trafiło sporo zawodników ze Śląska. Czy to z Sosnowca czy Rudy Śląskiej. Jak wyglądały transfery, możemy się tylko domyślać. Swego czasu prezydentem Sosnowca był były zawodnik Staru, stąd też m.in ten kierunek. Klub załatwiał mieszkania, pracę. Takie były czasy – przyznaje.

W Starze oprócz Gębury grał m.in. Roman Kasprzyk (srebrny medalista Pucharu UEFA juniorów w 1961) oraz Henryk Bolesta. Obaj to reprezentanci Polski. Jednak w Starachowicach szczególnie dobrze wspominają Edwarda Pietrasińskiego.

Memoriał Pietrasińskiego cieszy się dużą popularnością. Źródło: materiały klubowe

– To ikona starachowickiej piłki. To o tyle ciekawe, że pochodził z Sosnowca. Poszedł do Lublinianki, do wojska. Po wojsku trafił do Staru. Dostał dobrą pensję, pracę na wydziale D3 (odlewnia staliwa)   na Zakładach i został zawodnikiem naszego klubu – mówi Krzemiński. – Od razu zyskał sympatię kibiców, bo w debiucie ustrzelił hat-tricka.

„Czarne Wołgi” przestały przyjeżdżać wraz ze zmianą ustroju. Ze starachowickich zakładów przestały wyjeżdżać Stary. – Fabryka upadła. Zakłady przejął niemiecki koncern MAN. Wiele osób mówiło, że konstrukcja była przestarzała. Jednak sami pracownicy Fabryki Samochodów Ciężarowych twierdzą, że wystarczyło wykonać drobne modyfikacje, żeby przystosować Stary do współczesnych wymagań – mówi Krzemiński.

Dla wielu, szczególnie młodych osób, „star” to przede wszystkim angielska „gwiazda”. Te starachowickie dopiero będą rosnąć, żeby przyszłości doprowadzić klub do kolejnych sukcesów. – Robimy wszystko, żeby piłka w naszym mieście znów cieszyła ludzi – mówi Krzemiński.

A Stary? Fabryki już nie ma, ale one na zawsze zakorzeniły się w świadomości mieszkańców. – Gdy doszło do reaktywowania klubu po upadku, nikt nie myślał o innej nazwie. To tradycja wpisana w Starachowice – tłumaczy prezes Stara.

Ciężarówki też nie zniknęły. – W Starachowicach mamy „witacz” inny niż wszystkie. Na każdym wjeździe do miasta stoją Stary. Wersje ciężarowe, wersje straży pożarnej. W centrum miasta też stoją. Cała aleja Starów – mówi Krzemiński. – Obok stadionu również.

Krystian Juźwiak

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności