Aktualności
KS Turośnianka Turośń Kościelna – od zera do live streamera
Był rok 2009, kiedy grupa znajomych z niewielkiej gminy pod Białymstokiem zdała maturę i rozjechała się po świecie. Ktoś pojechał na studia do Krakowa, ktoś inny do Warszawy. Byli i tacy, którzy postanowili układać sobie życie w Anglii czy Belgii. Bez względu na to, jaką drogę wtedy wybierali, żaden z nich nie przypuszczał, że za nieco ponad 10 lat wszyscy spotkają się tam, gdzie zaczęła się ich znajomość. Na boisku.
– Znamy się jeszcze z podwórka. Po liceum każdy poszedł w swoim kierunku, ale nasza pasja do piłki nigdy nie zgasła. Ja grałem w krakowskiej C-Klasie, nasz napastnik Damian Dąbrowski występował w niższych ligach belgijskich, na Wyspach chłopaki też kopali – opowiada Dawid Bartłomiej Taras, jeden z członków ekipy. – Ostatecznie wszyscy wróciliśmy w nasze stare podlaskie strony. Któregoś dnia Dawid Pańkowski, w przeszłości prowadzący szkółki piłkarskie dla dzieci, zapytał, czy nie chcielibyśmy na „stare lata” reaktywować się jako piłkarze. Postanowiliśmy, że pokażemy młodszym chłopakom z okolicy, że istnieje coś poza e-sportem.
Grającym trenerem drużyny został Damian Repnik. To jego debiut na ławce trenerskiej w seniorskim futbolu. Wcześniej zajmował się szkoleniem dzieci i młodzieży. – Jego praca u podstaw sprawia, że stajemy się coraz bardziej wymagającym rywalem innych A-klasowych zespołów – mówi Taras.
W Turośni Kościelnej od lat nie było drużyny. W latach 2001-03 tutejszy GKS trzykrotnie przystępował do rozgrywek regionalnego Pucharu Polski, a w sezonie 2002/03 z powodzeniem grał w Klasie A, zajmując w tabeli wysokie 4. miejsce. Na kolejny ligowy mecz Turośń musiała jednak poczekać ponad 17 lat.
– Przed laty tamtą drużynę tworzyli ojcowie niektórych naszych zawodników. Jeden grał, inny był działaczem. Ich synowie, po wielu latach niebytu klubu, reaktywują go razem z nami. To chłopaki w wieku 15-18 lat – tłumaczy Taras, odpowiadający za kreację marketingową KS-u. Inicjatorem wskrzeszenia klubu był Pańkowski, który w pierwszej kolejności zaprosił do współpracy swoich rówieśników z rocznika 90. Ale w Turośniance jest miejsce także dla wspomnianej młodzieży.
To jest Michał 💪
— KS Turośnianka (@turosnianka) September 19, 2020
Michał strzelił swojego pierwszego oficjalnego gola w życiu podczas meczu z Husarem Nurzec ⚽
Michał w dniu meczu miał 15 lat i 192 dni 📅
Bądź jak Michał i zacznij spełniać swoje marzenia 💭 @KsepkaB @PodlaskieLigi @tytezmaszszanse @LaczyNasPilka pic.twitter.com/ScUuuGFYVR
Młodych zdolnych mogłoby być więcej, ale pewną barierę przed ich sprowadzeniem stanowi boisko. – Ciężko namawiać na treningi w tych warunkach. Kiedy podajesz piłkę po ziemi, tylko Krzysztof Jackowski może przewidzieć, w którym kierunku ona poleci – mówi z przymrużeniem oka Taras. – Myślę, że problemy infrastrukturalne to jeden z powodów małej liczby drużyn na Podlasiu. W Małopolsce, gdzie studiowałem, grałem na poziomie Klasy C, tymczasem u nas mamy tylko dwie ligi A-klasowe. Trudno to w jakikolwiek sposób porównywać.
Turośnianie weszli na boisko niezagospodarowane od kilkunastu lat. Przez cały ten czas zamiast piłkarzy można było podziwiać pasące się na nim krowy. Obecnie, dzięki olbrzymiej determinacji członków klubu, którzy sami nawieźli ziemię, zasiali trawę, pomalowali linie i odrestaurowali bramki, na boisku da się już kopać. Dla ambitnych zawodników Turośnianki to jednak wciąż mało. Chcą, aby „kopać” zamieniło się w tym zdaniu na „grać”.
– Poprawa infrastruktury wiąże się ze sporymi wydatkami i wszystko jest w rękach włodarzy gminnych. Czekamy na budżet na przyszły rok. Do tej pory opieraliśmy się na konkursach – gminnych i wojewódzkich . Udało nam się otrzymać trochę pieniędzy na walkę z alkoholizmem wśród młodzieży, ale to nie są celowe środki na sport. Gmina zapewnia nam też autokar na niektóre mecze wyjazdowe – nie ukrywa Taras. – Słyszeliśmy, że trzy lata temu do gminy zgłosili się przedstawiciele Totalizatora Sportowego z propozycją sfinansowania 50 procent kosztów budowy stadionu. Ale wtedy nie było drużyny, więc gmina się nie zdecydowała.
Tak wyglądało boisko w Turośni Kościelnej zanim wzięli się za nie członkowie klubu
Dzisiaj murawa wygląda już lepiej, ale wciąż jest tutaj sporo do zrobienia
Dzisiaj drużyna już jest. I może liczyć na wielkie wsparcie lokalnych kibiców. Gdy jeszcze było to możliwe, na mecze Turośnianki regularnie przychodziło ponad 300 osób.
Przy okazji jednego z nich odbył się festyn, w czasie którego zorganizowano atrakcje dla osób w każdym wieku. Najmłodsi mogli bawić się w dmuchanym zamku czy przejechać się na kucyku. Starsi skorzystali z darmowego cateringu, strzelali do dmuchanej tarczy i brali udział w konkursach z atrakcyjnymi nagrodami. Efekt? Sprzedano 500 biletów-cegiełek.
Gwałtownie rosnąca liczba zakażeń koronawirusem i idące za nią ograniczenia dotyczące m.in. zakazu wpuszczania na mecze kibiców zmusiły turośnian do zmiany strategii i oferty rozrywkowej dla fanów. – Jako pierwsi w podlaskiej Klasie A własnymi siłami uruchomiliśmy live-streaming z naszych meczów. Każde spotkanie ogląda w sieci nawet 200 osób – mówi dumny Taras.
To właśnie on w największym stopniu odpowiada za przeprowadzenie transmisji. Na co dzień pracuje w telewizji jako montażysta i kolorysta, więc to dla niego chleb powszedni. Wykorzystuje swoje doświadczenie i prywatny aparat. Za pieniądze z kasy klubowej dokupił kartę streamingową, a obrońca zespołu Paweł Mielech zapewnia podnośnik z pracy. Później trzeba jeszcze tylko ustawić studio i gotowe. Taras może razem z Marcinem Ejdysem siadać za mikrofonem i komentować boiskowe poczynania kolegów. Sam nie zagra jeszcze przez pięć miesięcy. Wszystko przez zerwane więzadła w kolanie.
– Udowadniamy, że można zrobić u nas troszeczkę Zachodu. I nie kosztuje to tyle, co kiedyś. Dawniej kamerę VHS musiał przywieźć z zagranicy wujek. Teraz transmisję z meczu może zrobić każdy – nie ma wątpliwości Taras. – Działa to u nas na tyle fajnie, że inne drużyny z Podlasia też zaczęły pokazywać mecze w internecie. Robi to już na przykład Pogoń Łapy. To świetne rozwiązanie na czas pandemii. Sami planujemy przeprowadzić również studio w przerwie między rundami. Zaprosimy prezesów: Podlaskiego ZPN, LZS-u Krynki oraz naszego klubu, a także lokalnych dziennikarzy. Podsumujemy to, co się działo w niższych ligach jesienią – zapowiada.
O tym, w jaki sposób zorganizować transmisję z meczu przeczytasz w poradniku przygotowanym przez Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej – KLIKNIJ TUTAJ.
KS Turośnianka funkcjonuje zaledwie od kilku miesięcy, co nie przeszkadza jej w szybkim zdobywaniu popularności. Fanpage klubu znajduje się w pierwszej piątce najbardziej popularnych profili sportowych na Podlasiu. – Nasze zasięgi w mediach społecznościowych to zasługa prezesa klubu, Rafała Średzińskiego. On zawodowo obsługuje social media, buduje rozpoznawalność marek. Wie, jak to robić. Staliśmy się na tyle rozpoznawalni, że zgłosił się do nas 18-letni zawodnik z Ghany, Kwame Ajenia, który chciał u nas grać i podesłał nawet CV w formie filmu prezentującego swoje umiejętności – tłumaczy Dawid Bartłomiej Taras.
Trzeba przyznać, że turośnianie świetnie dobrali się pod względem kompetencji. Taras odpowiada za transmisje, Średziński za media społecznościowe, Mielech załatwia podnośnik. – A Dawid Pańkowski prowadził akademię dla dzieci, więc wie, jak działanie klubu zorganizować od strony formalnej, żeby to miało ręce i nogi. W „papierkowej robocie” pomaga mu Mateusz Banel. Pracujemy w różnych branżach, ale w punkcie stykowym, jakim jest klub sportowy, doskonale się uzupełniamy – przyznaje Taras.
Pan Dawid wykorzystał swoje zacięcie do montażu i stworzył film, który pomógł w promocji Turośnianki. Wzorował się na wideo Arnolda Schwarzeneggera. Członkowie klubu spotkali się na boisku, a Taras wszystko uwiecznił. Potem poprosił jeszcze znajomego aktora z Krakowa o użyczenie głosu jako lektor. Film został zgłoszony do konkursu Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. – Wygraliśmy torbę medyczną, która teraz służy nam na meczach – cieszy się Taras.
Ludzie Turośnianki mają głowy pełne pomysłów. Niedawno przy klubie zaczął funkcjonować projekt „Socios”. Inspiracją do jego utworzenia były: LZS Krynki, minifinansowanie gier komputerowych oraz praktyki znane ze Stanów Zjednoczonych. Za pozyskiwanie sponsorów i zakup sprzętu odpowiada w klubie Łukasz Nieścior, czerpiący – a jakże – z zawodowego doświadczenia handlowca. – Dołączający do nas „sponsor-socios” nie musi wpłacać dużych pieniędzy. Dzięki temu promować mogą się u nas również najmniejsze firmy. Próg wejścia określiliśmy na poziomie 50 złotych miesięcznie. Liczba socios zbliża się do dziesięciu, co przynosi nam około 1000 złotych każdego miesiąca. Tak odkładane pieniądze po rundzie będziemy chcieli przeznaczyć na dalszą renowację murawy lub wynajęcie boiska treningowego, na którym dobrze będą się czuli techniczni gracze. Żebyśmy wreszcie mogli pokazać, że potrafimy grać piłką po ziemi – kończy Taras.
Rafał Cepko
Fot. KS Turośnianka Turośń Kościelna