Aktualności
[Mistrzowie drugiego planu] Zawodnik ostatniej mistrzowskiej Wisły prowadzi znany hotel i gra w Kolorado
Maj 2010 roku, końcówka sezonu ekstraklasy. Broniąca mistrzowskiego tytułu Wisła Kraków po 28. kolejkach ma punkt przewagi nad rozpędzonym Lechem Poznań, a w perspektywie derby z Cracovią i domowy mecz z walczącą o utrzymanie Odrą Wodzisław Śląski. Kolejorz natomiast najpierw udaje się na ciężki teren do Chorzowa, a sezon zamknie domowym spotkaniem z Zagłębiem Lubin.
W przedostatniej kolejce przez 90 minut rozgrywanych równolegle spotkań wszystko układa się po myśli Białej Gwiazdy. Podopieczni Henryka Kasperczaka na kilkadziesiąt sekund przed końcowym gwizdkiem prowadzą z Cracovią, a ich konkurent do mistrzostwa tylko remisuje z Ruchem. W wirtualnej tabeli Wisła ma 3 punkty przewagi i do trzynastego mistrzostwa brakuje jej tylko remisu z Odrą. Mecze wciąż jednak trwają, a sytuacja w ciągu minuty diametralnie się zmienia. W Chorzowie Siergiej Kriwiec daje Lechowi prowadzenie, którego ten już nie wypuści. Na Suchych Stawach tymczasem gola samobójczego strzela Mariusz Jop. Kolejorz wskakuje tym samym na fotel lidera, a cztery dni później pieczętuje mistrzostwo.
Utrata tytułu w takich okolicznościach mocno zabolała Wiślaków. Dwa miesiące później wicemistrzowie kraju przystępują do eliminacji Ligi Europy. Rozpoczynają od drugiej rundy, w której pewnie rozprawiają się z litewskim Siauliai (7:0 w dwumeczu). Kolejny rywal stawia poprzeczkę już znacznie wyżej. Zbyt wysoko dla Białej Gwiazdy. Po dwóch porażkach z Karabachem Agdam do dymisji podaje się Henryk Kasperczak. Do czasu znalezienia nowego szkoleniowca tymczasowym trenerem zostaje Tomasz Kulawik prowadzący do tej pory zespół występujący w Młodej Ekstraklasie. Od tych wydarzeń mija właśnie 10 lat.
Dwa dni po przejęciu drużyny przez Kulawika na inaugurację sezonu ligowego do Krakowa przyjeżdża Arka Gdynia. Trener dokonuje w tym meczu 5 zmian personalnych w porównaniu z rewanżowym meczem z Azerami. Kibiców i komentatorów szokuje jedno nazwisko w podstawowej jedenastce. O 19-letnim Kamilu Rado słyszało do tej pory niewiele osób, ale trener Kulawik doskonale znał go z Młodej Ekstraklasy. Ufał mu na tyle, że nie bał się na niego postawić w trudnym dla zespołu momencie.
Młody skrzydłowy spędził na boisku całą pierwszą połowę, po czym zmienił go Rafał Boguski. W kolejnym meczu (przeciwko Ruchowi w Chorzowie) Rado ponownie zaczął mecz w podstawowym składzie i ponownie został zmieniony w przerwie. Tym razem przez Dragana Paljicia.
Fot. wisla.krakow.pl
Dwa mecze, 90 minut na boisku i… to tyle. Przynajmniej jeśli chodzi o najwyższy szczebel rozgrywek. Po przyjściu trenera Roberta Maaskanta Rado dokończył rundę w Młodej Ekstraklasie, a wiosnę spędził na wypożyczeniu w pierwszoligowym Kolejarzu Stróże. W nowej drużynie grał niewiele, ale pomógł jej utrzymać się w lidze, zostając jednocześnie mistrzem Polski. Wisła Kraków odzyskała bowiem tytuł, kończąc rozgrywki z przewagą 7 punktów nad Śląskiem Wrocław.
– Do Stróż byłem wypożyczony. Na początku okresu przygotowawczego złapałem jednak kontuzję i grałem mało. Stwierdziłem, że muszę się odbudować. Trafiłem do Garbarni. Studiowałem w Krakowie, niedaleko miałem mieszkanie. Wszystko dobrze się zapowiadało, ale znów dopadła mnie kontuzja – tym razem przepuklina. Drugą rundę zacząłem z kolei od zapalenia ścięgna Achillesa, które wykluczyło mnie z gry na dwa miesiące – wspomina to, co działo się po debiucie w ekstraklasie Rado.
