Aktualności
Manchester United w szkółce UKS FA Bogatynia? Dlaczego nie!
Walczak i Mikulski byli w przeszłości piłkarzami. Gdy zakończyli przygodę z futbolem jako zawodnicy, wiosną 2012 roku postanowili utworzyć szkółkę piłkarską z prawdziwego zdarzenia. Robili to jednak niezależnie od siebie. O planach obu panów usłyszał prezes Pogoni Markocicie (dawniej była to osobna wieś, dziś jest częścią Bogatyni) Marek Gorczyca. Wpadł więc na pomysł, aby połączyli siły i zaczęli grać do jednej bramki. Obu Wojciechom ta perspektywa się spodobała i zaczęli współpracować. Jesienią 2012 roku około 35 dzieci zaczęło uczyć się piłki nożnej w FA Bogatynia, która później stała się Uczniowskim Klubem Sportowym.
– Wojtek w tym samym czasie chciał ruszyć z podobną inicjatywą i gdzieś tam nasze drogi się zeszły. Osiem lat to już sporo. Jesteśmy trochę jak małżeństwo z długim stażem. Są gorsze i lepsze dni, ale jednak patrzymy i podążamy w jednym kierunku – opowiada Walczak.
To wychowanek Granicy Bogatynia. Był z nią związany od dziecka, jego tata był tam trenerem. Nie ukrywa, że jego korzenie są zasadzone w tym klubie. UKS FA to po części także zasługa Granicy. Walczak usłyszał bowiem w macierzystym klubie, że nie ma w nim pracy dla trenera.
– Trzeba więc było samemu sobie to stanowisko stworzyć. Na początku było to odbierane w Bogatyni jako konkurencja. Kiedyś była tu III liga, na pewno w mieście jest dużo większy potencjał niż to, jak dzisiaj wygląda piłka seniorska (Granica gra w Klasie A – przyp. red.). Inna sprawa, że realia też się przez lata zmieniły i dzieci w pewnym wieku mają różne upodobania i zachowania, często zmienia im się pomysł na życie, odchodzą od piłki jako nastolatkowie – mówi współzałożyciel szkółki.
Dwa lata temu wyszedł z propozycją poważnej współpracy z Granicą.
– Bolało i boli mnie to, że najzdolniejsze dzieci zaczęły wyjeżdżać z miasta, głównie do Liberca, do szkółki Slovanu. Rozumiałem tych chłopaków i ich rodziców. Skoro na miejscu nie mieli zagwarantowanych warunków do treningów na najwyższym poziomie, to chcąc się rozwijać, szukali ich gdzieś indziej. Zaproponowałem, by połączyć siły i robić coś konkretnego. Przy Granicy. Nie chciałem tego robić jako UKS FA. Uważam, że wiodącym klubem w Bogatyni jest Granica i tak powinno być. Przeanalizowałem sytuację i uznałem, że wyselekcjonowane dzieci mogą grać w Granicy na wyższym poziomie, w lidze wojewódzkiej, rywalizować z Zagłębiem Lubin czy Miedzią Legnica, a inne po prostu bawić się w piłkę nożną. Coś zaiskrzyło, ale niestety zanim ogień się rozpalił, wszystko zgasło. W Granicy uznano, że będą działać na własną rękę. Założyli Akademię Piłkarską Granica. Działa to od dwóch lat. Efektów nie będę komentował – podkreśla.
Mimo zadry w sercu i żalu w głosie Walczak nie wyklucza, że w przyszłości uda się wspólnie szkolić dzieci w Bogatyni pod szyldem Granicy.
– Na razie do tematu nie wracam. Chciałbym zrobić tu coś fajnego w piłce dziecięcej. Próbowałem pracy w seniorach, ale uznałem, że na poziomie amatorskim niewiele da się zrobić. Ludzie pracują. Popołudniówki, nocki. Można się pobawić i tyle. Wolę zająć się dziećmi, bo wiem, że daje to więcej satysfakcji i widać efekty pracy. Chciałbym, żeby Bogatynia zaistniała na piłkarskiej mapie Dolnego Śląska. Potencjał jest. Dwie strony muszą się zejść. Na razie nie ma ku temu widoków. Rywalizujemy zamiast współpracować – podsumowuje ten wątek Wojciech Walczak.
Bogatynia leży w wyjątkowym miejscu Polski i często łatwiej, taniej i wygodniej pojechać na turniej do Niemiec czy Czech niż wziąć udział w imprezie w naszym kraju.
– Jeździmy. Nieźle układa się współpraca ze Slovanem. Na koniec wakacji byliśmy tam stażu, który załatwił nam trener Łukasz Duduć pracujący tam w akademii. COVID utrudnia pewne sprawy. Spotkania są ograniczone, więc rozmowy o ściślejszej współpracy były na razie niemożliwe. Wszystko wydaje się jednak sprawą otwartą – mówi Walczak.
Silnym bodźcem do rozwoju UKS FA Bogatynia może okazać się przeprowadzka „na swoje”. Od niedawna klub jest gospodarzem obiektu w Markocicach, na którym do niedawna grała Pogoń.
– To klub z tradycjami, ostatnio grał w okręgówce, choć najczęściej w Klasie A. Kadra się jednak postarzała, ludzie się wykruszali i w tym sezonie Pogoń już do rozgrywek nie przystąpiła. Jej działalność została zawieszona. Gdy pojawiła się szansa przejąć jej obiekt, długo się nie zastanawiałem. Podjąłem rozmowy z prezesem Gorczycą. Są tam szatnie, lepsze zaplecze niż przy boisku przy liceum, z którego dotychczas głównie korzystaliśmy. No i nie ma to jak na swoim. Od wiosny do jesieni możemy spokojnie trenować na trawie. Zimą mamy do dyspozycji halę w SP nr 3. Ze starszymi grupami jednak jak najdłużej trenujemy na powietrzu. Staramy się pracę organizować tak, by treningi odbywały się w tych samych dniach i tych samych godzinach i na powietrzu, i w hali. Dzięki temu rodzicom i dzieciom łatwiej planować inne aktywności i obowiązki – argumentuje Walczak.
Współtwórca UKS FA dba nie tylko o organizacyjny rozwój szkółki, ale też o poszerzanie własnych kompetencji. Bierze właśnie udział w kursie organizowanym przez Akademię Trenerów Mentalnych Juniorów.
– To jedna z lepszych akademii w Polsce zajmujących się szkoleniem trenerów mentalnych. Szkolenie, które podjąłem, jest skierowane stricte do trenerów dzieci i młodzieży. Myślałem o tym od dłuższego czasu. Trening mentalny przewija się w procesie szkolenia coraz częściej, ludzie zaczynają dostrzegać jego wartość. W końcu przyszedł moment, że się podjąłem – cieszy się nasz rozmówca.
Jedną z konsekwencji szkolenia w Akademii Trenerów Mentalnych Juniorów są kontrakty podpisywane przez młodych piłkarzy trenujących w UKS FA. To jednak zupełnie inne dokumenty niż w profesjonalnej piłce nożnej. Nie chodzi tu o określenie długości współpracy i wysokości zarobków. Chodzi o zasady współpracy na linii zawodnik – trener.
– Od lat podczas szkoleń czy konferencji przewijała się sugestia, żeby nawet z małymi dziećmi te zasady klarownie ustalać. Dzięki takiemu zabiegowi dzieci są bardziej świadome tego, czego się od nich oczekuje, czego oni oczekują od trenera. Stworzyliśmy więc taki kontrakt, dzieci go podpisały, otrzymały swoje egzemplarze. Wśród rodziców także zostało to odebrane sympatycznie – chwali takie rozwiązanie Wojciech Walczak.
UKS FA stosuje jeszcze jeden ciekawy zabieg zbliżający jej podopiecznych do wielkiego futbolu. Grupy szkoleniowe nazywają się tak jak wielkie europejskie kluby. Wcześniej brały swoje nazwy od nazwisk piłkarzy. Była więc grupa „Beckham” czy „Owen”.
– Przeszliśmy w kluby, trzeba było coś odświeżyć. Nazywanie piłkarzami obowiązywało siedem lat. Nazwiska, które tam się przewijały, dziś dzieci już niekoniecznie kojarzą. Można było zmienić na dzisiejsze gwiazdy, ale poszliśmy w kluby. To bardziej uniwersalne –uważa Walczak.
Trenując w UKS FA Bogatynia można być więc jednocześnie piłkarzem Manchesteru United czy Juventusu Turyn. Bo dlaczego nie?
Szymon Tomasik