Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Zamczysko Odrzykoń – Przełęcz Dukla (88/100)
6 października 2019, godz. 11:00, 10. kolejka podkarpackiej klasy okręgowej (grupa Krosno), Odrzykoń, ul. Sportowa 1.
ZAMCZYSKO ODRZYKOŃ – PRZEŁĘCZ DUKLA 5:0.
MECZ NR: 88/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 359. Mecz o 11, więc żeby zdążyć, trzeba było podnieść się z łózka w niedzielę o godzinie 5:40. Czego jednak się nie robi, by zobaczyć na żywo spotkanie tak pięknie nazywających się rywali.
Podróż w niedzielny poranek przebiegała wartko i na miejsce zajechaliśmy z zapasem czasu pozwalającym spokojnie zapoznać się z obiektem, od którego gospodarz zaczerpnął nazwę, czyli Zamku Kamieniec na pograniczu Odrzykonia i Korczyny.
Losy XIV-wiecznej budowli są burzliwe i pogmatwane. Jego spadkobiercą był m.in. Aleksander Fredro, który studiując historię otrzymanego z posagiem majątku trafił na akta procesowe wcześniejszych właścicieli z pierwszej połowy XVII wieku: Jana Skotnickiego i Piotra Firleja. Na ich podstawie napisał „Zemstę”.
Pieszą wycieczkę ze stadionu polecamy tylko w przypadku naprawdę dużego zapasu czasu. To spory kawałek. Zamek z trybuny prezentuje się mniej więcej tak:
Szybka wyprawa na zamek pozwoliła nam nie tylko dokształcić się historycznie, ale także jeszcze przed meczem przekonać się, że Odrzykoń żyje swoim piłkarskim Zamczyskiem.
TEMPERATURA: 8 stopni Celsjusza. Nie było rady – musieliśmy przyodziać solidniejszy skafander.
BILETY: 5 zł.
Sprzedawane z mobilnej kasy usytuowanej przy wjeździe na teren stadionu.
Głównym kasjerem jest pan Jan Gajda.
Nie tylko kasjerem. Maluje też linie (od ręki i oka, pytanie o korzystanie ze sznurka przyjął niemal jak obelgę) i ogarnia mnóstwo innych gospodarczych spraw na stadionie. Taka niewidoczna złota rączka, dzięki której wszystko jest na swoim miejscu.
SPIKER: Nawet dwóch!
Pierwszym jest i był pan Konrad Kwolek, który pełni tę rolę także podczas spotkań Karpat Krosno.
Styl dość żywiołowy.
To jednak nie koniec zaangażowania pana Konrada w lokalny futbol. Jest też on bowiem zawodnikiem występującego w Klasie B zespołu LKS Kombornia i niecałe 20 minut przed końcem spotkania Zamczysko – Przełęcz musiał opuścić posterunek, by zdążyć na mecz „swojej” drużyny. Mikrofon przekazał jednak w godne ręce.
Przejął go sam prezes klubu Mariusz Rogala.
Panowie poznali się zresztą na kursie dla spikerów organizowanym przez Podkarpacki Związek Piłki Nożnej.
CATERING: Tym razem nie, choć zdarza się. Ale jest związany z klubem inny ciekawy wątek kulinarno-gastronomiczny. Zamczysko jest bowiem właścicielem lokalu w pobliżu zamku, w którym mieści się restauracja Mocium Panie.
– Pewien kibic w latach 90. wyjechał zagranicę i przekazał klubowi lokal. Najpierw klub miał swój sklep, gdy przyszedłem do Zamczyska, lokal był już wynajmowany, ale właścicielka miała problemy z płaceniem czynszu. Przyszedł do mnie ojciec dwóch zawodników i zaproponował, że może otworzy tam gastronomię. Odświeży, wyremontuje, żeby to nie straszyło. I tak powstało Mocium Panie. Właściciel dorzuci też coś poza czynszem na funkcjonowanie klubu, no i wiadomo, gdzie zawsze robimy zakończenie sezonu – opowiada prezes Rogala. Dodajmy jeszcze, że kucharzem jest tam zawodnik Zamczyska.
TABLICA WYNIKÓW: Brak. To jedna z niewielu rzeczy, których na stadionie brakuje.
TOALETA: Owszem, w budynku klubowym.
Jeśli ktoś kiedyś spytałby nas o modelowo zarządzany klub na poziomie okręgówki i szukał korepetytora, który podpowiedziałby, jak taki stan rzeczy osiągnąć, to po tym co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy w Odrzykoniu, bardzo poważnie rozważylibyśmy kandydaturę Zamczyska i kierującego nim od czterech lat prezesa Mariusza Rogali.
