Aktualności
Dotarł na Narodowy jak do domu. Historia Patryka Jakubczaka
Wyobraźmy sobie studenta, który właśnie spogląda na ekran swojego telefonu. Pośród wielu informacji, dostrzega ogłoszenie o naborze do wolontariatu przy Polskim Związku Piłki Nożnej. Na horyzoncie jawi się możliwość wzięcia udziału w dużej piłkarskiej imprezie. Mistrzostwa świata U-20, których Polska jest gospodarzem. Kusząca perspektywa. – Instagram się do czegoś przydał – uśmiecha się Patryk, rozpoczynając opowieść o swoim pierwszym razie w roli wolontariusza. – Hasło wolontariat zabrzmiało interesująco. Mieszkam nieopodal Lublina i nagle okazuje się, że właśnie w tym mieście można zostać częścią sporego wydarzenia. Zobaczyć od środka, jak wygląda organizacja, być na stadionie, w centrum wydarzeń... Dla kibica piłki nożnej to scenariusz idealny. Nie jestem może zapaleńcem piłkarskim, ale mocno interesuję się futbolem. Ponad dekadę temu, wiedząc, że nie zostanę drugim Lewandowskim, postanowiłem wiedzieć o piłce wszystko. Śledzić, być na bieżąco z niemal wszystkimi wydarzeniami – dodaje Jakubczak. I tak narodził się też pomysł, żeby zostać dziennikarzem sportowym, ze specjalizacją do komentowania meczów.
Uzależnienie od… stadionu!
Patryk podczas MŚ U-20 na ternie Areny Lublin był odpowiedzialny za tzw. oprawę meczową. Wychodzenie na murawę z kołem środkowym, czyli charakterystyczną płachtą, którą widzi każdy kibic, czy to na stadionie, czy przed telewizorem. Na tym jednak Patryk nie poprzestał, z dnia na dzień stając się stałym bywalcem stadionu. A w Lublinie można było obserwować zmagania grupy A i C, do tego mecze fazy pucharowej, łącznie z półfinałową rywalizacją Ekwadoru z Koreą Południową. – Zaczęliśmy 21 maja, a skończyliśmy 11 czerwca. Byłem na stadionie praktycznie codziennie, nawet wtedy, kiedy była przerwa w rozgrywkach w Lublinie. Zabawnie to wyglądało, ale wolontariusze przychodzili i po prostu kręcili się po obiekcie. Spoglądając, czy można coś poprawić, żeby wszystko wyglądało idealnie. Tak, jak chciałby gospodarz danego wydarzenia! Byliśmy tak wkręceni w imprezę, że chcieliśmy zadbać o każdy detal. To był mój pierwszy tak poważny wolontariat, ale już wtedy wiedziałem, że wolontariuszem zostajesz na całe życie – zauważa Patryk.
Przy okazji rywalizacji w Lublinie, można było być świadkiem niecodziennego wyczynu norweskiego supersnajpera. Erling Haaland, wschodząca gwiazda europejskiej piłki, ustrzelił dziewięć goli (!) w rywalizacji z reprezentacją Hondurasu. – W takich turniejach można zobaczyć piłkarzy, którzy później błyszczą w najważniejszych, seniorskich rozgrywkach. Miło wspominam szansę poznania Michaela Oliviera. Znany angielski sędzia, który był jednym z arbitrów w Lublinie, chwilę później sędziował mecze Premier League i można było z dumą mówić, że nie tak dawno, rozmawiałem z tym gościem. Co ważne, to normalni ludzie, którzy nie tylko odpowiadali na nasze pytania, ale i sami zadawali, interesując się, kim jesteśmy. Ostatniego dnia turnieju, podczas imprezy pożegnalnej, siadali z nami i rozmawiali. Po prostu. To bardzo cenne dla nas, wolontariuszy. Mogliśmy poczuć się dowartościowani w otoczeniu piłkarskiego topu. To na pewno jeden z elementów magii wolontariatu podczas dużych, międzynarodowych imprez – przyznaje Jakubczak.
Dziennikarskie szlify
Szybko okazało się, że udział w MŚ U-20 w 2019 roku, był dla naszego bohatera przełomem. Wcześniej bardziej zamknięty, po miesięcznym udziale w dużym, piłkarskim wydarzeniu, Patryk zaczął przełamywać bariery. Kolejny raz zadziałał syndrom, o którym można przeczytać niemal przy każdej opowieści wolontariuszy. Dni wypełnione obowiązkami związanymi z organizacją imprezy po jej zakończeniu nagle stają się kompletnie puste. – Ta praca była przyjemnością. Świetna atmosfera, którą wytworzyliśmy powodowała, że stawałeś się elementem idealnie wpasowującym się do całości. Wolontariuszem nie zostaje ktoś przypadkowy, a to paradoks, bo może nim zostać każdy, kto chce pomagać drugiemu człowiekowi. I nagle turniej dobiega końca, z dnia na dzień tracisz tę adrenalinę. Nie było łatwo, ale to też zmotywowało mnie do postawienia jeszcze mocniej na dziennikarstwo sportowe. Zaczęliśmy z ludźmi z wolontariatu nagrywać filmy na YouTube, komentować różne wydarzenia. Niedługo później pojawiła się szansa, żeby spróbować swoich sił, już jako komentator. Zarówno kolega, z którym komentuję mecze, jak i człowiek, który pomógł dołączyć do AZS UMC Lublin, to ludzie z wolontariatu. Jak zatem widać, ten świat potrafi odmienić ludzkie życie – mówi Patryk, który aktualnie komentuje transmisje na żywo z meczów koszykówki kobiet oraz futsalu w Lublinie.
