Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Urania Udorpie – Granit Koczała (46/100)
W 2019 roku, z okazji 100-lecia PZPN, oglądamy i zachęcamy do obejrzenia na żywo 100 oficjalnych, rozgrywanych w Polsce spotkań. Jak było na jednym z nich? Zapraszamy do lektury!
26 maja 2019, godz. 15:00, 18. kolejka pomorskiej Klasy B (grupa Słupsk II), Udorpie 6.
URANIA UDORPIE – GRANIT KOCZAŁA 6:4.
MECZ NR: 46/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 14, z oglądanego wcześniej meczu w Tuchomiu. Harmonogram był napięty jak plandeka na żuku, bo tam grano o 13, tu o 15. Na szczęście sędzia derbów Myśliwiec – Zawisza nie był zmuszony doliczać zbyt wiele czasu, a droga z Tuchomia na Udorpie nie należy do najbardziej obleganych nawet w tym zakątku Polski. Zdążyliśmy bez problemu, zwłaszcza że na miejscu nie musieliśmy szukać stadionu, bo wiedzieliśmy, gdzie leży.
TEMPERATURA: 15 stopni Celsjusza i im bliżej końca meczu, tym chłodniej. Do tego podwiewało. Miejscowi mają jednak na takie niedogodności znakomite rozwiązanie, z którym – uczciwie przyznamy – dotychczas się na polskich stadionach nie spotkaliśmy.
Ognisko przy okazji meczów w Udorpiu to element obowiązkowy, choć nie zawsze płonie w trakcie gry. Czasem ogień rozniecany jest dopiero pod koniec spotkania. Bywały sytuacje, że sędzia zarządzał wygaszenie, bo przeszkadzał mu dym.
BILETY: Brak. Pamiątkę z meczu w Udorpiu do domu jednak przywieźliśmy.
SPIKER: Brak. Jest tylko oprawa muzyczna z głośnika wystawionego z budynku klubowego. Taka nie za głośna.
CATERING: Jest ognicho, to i kiełbasa musi być.
Dla mniej cierpliwych lub biegających po boisku zabezpieczono powszechniej spotykane na stadionach rozwiązanie.
Efekty znakomite. Sprawdzona na własnym podniebieniu i żołądku.
Gościnność miejscowych na najwyższych poziomie. Nie sposób było wyjechać ze stadionu na głodniaka. Wcześniej też co najmniej kilkanaście razy sympatyczne kibicki zarządzające cateringiem proponowały kawę i herbatę.
Niestety, gdy pomeczowy bankiet zaczął się rozkręcać (a było to oficjalne zakończenie sezonu w Udorpiu, więc rozmach musiał być odpowiedni) musieliśmy zawijać się w drogę do domu…
TABLICA WYNIKÓW: Brak i niewiele brakowało, a okazałoby się to dla nas zgubne, bo w pewnym momencie gdzieś nam się zawieruszył jeden gol. Na szczęście świadkowie zgodnie zeznali, że rzeczywiście został strzelony, więc nie pozostało nam nic innego, jak uwierzyć dobrym duszyczkom. Oficjalne pomeczowe dokumenty potwierdziły ich wersję zdarzeń.
TOALETA: W budynku klubowym. Ale na polu, kawałek za nim, powoli dokonuje żywota przybytek używany zapewne jeszcze przed jego powstaniem.
O Uranii Udorpie głośniej w środowisku piłkarskim zrobiło się w przerwie zimowej sezonu 2018/19. Wszystko dzięki występom w sparingach w barwach tej drużyny Pauliny Kapeluch. Kobieta grająca w seniorskim męskim zespole ligowym to nawet podczas meczów towarzyskich widok zdecydowanie niecodzienny. A sama zainteresowana oraz jej klub są zdeterminowani, by zrobić kolejny krok i pani Paulina wybiegła na boisko w barwach Uranii w oficjalnym spotkaniu o punkty. Na razie Podokręg Słupski Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, zarządzający rozgrywkami, w których gra klub z Udorpia, nie wyraził na to zgody. To jednak nie załamuje piłkarki marzącej o grze z mężczyznami.