– Wcześniej nigdzie nie działałem w ligowej piłce, byłem ambasadorem playareny w Krośnie. Bardzo rzadko bywałem nawet na meczach Zamczyska. Potrzebowałem sporo czasu na organizacyjne ogarnięcie i nauczenie się tego wszystkiego. Zaczynałem od zera, trzy miesiące siedziałem w dokumentach. Klub był zniszczony. Nie było tu właściwie nic: chęci, atmosfery. Prezes nie bardzo się angażował, nie interesował się, co się w klubie dzieje. Nie chciałem iść drogą poprzednika, postanowiłem wszystko poukładać po swojemu. Bałagan był straszny. Wszystko od podstaw opracowałem sam. Po kolei: organizacja meczów, organizacja drużyny, relacje z kibicami, zrobienie boiska, które było w takim stanie, że nie dało się na nim rozgrywać spotkań. Graliśmy na bocznym – wspomina Rogala.
Tym widocznym na drugim planie.
– Zainwestowaliśmy też trochę w budynek, a przede wszystkim posprzątaliśmy, bo sporo rzeczy było zwyczajnie zaniedbanych. Musieliśmy przystosować stadion do rozgrywek, bo zostały tu władowane spore unijne pieniądze, a nie wszystko wyglądało tak, jak być powinno – dodaje.
Dziś obiekt robi już bardzo dobre wrażenie. Panuje porządek, a wszystko sprawia wrażenie, że jest na swoim miejscu. Prezes pilnuje najdrobniejszych szczegółów. Choćby tego, by stroje młodych piłkarzy, których obecnie trenuje w klubie około 70, schludnie wisiały w szafie, a nie gniotły się na półkach.
Coraz realniejsze wydają się też plany rozbudowy obiektu. Za bramką głównego boiska ma postać kolejne, ze sztuczną nawierzchnią.
Na stadionie ma się też pojawić bieżnia, w budynek klubowy nieco podniesiony i wyposażony między innymi w siłownię. Na razie trudno byłoby ją tak zmieścić.
Gdy Rogala został prezesem Zamczyska, w było to po rundzie jesiennej sezonu 2015/16, zastał pierwszą drużynę na 10. miejscu w 14-zespołowej Klasie B. Pracy było więc sporo nie tylko przy infrastrukturze czy dokumentach, ale należało też podjąć kroki, by piłkarze zaczęli lepiej grać w piłkę.
– Udało się przede wszystkim pozbierać wszystkich zawodników, którzy grali tu wcześniej. Wiadomo, klub się sypał, piłkarze odchodzili. Na początku wystarczyło ich pościągać z powrotem do Zamczyska. Zobaczyli, że tworzy się fajny projekt, inwestujemy w sprzęt: stroje, piłki, bramki. W pierwszym roku nadspodziewanie łatwo udało się zdobyć sponsorów. Wielu z nich wcześniej było związanych z piłką. Swoich pieniędzy właściwie nie musiałem dokładać, może jakieś drobne sumy. Dałem sobie z tym radę. Pomagał nam też wójt. Im wyżej graliśmy, tym więcej pieniędzy otrzymywaliśmy od gminy – podkreśla prezes. – W pierwszym sezonie po powrocie chłopaków do Odrzykonia rozwaliliśmy ligę. Zajęliśmy pierwsze miejsce w Klasie B, strzeliliśmy 116 goli. W kolejnym sezonie, czyli 2017/18 – kolejny awans, tym razem do okręgówki. I wielkie święto futbolu w Odrzykoniu, bo w pierwszej kolejce podejmowaliśmy u siebie rywala zza miedzy, Kotwicę Korczyna. Derby. Na stadionie 1300 kibiców. Coś niesamowitego. I wygraliśmy 1:0 – wspomina nasz rozmówca.
Ciekawe, czy kibice Zamczyska już wtedy śpiewali na melodię hitu zespołu Akcent „Przez twe barwy, twe barwy zielone oszalałem”, jak chętnie robili to podczas spotkania z Przełęczą?
– Po tych dwóch awansach z rzędu trochę nas jednak w poprzednim rozgrywkach przystopowało. To już jest inny poziom. Niektóre zespoły mają spore budżety, w składach są Ukraińcy. U nas zawodnicy grają właściwie za piwko, dostają jedynie drobne sumy za zwycięstwo, żeby wystarczyło na dojazd. To ma być hobby – nie ukrywa Mariusz Rogala, którego pomysłem było umieszczenie na koszulkach pierwszego zespołu znaku Polski Walczącej.