Kontuzje nigdy nie oszczędzały utalentowanego piłkarza. – Wpadłem w wir. Rozmawiałem wtedy o tym z Rafałem Boguskim. Mówił, że jak już się w czymś takim znajdziesz, to ciężko się wydostać. Nie mogłem wejść w normlany tryb pracy. W Garbarni byłem niecałe dwa lata. Pod koniec gorzej czułem się fizycznie. Jedna, druga, trzecia i kolejna kontuzja – to wszystko odbiło się też na mojej psychice. Podjąłem decyzję, że rezygnuję z zawodowej piłki. Wtedy pojawiła się oferta od beniaminka 1. ligi. Byłem przygotowany, żeby dać sobie jeszcze jedną szansę i jechać na obóz z tym zespołem, ale podczas indywidualnych przygotowań znowu złapałem przepuklinę brzuszną. Po operacji przestałem grać zawodowo – opowiada niespełna 30-letni dziś Rado.
Fot. wislakrakow.com
W 2012 roku wrócił w rodzinne strony. Jak sam przyznaje, gdyby nie miał alternatywy, prawdopodobnie dalej ciągnąłby swoją karierę. Miał jednak możliwość pracy w firmie swojego taty. W działalność Rado Resort zaangażował się razem z bratem Arturem, który również zapowiadał się na niezłego piłkarza. W przeszłości zdobywał nawet mistrzostwo Polski Młodej Ekstraklasy z Wisłą, ale podobnie jak w przypadku Kamila na więcej nie pozwoliło mu zdrowie. – To u nas rodzinne. Artur przeszedł już siedem operacji jednego kolana – mówi młodszy z braci.
Liczne urazy nie odstraszają ani Kamila, ani Artura. Obaj wciąż grają w piłkę w klubie, który sami założyli. – Nie da się pozbyć futbolu z głowy. Nie da się zrezygnować z gry, jeśli się lubi piłkę – tłumaczy mistrz Polski z 2011 roku. – Kiedy zakładaliśmy klub, traktowaliśmy to bardzo rekreacyjnie. Tworzyliśmy go z kolegami, z którymi znamy się od dziecka i graliśmy razem jeszcze na podwórku.
Rekreacyjna gra szybko przerodziła się w coś więcej. W debiutanckim sezonie Kolorado Wola Chorzelowska, bo tak nazwano klub (tak samo nazywało się kiedyś miejsce spotkań integracyjnych braci Rado i ich znajomych), zajęło 3. miejsce w lidze, grając niezwykle ofensywnie i strzelając najwięcej goli w całej stawce (117). Do awansu zabrakło wówczas jednego punktu. Na mecz przed końcem rozgrywek drużyna braci Rado zajmowała jeszcze miejsce zapewniające promocję od Klasy A, ale w ostatniej kolejce pauzowała i musiała liczyć na potknięcie Smoczanki Mielec. Ta jednak wygrała 4:2 ze Złotniczanką Złotniki, co oznaczało, że Kolorado myśli o awansie musi przełożyć na kolejny sezon. Nie pomogła nawet doskonała postawa drużyny w rundzie wiosennej, w czasie której zdobyła 37 na 42 możliwe punkty.
W swoim drugim sezonie w Klasie B Kolorado okazało się bezkonkurencyjne. Komplet 16 ligowych zwycięstw, do tego bardzo dobra postawa w Regionalnym Pucharze Polski, w którym drużyna z Woli Chorzelowskiej pokonała czterech rywali i dotarła aż do ćwierćfinału – to wszystko rozbudziło apetyty osób tworzących klub. Szczególnie godny zapamiętania był pucharowy mecz z grającym o dwie klasy wyżej i walczącym o awans do czwartej ligi Igloopolem Dębica. Kolorado wygrało to spotkanie 4:1 po golach braci Rado: trzech Kamila i jednym Artura.
Wynik z sezonu 2013/14 był drugim w historii pucharowych występów Kolorado. Udało się go przebić pięć lat później, kiedy drużyna dotarła aż do półfinału szczebla regionalnego. Wtedy zbyt mocne okazały się rezerwy Stali Mielec.
