Aktualności

Kacper Bieszczad. „Totalne zaprzeczenie wariata”

PIŁKA DLA WSZYSTKICH20.08.2020 

Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, Letnia Akademia Młodych Orłów, szkółka ze srebrnym certyfikatem PZPN, akademia wielkiego klubu, reprezentacje młodzieżowe i debiut w Ekstraklasie przed 18. urodzinami. Gdyby polski system szkolenia został spersonifikowany, najpewniej miałby twarz Kacpra Bieszczada.

Skromny. Ułożony. Cichy, ale pewny siebie. Skoncentrowany na sukces. Nie pije, nie pali i nie przeklina. Jedyne nałogi, jakie ma, to piłka nożna i samodoskonalenie. Średnia ocen? Ponad 5,00 w najlepszym liceum w Lubinie. Jeden z tych chłopców, którego każda mama chciałby mieć za męża swojej córki.

Co można robić w wiosce pod Krosnem w piątek wieczorem? Dlaczego przestraszył się kontroli Sanepidu? Jakie wnioski wyciąga się po 0:9 z Feyenoordem? Kto zakazał mu czytać biografii Grzegorza Szamotulskiego? Odpowiedzi na te pytania zna Kacper Bieszczad, bramkarz Zagłębia Lubin wypożyczony do Chrobrego Głogów.

„Podwórkowy samouk”

Grzegorz Raus, Marcin Włodarski, Marcin Maculski i Marek Adamiak – czterej muszkieterowie z Krosna. Każdy oddany piłce. Każdego los związał z Beniaminkiem Krosno. Raus i Adamiak założyli tę prężnie działającą akademię.

Beniaminek może poszczyć się dzisiaj wieloma sukcesami w piłce młodzieżowej. Chociażby dziewczynki co roku są wymieniane jako kandydatki do zwycięstwa w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Chłopcy też przywożą medale i puchary: od II miejsca podczas Turnieju Andrzejkowego w Jaśle aż po międzynarodowy PROFBUD CUP. Dość powiedzieć, że na klubowej stronie w zakładce „Sukcesy” widnieje ponad 650 pozycji!

– Cieszy nas każdy sukces. Czterech chłopaków z Guzikówki, osiedla w Krośnie, stworzyło akademię o, wydaje mi się, dużej renomie. Kto by wtedy o tym pomyślał – mówi Grzegorz Raus, dyrektor Beniaminka. – Ba, myśmy byli nie tyle z jednego osiedla, co z dwóch bloków obok siebie.

Jednak miarą sukcesów piłki młodzieżowej są wychowankowie grający na szczeblu seniorskim. I na tym polu Beniaminek zbiera bogate żniwo. W tym roku do tego grona dołączy Kacper Bieszczad. W wieku 17 lat Kazimierz Deyna był juniorem Włókniarza Starogard. Artur Boruc jeszcze jako bramkarz Pogoni Siedlce rywalizował w lidze z Sępem Żelechów, a Robert Lewandowski zmieniał Deltę Warszawa na rezerwy Legii. Kacper Bieszczad już na starcie wyprzedził znamienitych piłkarzy. Mając 17 lat, zadebiutował w Ekstraklasie.

– Początek naszej współpracy to był 2008 rok. On miał wtedy zaledwie sześć lat, a Beniaminek Krosno dopiero rozpoczynał działalność. Mieliśmy jedynie dwie grupy treningowe. Zawsze jak wspominam Kacpra, to widzę go w szarej bluzie. Ciągle przychodził w niej na treningi – wspomina Raus.

– To był taki podwórkowy samouk. Widać był w jego grze talent, mimo że wcześniej nie trenował. Później, gdy dołączył do Beniaminka, organizowaliśmy mu treningi bramkarskie, ale to były jedynie podstawy, bo nikt z nas nie jest trenerem bramkarzy – mówi Raus. – Kacper nabierał szlifów pod okiem Piotra Hajduka.


Kacper Bieszczad w Muzeum Legii. Źródło: archiwum prywatne Grzegorza Rausa.

„On nawet nie umiał się rzucać”

W końcu podwórkowy samouk musiał trafić na pierwsze lekcje. 37-letni Piotr Hajduk to dziś duże nazwisko na Podkarpaciu, a kto wie, może niedługo i w całym kraju. Jego wychowankowie coraz licznej trafiają na szczebel centralny. Jednym z nich jest właśnie Bieszczad.

– Grzesiu Raus do mnie zadzwonił i namówił, żebym przyjechał na turniej dla dzieci. To były jakieś rozgrywki dla szkół organizowane przez krośnieński OZZPN. Obserwowałem wielu chłopaków, ale w oczy wpadł mi akurat Kacper. Miał coś w sobie – mówi Hajduk.

– Nie potrafię zdefiniować, co to takiego. Taka iskierka, którą się widzi – przyznaje bramkarz, który po dwóch latach rozbratu z piłką wrócił do Karpat Krosno. – Wtedy to on nawet się rzucać nie umiał. Za to imponował mi jego spokój i oponowanie. A mówimy tu o małym dziecku. Dostrzegłem też jego pewny chwyt i widziałem tu pole do pracy. Następnego dnia był u mnie na treningu.

Jak to wspomina Kacper? – Początek współpracy z trenerem Hajdukiem, to były też moje początki w Beniaminku. Pierwsze lekcje techniki bramkarskiej brałem u niego. Nie potrafię powiedzieć, jak dużo włożył w mój rozwój. Od każdego trenera staram się czerpać wszystko, co najlepsze – mówi golkiper Chrobrego Głogów.

– Nad czym pracowaliśmy? Nad wszystkim! To było dziecko, więc potrzebny był wszechstronny rozwój. Oczywiście, skupialiśmy się przede wszystkim na treningu bramkarskim. Pracowaliśmy też nad grą nogami. Byłem na debiutanckim meczu Kacpra w Ekstraklasie i to niesamowite, jaki on zrobił progres pod tym względem. Wielki szacunek dla ludzi, z którymi pracuje w Zagłębiu Lubin – przyznaje Hajduk.

Powołanie i… kontuzja

Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” nieodzownie łączy się z Beniaminkiem Krosno. W 2015 roku Ania Skrzypczyk doprowadziła koleżanki do zwycięstwa w całym cyklu, sama zostając przy tym królową strzelczyń. Rok później podopieczne Marcina Maculskiego zajęły drugie miejsce.

– Wszyscy musimy się rozwijać. Także Turniej przechodził różne transformacje. Pamiętam, że ja prowadząc SP 12 Krosno mogłem dobrać sobie 2 lub 3 zawodników z innej placówki. W tym gronie był właśnie Kacper Bieszczad. Co więcej, ja pracowałem jako nauczyciel wychowania fizycznego w SP 12, a trener Marcin Maculski w SP 8. Na finały powiatowe jeździliśmy jednym autobusem – wspomina Raus.

– Podczas Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” razem z Kacprem graliśmy dwukrotnie w finale wojewódzkim, ale to był nasz sufit. Pamiętam mecz decydujący o mistrzostwie Podkarpacia. Zdaje się, że z Igloopolem Dębica przegraliśmy po karnych. Co prawda dla nas to był koniec, ale wydaję mi się, że Kacper pojechał dalej, ponieważ w etapie ogólnopolskim grały reprezentacje województw.

– Taki Turniej to fajna sprawa – mówi Bieszczad. – Niestety, dla nas rozgrywki kończyły się na etapie wojewódzkim. Mimo że odpadłem z drużyną, zostałem powołany do reprezentacji Podkarpacia, która wtedy pojechała na etap ogólnopolski. Tam chyba też szału nie było. Nie pamiętam dokładnie, ale zajęliśmy góra 5. miejsce – wspomina.

Mimo że ekipie z Podkarpacia nie udało się wygrać, Kacper zaprezentował się na tyle dobrze, że został zaproszony na pierwsze zgrupowanie Letniej Akademii Młodych Orłów. – To była kadra Polski. Nikt się nie zastanawiał nad nazwą. Czuliśmy się jak w reprezentacji. Fajne przeżycie. Bardziej mobilizacja do ciężkiej pracy aniżeli nagroda – przyznaje Bieszczad.

– W trzecim dniu zgrupowania skręciłem kostkę i tyle było dla mnie Letniej AMO – śmieje się 17-letni bramkarz. – Natomiast uważam, że to super projekt i mimo kontuzji mam dobre wspomnienia.


Kacper Bieszczad podczas zgrupowania Letniej AMO. Źródło: Cyfrasport.

„Harmonijny i dynamiczny”

Falstart na Letniej AMO Bieszczad odbił już chwilę potem, debiutując w reprezentacji U-15. Polska pokonała Walię 3:0. Oprócz wychowanka Beniaminka Krosno w drużynie było kilka znanych dziś nazwisk: Filip Marchwiński, Nicola Zalewski, Łukasz Bejger, Jan Biegański czy Michał Rakoczy. Dziś odpowiednio piłkarze: Lecha Poznań, AS Roma, Manchesteru United, GKS-u Tychy i Cracovii. Z tym ostatnim Bieszczad znał się bardzo dobrze. – Pamiętam, że na Turnieju „Z Podwórka na Stadion” przegraliśmy z SP 6 Jasło, gdzie grał Rakoczy – mówi.

Z roku na rok Kacper występował w coraz starszych kategoriach wiekowych. Podczas kwalifikacji do ME U-17 był podstawowym bramkarzem. – Bieszczad to zawodnik, którego rozwój przebiega bardzo harmonijnie. Dobry przykład ciężkiej pracy. Początkowo był tylko jednym z wielu zawodników, którym się przyglądaliśmy. Potem trafił do grupy selekcyjnej i w końcu został powołany – mówi Przemysław Małecki, ówczesny selekcjoner reprezentacji do lat 17.

O bluzę z numerem jeden Bieszczad rywalizował z Mikołajem Biegańskim, dziś podstawowym bramkarzem Skry Częstochowa. – Z perspektywy czasu wydaje mi się, że rozwój Kacpra był na tyle harmonijny i dynamiczny, że musiał wyprzeć Mikołaja – przyznaje Małecki. – Początkowo to Biegański miał wyższe notowania. Szybko zaczął grać w seniorach, a Kacper był numerem dwa. Przed ME U-17 przeprowadziliśmy szczegółową analizę gry wszystkich zawodników. Bardziej byliśmy zadowoleni z rozwoju Kacpra. Biegański przewyższał Bieszczada w kilku aspektach. Jednak jego wykres byłby sinusoidą. Tu świetnie, a tam tylko przeciętnie. U Kacpra wszystko było bardziej zbilansowane, stąd on został jedynką – dodaje Małecki.

Spokojny jak Fabiański

– Podczas naszej wspólnej pracy zapamiętałem Kacpra Bieszczada jako bramkarza o fajnym mentalu. Jego nastawienie do pracy sprawia, że ręce składają się do oklasków. Jest wielu zawodników, którzy obrażają się, gdy słyszą wskazówki. Kacper przeciwnie. On nie tylko wysłucha, ale i szybko wcieli porady w życie – mówi Małecki, dziś trener w akademii Lecha Poznań.

– Oaza spokoju. To nie jest typ krzyczącego i gestykulującego bramkarza. Przeciwnie, jest wyciszony. Absolutnie nie chcę przez to powiedzieć, że to typ samotnika. Uspokaja obrońców. Ponadto dobrze gra nogami, co daje defensywie odpowiednie chwile wytchnienia, a stoperzy mogą mu zaufać – dodaje były selekcjoner U-17.

– Jeszcze gdy grałem w piłkę, zawsze się mówiło, że bramkarz i lewoskrzydłowy muszą mieć coś z wariata. Kacper jest totalnym zaprzeczeniem tego powiedzenia – mówi Małecki. – Jestem spokojny. Tak po prostu mam od dziecka. Nigdy się nie awanturowałem. Nie ciągnęło mnie ani na dyskoteki, ani do alkoholu. To takie utarte porównanie. Stereotyp, który jest poniekąd krzywdzący dla bramkarzy. Spójrzmy na Łukasza Fabiańskiego i jego zachowanie. On po straconej bramce nie krzyczy i nie macha rękami, tylko bierze piłkę i rzuca ją na środek – zauważa golkiper wypożyczony z Zagłębia Lubin do Chrobrego Głogów. – Myślę, że pod tym jednym względem jestem podobny do Łukasza, ale żeby wskoczyć na jego poziom, czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy. Na początku swojej kariery nie miałem żadnego idola. Z czasem zacząłem uważnie obserwować Wojtka Szczęsnego – dodaje Bieszczad.

Przez „Bieszczady” do Zagłębia

26 sierpnia 2012. Polska wycisza się po mistrzostwach Europy, a w obszernym archiwum Beniaminka Krosno zostaje zapisany pierwszy indywidualny sukces Kacpra. „I miejsce w Turnieju zorganizowanym z okazji obchodów 60-lecia Klubu Sportowego „Bieszczady”. Najlepszy bramkarz: Kacper Bieszczad”. Ciekawe zrządzenie losu.

– Jego ojciec zawsze chciał, żeby był napastnikiem. Przychodził do mnie i pytał: panie Grzesiu będzie coś z niego? – wspomina Raus. – Pamiętam, że zawsze na treningu był problem z bramkarzem, więc postanowiłem stanąć między słupkami i jakoś tak mi się spodobało, że bronię do dziś – mówi Bieszczad.

Talent Kacpra obserwowało wielu trenerów. Jednym z nich był asystent Michała Probierza, Grzegorz Kurdziel. – Dlaczego więc Bieszczad nie trafił na stadion przy Kałuży? Akademia Cracovii dopiero się rozwijała, a Zagłębia była już mocną marką. Ponadto w 2015 roku Beniaminek stał się klubem partnerskim „Miedziowych”. Do Krosna przyjeżdżało wiele osób związanych z Zagłębiem, w tym ówczesny dyrektor akademii Richard Grootscholten – mówi Grzegorz Raus.


Jeden z turniejów w drużynie Beniaminka Krosno. Bieszczad w szarej bluzie. Źródło: Beniaminek Krosno.

– Nie mieliśmy żadnych problemów z transferem Kacpra do Zagłębia. To też dla nas gratyfikacja, uznanie naszej pracy. Żeby mógł się rozwijać, musiał trafić do większego klubu niż Beniaminek. Dzisiaj mamy 32 zawodników w czołowych akademiach. To coś, czym się chwalimy, a niestety są kluby, które blokują młodych zawodników – dodaje dyrektor Beniaminka Krosno.

– Ja chciałem iść dalej. Nie miałem problemu z tym, że wyjadę na drugi koniec Polski. Akademia Zagłębia Lubin była dobrym wyborem. To świetne miejsce do rozwoju. Oczywiście z tyłu głowy miałem, że jak coś nie wyjdzie, to mogę wrócić do Krosna – przyznaje młody bramkarz.

Kolega z gimnazjum

Statuetka dla najlepszego bramkarza „Piłkarskiej Zimy” OZZPN Krosno na pewno była miłym uczuciem, ale debiut w seniorach Zagłębia Lubin musiał sprawić Bieszczadowi nieco więcej radości. Już w drugiej kolejce PKO BP Ekstraklasy sezonu 2019/20 Ben van Dael pozwolił mu usiąść na ławce rezerwowych.

Większe przekonanie do umiejętności Bieszczada miał nowy trener Zagłębia Lubin – Martin Sevela. 10 lipca 2019 Słowak wystawił 17-latka w pierwszym składzie na mecz z Wisłą Płock. O tym, że zagra on, a nie Dominik Hładun, Kacper wiedział już tydzień wcześniej, ale w swojej skromności nikomu o tym nie powiedział. Chwilę potem niepełnoletni Bieszczad rozegrał kolejne 90 minut w Ekstraklasie. Tym razem rywalem była Wisła Kraków.

– Dostałem od niego koszulkę z debiutanckiego meczu – mówi Piotr Hajduk. – Dużym atutem Kacpra jest to, że on już był w szatni z seniorami. Wie, jak taka szatnia pachnie i z czym się ją je. To mu pomogło łapać pewność siebie. Zresztą, o czym my mówimy? Chłopak debiutuje w Ekstraklasie w wieku 17 lat. Nie tylko musi być dobry, ale i mocny psychicznie. Teraz wszedł do szatni Chrobrego Głogów i trener Ivan Djurdrjevic od razu wystawił go w pierwszym składzie na mecz Pucharu Polski z Cracovią – dodaje pierwszy trener Bieszczada.

W I lidze szykują się derby im. Piotra Hajduka. Jego niewielka szkółka wypuściła na poziom centralny dwóch perspektywicznych bramkarzy. Bieszczad gra w Chrobrym, a jego kolega Gabriel Kobylak został wypożyczony do Puszczy Niepołomice.

– Na markę pracuje się całe życie, ale nic tak nie uskrzydla, jak wyniki wychowanków. Kacper zadebiutował w Zagłębiu Lubin. Gabriel Kobylak trafił do Legii Warszawa, skąd został wypożyczony do Niepołomic. To jest niezwykła historia, bo on i Kacper chodzili do jednej klasy. Razem siedzieli w ławce, razem u mnie trenowali. I teraz obaj zagrają w Fortuna 1 Lidze – mówi wychowawca podkarpackich talentów.

– Do pierwszej gimnazjum chodziliśmy razem z Gabrysiem. Trenowaliśmy razem u trenera Hajduka, ale graliśmy w innych klubach. Będzie fajnie zagrać przeciwko sobie w I lidze, ale mam na dzieje, że to Chrobry wygra – mówi Bieszczad.

Perfekcjonista

Kraków splata się z życiem 17-letniego bramkarza. Ostatni mecz w Ekstraklasie grał z tamtejszą Wisłą. W debiucie w barwach Chrobrego Głogów zagrał z drużyną Michała Probierza.

Około 60. minuty sędzia wskazuje na wapno. Rzut karny dla Cracovii. Do piłki podchodzi Sergiu Hanca. Uderza i… Nie ma gola. Świetna interwencja Bieszczada. – Hanca to doświadczony zawodnik, więc czułem, że jak zobaczy młodego, niedoświadczonego bramkarz to będzie chciał uderzyć pasóweczką. Wybrałem róg i pozostało się rzucić – analizuje golkiper Chrobrego.

17-latek broni rzut karny w debiucie? Celebracja takiego momentu byłaby czymś naturalnym, ale młody golkiper, zamiast unosić ręce w geście triumfu zaczął ustawiać kolegów, którzy przybiegli z gratulacjami. – Przecież to była 60. minuta. Jeszcze cały mecz przed nami, a po mojej interwencji piłka wyszła na rzut rożny. To była kolejna sytuacja bramkowa dla Cracovii. Trzeba było się skupić – podkreśla.

Pytamy o tę sytuację trenera Przemysława Małeckiego. – Cały Kacper. On nigdy się nie wywyższał. Nigdy nie szpanował. Solidnie wykonywał swoją pracę. Nie dziwi mnie, że się tak zachował. Ciągle analizował swoją grę. Czasami niepotrzebny jest kolejny trening. On chwilę po wykonaniu ćwiczenia kalkulował nad tym, co i jak zrobił, a potem zastanawiał się nad tym, co może zrobić lepiej. Przy tym jest mega inteligentny. Kitu mu się nie wciśnie. Bardzo merytoryczny i świadomy bramkarz – analizuje szkoleniowiec.

– Zawsze byłem wobec się krytyczny. Jestem perfekcjonistą i wiele rzeczy mnie drażni. Staram się zwracać uwagę na każdy szczegół. Mecze oglądam na chłodno. Wycinam swoje sytuacje i analizuję. Jeżeli mam źle ustawioną nogę, to już na kolejnym treningu chcę to poprawić – mówi bramkarz.


Kacper Bieszczad podczas debiutu w Fortuna Pucharze Polski. Źródło: Cyfrasport.

Kwarantanna z Szamotulskim

– Nie wiem, czy najlepszy do tej pory, ale mecz z Cracovią był stosunkowy dobry w moim wykonaniu – dodaje Bieszczad. – Najgorszy zagrałem z Feyenoordem. Przegraliśmy 0:9 – wspomina.

Co może młody chłopak zrobić po takim srogim laniu? – Przede wszystkim trzeba wyciągnąć wnioski. Zacząć analizę od swojej gry, a nie szukać błędów u kolegów. Ja jestem świadomy, że indywidualnie zagrałem wtedy źle. Zobaczyłem, ile brakuje mi do europejskiego poziomu. Zobaczyłem, ile pracy jeszcze przede mną. Był dzień załamki. Dużo pomaga mi współpraca z trenerem mentalnym. Musiałem sobie przekuć w głowie, że to nie jest porażka 0:9, ale bardziej wskazówka co mogę poprawić, żeby kiedyś wejść na ten sam poziom – tłumaczy Bieszczad.

Jak wygląda trening mentalny? – Przede wszystkim trzeba być szczerym ze sobą i z trenerem. Nie wolno dusić w sobie emocji. Kłamać, że się nic nie odczuwało w trakcie meczu. Trener mentalny podsuwa mi różne ćwiczenia i pomysły, które wcielam w życie. Jedne pomogą mniej inne bardziej. Dużo zależy od człowieka, ale podstawą jest szczera rozmowa – opowiada Kacper.

Przyjście do Chrobrego Głogów to dla młodego bramkarza duża szansa na regularną grę. – Nie wszedłem do szatni na pewniaczka, ale też nie usiadłem w kącie ze spuszczoną głową. To trener zadecyduje kto gra, ale chcę być podstawowym bramkarzem i będę o to ciężko pracował na treningach – mówi Bieszczad.

W akademii Zagłębia Lubin Bieszczad spotkał się z Grzegorzem Szamotulskim. – Trafił pod skrzydła charyzmatycznego trenera. Na gwiazdkę kupiłem Kacprowi autobiografie „Szamo”. Pochwalił się trenerowi, a ten powiedział: poczekaj jeszcze parę lat, na razie nie czytaj. Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają: Kacper spokojny i ułożony, a trener Szamotulski był znany z wybuchowego temperamentu – wspomina Grzegorz Raus.

– Gdy wróciliśmy do klubu po okresie lockdownu, trener zapytał, co ciekawego robiliśmy w trakcie kwarantanny. Ja powiedziałem, że na razie przeczytałem 50 stron jego biografii. Kazał odłożyć i nie czytać dalej, no ale przeczytałem. Dobra, mocna lektura. Choć ja bym się ugryzł dziesięć razy w język, zanim bym coś powiedział. Od zawsze byłem taki kalkulujący – przyznaje Bieszczad.

Ambasador Głowienki

Kacper pochodzi z wioski o nazwie Głowienka znajdującej się niemal na przedmieściach Krosna. W 1900 roku na Wzniesieniu Pod Dębem stał cesarz Austrii – Franciszek Józef, który obserwował Wielkie Manewry, a w szczególności walki nad Lubatówką.

To stare dzieje. Dziś największym celebrytą podkrośnieńskiej miejscowości jest 17-letni bramkarz, a o dawny przywódcy rozprawiają historycy. – Kacpra wszyscy tu znają. Jest jeszcze nastolatkiem, ale dla młodszych już stanowi wzór. Dzieci z Głowienki chcą być jak on. Oglądają Ekstraklasę, a tam chłopak od nich ze wsi. To magnes. Jest w tym miejscu żyzna gleba do rozwoju piłki, bo oprócz dzieci też dyrektorzy miejscowej szkoły bardzo wspierają rozwój sportu. Organizujemy w Głowience gry dla dzieci. Totalny grassroots: zabawa, piłka, radość. Najlepsze dzieci zapraszamy na treningi do Beniaminka. Kacper jest tutaj ambasadorem piłki – mówi Grzegorz Raus.

– Może dzieci chcą zagrać w Ekstraklasie, może chcą po prostu grać w piłkę, ale nie przesadzajmy. Nie jestem niczyim idolem – ucina Kacper.

– Nie mam podstawy, żeby powiedzieć cokolwiek złego o Kacprze. Słodzę mu i lukruję, ale to jest wszystko szczerze. Co więcej, ja wiem, że on się tym nie zachłyśnie. To go zmobilizuje do jeszcze cięższej pracy – mówi Przemysław Małecki.


Kacper Bieszczad nie zapomina o korzeniach. Młody bramkarz odwiedził szkółkę Piotra Hajduka. Źródło: akademia Piotra Hajduka.

W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Raus. – Złego słowa o Kacprze nie mogę powiedzieć, ale kiedyś zdarzyła się jedna zabawna historia, która też świadczy o jego charakterze. Podczas jednego z obozów – a były to czasy AMO, a więc sezon 2013/14 – do hotelu przyjechała inspekcja z Sanepidu. Kacper jakoś przemycił czipsy, przestraszył się, że to kontrola w tej sprawie. Czipsy wylądowały w śmietniku, a on przyszedł do mnie z łzami w oczach i powiedział: już nie będę tego jeść.

– Mam pustkę w głowie. Kompletnie nie pamiętam takiej sytuacji – mówi Bieszczad. – Nigdy nie byłem kontrowersyjny ani nie ciągnęło mnie do głupot – dodaje.

A co może robić nastolatek w piątek wieczór w Głowince? – Można iść do Karpiel Pubu na pizzę – śmieje się.

„Oddałbym mu córkę”

Kacper to nie tylko przykład perspektywicznego bramkarza, ale i zdolnego ucznia. W najlepszym liceum w Lubinie miał średnią 5,5. – Nie jestem jakimś kujonem. Uważam na lekcjach i wiedza sama mi przychodzi – mówi.

– Najbardziej lubię matematykę, ale jak trzeba, to i rozprawkę na polski napiszę. Kiedyś, jak ktoś do mnie dzwonił, to przepraszałem. Mówiłem: sorry, muszę poprawić 5 na 6. Ale to skrajna sytuacja. Akurat starałem się o stypendium. Teraz w głównej mierze przyswajam wiedzę potrzebną do zdania matury, a ta już za rok – opowiada Bieszczad.

– Chłopak czysty jak łza. Jak z bajki. Jakbym miał córkę, to bym mu oddał – mówi osoba z otoczenia Kacpra. Tak więc drogie panie: lepszej partii nie będzie. Tylko żeby go żadna od piłki nie odciągała!

Krystian Juźwiak

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności