Aktualności

[50 historii] Przemysław Nadobny dzięki amp futbolowi stał się innym człowiekiem

PIŁKA DLA WSZYSTKICH08.09.2020 

Dziewięć miesięcy przed powołaniem do reprezentacji Polski nie wiedział nawet, czym jest amp futbol. Dzięki udziałowi w zgrupowaniach i występom na boisku, a przede wszystkim pomocy ludzi, których w tym czasie poznał, z zakompleksionego młodzieńca wstydzącego się swojej niepełnosprawności zmienił się w pewnego siebie mężczyznę, śmiało snującego plany na przyszłość i cieszącego się życiem. Poznajcie historię Przemysława Nadobnego, najsłynniejszego listonosza w Polsce.

Przemysław Nadobny nie ma lewej dłoni. Od urodzenia.

– Pępowina owinęła mi się wokół dłoni, a w zasadzie miejsca, w którym powinna się ona wykształcić. Nie wykształciła się. Moi rodzice do porodu nie wiedzieli, że nie będę miał dłoni. Lekarz im o tym nie powiedział. Dowiedzieli się dopiero, gdy przyszedłem na świat i mnie zobaczyli – opowiada bramkarz reprezentacji Polski w amp futbolu.

W Śmielinie, niedaleko Nakła nad Notecią, gdzie się wychowywał, wszyscy wiedzieli, że Przemek nie ma dłoni. Dla kolegów z podwórka było to naturalne. Sytuacja zmieniła się wraz z pójściem do szkoły.

– Od razu zacząłem być wytykany palcami, wyśmiewany. Zacząłem mieć problem z moją niepełnosprawnością i to bardzo duży. Wstydziłem się tego. Zawsze zakładałem ubrania z długimi rękawami, ręce trzymałem w kieszeniach. Tak samo idąc ulicą – robiłem wszystko, żeby zamaskować fakt, że nie mam dłoni. W dodatku mój kolor włosów też zwykle jest w szkole napiętnowany. Byłem atakowany z dwóch stron. Dzieci potrafią być bezlitosne – wspomina rudowłosy zawodnik.

Ucieczką była piłka nożna. Przemek zaczął trenować w GLZS-ie Sadki, w barwach którego jako nastolatek występował w Klasach B i A.


Fot. Archiwum prywatne.

– Na boisku traktowano mnie normalnie, jak każdego innego piłkarza. Nie słyszałem jakichś specjalnych wyrazów szacunku czy podziwu, ale też nie było sytuacji, że ktoś mnie wyśmiewał czy obrażał. To raczej ja robiłem sobie jaja. Raz w polu karnym przyjąłem piłkę na klatkę piersiową, ale w jej opanowaniu pomogłem sobie trochę ręką. Sędzia tego nie zauważył, a ktoś z drużyny przeciwnej krzyknął: „Ręka!”. Wiele się nie zastanawiając odpowiedziałem: „Jaka ręka? Ja ręki nie mam!”. Tak to wyglądało – śmieje się Nadobny, w tamtych czasach jeszcze napastnik.

Charakterystyczny chłopak w składzie drużyny z Sadek zapadł w pamięć Szymonowi Stolarskiemu, wtedy przemierzającemu wzdłuż i wszerz kujawsko-pomorskie boiska jako członek Pociągu do Futbolu, dziś wiceprezesowi Unii Gniewkowo. Na początku 2017 roku Stolarski organizował treningi i próbował stworzyć drużynę amp futbolu w Bydgoszczy. Skontaktował się Nadobnym.


Fot. Szymon Stolarski/Pociąg do Futbolu

– Któregoś dnia siedziałem w szkole na lekcji i dostałem SMS z nieznanego numeru. To był właśnie Szymon. Napisał, czy wiem, co to jest amp futbol i czy chciałbym spróbować w nim swoich sił. Nie miałem pojęcia, co to za sport. Chwilę się zastanowiłem, po kwadransie odpisałem. Dostałem kolejną wiadomość z informacją, że będę mógł grać tylko na bramce. A ja w życiu nie stałem na bramce! Kto o zdrowych zmysłach, nawet w grze na podwórku, postawiłby na bramce chłopaka bez dłoni? Zawsze byłem napastnikiem, typowa „dziewiątka”. Postanowiłem spróbować, co mi szkodziło. Pojechałem na trening i zostałem – opowiada nasz bohater.

Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę i zrewolucjonizowała życie Przemysława Nadobnego, który okazał się bardzo pojętnym uczniem. Błyskawicznie zaczął robić postępy.

– Chyba nie byłem najgorszy. Dosyć szybko przyzwyczaiłem się do bramki, do tego jak mam się ustawiać, jak się zachowywać. Na początku zdarzało mi się po strzale rzucać obok bramki. Nie czułem przestrzeni, odległości. Przełamanie przyszło po trzecim treningu. Pracował z nami Michał Żurowski, który zrobił mi coś, co nazwałbym strzelbą. 20 metrów od bramki ustawił chyba z 20 piłek i ładował mi je kolejno z prostego podbicia. Nie interesował go, czy wstałem, czy nie, ładował wszystko jak leci. Po tym treningu zacząłem czuć się jak bramkarz – twierdzi Nadobny.

Talent u kolegi szybko dostrzegł trenujący w bydgoskiej grupie Sebastian Ziółkowski, który grał w reprezentacji Polski.

– Już chyba po czwartym treningu zaproponował mi udział w turnieju Amp Futbol Ekstraklasy w barwach GKS Góra, miałem być drugim bramkarzem. Mega! Pojechałem. Zagrałem dwa razy po pół meczu. Pierwszy raz w życiu przypadł na spotkanie z Anpfiff Hoffenheim. Dostałem piłkę, dostrzegłem napastnika, długa laga, kolega dostawił nogę i gol! Taki miałem debiut – relacjonuje 21-letni dziś sportowiec.


Fot. Paula Duda

Na drugim turnieju bronił już dużo więcej. To było tuż przed mistrzostwami Europy 2017, na których reprezentacja wywalczyła brązowy medal. Po jednym z meczów stał za bramką, rozmawiał z Krzysztofem Węgrzynem, dziś trenerem bramkarzy w Kuloodpornych Bielsko-Biała, wtedy drugim bramkarzem GKS-u. Węgrzyn wprowadzał nastolatka w świat amp futbolu. Nadobny podkreśla, że dzięki niemu jest tu, gdzie jest. Rozmowę przerwał im trener reprezentacji Marek Dragosz.

– Podszedł i powiedział, że podoba mu się to, co widzi i chciałby mnie zobaczyć na zgrupowaniu po mistrzostwach Europy. Pojechałem na nie i od tamtego czasu nie opuściłem już żadnego – cieszy się nasz bohater.

To był przełom. Nadobny w kilka miesięcy przebył drogę od człowieka, który wcześniej nie słyszał o amp futbolu, do reprezentanta Polski.

Już na pierwszym zgrupowaniu przylgnął do niego pseudonim „Bigos”.

– Został wymyślony przez drugiego trenera reprezentacji Grzegorza Skrzeczka. 4 listopada 2017 roku pojechałem na swój pierwszy trening reprezentacji, wyszedłem na boisko i gdy tylko trener Skrzeczek mnie zobaczył, włączył mu się „Bigosik” i tak już zostało. Chłopaki podchwycili, trzeba było się z tym pogodzić. Na początku nie byłem do niego przekonany, ale polubiłem go – deklaruje „Bigos”.


Fot. Bartłomiej Budny.

Z każdym zgrupowaniem rozwijał się jako bramkarz, rozwijał się jako człowiek.

– Amp futbol sprawił, że stałem się otwarty na ludzi, nabrałem dystansu, potrafię z siebie żartować. Do czasu amp futbolu mogłem o sobie powiedzieć, że byłem niepełnosprawny. Od momentu, gdy zacząłem grać – już nie. Ze wszystkim sobie radzę i nawet, gdy ktoś powie: „Daj, zrobię to za ciebie”, spojrzę na niego takim wzrokiem, że błyskawicznie rezygnuje z chęci pomocy – z uśmiechem ostrzega Nadobny.

Ogromną rolę w jego metamorfozie odegrał selekcjoner reprezentacji Polski w amp futbolu Marek Dragosz.

– Myślę, że trener jest dla każdego drugim ojcem. Można z nim porozmawiać o wszystkim. Nigdy się nie odwróci od nikogo. Daje szansę wszystkim, którzy na nią zasłużyli. Nie faworyzuje, nie ma ulubieńców, wszystkich traktuje jednakowo. Super człowiek. Dzięki trenerowi rozwijam nie tylko swoje umiejętności piłkarskie. Rosnę też mentalnie. Kiedyś nie byłoby szans, żebym porozmawiał z panem tak jak teraz. Nie wiedziałbym, co mam mówić, byłbym cały spocony, zestresowany. Patrząc na to, jak trener do nas mówi, uczę się tego i zyskuję na tym, jakim jest człowiekiem – nie ukrywa.

Tak jak Nadobny przebojem wdarł się do naszej reprezentacji w amp futbolu, tak też ta drużyna zdobyła serca polskich kibiców. Fani doceniają umiejętności, ale także hart ducha i poświęcenie tych wspaniałych sportowców. Ci odwdzięczają się coraz lepszymi wynikami. Osiągają je także dzięki temu, że po prostu uwielbiają być ze sobą i ciężko pracować w swoim towarzystwie.

– Atmosfera jest jak w rodzinie. Nie ma czegoś takiego, co można spotkać w niższych ligach, czyli pretensje albo jeszcze gorsze sceny po nieudanym zagraniu. U nas jest zawsze pełne wsparcie, nawet po błędach, które popełniamy. Każdy każdego wspiera, każdy ma wsparcie od trenera. Nawet jeżeli nie grasz, siedzisz na ławce, też jesteś częścią sukcesu, który zespół osiąga. Trener Dragosz powtarza to na okrągło. To dzięki niemu panuje taka atmosfera. Na kadrę każdy przyjeżdża z uśmiechem i chce tam zostać, nie chce stamtąd wyjeżdżać. U nas w szatni nie ma czegoś takiego jak temat tabu. Resztę można sobie dopowiedzieć – podkreśla Przemysław Nadobny.

W reprezentacji zadebiutował w 2018 roku w Kijowie, w meczu z Ukrainą. Odbył się on na terenie miasteczka ustawionego przed Stadionem Olimpijskim przy okazji finału Ligi Mistrzów.

– Wygraliśmy 4:2. W Kijowie byli też znani przed laty piłkarze. Poznałem tam Cafu, swego czasu jednego z najlepszych obrońców na świecie. Brazylijczyk strzelał mi karnego, którego obroniłem – chwali się bramkarz.

Najważniejszym wspomnieniem związanym z piłką jest dla Przemka Amp Futbol Cup i złoty medal, zdobyty po raz pierwszy w historii naszej reprezentacji. Z drużyną narodową był też we Włoszech, na dwumeczu w Crotone, w Monachium na zaproszenie Roberta Lewandowskiego.

– Poszliśmy na mecz z RB Lipsk, następnego dnia odwiedziliśmy ośrodek treningowy, gdzie widzieliśmy się ze wszystkimi piłkarzami Bayernu. Dzięki amp futbolowi doświadczyłem wielu bardzo fajnych rzeczy. Grając w Klasie A w Sadkach przez myśl mi nie przeszło, że dzięki sportowi uda się doświadczyć czegoś takiego. Zwłaszcza, że gdy pisał do mnie Szymon, praktycznie przestawałem już grać. Rok wcześniej pojechałem na nabór do szkoły i grup młodzieżowych Zawiszy Bydgoszcz, który grał jeszcze wtedy w ekstraklasie. Chciałem się sprawdzić, zobaczyć, czy dam radę. Gdy wyszedłem na boisko miałem tak miękkie nogi, że byłbym w szoku, gdyby coś z tego wyszło – mówi Nadobny.

Nie wyszło. Dziś w piłkę nożną w klubowym gra już epizodycznie.

– Zagrałem na przykład w sierpniu zeszłego roku, w barwach GLZS Sadki w meczu Regionalnego Pucharu Polski przeciwko Sportisowi Łochowo. Jako bramkarz. Według kibiców byłem zawodnikiem meczu. Ciągnie mnie trochę, ale nie mogę wygospodarować czasu, żeby grać mecze w weekendy. Byłem na meczu w sierpniu, a na kolejnym mogłem być dopiero w październiku, co ciekawe znów jako napastnik, przeciwko Dębowi Potulice – nie ukrywa.

Pierwszym ampfutbolowym klubem Nadobnego był GKS Góra. Spod Płocka trafił do Miedziowych Polkowice. Obecnie jest zawodnikiem Warty Poznań.

– W Polkowicach sporo rzeczy nie było tak, jak być powinno. Po sezonie zdecydowałem, że nie chcę już tam grać. Szukałem dla siebie miejsca, a najbliżej jest Poznań. Warta otwierała sekcję, jej twarzą jest Bartek Skrzypek, z którym grałem w Górze. Znamy się, napisałem do Bartka. Przeszedłem tam nie tylko ja, ale większość składu Miedziowych – zdradza kulisy transferu.


Fot. Bartłomiej Budny.

By zdążyć na poranny trening do Polkowic, musiał czasem wyjeżdżać z domu o 3 w nocy. Teraz wsiada w auto (normalne, z manualną skrzynią biegów) i w godzinę jest na miejscu.

