Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Zawisza Bydgoszcz – Sokół Radomin (15/100)
30 marca 2019, godz. 12:00, 18. kolejka kujawsko-pomorskiej klasy okręgowej (grupa I), Bydgoszcz, ul. Sielska 12.
ZAWISZA BYDGOSZCZ – SOKÓŁ RADOMIN 4:1 .
MECZ NR: 15/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 56. Bardzo przyjemna podróż przez Puszczę Bydgoską w sobotnie wiosenne przedpołudnie. Polecamy!
TEMPERATURA: 12 stopni Celsjusza. Przynajmniej tam, skąd obserwowaliśmy mecz, bo w innych częściach stadionu było chyba nieco cieplej.
BILETY: Brak. Choć widząc ogłoszenie (niekoniecznie parafialne) na furtce, przez chwilę mieliśmy nadzieję…
Przez litość dla samych siebie nie przypomnimy, czyją matką jest nadzieja…
SPIKER: Brak. Na szczęście tu nic nie wskazywało na jego obecność (może poza marką gospodarza spotkania), więc i rozczarowanie mniejsze.
CATERING: Dla postronnych obserwatorów tylko to, co przyniosą ze sobą, ale na przybyszów z misją pod tytułem „100 meczów na 100-lecie PZPN” czekało zaproszenie do kawiarenki na piętrze stadionowego budynku, gdzie serwowano m.in. takie cudowności.
Żurek na @SPZawisza1946 pryma sort‼️ Edycja limitowana 😎#meczing #od100lat @p_wasowski pic.twitter.com/YtufD3mLM0
— Szymon Tomasik (@TomasikSzymon) 30 marca 2019
TABLICA WYNIKÓW: Brak.
TOALETA: Są kabiny z tworzyw sztucznych.
Istnieje też opcja w stadionowym budynku. Toalety nie sfotografowaliśmy, za to sam budynek już owszem.
Niespełna pięć lat temu Zawisza wywalczył Puchar Polski, a po kilku miesiącach Superpuchar Polski. Trzy lata temu Komisja Licencyjna nie przyznała bydgoszczanom licencji na występy najpierw w 1., a następnie 2. lidze. Zasłużony klub, który wychował kilku reprezentantów Polski, w tym Zbigniewa Bońka, wylądował w Klasie B, na ósmym poziomie rozgrywek. Nie miejsce to i czas, by roztrząsać, dlaczego tak się stało i kto jest temu winien. Fakty wyglądały tak, że Zawisza nie miał drużyny oraz domu. Nie było dla niego miejsca w Bydgoszczy i w sezonach 2016/17 i 2017/18 jako gospodarz występował w Potulicach. Wciąż miał jednak kibiców, którzy wzięli na swoje barki ciężar odbudowy ukochanego klubu, także finansowy. Od trzech lat Zawisza nie dostał od miasta ani złotówki. Funkcjonuje dzięki środkom wypracowanym przez społeczną działalność zarządu, datkom od sponsorów skupionych wokół rozwijającego się Zawisza Business Club oraz składkom kibiców. Wystarcza nawet, by oferować pieniądze piłkarzom. Oczywiście to wciąż tylko klasa okręgowa i z gry w piłkę nikt by się nie utrzymał. Zawodnicy więc pracują poza boiskiem. Są kierowcy, magazynierzy, logistyk. Jest nawet właściciel dwóch sklepów monopolowych, zatrudniający w nich swoich kolegów z zespołu.
– Nie płacimy wielkich kwot, nie ma u nas kominów płacowych. Chciałbym podkreślić, że stawiamy na pełną transparentność. Wszyscy zawodnicy mają podpisane odpowiednie umowy, odprowadzamy składki, nie ma płacenia pod stołem czy innego kombinowania. Doskonale wiemy, że jesteśmy na cenzurowanym, niektórym osobom wciąż zależy, by powinęła nam się noga. Pod tym względem jako Zawiszy jest nam pewnie trudniej niż w sytuacji, gdybyśmy nazywali się inaczej – mówi prezes Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza Bydgoszcz Krzysztof Bess.
Pod baczną obserwacją są też kibice Zawiszy.
I pilnują się chyba jeszcze bardziej niż zarząd. Podczas meczu z Sokołem (oraz wielu poprzednich) zero alkoholu na trybunach, żadnej pirotechniki czy kontrowersyjnych opraw, doping tylko zagrzewający do boju swoich piłkarzy, zero bluzgania i przekleństw. Na spotkaniu z Sokołem było ich kilkuset. To ewenement, na pewno w województwie kujawsko-pomorskim, a pewnie i w skali całego kraju, że na mecz okręgówki potrafi przyjść tyle osób. W Klasie A i Klasie B w dwóch poprzednich sezonach było podobnie.
Dyscyplina na trybunach panuje po to, by nie dać nikomu pretekstu do postawienia weta, gdy toczyć się będą decydujące rozmowy w sprawie powrotu piłkarzy na ligowe mecze na ulicę Gdańską. Dziś Zawisza gra na stadionie przy ulicy Sielskiej w Starym Fordonie, dzielnicy Bydgoszczy oddalonej o 12 kilometrów od historycznego, gdzie wciąż siedzibę mają inne sekcje noszące tę samą nazwę, lecz zarządzane przez zupełnie inne osoby i struktury. Prezes Bess oraz osoby związane z klubem nie ukrywają, że docelowo taki jest plan. Dziś przy Gdańskiej trenują już zespoły młodzieżowe. Zawisza szkoli około 180 młodych piłkarzy.
– Nie mamy jednak pełnej drabinki szkoleniowej. Brakuje nam juniorów młodszych oraz juniorów starszych. Gorąco jednak wierzę, że od przyszłego sezonu będzie to uzupełnione. Jest spory napływ nowych dzieci, za chwilę pewnie będę tworzył nową grupę, w czym na pewno spory udział ma powrót na Gdańską – mówi Michał Żurowski, który od stycznia jest koordynatorem do spraw szkolenia grup młodzieżowych w Zawiszy oraz piłkarzem pierwszego zespołu. To dobry przykład tego, jak budowany jest obecny zespół Zawiszy. Żurowski był tu w grupach juniorskich, debiutował w pierwszym zespole. Później grał w innych klubach w regionie. Ostatnio we Wdzie Świecie, która zimą wycofała się z rozgrywek III ligi. Zawisza zachęcał go do powrotu już od dwóch lat. Teraz okoliczności sprzyjały podjęciu takiej decyzji.
– Zdecydowana większość chłopaków jest powiązana z tymi barwami. Jest bardzo mocna identyfikacja, ludzie z zarządu zwracają na to uwagę, kibice również – podkreśla pomocnik. I jeśli rzeczywiście czasem nazwa „Zawisza” pewnych spraw nie ułatwia, to w procesie budowania zespołu jest odwrotnie.
Graczy do zakładania koszulki bydgoskiego klubu przyciągają jednak nie tylko pieniądze i otoczka wokół zespołu. Zawodnikom stworzono bardzo dobre warunki do gry. Tu również klub stawia na profesjonalizm.
– Czasem nawet hamuję prezesa, gdy o tym rozmawiamy. Mamy do dyspozycji masażystów, odnowę biologiczną, suplementację. Trenujemy 3–4 razy w tygodniu. W okresie przygotowawczym mieliśmy specjalne treningi funkcjonalne. Analizujemy też mecze rywali. To może śmiesznie brzmi, że analizujemy grę Naprzodu Jabłonowo Pomorskie czy Promienia Kowalewo Pomorskie, z całym szacunkiem do nich. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W przypadku niepowodzenia zarząd nie będzie mógł mieć do siebie pretensji – opowiada Żurowski.
Na razie jednak sportowo wszystko idzie zgodnie z planem. Bydgoski klub rok po roku awansował z Klasy B do Klasy A, z Klasy A do klasy okręgowej, a teraz jest na najlepszej drodze do kujawsko-pomorskiej IV ligi. Prowadzi w tabeli z kilkupunktową przewagą nad grupą pościgową.
– Żyjemy, mamy się coraz lepiej. Pracuję tu od początku stycznia i uważam, że wykonaliśmy kapitalną robotę. Zawisza się odradza. Małymi kroczkami, ale idziemy do przodu – podsumowuje Żurowski.
Szymon Tomasik