Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Victoria Jelenia Góra – Pub Gol Jelenia Góra (83/100)
W 2019 roku, z okazji 100-lecia PZPN, oglądamy i zachęcamy do obejrzenia na żywo 100 oficjalnych, rozgrywanych w Polsce spotkań. Jak było na jednym z nich? Zapraszamy do lektury!
28 września 2019, godz. 16:00, 6. kolejka dolnośląskiej Klasy A (grupa Jelenia Góra I), Jelenia Góra, Park Norweski.
VICTORIA JELENIA GÓRA – PUB GOL JELENIA GÓRA 4:0.
MECZ NR: 83/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 477. Czołówka w akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN”, jeśli chodzi o długość trasy. Na szczęście pokonaliśmy ją dzień wcześniej, więc na meczu pojawiliśmy się rześcy jak niemowlę. W dodatku termin wyjazdu do Jeleniej Góry nieświadomie wybraliśmy idealnie nie tylko pod względem piłkarskim. W ostatni weekend września w mieście odbywa się największy w Polsce jarmark staroci. Setki sprzedających, tysiące kupujących czy choćby cieszących oczy.
Super klimat. Miasto żyło od świtu do późnej nocy.
TEMPERATURA: 20 stopni Celsjusza. Tuż przed meczem trochę popadało, ale już w trakcie się pięknie wypogodziło.
BILETY: Owszem, w formie dobrowolnych cegiełek w cenie co łaska.
O innym rozwiązaniu niż dobra wola, zwłaszcza wśród męskiej części widowni, nie może być chyba mowy.
Mobilnej kasy biletowej mogą zazdrościć Victorii w całej Polsce.
SPIKER: Owszem, choć… nie do końca.
Obsługa punktu multimedialnego dba głównie o oprawę muzyczną oraz zaprasza do punktu gastronomicznego. Faktografią meczową zajmuje się śladowo. Z ciekawostek – wejściu piłkarzy na boisko towarzyszył „Sen o Victorii” Dżemu. Raczej mało stadionowa nuta, ale w tym przypadku jak najbardziej uzasadniona. Ciekawe, czy panu stoperowi rywali się podobała.
CATERING: Owszem. Pyszna kiełbasa w cenie „co łaska, ale nie mniej niż 5 zł”. Dla szczęściarzy – prosto spod widelca prezesa.
TABLICA WYNIKÓW: Brak. I patrząc na skromną infrastrukturę, w którą wyposażony jest stadion w Parku Norweskim, nie jest to chyba priorytet…
TOALETA: W pobliżu nawet dwie. Co do dostępności jednej mamy jednak spore wątpliwości.
Z drugą, znacznie szykowniej się prezentującą, powinno być już pod tym względem znacznie lepiej.
Victoria Jelenia Góra na piłkarskiej mapie Polski jest dopiero drugi sezon, ale wśród konkurencji rozpycha się odważnie, a przede wszystkim z pomysłem. Już po pierwszym sezonie wygrała rozgrywki Klasy B i awansowała do Klasy A, w której również radzi sobie znakomicie.
– Nazwa zobowiązuje – śmieje się prezes klubu Paweł Gluza.
O 29-letnim wówczas absolwencie Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu głośno w rodzinnym mieście zrobiło rok temu, gdy wystartował w wyborach na prezydenta Jeleniej Góry.
– Wystawiliśmy w wyborach samorządowych komitet obywatelski. Nie chodziło o to, żebym wygrał wybory, choć gdyby tak się stało, to oczywiście byliśmy na to przygotowani, ale bardziej chodziło nam, by zwrócić uwagę i mówić głośno o niebezpiecznym zjawisku, jakim jest depopulacja miast i mniejszych miejscowości, takich jak Jelenia Góra, i braku działań systemowych podejmowanych, by temu zjawisku przeciwdziałać. To było głównym tematem naszej kampanii – opowiada.
Osiągnął trzeci wynik w mieście, po kandydatach Koalicji Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Zabrakło pięciu punktów procentowych, by przeszedł do drugiej tury.
– Nie spodziewałem się tak dobrego wyniku. Jako młody chłopak startowałem w wyborach do Rady Miasta. Wiadomo, jest o wiele więcej kandydatów i mniejsze okręgi wyborcze, ale zdobywałem 200–300 głosów. Teraz dostałem 4,5 tysiąca, przy naprawdę niskonakładowej kampanii. Duże zaskoczenie in plus. Naszą grupą docelową byli głównie młodzi ludzie, a z większością zaangażowanych wtedy osób dziś tworzymy klub. Organizowaliśmy też finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, udzielamy się w Szlachetnej Paczce, wielokrotnie urządzaliśmy różne akcje happeningowe… Dużo tego było. Po wyborach całą energię przerzuciliśmy na piłkę nożną, coś, co jest naszą wspólną pasją. I udało się zaangażować jeszcze więcej osób – mówi Gluza.