– Przed pandemią trzy razy w miesiącu mieliśmy weekendowe zgrupowania. Teraz się to troszkę zmieniło. Spotykamy się raz albo dwa razy w miesiącu. Mamy jednak rozpisane treningi i pracujemy w domu. Bramkarzowi jest dużo trudniej tak funkcjonować, ale zawsze mogłem pójść na trening do Sadek, żeby być w rytmie. Mam też rozpisane treningi biegowe i stabilizacyjne z kadry. Zawsze sobie radziłem, mój trening wyglądał tak jak powinien – podkreśla.

Dziś Przemysław Nadobny już nie musi korzystać z uprzejmości klubu z Sadek. Od kilku tygodni Nadobny pracuje jako trener bramkarzy w również występujących w Klasie B Czarnych Nakło.

– Dopiero zaczynam, chcę sprawdzić, jak to smakuje. Uprawnienia planuję zrobić w przyszłym roku. Nic na szybko. Na razie zamierzam się wprawić, zobaczyć, jak chłopaki reagują na to, co dla nich przygotowuję. Zdarza mi się rzucić do chłopaków: „Co to ma być, ja bym to obronił jedną ręką” albo „Nie mam ręki, a bronię lepiej od ciebie”. Jest szydera, fajna atmosfera. Kręci mnie to – opowiada o swoim nowym zajęciu.

Od końca ubiegłego roku Nadobnego można, nieco z przymrużeniem oka, nazwać najsłynniejszym listonoszem w Polsce. To za sprawą filmu, którego jest bohaterem, wypuszczonego w świat przez Pocztę Polską.

– Nie będzie to chyba żadna niespodzianka, jeśli powiem, że pracuję na poczcie dzięki amp futbolowi. Złożyłem CV, zanim Poczta Polska została partnerem reprezentacji Polski. Czekałem, czekałem i nic. Bez odzewu. Aż na dwumecz z Belgią do Rzepina pod koniec czerwca 2019 roku jechałem razem z Łukaszem Matusikiem, komentatorem amp futbolu. W rozmowie zahaczyliśmy o temat pracy, więc opowiadam, gdzie złożyłem dokumenty i że nie dostałem żadnej odpowiedzi, a w dodatku na poczcie zobaczyłem plakat z moim zdjęciem o współpracy tej firmy z reprezentacją. Łukasz powiedział o naszej rozmowie prezesowi Amp Futbol Polska Mateuszowi Widłakowi. Prezes odezwał się do mnie i powiedział, że postara się pomóc. Nie minął nawet tydzień i odebrałem telefon, że mam się stawić na badaniach i podpisać umowę. I tak zacząłem pracować – cieszy się listonosz, który w pracy nie ma żadnej taryfy ulgowej. Brak dłoni nie przeszkadza mu jednak wywiązywać się z obowiązków bez zarzutu.

W ostatnich latach życie nieraz pozytywnie zaskoczyło Przemysława Nadobnego. Oby szczęście dopisało również podczas realizacji najbliższych planów.

– Skończyłem technikum logistyczne, ale nie zrobiłem jeszcze matury. Myślę, żeby to nadrobić, ale nie wiem, czy już teraz, czy jeszcze trochę poczekać, bo zbyt wiele spraw może się na siebie nałożyć. Planuję zrobić kurs trenerski i spróbować poprowadzić jakiś zespół. Na pewno sport cały czas będzie w moim życiu. Chciałbym w przyszłości też zmienić pracę na coś związanego ze sportem. Z obecnej jestem zadowolony, ale warto spróbować czegoś innego. W planach jest też matura i prawo jazdy na ciężarówkę, bo to też jedna z opcji, żeby ułożyć sobie życie. Chciałbym osiąść w spokojnym miejscu, może gdzieś bliżej Poznania, bo bardzo mi się tamta okolica podoba. I oczywiście założyć rodzinę – wylicza Przemysław Nadobny


Fot. Archiwum prywatne.

Szymon Tomasik
Fot. głównie Bartłomiej Budny

Bohaterami cyklu „50 historii” byli wcześniej:

Jacek Paszulewicz – tekst POD TYM LINKIEM
Kamil Walczak – tekst POD TYM LINKIEM
Jerzy Rejdych – tekst POD TYM LINKIEM
Mateusz Cieśliński – tekst POD TYM LINKIEM
Leszek Zawadzki – tekst POD TYM LINKIEM
Filipe Felix – tekst POD TYM LINKIEM
Jacek Sobczak
– tekst POD TYM LINKIEM

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności