Aktualności
[Halo, halo!] Halowa LAKP, czyli liga ze swoim magazynem wideo, o której przeczytasz w Wikipedii
Sukces rozgrywek pod egidą LAKP to w największej mierze zasługa Adriana Mańko. Jego przygoda z klubową piłką w Koziołku Lublin trwała zaledwie kilka miesięcy. By myśleć o karierze, zabrakło talentu.
– Mieliśmy jednak z kolegami amatorską drużynę osiedlową, taką dziką drużynę, jakie można było oglądać w serialach typu „Do przerwy 0:1”. Szukaliśmy podobnych drużyn, żeby sobie z kimś zagrać. Znaleźliśmy inne ekipy, zbieraninki, takie jak nasza. Skrzyknęliśmy się, ktoś rzucił hasło, żeby zorganizować turniej. Wziąłem na siebie organizację. I tak zupełnie niespodziewanie ruszył pierwszy sezon Ligi Amatorskich Klubów Piłkarskich – wspomina Mańko.
Pierwszy mecz odbył się 4 czerwca 2005 roku na boisku „Fryderyk”.
– W 2005 roku udało się rozegrać dwa sezony. Pierwszy wakacyjny, drugi zaraz po wakacjach, od sierpnia do października. Rosło zainteresowanie, w 2006 mieliśmy już 12 drużyn. I znów ktoś rzucił pomysł, tym razem, żeby przenieść się do hali. I tak też zrobiliśmy – opowiada twórca LAKP.
Pierwszy sezon w hali to rozgrywki w grupach i faza play-off, czyli bardziej puchar niż liga. Od sezonu 2007/08 Halowa Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich gra już w systemie ligowym.
Bardzo istotny dla LAKP-u oraz inicjatyw tworzonych i koordynowanych przez Adriana Mańko był rok 2009. Po VI edycji, zniechęcony kiepską atmosferą i bezpodstawnymi oskarżeniami kierowanymi pod jego adresem przez jedną z drużyn, Mańko postanowił wycofać się z organizacji ligi. Nikt inny rękawicy nie podjął i LAKP w 11-osobowej odmianie na pełnowymiarowym boisku przeszła do historii.
Ale ciągnęło wilka do lasu, choć na dobrą sprawę wilk nigdy z niego do końca nie wyszedł, bo cały czas, z drugiego szeregu, pomagał Pawłowi Kępce w organizacji ligi halowej. Gdy w Lublinie zaczęły pojawiać się orliki, Mańko we współpracy z Pawłem Haładyjem rozkręcili Orlikową Ligę Szóstek. To był strzał w dziesiątkę.
– Widziałem, że ludzie chętnie grają na orlikach, ale odbywa się to w niezorganizowanej formule. Pojawiły się nowe możliwości. Dotychczas graliśmy na dużym boisku, co wiązało się z jego przygotowaniem: wysypywaniem linii, dbaniem o murawę. Godziny pracy. Na orlika przychodzi się na gotowe. Trudniej też zebrać do drużyny 11 osób niż sześć – podkreśla nasz rozmówca.
OLS zainaugurowano 10 kwietnia 2010 roku, w dniu katastrofy smoleńskiej. W pierwszym sezonie rywalizowały 24 drużyny. W 2011 roku (48 zespołów podzielonych na cztery ligi) Mańko już samodzielnie kierował rozgrywkami. Tak jest do dziś.
Fundamentem sukcesu i popularności rozgrywek firmowanych przez LAKP, czyli Orlikowej Ligi Szóstek, a zwłaszcza Halowej Ligi Amatorskich Klubów Piłkarskich jest ich otoczka. O LAKP można przeczytać w Wikipedii, HLAKP ma swój magazyn wideo, liga transmituje mecze i przygotowuje ich skróty, wybiera piłkarza miesiąca, przyznaje szereg indywidualnych nagród i wyróżnień, prowadzi bogate statystyki, organizowane są dodatkowe turnieje.
– Staramy się, żeby drużyna uczestnicząca w rozgrywkach dostała coś więcej niż tylko możliwość gry w piłkę. Myślę, że dzięki temu tak szybko zachęciliśmy do uczestnictwa w HLAKP tyle drużyn. W pewnym momencie w Lublinie były ligi, w których występowało 50 zespołów, a my wystartowaliśmy od ośmiu czy dziesięciu. Dziś tamta liga, można powiedzieć, definitywnie upadła. To były rozgrywki z kilkudziesięcioletnią historią, ale nie było tam niczego poza graniem. Strona internetowa uzupełniana raz w miesiącu i nic więcej. My podeszliśmy do tego inaczej – opowiada Mańko, który poza prowadzeniem rozgrywek zajmuje się również ich sędziowaniem.