Wolontariat zmienia ludzi
Nie jest jednak tak, że po mistrzostwach U-20 Jakubczak zapomniał o roli wolontariusza. Poza szansami zawodowymi, które otworzyły się przed naszym bohaterem, udało się odwiedzić reprezentację Polski na PGE Narodowym. Mecz eliminacyjny do ME 2020, w którym Polska zmierzyła się ze Słowenią. Patryk ponownie został wydelegowany do oprawy meczowej. Tym razem jednym z najważniejszych obowiązków było rozłożenie biało-czerwonych kartoników na krzesełkach warszawskiego stadionu. – Zawsze uważałem, że Narodowy jest prawdziwym domem polskiej piłki. Dlatego tak bardzo chciałem się pojawić na meczu, dodatkowo wspierając dużego formatu wydarzenie, jakim jest spotkanie reprezentacji. Do tego udało się uwiecznić wymowne zdjęcie, jakie znajomy zrobił mi tuż przy murawie. Podpisałem je „W końcu dotarłem do domu”, gdzie widać mnie w stroju wolontariusza, właśnie z Narodowym w tle – uśmiecha się Jakubczak.
Patryk zaliczył mecz reprezentacji na PGE Narodowym, ale to nie jest „sufit” dla naszego bohatera. Nie można wykluczyć, że kolejne wydarzenia to kwestia czasu. Pomijając obostrzenia związane z COVID-19, które aktualnie wyznaczają rytm codzienności – również tej związanej z wolontariatem – Jakubczak coraz mocniej angażuje się w sportowe życie. – Zrobiłem się bardziej otwarty do ludzi. Kiedyś nie miałem takiej śmiałości, którą mogłem złapać dzięki udziałowi w mistrzostwach w Lublinie czy podczas meczu reprezentacji w Warszawie. Wolontariat zmienia ludzi. Nie byłem pewny siebie, obawiałem się tego, jak jestem postrzegany. Teraz na pewno pewniej stawiam kolejne kroki. Dodatkowo mogę też spełniać się zawodowo. Warto też dodać, że poprzez wolontariat człowiek uczy się odpowiedzialności. To też cenna wartość. Może to śmiesznie zabrzmi, ale odnoszę wrażenie, że znalezienie się akurat w takim miejscu, przy wolontariacie PZPN, to przeznaczenie. Po prostu, nie ma przypadku w tym, że tworzymy taką zgraną grupę ludzi – mówi Patryk.
Krok w stronę mikrofonu
Patryk, jak sam przyznaje, jest od wielu lat kibicem FC Barcelona. Był nim nawet wtedy, kiedy w liceum, do którego uczęszczał, wśród kolegów dominowali zwolennicy największego rywala z Madrytu. A co gorsza dla Jakubczaka, był to czas, w którym Real co chwilę sięgał po triumf w piłkarskiej Lidze Mistrzów. – Wtedy nie było łatwo, ale trwałem w sympatii do Katalończyków. Wbrew szkolnej większości. Teraz znowu przeżywam trudne chwile, choć sprawa dotyczy zupełnie czego, a raczej – kogo innego – mówi Patryk, nawiązując do zamieszania, w którym główną rolę gra Leo Messi.
Choć piłka nożna nie jest dla naszego bohatera czymś, czym żyje od rana do wieczora, ma on świadomość, że trzeba być na bieżąco, żeby spełniać swoje marzenia. Również te zawodowe. – Kiedy byłem na Narodowym, pomyślałem sobie, że chcę tu kiedyś wrócić i skomentować mecz reprezentacji. To by było coś niepowtarzalnego. Skoro zacząłem już działać dziennikarsko, chciałbym iść za ciosem. I tu ponownie mógłbym wspomnieć o roli wolontariatu. Poznając tylu ciekawych ludzi, w większości zafiksowanych na punkcie sportu, zrozumiałem, że warto się realizować. I próbować swoich sił, pomimo tego, że początkowo możemy nie wierzyć w powodzenie swojego planu. Teraz jestem w miejscu, którego bym sobie nie wywalczył w pojedynkę. Tak jak podczas wolontariatu, działanie w zgranym zespole, to podstawa do sukcesu – uśmiecha się Jakubczak.
Trzeba przyznać, motywacyjna historia. Niech będzie drogowskazem zarówno dla tych, którzy na wolontariat spoglądają nieco z dystansem, jak i chcących zawodowo zrobić kolejny krok w stronę marzeń. Jak pokazuje przykład Patryka, jedno nie wyklucza drugiego.
Maciej Piasecki