Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Slavia Ruda Śląska – AKS Mikołów (93/100)
19 października 2019, godz. 11:00, 11. kolejka śląskiej IV ligi (grupa I), Ruda Śląska, ul. Sosinki 1.
SLAVIA RUDA ŚLĄSKA – AKS MIKOŁÓW 1:1.
MECZ NR: 93/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 305. Wyjechaliśmy ze sporym zapasem, bo w ostatnich miesiącach w okolicach Częstochowy, przez które musieliśmy się przebić, jest jak z życiem i pudełkiem czekoladek według Forresta Gumpa: Nigdy nie wiesz, co ci się trafi. Tym razem trafił się szybki i sprawny przejazd. Oczywiście im bliżej było stadionu, tym bardziej nam się podobało. Rzadko bywamy w sercu Górnego Śląska i wciąż klimat tamtejszej miejskiej architektury z czasów świetności polskiego górnictwa chwyta nas za serce i oko. A gdy jeszcze tuż przed metą wypadło nam jechać ulicą Szczęść Boże, byliśmy już pewni, że przed nami wspaniały dzień.
TEMPERATURA: 18 stopni Celsjusza. Pogoda bez zarzutów.
BILETY: 10 zł. Towar trochę przeterminowany, ale za to przeceniony i absolutnie pełnowartościowy.
Tak, dobrze widzicie, nie pomyliliśmy zdjęć. Na mecz Slavia – AKS sprzedawano wejściówki z jubileuszowego, rozgrywanego z okazji 100-lecia gospodarzy spotkania Slavia – Górnik Zabrze. Takie wietrzenie magazynów. I bardzo słusznie.
SPIKER: Owszem.
Uprzedzając ewentualne pytania – puszka nie należała do służbowych gadżetów mistrza ceremonii, poprawnie wywiązującego się ze swoich zadań i rezydującego w charakterystycznej budce, jednej z wizytówek stadionu przy ulicy Sosinki.
Piękna, choć z zewnątrz sprawia korzystniejsze wrażenie niż w środku.
CATERING: Brak. Wkrótce może się to jednak zmienić.
– Od wiosny na stadionie będzie funkcjonować kawiarenka, może dzięki niej uda się przyciągnąć na obiekt i do klubu kolejne osoby – informuje prezes Slavii Dariusz Dobiech.
TABLICA WYNIKÓW: Również brak i również wszystko jest na najlepszej drodze, by taki stan rzeczy odmienić.
– W tej chwili trwa internetowa zrzutka. Zrobiliśmy zestawy: koszulka retro Slavii stylizowana na lata 60. z zestawu, w którym zagraliśmy w dwóch starciach ligowych oraz jubileuszowym meczu z Górnikiem plus koszulka Górnika właśnie z tego spotkania. Sukcesywnie wystawiamy je na licytacje. Dochód z nich pójdzie na nowy zegar świetlny – ponownie informuje prezes Dobiech.
TOALETA: Jest w budynku klubowym, do którego jednak z trybuny kawałek, więc nie radzimy czekać na ostatnią chwilę.
Jak już zdążyliśmy mimochodem wspomnieć, Slavia Ruda Śląska, podobnie jak Polski Związek Piłki Nożnej, obchodzi w tym roku zacny jubileusz – setną rocznicę powstania. Podczas składania życzeń prezesowi Dobiechowi, nie mogliśmy oczywiście nie zapytać o zdrowie sędziwej staruszki.
– Jakoś funkcjonujemy. Staramy się to wszystko układać, żeby działało z jak najlepszymi efektami. Łatwo nie jest, ale dajemy radę o własnych siłach. Laseczki do poruszania się nie potrzebujemy – śmieje się pan Dariusz.
Sytuacja daleka jest jednak od wymarzonej. Czwartoligowa drużyna seniorów drugi sezon z rzędu broni się przed spadkiem, a z klubowej kasy nadmiar gotówki się nie wysypuje.
– Mamy najniższy budżet w IV lidze, zamykamy się w kwocie 130 tysięcy złotych. Prezesi, z którymi rozmawiam, łapią się za głowy i pytają: „Jak ty to robisz?”. Jak? Robimy to z serca, my i piłkarze. To są charakterni ludzie. Pieniądze nie są najważniejszą wartością. Na szczęście jest trochę osób chętnych do działania, wychowanków tego klubu. Bez nich byłoby bardzo trudno funkcjonować – podkreśla prezes Slavii.
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest specyficzna dla Rudy Śląskiej sytuacja z infrastrukturą.
