Aktualności
Futbol wrócił do domu na Futboholik Cup
Nie jest do jednak do końca prawda. Dysponowali bowiem sporym gronem kontaktów w mediach społecznościowych, zapałem i ciekawym pomysłem. – Wszystko narodziło się w hondzie civic. Pojechaliśmy na mecz Piaska Potworów z Fairantem Kraków. Wtedy stwierdziliśmy, że skoro Fairant może przyjechać aż do Potworowa, żeby pograć w piłkę, to dlaczego my też nie możemy ściągnąć więcej b-klasowych ekip i zacieśniać więzi, łączyć ludzi, poznawać się. Środowisko powinno się integrować. Wpadliśmy na pomysł, żeby powstał Futboholik Cup. A później to już lawina… Cel charytatywny, promocja, sponsorzy, ludzie dobrej woli… Poszło samo – opowiada Michał, który Macieja i Mateusza pierwszy raz spotkał oczywiście na stadionie. – Poznaliśmy się na piłce b-klasowej. Zawiązaliśmy we Wrocławiu nieformalną groundhopperską grupę, pomógł też Twitter. Zaczęliśmy razem jeździć na mecze, a dziś jesteśmy już dobrymi kumplami – wspomina.
– Można to nazwać rewolucją piłkarską. Trójka przyjaciół zrobiła turniej dla ludzi z całej Polski. Poznałem wiele osób, które interesują się piłką nożną, turystyką stadionową, ale były też tak zwane profesjonalne drużyny piłkarskie. Chwała im za to, bo cel był szczytny. Myślę, że turniej będzie ponawiany, rozmawiałem już z trójką organizatorów. Wszyscy się świetnie bawili. Warto – podsumował imprezę prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Padewski. – Prezes od początku był z nami. Podszedł do wszystkiego z wielkim szacunkiem i wyrozumiałością. Zastanawialiśmy się, czy wypada prosić o pomoc, ale prezes swoją bezpośredniością szybko przełamał lody. Bardzo nam pomógł, bardzo dziękujemy – odpowiada Michał. – Fajna impreza, szczytny cel, super okazja, żeby osobiście poznać osoby znane tylko z Twittera, a przy okazji się trochę spocić – mówi Maciej Zieliński, legendarny koszykarz Śląska Wrocław, który w Futboholik Cup był obrońcą drużyny Kibiców Śląska Wrocław.
W Futboholik wzięło udział osiem drużyn z całej Polski. Ich zmagania w mediach społecznościowych oraz w hali śledziły setki osób. Poza walorami sportowymi i towarzyskimi turniej miał jeszcze jeden ważny aspekt – charytatywny. Zbierano pieniądze dla Fundacji Carita, która pomaga chorym na szpiczaka, nieuleczalny nowotwór. – Przez social media odezwaliśmy się do kilku znanych osób. Przyszła koszulka od Patryka Lipskiego, potem kolejne i poszło. Później już ludzie sami nas pytali, czy chcemy taką lub inną koszulkę. Łącznie mieliśmy 43 gadżety – koszulki, vouchery – mówi Mateusz.
Mączka, Szczęsny i Rył udowodnili, że można zorganizować świetną imprezę startując w zasadzie od zera. – Chcieliśmy pokazać, że można coś zrobić praktycznie bez budżetu. Samymi chęciami, tym że po prostu mamy kolegów. Pomysł i chęci wystarczą do sukcesu – twierdzi Rył. – Potwierdzają, że słowo „niemożliwe” nie istnieje – dodaje prezes Padewski. – Futbol wrócił do domu. Przyjechali tu amatorzy, a przecież piłka ma właśnie takie korzenie. Pomogliśmy fundacji, środowisko się integruje. Musimy się trzymać razem, jeżeli chcemy rozwijać piłkę. Zachęcamy wszystkich, by sami podjęli się podobnych inicjatyw. Róbcie to. Bez względu na pobudki czy cele. Kłody będą leciały pod nogi, ale następnego dnia przyjemnie będzie spojrzeć w lustro – zachęca Michał Mączka.
KOLEJNOŚĆ FUTBOHOLIK CUP
1. LKS Niedźwiedź
2. Fairant Kraków
3. Futboholik
4. Kibice Śląska Wrocław
5. Muchobór Wrocław
6. Naprzód Świbie
7. Piasek Potworów
8. Bar Ulubiona ETV Warszawa
Szymon Tomasik
Fot. Karol Fester