Odbiór nagrody za awans do Klasy A (fot. Podkarpacki ZPN)
W Klasie A Kolorado spędziło trzy sezony, w każdym kolejnym poprawiając swoją pozycję. Zaczęło od miejsca w środku tabeli, potem był najniższy stopień podium, aż wreszcie w 2017 roku udało się zrealizować cel w postaci awansu do ligi okręgowej. Wówczas zmieniło się nieco podejście klubowych władz. – Wokół Mielca jest sporo szkółek sportowych, w których trenują zawodnicy nieprzygotowani jeszcze na grę w 1. lidze czy ekstraklasie. Ustaliliśmy, że będziemy dla takich piłkarzy przystankiem. Docelowo chcielibyśmy grać w 4. lidze. Niestety przez pandemię nasze biznesy wyhamowały i obecnie ostrożnie podchodzimy do tematu – wyjaśnia Kamil Rado.
Od gry rekreacyjnej jest w tym momencie drużyna rezerw, która w weekend 22-23 sierpnia rozpocznie swój drugi sezon w Klasie B. „Jedynka” składa się głównie z zawodników 17- i 18-letnich. Czasami na boisku wspierają ich bracia Rado. – Chcemy ich promować. Niedawno udało nam się znaleźć trzecioligowy klub dla jednego z naszych piłkarzy. My z bratem gramy raz w jednej, a raz w drugiej drużynie – mówi Kamil.
Obecnie skład pierwszego zespołu tworzą młodzi zawodnicy marzący o wielkich karierach i występach w reprezentacji Polski. Co ciekawe, w Kolorado przez pięć lat występował już jeden kadrowicz. Do 2017 roku piłkarzem klubu był Andrzej Jaskot, mający w dorobku występ w reprezentacji Polski (15 lipca 1998 r. w Kijowie przeciwko Ukrainie), a także 120 meczów i 15 goli w ekstraklasie w barwach Stali Mielec, Olimpii Poznań, Widzewa Łódź, Hutnika Kraków, Zagłębia Lubin oraz Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Całkiem niedawno na Łączy nas piłka pojawił się artykuł na jego temat. Można go znaleźć POD TYM LINKIEM.
Fot. Podkarpacki ZPN
Kto wie, czy gdyby nie kontuzje, to w kadrze nie zagrałby i młodszy z braci Rado. Tego marzenia nie udało mu się spełnić. Na pocieszenie pozostają mu sukcesy odniesione w młodym wieku. – Mam satysfakcję z mistrzostwa Polski, choć krążka niestety nie otrzymałem. Mam za to w kolekcji medale za zdobyte wcześniej mistrzostwo Polski juniorów młodszych ze Stalą Mielec oraz wicemistrzostwo Młodej Ekstraklasy z Wisłą – wylicza. – Zawsze sentymentalnie podchodziłem do Białej Gwiazdy. To był mój wymarzony polski klub, zawsze chciałem w nim zagrać. Jestem z pokolenia, które oglądało seryjne sukcesy Wisły z Kosowskim i Żurawskim w składzie. Z Maćkiem zresztą zagrałem.
Z niektórymi kolegami z tamtych czasów Rado do dzisiaj ma sporadyczny kontakt. – Chłopaki mają swoje szkółki i zdarza się, że przyjeżdżają do nas na obozy. Bywał u nas m.in. Andrzej Niedzielan. Z kolei Arek Głowacki pytał mnie o ewentualne zgrupowanie w kontekście pierwszej drużyny Wisły.
Obiekt w Woli Chorzelowskiej prowadzony przez pana Zdzisława Rado i jego synów: Artura i Kamila, to znane i lubiane miejsce obozów piłkarskich. W przeszłości bywały tam m.in. reprezentacje Polski do lat 16 i 17, Raków Częstochowa czy Puszcza Niepołomice. Do nadchodzącego sezonu w Woli Chorzelowskiej przygotowują się zawodnicy ŁKS-u Łódź, a po nich w hotelu zamelduje się beniaminek ekstraklasy, Stal Mielec.
***
Przeczytaj także:
Tekst o Macieju Bieleckim, mistrzu Polski z 1996 roku, który w ekstraklasie rozegrał niecały kwadrans, po czym poświęcił się karierze naukowej i został prodziekanem jednego z wydziałów Politechniki Łódzkiej – LINK.
Tekst o Łukaszu Woźniaku, mistrzu Polski z 2000 roku, który obecnie prowadzi własną szkółkę piłkarską w Grzędzicach, a oprócz tego pracuje w dwóch konkurencyjnych klubach ligi okręgowej – LINK.
W przyszłym tygodniu na naszej stronie pojawi się czwarta, ostatnia już, historia mistrza Polski, którego macie prawo nie pamiętać, a który doskonale czuje się w świecie piłki amatorskiej. Tym razem opiszemy losy Wiślaka z początków ery Bogusława Cupiała.
Rafał Cepko
Fot. główne: Kuba Zegarliński (Nowiny 24)