Rzeczywiście, to zaangażowanie było widać na każdym kroku, a osoby „kręcące się” przy meczu trudno nawet zliczyć.
W poczynaniach Victorii widać, a w słowach jej prezesa słychać profesjonalizm w działaniu. Klub ma na siebie pomysł, podążą wytyczonym planem i niekoniecznie musi grać na wysokim poziomie, by robiło się o nim coraz głośniej, a temu wszystkiemu przyświecały pozytywne wartości.
– Klub budujemy na czterech filarach. Pierwszy, najważniejszy, to filar sportowy. Mamy bardzo fajnego młodego trenera Bartosza Gęcę, niezwykle zaangażowanego. Nie ma problemu, by przyszedł na boisko i skosił trawę czy pojechał w wolnym czasie do zawodników, by coś im wyjaśnić. Żyje klubem. Oczywiście ogromną rolę odgrywają też zawodnicy i kierownik drużyny – podkreśla Gluza.
Drugim filarem jest pion finansowy.
– Na ten moment bazujemy wyłącznie na środkach własnych, pozyskiwanych od członków klubu, a od tego roku zaczęła nam bardzo ładnie działać współpraca ze sponsorami prywatnymi. Pozyskaliśmy już dziesięciokrotnie więcej środków niż przez cały poprzedni sezon. Zrobiła się fajna kwota, jak na Klasę A. Część partnerów daje pieniądze, z częścią współpracujemy barterowo. Oczywiście cały czas pracujemy, by było ich wciąż więcej. Nie występowaliśmy o środki z miasta. Raz, że można to zrobić dopiero po pierwszym roku funkcjonowania klubu, dwa – większość klubów sportowych w Polsce bazuje wyłącznie na pieniądzach z budżetu gminy, co jest zgubne. My świadomie nie staraliśmy się o miejskie wsparcie, żeby udowodnić sobie, że jesteśmy w stanie na A-Klasę, czyli niski poziom amatorski, zapracować sami, bez pieniędzy podatników. Już dziś mogę powiedzieć, że nam się to udało, daliśmy sobie radę. Natomiast w przypadku ewentualnego awansu do klasy okręgowej, gdzie nakłady będą już wyższe, a do tego co mamy trzeba będzie dołożyć szkolenie dzieci, nad czym już pracujemy, będziemy wnioskować o dotację ze środków miejskich. Zdajemy sobie sprawę, że dajemy miastu fajną promocję. Najważniejsza rzecz dla wszystkich ludzi, którzy podejmują działalność w klubach sportowych, to wyzbyć się przekonania, że nam się coś należy. Ten czas minął. To my powinniśmy na coś zapracować i udowodnić, że powinniśmy coś otrzymać. To powinna być transakcja, jak w biznesie. Coś za coś. Jeżeli dostajemy środki, czy to od miasta, czy od sponsora, czy od kibica, to powinien on otrzymać coś w zamian. Co może otrzymać? Fajne widowisko, to jedna rzecz. Druga – bardzo fajną reklamę. Kiedyś w Jeleniej Górze była II liga. Rozmawiałem ze sponsorem Karkonoszy z tamtych czasów. Powiedział, dlaczego inwestował w piłkę bardzo duże pieniądze. 20 lat temu wykładał około miliona złotych na sezon, ale te nakłady się zwracały. Na mecze chodziło tyle osób, że on, jako inwestor w branży budowlanej, potrafił te pieniądze odzyskiwać. I tak powinniśmy myśleć. Nawet jeśli dzięki nam partner nie zwiększy produkcji czy sprzedaży, to będzie budował swój wizerunek jako atrakcyjnego pracodawcy, co przy dzisiejszej sytuacji na rynku pracy będzie jego sporym atutem. Chcemy pomagać promować markę pod tym kątem – kontynuuje prezes Victorii.
Trzeci filar to marketing.
– Jest fajnie rozbudowany. Mamy zespół odpowiedzialny za prowadzenie mediów społecznościowych, Facebooka i Instagrama, mamy klubową panią fotograf, dwóch operatorów. Jeden dba o relacje na żywo, drugi produkuje filmiki promocyjne. Są graficy przygotowujący plakaty i cegiełki meczowe. Powoli rodzi się nam też pion eventowy, którego zadaniem jest oprawa meczu. Zależy nam, by zawsze był catering, można było coś zjeść. Mieliśmy foodtrucka, dzisiaj jest grill, na kolejnym meczu będzie pizza włoska wypiekana na miejscu. Druga kwestia to atrakcje dla dzieci. Z reguły mamy dmuchańce, ale dziś, z uwagi na niepewną pogodę, zrezygnowaliśmy z nich i oferta jest trochę skromniejsza. Chodzi o to, by rodzice, którzy przychodzą na mecz, mogli zostawić dzieci pod opieką i zająć się kibicowaniem, a młodym ludziom, jeszcze niezbyt zainteresowanym boiskowymi wydarzeniami mecz będzie się kojarzył z czymś przyjemnym. Będziemy chcieli też sprzedawać napoje i oczywiście klubowe gadżety – wylicza Paweł Gluza.
Piłkę nożną robi się jednak przede wszystkim dla kibiców.
– To będzie, czy może właściwie już jest, nasz piąty filar. Trzon grupy liczy około 30 osób. Mają już flagę, jeżdżą na wyjazdy. Na niektórych meczach poza Jelenią Górą bywało 60–70 fanów Victorii – cieszy się prezes.
Mieliśmy szczęście, bo flaga, o której mówi Paweł Gluza, po raz pierwszy towarzyszyła piłkarzom i kibicom Victorii właśnie podczas derbów z Pubem Gol. Wydarzenie to podkreśliła skromna uroczystość.
Nie wszyscy jednak przychodzą na mecze aktywnie dopingować. Victoria doczekała się już swoich wiernych koneserów, a położenie stadionu w pięknym parku w Cieplicach, uzdrowiskowej części Jeleniej Góry, sprawia, że wiele osób chętnie obiera ten kierunek jako miejsce spaceru. Byliśmy zbudowani frekwencją.
– Na stadionie wszystko robimy własnym sumptem, wspólnie z zaprzyjaźnionym klubem młodzieżowym AP Chojnik. Nad stanem boiska pracuje kilku pasjonatów, ale zdarza się, że ktoś z pieskiem wyjdzie na plac i te starania niweczy – śmieje się prezes Victorii.
Przezorny zawsze ubezpieczony.
Przyglądając się działaniom najmłodszego jeleniogórskiego klubu, nie można uciec od pytania o wciąż znacznie większego i bardziej zasłużonego starszego kolegę zza miedzy – Karkonosze, które mogą coraz mniej życzliwym okiem spoglądać na rosnącego konkurenta, który za chwilę również ustawi się w kolejce po kawałek tortu dzielonego przez miasto.
– Z Karkonoszami nie ma rywalizacji. Być może jeszcze, dopóki grają dwie klasy wyżej. Mamy swoją kulturę organizacyjną, której jesteśmy coraz bardziej świadomi i robimy swoje, a oni swoje. To klub z wieloletnią historią, podchodzimy do nich z szacunkiem. Będziemy szli własną drogą. Tworzymy Victorię, która ma swoje cele i misję. Chcemy pokazać, że w sposób fajny, ciekawy, można budować futbol w takim mieście jak Jelenia Góra i nie oglądać się na innych. I w tym kierunku chcemy iść – nie ukrywa nasz rozmówca.
W Victorii zdają sobie sprawę, że jeśli nadal będą rozwijać się w takim tempie, mogą dojść do ściany, którą niełatwo będzie przebić. Chodzi chociażby o infrastrukturę, jaką dysponują.
– Miasto ostatnio bardzo dużo zainwestowało w infrastrukturę sportową. Jest stadion, na którym obecnie grają czwartoligowe Karkonosze. Na poziom co najmniej II ligi spokojnie powinno wystarczyć – mówi prezes Victorii.
– Aż tam się widzicie? – pytamy z, mimo wszystko, niedowierzaniem.
– Za kilka lat tak. Patrzymy bardzo ambitnie. Usłyszałem kiedyś zdanie, że twoje marzenia rzeczywiście są marzeniami, gdy osoba, której o nich opowiadasz, się z nich zaśmieje. W przeciwnym wypadku to coś absolutnie osiągalnego. My marzymy, żeby Victoria kiedyś była w ekstraklasie. Oczywiście, każdy ma prawo się z tego śmiać, ale powoli, małymi kroczkami będziemy w tym kierunku dążyć. Gdzie się zatrzymamy? Nie wiem… Cel mamy bardzo, bardzo, bardzo ambitny i to jest wyznacznik naszych działań – kończy Paweł Gluza.
Szymon Tomasik