– Bardzo bym chciała, ale nie wiadomo, jak to się dalej potoczy. Jakieś szanse na pewno są zawsze. Właśnie usłyszałam, że będziemy się starali, żebym została zarejestrowana. Zobaczymy… – powiedziała nam pani Paulina krótko po rozmowie z obecnym na meczu Urania – Granit przedstawicielem podokręgu.
Oczywiście naszego pamiątkowego proporczyka w imieniu gospodarzy nie mógł odebrać nikt inny.
Bardzo kibicujemy pani Paulinie w jej drodze do spełniania piłkarskich marzeń. Na pytanie, czy nie obawia się jednak, że udzielona jej zgoda może okazać się precedensem, po którym nastąpi ruch w drugą stronę i do drużyn żeńskich zaczną zgłaszać się mężczyźni, odpowiada krótko: – Panowie wolą grać z panami, ale nigdy nie wiadomo…
Paulina Kapeluch gra w piłkę nożną od drugiej klasy szkoły podstawowej. Przez kilka lat występowała w żeńskiej drużynie Canicuła Bytów w III lidze. – Przestałam z różnych przyczyn. W Canicułach byłam głównie stoperem, ale teraz próbuję sił w napadzie. Regularnie uczestniczę w treningach z mężczyznami. Ja się facetów nie boję. Radzę sobie. Nie mnie oceniać, jakie mam umiejętności czy wytrzymałość, ale myślę, że nie jest źle – podkreśla.
Gdy akurat nie trenuje, pani Paulina studiuje bezpieczeństwo narodowe, specjalizacja obronność państwa. – Teraz idę do wojska. Mam na studiach taką możliwość. Idę na Legię Akademicką na 42 dni i zdobywam stopień kaprala rezerwy. Przyszłość wiążę z wojskiem, ale Uranii nigdy nie zostawię. Zawsze będzie w moim sercu – deklaruje.
W meczu z Granitem wystąpić nie mogła, udzielała się więc na innych polach. Pomagała sędziemu głównemu…
… i kontuzjowanym zawodnikom.
Między innymi bramkarzowi gości, który nie mógł kontynuować gry. Jego koszulkę i rękawice przyodział zawodnik z pola, a Granit kończył mecz w dziewięciu. Bo zaczął w dziesięciu…
– Kiedy trzeba, to i trawę koszę – chwali się nasza bohaterka. Prawdziwa piłkarska kobieta pracująca.
Kobiety w ogóle stanowią istotną część Uranii. Mecz obserwowało więcej przedstawicielek płci pięknej niż brzydkiej. W większości to oczywiście rodziny piłkarzy.
Urania ma do dyspozycji bardzo ładny budynek, którego może jej zazdrościć zdecydowana większość klubów występujących na podobnym szczeblu.
– Staramy się dbać o wszystko, by było jak najlepiej. Nie jest źle. Mieliśmy tu kiedyś okręgówkę, ale po dwóch sezonach nie dostaliśmy licencji i wróciliśmy do Klasy A. Od sześciu lat gramy w Klasie B. Chcemy budować klub od podstaw – mówi Paulina Kapeluch.
Gminna dotacja na ten rok wyniosła 10 tysięcy złotych, co właściwie pozwala wyłącznie na przetrwanie. Ostatnio udało się jednak pozyskać sponsorów.
– Zbieramy grosz do grosza. Wiadomo, jak to jest w Klasie B – wzdycha pani Paulina.
Co jeszcze wyróżnia Uranię na tle innych klubów?
– Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale my tu naprawdę jesteśmy jak rodzina. Jak bracia i siostry – mówi bramkarz Maciej Hinc, który również próbuje rozkręcać klubowe social media. – Byłem na stażu w Bytovii (z Udorpia do Bytowa jest kilka kilometrów – przyp. red.), podejrzałem co nieco, czegoś się nauczyłem. Mam kilka pomysłów. Teraz po sezonie będzie na to trochę więcej czasu. Przede wszystkich chcielibyśmy przyciągnąć na mecze więcej kibiców – dodaje.
Faktycznie, na meczu z Granitem tych spoza rodzin piłkarzy trzeba było ze świecą szukać.
Albo z maczetą.
Wszystko jednak przed Uranią. Młodym ludziom nie brakuje zapału. Życzymy, by szybko przełożył się na jeszcze lepsze efekty
Szymon Tomasik