Przy organizacji HLAKP Mańko wciąż działa w tandemie z Kępką.
– Tematy czysto sportowe są po mojej stronie: terminarze, strona internetowa, obsada sędziowska, protokoły, statystyki. Paweł montuje magazyn i odciąża mnie przy innych kwestiach organizacyjnych, takich jak księgowość. Poza tym, tak jak ja, jest oczywiście na wszystkich meczach. Pracy mamy na cały tydzień, nie tylko w weekendy, gdy toczą się rozgrywki – nie ukrywa animator piłkarskiego życia w Lublinie.
W 2017 roku LAKP włączyła się w organizację rozgrywek w jeszcze jednej odmianie piłki nożnej – beach soccerze.
– Jest w Lublinie drużyna beach soccera, Rapid. Podziałali troszeczkę, żeby zrobić ligę. Udało się rozegrać jeden klasyczny sezon, z ligowymi kolejkami i rozgrywanymi praktycznie codziennie w wakacje meczami. Nie do końca się to sprawdziło, między innymi z powodu lokalizacji boiska nad Zalewem Zemborzyckim. Dojazd tam z centrum zajmuje pół godziny, to już wycieczka. Beach soccer nie jest też jeszcze na tyle popularny w Polsce. Nie bardzo byli chętni, by ligowe rozgrywki kontynuować. W 2019 roku udało się za to rozegrać jednodniowe mistrzostwa Lubelszczyzny w beach soccerze, przy organizacji których współpracowaliśmy z LZPN-em i Rapidem. W ubiegłym roku z powodu pandemii druga edycja nie doszła do skutku, ale jest inicjatywa, by w tym roku znów taki turniej przeprowadzić – zdradza plany Mańko.
W sezonie 2020/21 Halowej Ligi Amatorskich Klubów Piłkarskich bierze udział 49 zespołów podzielonych na cztery klasy rozgrywkowe. W niedzielę 27 grudnia rozegrano pełną, zwykle rozłożoną na dwa dni kolejkę. Od 8 do 23 (z przerwą na trening piłkarek ręcznych) jednego dnia odbyły się rekordowe 23 mecze. W ubiegłym sezonie w lidze grało 50, dwa lata temu 57 drużyn (najwięcej w historii).
– Spodziewałem się, że z powodu pandemii będzie dużo mniej. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. W hali nie narzucamy górnego limitu, najwyżej wynajmiemy obiekt na większą liczbę godzin. W Orlikowej Lidze Szóstek staramy się nie przekroczyć liczby 64, maksymalnie 68 zespołów. Dotychczas pomagała mi żona, która jest sędzią piłkarską, ale aktualnie jest w ciąży, więc planując nowy sezon muszę mieć to na uwadze. W najbliższym sezonie nie będzie możliwości rozgrywania spotkań równolegle, na dwóch czy trzech orlikach o jednej porze – zaznacza Mańko.
Najpierw jednak trzeba dokończyć bieżący sezon w obu ligach pod egidą LAKP, czego niestety nie ułatwia pandemia i związane z nią obostrzenia.
– Będziemy się maksymalnie starać, by sezon dokończyć. Jeśli się nie da, oddamy drużynom część wpisowego i zakończymy rozgrywki przed ostatnią kolejką, nie przyznając mistrzostwa. Czekamy na dalsze decyzje rządu. Nawet gdybyśmy mieli wrócić dopiero pod koniec stycznia czy na początku lutego, powinniśmy dograć sezon do końca – mówi z nadzieją organizator, któremu wciąż zdarza się jeszcze wychodzić na boisko nie tylko sędziować mecze.
– Jestem po dwóch operacjach kolana i trochę się boję. Przerzuciłem się na tenisa ziemnego, tam mam większą kontrolę nad tym, co się dzieje. Jeśli jednak w mojej drużynie, KS Marmocie, nie ma składu, wyjdę na boisko i statystuję. Wielkim graniem bym tego nie nazwał – śmieje się Adrian Mańko.
Szymon Tomasik