Aktualności

Klub z Klasy A ma stroje jak z Ligi Mistrzów

PIŁKA DLA WSZYSTKICH26.08.2020 
Przywiązanie do barw i symboli jest niezwykle istotne. Setki organizacji mają swoje emblematy, które odnoszą się do ich historii. W piłce nożnej jest podobnie. Oprócz klubowych herbów szalenie ważne są koszulki, a te, w których będą grali piłkarze SF Fairat Kraków to zdecydowanie Ekstraklasa. Jeśli nie Liga Mistrzów!

Różowi Szkoci

Historia sportowych trykotów jest tak stara, jak dzieje piłki nożnej. Odzieżowa część futbolu to setki niezliczonych historii. Na przykład Szkoci grają w różowych koszulkach , a ten kolor, delikatnie mówiąc, nie jest synonimem męstwa godnym Bravehearta.

Co ciekawe taki stan rzeczy miał miejsce już w 1880 roku. Lord Rosebery, Archibald Philip Primrose, oznaczał swoje konie wyścigowe różowymi barwami, żeby dostrzegać je z daleka. Jest też inna legenda mówiąca o tym, że Szkoci zamówili białe stroje, ale podczas podróży zostały przypadkowo zafarbowane. Jeszcze inna mówi, że to Anglicy celowo zafarbowali stroje Szkotom.

Historycznie klubowe barwy mają wiele wspólnego z chorągwiami i sztandarami. Podkreślają, kto jest kim, a boisko często staje się miejscem taktycznych bitew. 4 lipca 1982 roku Polska pogrąża się w euforii po bezbramkowym remisie ze Związkiem Radzieckim. Piłkarze walczyli na boisku, a kibice na trybunach. I nie chodzi tu o rozróby, a pokazanie flag z napisem „Solidarność”.

No boisku brylował Włodzimierz Smolarek. Po meczu sensacją był Zbigniew Boniek , który do studia telewizyjnego przyszedł w koszulce ZSRR. – To było jak skalp. Młodzi tego nie zrozumieją – napisał po latach na Twitterze.

Koszulki mają też wartość marketingową. Z badań profesora Dogana Unlucana z Uniwersytetu Śródziemnomorskiego w Famaguście wynika, że pierwszą drużyną grającą w obrandowanych T-shirtach był urugwajski CA Penarol.

Krakowskie tkactwo

Przez lata koszulki ewoluowały, jednak loga sponsorów zostały tam na zawsze. Ewenementem był Eintracht Brunszwik. W momencie, kiedy jeszcze DFB nie zgadzało się na promowanie czegokolwiek podczas meczu Gunter Mast , właściciel likieru Jagermeister , zamienił herb klubu na logo swojego napoju.

W Polsce pionierem zadrukowywania koszulek była Wisła Kraków . W finale Puchar Polski w 1984 roku na piersiach piłkarzy „Białej Gwiazdy” widniała nazwa kawiarni Alvorada Cafe. Przez lata T-shirty Wisły zmieniały się zależnie od trendów.

Klub z Reymonta grał też z różnymi sponsorami. Najsłynniejsze i najbardziej szokujące były jednak prezerwatywy marki Unimil, które zdobiły koszulkę w latach 90. ubiegłego wieku.

Teraz nową jakość w produkcji koszulek piłkarskich prezentuje inna krakowska drużyna. SF Fairant powstał kilka lat temu i aktualnie gra w A-Klasie. Ale marketingowo to Ekstraklasa, jeśli nie Liga Mistrzów.

Na nowy sezon Fairant przygotował koszulkę, która prezentuje się naprawdę niesamowicie. Dbałość o szczegóły, detale i liczba zamówionych trykotów już w przedsprzedaży pokazuje, że na rynku odzieży piłkarskiej pojawił się nowy rarytas.

Szwedzi pod Wawelem

Każdy klub marzy o własnym komplecie (najlepiej o dwóch) pięknych strojów, który będzie znakiem rozpoznawczym. Nie inaczej było w Fairancie. Jednak nie od razu Rzym zbudowano. Najpierw trzeba było zająć się rzeczami dużo mniej kreatywnymi, ale niezbędnymi do funkcjonowania klubu.

Gdy uporano się z papierologią, powoli zaczęto rozglądać się za koszulkami. Chęci były, ale jak to bywa, potrzebny był wykonawca i… pieniądze. W związku z tym projekt T-shirtów musiał trochę odleżeć.

Swój pierwszy mecz SF Fairant rozgrywał na pięknie położonym boisku przy ul. Koletek 20. Z trybun rozciągał się piękny widok na Wawel. No i oczywiście na grę piłkarzy wówczas prowadzonych przez Konrada Tyrpułę .

Kamieniem węgielnym sportowej wędrówki Fairantu był mecz z drużyną GAP AZS UEK Kraków . W barwach rywali takie tuzy: wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Marek Koźmiński oraz był as Wisły Kraków, Krzysztof Bukalski.

W barwach Fairantu Karol Piwoński i… sądząc po koszulkach, na boisku mogliśmy oglądać Tobiasa Waldenströma Soldatiego, Rubena Appellbloma i Petara Micicia. Zawodnicy Fairantu wybiegli na boisko w trykotach szwedzkiego Sundbybergs IK .

Szwedów nie było. Byli za to Michał Cierniak, Łukasz Zdebski czy Bartłomiej Batko , którzy nie ugięli się przed bardziej doświadczonymi rywalami. Czy była to specjalna taktyka na zamącenie rywalom w głowie? To już na zawsze pozostanie tajemnicą szatni.

Mistrzostwa grafików

Tamten zestaw zorganizował jeden z etatowych działaczy Fairantu. Cezary Janas prowadzi olbrzymi sklep z koszulkami. Przypadkiem się złożyło, że miał o kilka za dużo koszulek szwedzkiego Sundbybergs IK i zasponsorował kolegom.

Skąd Janas wziął komplet koszulek szwedzkiego drugoligowca? – Robiłem duże zamówienie do sklepu ze Skandynawii. Akurat w paczce znalazły się trykoty tej drużyny. Nie ma tu żadnej zawiłej historii. Pasowały nam kolorystycznie. Komplet był, więc na początku graliśmy w koszulkach Sundbybergs.

No ale ile można grać na chwałę Szwedów? Powstawały różne projekty, a piłkarze Fairantu szybko porzucili barwy klubu spod Sztokholmu. Długo grali w jednolitych strojach. I w tym momencie wkroczył Michał Mączka vel Futboholik .

Dał się poznać szczególnie na Twitterze jako wielki fan koszulek piłkarskich. Pisanie o nich dawało mu dużo radości, ale w końcu postanowił zrobić coś więcej. Zrobił #PolishKitLeague.

– To były nieoficjalnie mistrzostwa projektantów koszulek piłkarskich rozgrywane systemem ligowym, Do rywalizacji udało namówić się 11 zdolnych grafików, którzy co tydzień rozgrywali między sobą spotkania każdy z każdym. Mecz między zainteresowanymi to nic innego jak glosowanie czytelników w ankiecie na Twitterze na konkretny projekt. By nie zrobił się z tego konkurs popularności, uczestnicy występowali pod pseudonimami – mówi Futboholik w programie meczowym Fairantu.

Jednym z wyzwań czekających na grafików była koszulka SF Fairant. – Po pierwsze chciałem, żeby to był klub bliski mojemu sercu, ale chciałem też uniknąć większych polskich marek, w tym mojego Śląska, by nie mierzyć się z ewentualnym hejtem – mówił Mączka.

Koszulki z Internetu

– Michał nie czuje się ojcem chrzestnym naszej koszulki, ale gdyby nie jego akcja, ona by nigdy nie powstała. Cała maszyna ruszyłaby później, za pewnie nie z takim rozmachem – mówi Szczepan Janus, jeden z założycieli SF Fairant. – Skłamałbym, mówiąc, że nie czuję satysfakcji. Jest ogromna. Po pierwsze klub, który jest bliski mojemu sercu, ma świetny strój. Po drugie wiem, że Fairant jest zadowolony — tłumaczył organizator #PolishKitLeague. — Całość została zrealizowana wyłącznie dzięki pozyskaniu sponsorów i ich pomocy finansowej. Warto podkreślić, że to trzy krakowskie firmy: Power Canvas, Browar Kazimierz i Grupa GAMP.

Zwycięzcą akcji został Szymon Arciszewski ukrywający się pod pseudonimem „Dublin”. 17-letni grafik stworzył koszulkę, która przypadła do gustu kibicom Fairantu i jury #PolishKitLeague.

– Na projekt SF Fairant dostaliśmy więcej czasu – mówi projektant Szymon Arciszewski. – Kurczę, trochę go potrzebowałem, żeby zacząć pracę. Chłopaki grali w zielonych i białych strojach. Jednak z rozmów wynikało, że są ciekawi każdego spojrzenia, a punktem, wokół którego oparłem projekt, był kolor piwa – tłumaczy.

– Połączenie złotego z czarnym zawsze wygląda dobrze, a złoty to właśnie kolor piwa. Po rozmowach z Michałem Mączką zdecydowałem się przenieść pioruny na rękawki. Podczas #PolishKitLeague robiliśmy jedynie front koszulki. Już przy produkcji z inicjatywy klubu dołożyliśmy z tyłu nazwiska osób, które założyły Fairant – dodaje Arciszewski. – Na froncie pojawia się motyw znany wszystkim kibicom tej drużyny, czyli emotka piłki + emotka piwa = Fairant. Próbowaliśmy różnych pomysłów, ale zapis graficzny wyglądał najlepiej.

– Współpraca z Szymonem była wzorowa – mówi Janus. – Fajna sprawa, że przy takiej akcji lekko uchylamy drzwi młodemu, zdolnemu chłopakowi. Szymon był względem nas elastyczny, otwarty na pomysły i ponadto wszystko realizował bardzo szybko. Profesjonalista pełną gębą. Szczególnie podoba mi się to, że w linii kręgosłupa pojawiają się nazwiska osób, które utworzył ten klub. To bardzo symboliczne – dodaje.

Magiczna całość

Za wykonanie odpowiada sponsor SF Fairant – firma Power Canvas. Wszystko więc zostaje w rodzinie. – Jesteśmy polską, krakowską firmą szyjącą ubrania dla sportowców – podkreśla Kamil Wojnicki, współwłaściciel firmy. – Od dłuższego czasu obserwowałem poczynania Fairantu na Twitterze i wyszedłem z inicjatywą nawiązania współpracy.

– Produkcja koszulki nie odbiega od standardów. Niektóre elementy, takie jak haftowany herb czy wzmocnienia na rękawach, zwiększają jej funkcjonalność, ale utrudniały pracę. Przede wszystkim magia tej koszulki opiera się na połączeniu w całość wszystkich elementów – dodaje Wojnicki.

Na razie sprzedało się niemal 100 koszulek. W sezonie 2016/17 Górnik Łęczna występujący w Ekstraklasie sprzedał 238. – Serwery wytrzymały – śmieje się prezes Power Canvas. – Myśleliśmy, że to będzie kilka, kilkanaście sztuk, a na ten moment wynik jest naprawdę imponujący – dodaje.

Szymon lada moment pokaże światu nowy projekt. – Jeszcze nie Ekstraklasa – uchyla rąbka tajemnicy. A Fairant niebawem wybiegnie na boiska krakowskiej A-Klasy w nowych barwach.

W murawie piszczy, że to nie wszystko, co przygotował Fairant w tym sezonie. – Dzięki pozyskaniu sponsorów przygotowujemy drugi, biały komplet. Jego autorką będzie zwyciężczyni #PolishKitLeague – Magdalena Orpych – mówi Janus.

Krystian Juźwiak
Fot. Szczepan Janus

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności