Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Zamek Kurzętnik – Stomil II Olsztyn (63/100)
5 sierpnia 2019, godz. 17:00, I runda Okręgowego Pucharu Polski Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej, Kurzętnik, ul. Betoniarska 8a.
ZAMEK KURZĘTNIK – STOMIL II OLSZTYN 0:4.
MECZ NR: 63/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 197. W drodze na mecz znów udało się „liznąć” kawałka Polski, którym nigdy wcześniej nie było okazji podróżować. Z powrotem trasa była już dobrze znana, ale jeszcze nieoklepana, więc też jechało się mało monotonnie. Zwłaszcza, że sezon na prace polowe w pełni i co czas jakiś drogę uatrakcyjniał kombajn albo inny ciągnik z przyczepą wyładowaną pod korek belami słomy.
TEMPERATURA: 25 stopni Celsjusza. Idealna do gry w piłkę, a przede wszystkim tej gry oglądania.
BILETY: Brak. Jak zwykle – żałujemy.
SPIKER: W dawnych czasach, czyli kilka lat temu, gdy a-klasowy dziś Zamek rywalizował w IV lidze czy okręgówce, spiker na jego meczach pracował. Teraz cisza w eterze.
CATERING: Brak. Sklepu w najbliższej okolicy stadionu też nie namierzyliśmy, ale i poszukiwania nie były zbyt zaawansowane.
TABLICA WYNIKÓW: Także brak.
TOALETA: Jest. W budynku klubowym.
Dużo już się podczas akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN” działo, ale spotkania rozgrywanego w poniedziałek jeszcze nie było. Aż do teraz. Wyprawa absolutnie spontaniczna. Siedzieliśmy w biurze pierwszy dzień po urlopie i – co oczywiste w takich okolicznościach – pełni werwy i ze świeżą głową w okamgnieniu uporaliśmy się z zaplanowanymi na ten dzień zadaniami. Bez większej wiary stwierdziliśmy, że nie zaszkodzi spojrzeć w terminarz, tam BANG! Mecz niecałe 200 kilometrów od nas. W przeciwieństwie do kibiców gości, dwa razy namawiać nas nie trzeba było…
Już na wstępie okazało się, że będzie okazja zobaczyć w akcji kilku piłkarzy z niezłym, biorąc pod uwagę szczebel rozgrywek i rangę spotkania, dorobkiem. W składzie Stomilu znalazł się bowiem na przykład Mateusz Cetnarski (236 meczów i 35 goli w ekstraklasie, mistrzostwo Polski).
Z całym szacunkiem dla pana Mateusza, który w meczu z Zamkiem strzelił trzy gole (wszystkie z rzutów karnych), bardziej zaimponowały nam jednak osiągnięcia dwóch dżentelmenów w największym stopniu odpowiedzialnych dziś za losy klubu z Kurzętnika.
Pierwszy to Leszek Jobs (na zdjęciu z prawej), trzecią kadencję pracujący jako prezes KS Zamek i jego były piłkarz.
– Grałem tu 18 lat, głównie na prawej obronie, choć często ciągnęło mnie do przodu i kilka goli, nawet efektownych w ważnych meczach udało się strzelić. Głównie w Klasie A i okręgówce, ale kilkanaście meczów w IV lidze też rozegrałem – opowiada Jobs.
Przygodę z futbolem zaczynał w Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie. Zanim trafił do Zamku, równolegle do piłkarskich rozpoczął treningi w dyscyplinie, która stała się jego życiową drogą i w której do dziś osiąga wielkie sukcesy. Chodzi o kick-boxing.
Leszek Jobs jest wielokrotnym mistrzem Polski (w tym także wśród zawodowców), zdobywcą Pucharu Świata, a ostatnio regularnym medalistą (w tym złotym) mistrzostw Europy w kategorii masters. Medale na krajowym podwórku zdobywał też w karate i taekwondo. Pracuje również jako trener reprezentacji Polski w kick-boxingu w formule light contact.
– Zacząłem trenować dopiero w wieku 20 lat, w pierwszych zawodach wystartowałem dopiero osiem lat później. Dzięki kick-boxingowi nałapałem też trochę kartek na boisku piłkarskim, bo zamiast skakać do główki, chciałem zgarniać piłkę nogą – śmieje się Jobs.
Oczywiście kwestią czasu było powstanie w Zamku sekcji kick-boxingu. Jobs założył ją w 2000 roku. Dziś jest jedną z czterech – obok piłki nożnej, podnoszenia ciężarów i lekkoatletyki – funkcjonujących w klubie. Kick-boxing w Zamku trenuje około 60 osób. Leszek Jobs z dumą pokazywał nam salę do ćwiczeń, oblepioną dookoła zdjęciami miejscowych zawodników: walczących i stojących na podium po kolejnych, także międzynarodowych sukcesach.
W ostatnich latach dwukrotnie rozbudowywano klubowy budynek Zamku, dzięki czemu specjaliści wszystkich dyscyplin mają na miejscu komfortowe warunki do treningu. Jest nawet sauna!
Narzekać nie mogą także piłkarze. Wiele zespołów na znacznie wyższym szczeblu może tylko pomarzyć o tak urządzonej szatni.
Drugą osobą związaną z Zamkiem święcącą triumfy w kraju i zagranicą jest trener Artur Zbrzyzny (na zdjęciu z proporczykiem z lewej). Jako młody chłopak zapowiadał się na niezłego piłkarza. Trafił do szkółki Lechii Gdańsk, gdzie niestety zerwał więzadło w kolanie. Wrócił stamtąd do rodzinnego Nowego Miasta Lubawskiego (kilka kilometrów od Kurzętnika) i grał w Drwęcy. W pracy w firmie Szynaka-Meble poznał Leszka Jobsa. Świetnie się złożyło, bo szukał akurat drugiego sportu jako treningu uzupełniającego. Kick-boxing nadawał się idealnie. Zbrzyzny wciąż chciał grać w piłkę, już w Zamku, ale na drugim sparingu w jego barwach zerwał więzadło w drugim kolanie i dziś wybiega na boisko tylko w stanie wyższej konieczności. Upust swoim sportowym ambicjom daje na innym polu. Na polu bitwy. Jest bowiem członkiem Rycerskiej Kadry Polski i w jej barwach zdobył już brązowy medal mistrzostw świata w walkach 16 vs 16.
– Bakcyla łapałem od małego. Niedaleko jest Grunwald, jeździłem z rodzicami oglądać rekonstrukcje bitwy. Później był Malbork, Golub-Dobrzyń, wsiąkałem w to. W końcu z kumplem stwierdziliśmy, że sami chcemy spróbować. On już zrezygnował, ja wszedłem w to po całości. Trochę czasu minęło, nim skompletowałem sprzęt, bo nie jest to tania zabawa. Gdy byłem mały, marzyłem, żeby grać w reprezentacji Polski w piłce nożnej. Nie udało się, ale znalazłem sobie nowy cel. Jestem reprezentantem i osiągam sukcesy – opowiada trener, który w dniu meczu ze Stomilem obchodził 26. urodziny.
Wszystko się idealnie układa w logiczną całość. Jest Zamek, jest i rycerz.
Nazwa klubu nie jest rzecz jasna przypadkowa. Ze stadionu w Kurzętniku można dostrzec górujące nad miejscowością ruiny powstałej w XIV wieku budowli.
W drodze do domu zajechaliśmy na górę Kurnik przyjrzeć się zamkowi z bliska.
Jeśli ktoś lubi podobne klimaty – zdecydowanie polecamy! Także panoramę Kurzętnika widoczną z położonego obok ruin amfiteatru.
Trzeci jegomość ze zdjęcia to pan Tadeusz Wiśniewski. Gospodarz stadionu, czyli praktycznie człowiek-instytucja. Swoją rolę niezawodnie pełni od 22 lat. Poza obowiązkami typowo gospodarskimi, pan Tadeusz między innymi prowadzi buchalterię kartek, które oglądają piłkarze Zamku i pilnuje, by nikt nieuprawniony na boisko nie wyszedł.
Prze meczem pan Wiśniewski opowiedział nam nieco o utrzymywaniu w należytym porządku murawy. Koszt podlewania połowy boiska to 200 zł. W czasie największej suszy, w kwietniu, pan Tadeusz w poniedziałek podlewał połowę placu, we wtorek drugą, w środę przerwa, w czwartek i piątek znów po połowie. Tygodniowy koszt: 800 zł.
– Na szczęście pomaga nam gmina. Jako klub byśmy tego nie udźwignęli – mówi Tadeusz Wiśniewski.
Poprzedni sezon seniorzy Zamku zakończyli w środku tabeli Klasy A.
– Niektórzy kibice narzekają, wspominają czasy IV ligi. To były jednak inne realia. Kilka lat temu zdecydowaliśmy, że nie płacimy piłkarzom za grę. To ma być hobby, przyjemność. Kilka lat temu piłka stała z Zamku zdecydowanie wyżej, ale podupadały inne sekcje. Teraz się to wyrównało, a ja jestem prezesem całego klubu i muszę dbać o wszystkich – podkreśla Jobs.
W ostatnich miesiącach coś jednak w piłkarskiej części Zamku drgnęło.
– Organizacyjnie próbuję poukładać pewne sprawy po swojemu, to był zresztą jeden z warunków, gdy przychodziłem do klubu. Powoli idziemy do przodu, zwłaszcza że nie są to skomplikowane rzeczy, choćby komunikacja na Facebooku – podkreśla Zbrzyzny.
W zeszłym roku w Zamku były dwa zespoły: seniorzy i juniorzy. W tym mają dołączyć dwa kolejne: orlicy i żacy.
Z przyjemnością będziemy obserwować, jak ten kurzętnicki Zamek rośnie.
Szymon Tomasik