Aktualności
Mały klub o wielkim sercu do działania. Mikrus Szadłowice świętował 10-lecie
Świętowanie było huczne, choćby dlatego, że wiązało się z ponownym otwarciem remontowanego przez wiele miesięcy boiska. Wstęgę przecięli prezes klubu (i jego piłkarz) Artur Urbaniak, zastępca burmistrza Gniewkowa Jarosław Tomczyk oraz Przemysław Stefański, którego można uznać za inspiratora i inicjatora powstania Mikrusa oraz wszystkiego, co się przez lata w klubie i wokół klubu działo.
– Pozyskaliśmy 10 tysięcy złotych środków samorządowych na remont i nawodnienie, ale 60 kolejnych tysięcy sami włożyliśmy w materiałach i robociźnie. Kupiliśmy siatkę przeciwko kretom. Robiliśmy to pięć tygodni, często gołymi rękami, czasem przy pomocy traktorów. W jakim klubie ktoś pracowałby pięć tygodni w czerwcu i lipcu, popołudniami, za darmo? Coś niesamowitego. Mamy 46 zraszaczy, po trzy na sekcję, nawodnienie włącza się sekcjami – cieszy się Stefański.
Później na pachnące nowością boisko wyszli piłkarze. Mikrus-Gesal (bo pod taką nazwą zespół występuje w Klasie A) rozbił Zagłębie Piechcin aż 9:2. Już do przerwy było 8:0. Po meczu nadszedł czas na prezenty, życzenia i przemowy. Wśród zaproszonych gości był między innymi prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej i wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Eugeniusz Nowak.
– Ten klub ma 10 lat, a jestem przekonany, że przed nim jeszcze długa historia. Dlaczego? Bo mieszkańcy tej miejscowości są bardzo zaangażowani w jego rozwój. Płyta boiska jest piękna i równa. Piłkarzom pozostaje tylko wygrywać kolejne mecze – powiedział prezes Nowak.
Zanim w Szadłowicach powstała drużyna, we wsi zbudowano boisko.
– Później trzeba było o nie dbać, żeby nie zarosło zielskiem. Zespołu jeszcze nie było, grał na nim każdy, kto chciał. By je ożywić, musiał powstać klub, zwłaszcza że w tym czasie przestała istnieć Kometa w sąsiednich Więcławicach. No i powstał, choć potrzeba było trochę czasu, by młodzież okrzepła. Bo to młodzież chciała coś zrobić, chciała grać w piłkę. Przez pierwszy rok drużyna Mikrusa funkcjonowała przy Towarzystwie Miłośników Szadłowic. Miałem z tym sporo pracy. Siedzenie, ślęczenie, rozliczanie PIT-ów sędziom… Mnóstwo roboty. W końcu mówię: „Usamodzielnijcie się”. I po roku tak się stało. Założyli klub. Stowarzyszenie Mikrus funkcjonuje więc dziewięć lat, ale drużyna pod tą nazwą występuje w rozgrywkach rok dłużej – wyjaśnia Stefański, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Inowrocławiu oraz radny gminy Gniewkowo (w poprzedniej kadencji nawet przewodniczący tego gremium). Przede wszystkim jednak szadłowiczanin, któremu zależy, by w jego miejscu na ziemi wszyscy dobrze się czuli.
– Gdy było już boisko, a przy Towarzystwie Miłośników Szadłowic działała nieformalna grupa młodych ludzi, napisałem projekt dotyczący aktywizacji terenów wiejskich na konkurs Fundacji Wspomagania Wsi. Chodziło właśnie o nieformalne grupy młodych ludzi. Dzięki niemu nasza młodzież mogła wyjechać na szkolenie do Konstancina-Jeziornej i dowiedzieć się tam, jak założyć stowarzyszenie, jak je prowadzić, jak rozliczać, jak zachęcać młodych, by do niego przystępowali. Nasza młodzież zrobiła w tym Konstancinie furorę. Byli tam studenci, przedstawiciele dojrzałych, znanych organizacji. A tu przyjechali nastolatkowie Kamila Nocna i Paweł Marciniak z ciekawą prezentacją i nie mieli się czego wstydzić. Wrócili zachwyceni. Po roku Kamila znów pojechała do Konstancina, tym razem ze swoim kuzynem Sławkiem Jakubowskim – kontynuuje Przemysław Stefański.
Marciniak został pierwszym prezesem klubu, grał też jako obrońca. Jakubowski (pomocnik) stanął na czele komisji rewizyjnej. Drugim prezesem była właśnie Kamila Nocna. Po niej na czele klubu stanął Jakub Morek (wciąż bramkarz Mikrusa), a czwartym w historii prezesem jest Urbaniak (oczywiście również czynny zawodnik).
No dobrze, ale dlaczego Mikrus, to Mikrus? Wbrew pozorom – nie od niewielkich rozmiarów boiska, na którym do niedawna grał zespół. Do niedawna, bo podczas remontu udało je się o kilka metrów wydłużyć i poszerzyć.
– Zastanawiałem się nad nazwą i moja zastępczyni, moja koleżanka z pracy, zaproponowała, by tę naszą młodzież nazwać Mikrusami. Że są młodzi, mali, z małej wsi. Stwierdziłem, że sama nazwa nic nie będzie znaczyła, potrzebne jest „podłoże ideologiczne”. Zrobiłem wtedy logo składające się z puzzli oraz rozwinięcia skrótu MIKRUS jako Młodość, Innowacja, Kultura, Rozwój i Upowszechnianie Sportu – opowiada Przemysław Stefański.
Nikogo nie trzeba przekonywać o pozytywnym wpływie bycia częścią takiej społeczności, jaką jest klub sportowy, na postawę i rozwój zwłaszcza młodych ludzi.
– Nie grandzą, nie robią bezmyślnych ruchów. Trener Dariusz Semenowicz ich męczy i dręczy. Muszą jeździć na treningi, muszą się skrzyknąć, zorganizować. Widzę, że po obchodach 10-lecia dostali zastrzyk energii i motywacji. Mieszkańcy Szadłowic też dostrzegają, że dobrze się dzieje i chętnie pomagają. Przy budowie boiska był niesamowity zryw. Dzieci, dorośli, starsi. Wszyscy. A zbudowaliśmy je właściwie na wysypisku śmieci – wspomina nasz rozmówca.
Operatorem Stalińca, czyli ciężkiego ciągnika gąsienicowego, równającego i czyszczącego teren pod przyszłe boisko był Jerzy Stępień.
– Jurek… Chylę czoła. Pan Basiński dał nam pieniądze na tego Stalińca. Przywiezienie tej maszyny kosztowało dwa tysiące złotych, do tego paliła 40 litrów oleju na godzinę pracy. A pracowała kilka dni, dwa razy był przywożona. Osiem tysięcy złotych kosztował więc sam transport. Jurek tym Stalińcem spychał wszystko, co stało mu na drodze. Szopki, klatki, kamienie, gruz, śmietniki. Później był pierwszym w historii klubu trenerem i kapitanem drużyny. Grał jako stoper, w jednej drużynie ze swoimi synami: Arkiem, dziś bramkarzem czwartoligowej Unii Gniewkowo, oraz Pawłem, wciąż napastnikiem i kapitanem Mikrusa – wymienia Przemysław Stefański.
Drużyna z Szadłowic zaczęła swoją przygodę z ligową piłką od Klasie B. W historycznym meczu, 29 sierpnia 2010 roku, pokonała w Sikorowie Iskrę 4:0. Już drugi sezon zmagań Mikrus zakończył na pierwszym miejscu w tabeli. Wtedy jednak jego infrastruktura nie pozwalała na grę w Klasie A, a o grze poza Szadłowicami nie było mowy. Co się jednak odwlecze… Rozgrywki 2015/16 ekipa zakończyła na drugim, dającym awans miejscu w Klasie B, a tym razem nie było już przeszkód, by spróbować swoich sił wyżej.
– Cały czas chcieli wejść do Klasy A. Znaleźliśmy Darka Semenowicza, konkretnie nasz sponsor strategiczny, firma Gesal Darka znalazła. Dziś Darek to już szadłowiczak. Wrósł w ten klub. Na sklepie wisiała nawet kiedyś flaga „Orły Semena”. Patrzą w niego jak w półboga. I bardzo dobrze. Cieszy mnie, że mają swój autorytet, którego naprawdę słuchają, bo czasami mają takie pomysły, że w głowie się nie mieści. Wiadomo, jak to młodzi ludzie. Wszystko chcieliby robić na skróty. A tak się nie da. Darek tworzy tu atmosferę. Gdyby on od nas odszedł… Nawet nie chcę o tym myśleć. Gdzie my byśmy drugiego takiego trenera znaleźli? – zastanawia się Przemysław Stefański.
Mikrusowi niespieszno opuszczać Klasę A. Znają tu swoje obecne możliwości organizacyjne. Chociaż kto wie, co będzie za kilka miesięcy czy lat?
– Powtarzam chłopakom: „Chcecie grać wyżej? Idźcie w świat. Nie dostajecie tu pieniędzy, nikt was na siłę nie trzyma. Próbujcie. Zawsze możecie tu wrócić”. A-Klasa to szczyt tego, co możemy w tej chwili osiągnąć. Gdybyśmy weszli do okręgówki, znów trzeba byłoby przerabiać boisko… – zawiesza głos inicjator powstania Mikrusa.
Gdzie więc Przemysław Stefański widzi swój ukochany klub za kolejnych 10 lat?
– Jak to gdzie? Na pewno w Szadłowicach! Nam chodzi o to, żeby grać ludźmi z Szadłowic i okolicznych wsi oraz dla ludzi z Szadłowic i okolicznych wsi. Nie będziemy grali na żadnym innym boisku. Jak nas będzie stać na boisko wyższej klasy i mieszkańcy będą w stanie pomóc, to możemy iść do okręgówki. Najważniejsze to grać swoimi i dla swoich – podkreśla szadłowicki człowiek-instytucja.
Szymon Tomasik