O kolejnych awansach w Zamczysku na razie nie myślą.
– Nie zasadzamy się. W IV lidze trzeba mieć w kasie około 200 tysięcy złotych. My mamy połowę tego. W tym sezonie trzeba się ustabilizować, spokojnie utrzymać. W kolejnym będziemy walczyć może o miejsce w pierwszej szóstce – planuje szef klubu.
Kto wie, czy nie trafiliśmy na najlepsze spotkanie gospodarzy w rozgrywkach.
– Mecz na przełamanie. Trochę nam nie idzie w tym sezonie. Początek był niezły, potem trochę kontuzji – mówi Rogala. W efektownej wygranej zapewne pomogła doskonała znajomość zespołu Przełęczy, którą mógł się wykazać prowadzący Zamczysko Kamil Walaszczyk, jednocześnie… zawodnik ekipy z Dukli.
Niezbyt często spotykane połączenie. By uniknąć całkowitego pomieszania z poplątaniem, pan Kamil na boisko nie wybiegł. Skupił się na obowiązkach trenerskich, ku chwale Zamczyska.
Fundamentem ostatnich sukcesów klubu z trzytysięcznego, graniczącego z Krosnem Odrzykonia są ludzie i atmosfera.
– Nie jestem stąd i może dzięki temu udało mi się pogodzić wszystkie środowiska tworzące społeczność Zamczyska, wcześniej pokłócone: oldbojów, kibiców, piłkarzy, młodych, starych. Był z tym kłopot. Teraz środowisko jest scalone. Co piątek gramy z oldbojami w piłkę, jest integracja, fajnie aktywnie spędzamy czas. I tak to moim zdaniem powinno wyglądać. Klub powinien być domem jak największej liczby osób, od dzieciaka do oldboja. Dawać pretekst, by się spotykać, wspólnie działać – uważa Rogala.
Jednym z gestów, które bez wątpienia pomogły na nowo zbudować fundament Zamczyska, było odsłonięcie tablicy pamiątkowej, poświęconej jego byłemu zawodnikowi Krzysztofowi Blicharczykowi.
– Blicharczyk to jeden z najlepszych zawodników w historii klubu. Niesamowita lewa noga, strzelał nią gole z rzutów rożnych. Zginął tragicznie. Którego razu zawodnicy zostali dłużej po treningu. Ktoś brał ślub, przyniósł ciasto, pewnie też coś mocniejszego. Po imprezie Krzysiek wyszedł ze stadionu i szedł do domu, mieszkał cztery kilometry stąd. Wjechała w niego rowerzystka. Tak nieszczęśliwie, że nie przeżył tego wypadku. To był bardzo trudny moment dla klubu. Część zawodników odeszła, wspomnienia były zbyt bolesne – opowiada inicjator upamiętnienia zasłużonego piłkarza. – Od sponsora udało się pozyskać kamień, ja zrobiłem napisy, był mecz, uroczyste odsłonięcie i poświęcenie. Absolutnie nikogo nie krytykuję, ale dziwiłem się, że nikt wcześniej o tym nie pomyślał, że nie zrobili tego koledzy Krzyśka, a jeden z nich był nawet prezesem. Może zabrakło chęci, czasu, inicjatywy? Nie wiem. Ja stwierdziłem, że to dla tych wszystkich ludzi, dla klubu, ważna rzecz. Mam wrażenie, że odsłaniając tę tablicę wygoniliśmy z klubu złego ducha i Krzysiek pomaga nam, żeby klub nie zginął – mówi z dumą prezes Rogala.
Jego kadencja kończy się w lutym. Co dalej?
– Cały klub w zasadzie spoczywa na moich barkach, pomoc mimo wszystko jest niewielka i boję się, że mi się to wszystko znudzi. Są już niestety pierwsze symptomy. Zobaczymy, co dalej. Chciałbym zostać, ale trochę na innych zasadach. Muszę mieć wsparcie, ludzie muszą się jednoznacznie zadeklarować i wziąć na siebie część obowiązków, bo inaczej zwyczajnie nie dam rady. Za nic w świecie. Na seniorach jeszcze nie ma problemu, bo ktoś stanie na bramie, ktoś inny sprzedaje gadżety, jakoś się to kręci. Ale są jeszcze zespoły młodzieżowe. Nie jestem ani bogatym, ani wpływowym człowiekiem. Chciałem po prostu zbudować klub od podstaw i chyba mi się udało. Dziś wszystko jest w Zamczysku poukładane, a jeśli przyjdzie mi go zostawić, to w naprawdę niezłej kondycji – podkreśla Mariusz Rogala.
Szymon Tomasik