– Jesteśmy ostatnim miastem w Polsce, w którym obiekty należą do klubów. W 1998 roku, gdy Rudzka Spółka Węglowa upadała, obiekty zostały przekazane rudzkim klubom piłkarskim. Od tego czasu jesteśmy właścicielami i to jest nasz największy problem, z którym coraz trudniej sobie radzimy. Koszty utrzymania baz są niemałe. Teren jest duży, około 10 hektarów, ale infrastruktura sędziwa. Budynek klubowy był budowany w latach 60. i przeszedł już wszystkie możliwe remonty. Pewnej skali nie przeskoczymy, jesteśmy ograniczeni i zamknięci. A żeby coś zrobić, potrzebne są pieniądze, których niestety nie mamy. Proza życia codziennego, bieżące wydatki pochłaniają cały budżet. Staramy się składać wszystko w całość, ale spędza nam to sen z powiek – nie ukrywa Dobiech i dodaje: – Miasto się nie kwapi to jakichś ruchów, a w obecnym układzie to my odciążamy miasto, a nie miasto pomaga nam. Jeżeli kluby piłkarskie, które posiadają własne obiekty, dostają z budżetu miasta po 75 tysięcy złotych rocznie na ich utrzymanie, a miejski stadion Pogoni kosztuje miasto 525 tysięcy złotych, to różnica jest kolosalna. My nie domagamy się gigantycznych pieniędzy. Gdybyśmy dostali jeszcze raz tyle, ile mamy, spokojnie wystarczyłoby na zatrudnienie gospodarza i wszystkie remonty oraz bieżącą konserwację spokojnie byśmy sobie zapewnili. Teraz wszystkie środki przez nas wypracowane de facto wchodzą w bazę – rozkłada ręce szef Slavii.
Ponad dwa lata temu rudzkie kluby postanowiły się dogadać i rozmawiać z miastem jednym głosem.
– Usiedliśmy do stolika i stwierdziliśmy, że piłka nożna w Rudzie Śląskiej wygląda źle. Poza Slavią w IV lidze reszta jest poniżej, co nas jako działaczy boli. Podpisaliśmy porozumienie, Grunwald, Wawel, Urania, Slavia, Jastrząb i Pogoń. Ustaliliśmy, że największe miejskie wsparcie powinien dostawać klub wiodący, czyli najwyżej sklasyfikowany. Na tę chwilę jest to Slavia. Wydawało nam się, że miasto przyłoży do tego rękę. W pierwszym roku dołożyło, w tej chwili tego porozumienia już nie respektuje. Trochę dziwne, bo wcześniej płynęły sygnały, że nie będą z nami rozmawiać, dopóki się nie zjednoczymy. Gdy tak się stało, porozumienie jest spisane, miasto znowu ma inny punkt widzenia – wyjaśnia nasz rozmówca.
Przez lata Slavia była klubem wielosekcyjnym.
– W 2012 roku podzieliliśmy klub na odrębne osobowości prawne. Teraz osobno funkcjonują piłka nożna, tenis, podnoszenie ciężarów, jeszcze wcześniej odeszły zapasy. Każdy ma swój zarząd i finansowanie. Wcześniej było trudno wszystko spinać, choćby dlatego, że obiekty są porozrzucane po całym mieście. Podział to była ucieczka przed tym, żebyśmy się nie zgubili. To dobre rozwiązanie także dlatego, że nie ma już problemów z podziałem pieniędzy między dyscyplinami. Teraz każdy pracuje na siebie, wszystko jest czytelne – chwali rozwiązanie szef piłkarskiej Slavii. Jej obiekt sąsiaduje z włościami tenisistów.
Slavia, jej stadion i tereny, na którym leży, były gorącym tematem kampanii wyborczej.
– Wszyscy chcieli coś tu robić. Po wyborach dostajemy tylko sygnał, że nie ma pieniędzy. Nikt nie oczekiwał budowy wielkiego obiektu. Kameralny stadionik na 800 miejsc, pozwalający grać z III lidze w zupełności by tu wystarczył. Wbić się wyżej byłoby już bardzo trudno. Stąd jest 5 kilometrów do stadionu Górnika Zabrze, zaraz są Ruch Chorzów, Piast Gliwice… Rudę Śląską, przy współpracy klubów, spokojnie stać na drużynę w III lidze. Nie gubilibyśmy wychowanków bardzo szybko, moglibyśmy ich zachęcić do pozostania w mieście, a kibiców do przychodzenia na mecze. Miasto nie ma długofalowego planu na piłkę nożną czy cały sport. Są tylko działania bieżące. Nam nie chodzi o olbrzymie pieniądze, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że budżet miasta wynosi 800 milionów złotych. Od początku sugerowaliśmy, że gdyby wprowadzić do niego milion złotych na sport, będzie on w tym mieście ułożony jak trzeba. Nie uwierzę, że ten milion to straszne obciążenie dla miasta. Nie ma chęci po prostu – rozkłada ręce Dariusz Dobiech.
Stadion przy ulicy Sosinki, choć niedoinwestowany i nieprzystający do dzisiejszych wymagań, jest uznawany na jeden z najpiękniejszych, a na pewno najpiękniej położonych na całym Śląsku. Zatopiony w zieleni obiekt ma gigantyczny potencjał.
– Faktycznie, położenie ładne, ale też kłopotliwe, bo na uboczu. Stadion swego czasu był 15-tysięcznikiem, gdy jeździli na nim żużlowcy Śląska Świętochłowice. Miał kształt podkowy. Kiedyś, w latach prosperity klubu nad stadionem były jeszcze tor kajakowy, tor saneczkowy, basen i skocznia narciarska. Obok stała kręgielnia, były boiska do siatkówki. Olbrzymi teren. Dopóki zarządzała tym kopalnia, wszystko było pięknie. Ale się skończyło. Teraz my jesteśmy wewnątrz, a otacza nas teren miasta, co utrudnia przyciągnięcie kogoś, kto chciałby tu zainwestować. To ostatni tak zielony teren w mieście, który można sportowo rozwijać. Mamy korty, mamy boiska. Dokładać puzzle i można zrobić tu kapitalny ośrodek sportowy. Na razie ograniczamy to do swoich możliwości i szykujemy stadion na tyle, byśmy mogli tu występować w IV lidze – mówi Dobiech.
To szykowanie przejawiło się między innymi zamontowaniem na fragmencie trybuny nowych krzesełek. Pieniądze na nie pozyskano w internetowej zrzutce. Zorganizował ją Marek Szymański, związany z klubem od lat, a od 2018 roku zasiadający także w Radzie Miasta.
– Zebraliśmy około 7 tysięcy złotych. Jeszcze nie wszystkie krzesełka są zamontowane, łącznie będzie ich 300, tak jak wymaga podręcznik licencyjny. Niektóre będą imienne, ludzie, którzy wpłacili ciut więcej będą mieć swoje miejsce z tabliczką z nazwiskiem. Na ile mogliśmy, odświeżyliśmy stadion na stulecie – cieszy się prezes.
Nie jest więc tak, że Slavia tylko biadoli i wyciąga ręce po pieniądze do miasta.
– Szukamy, kombinujemy. Prowadzimy działalność gospodarczą, mamy kilku drobnych sponsorów, powstał Klub 100 – wymienia Darusz Dobiech.
Wśród osób, które wykupiły swoje krzesełka są między innymi wychowankowie klubu: obrońca Górnika Zabrze Michał Koj oraz Władysław Żmuda (starszy – były gracz także Śląska Wrocław, a później słynny trener między innymi trener Widzewa Łódź w złotych czasach tego klubu na początku lat 80.). Obaj byli obecni na spotkaniu z AKS-em. Mieszkający w Zabrzu pan Władysław jak zwykle zasiadł pod zieloną wiatą, między innymi w towarzystwie byłego piłkarza i prezesa Slavii Bernarda Jarosza.
Koszulka Koja już z czasów Górnika oraz jego formularz rejestracyjny jako piłkarza wiszą na honorowych miejscach w budynku klubowym.
– Gdy po meczu z zabrzanami tę kartę zobaczył trener Marcin Brosz, kulał się ze śmiechu. Chcielibyśmy też uhonorować pana Władysława, zastanawiamy się jaki sposób – mówi Dobiech.
Nie wspomnieliśmy jeszcze o jednym wychowanku Slavii. Tym najsłynniejszym. To Ernest Pohl, najlepszy strzelec w historii polskiej ekstraklasy (zwanej wcześniej I ligą). W budynku klubowym wisi tablica poświęcona snajperowi.
Pieniądze na nią pozyskano – a jakże – w internetowej zrzutce.
Wkrótce Pohl zostanie upamiętniony w jeszcze jeden sposób. Zapadła już decyzja, że ulica Sosinki, przy której mieści się stadion Slavii, będzie nosić imię Ernesta Pohla.
Wychowankowie to także dziś siła rudzkiego klubu. W kadrze pierwszego zespołu jest ich 14.
– Mamy też siedem zespołów młodzieżowych, od juniora do żaka, prowadzimy szkółkę przedpiłkarską. Więcej nie jesteśmy w stanie ogarnąć. Brakuje nam boisk i szatni. Mamy tylko mały budynek i dwa place gry – główne i sztuczne. Jesteśmy bardzo pozytywnie nakręceni i optymistycznie nastawieni właśnie za sprawą młodzieży, która garnie się do klubu. Mamy świetnych trenerów, potrafią przyciągnąć dzieci i z tym wiążemy nadzieje. Patrząc obiektywnie, trenerzy młodzieżowy zarabiają za mało na dzisiejsze czasy i możliwości. Muszą wkładać serce i jeżeli to robią, efekty szybciutko widać na boiskach. Ludzie – to jest zawsze największy kapitał i potencjał – podkreśla prezes Slavii.
Szymon Tomasik