Aktualności

[100 meczów na 100-lecie PZPN] Roztocze Szczebrzeszyn – Potok Sitno (66/100)

PIŁKA DLA WSZYSTKICH16.08.2019 
W 2019 roku, z okazji 100-lecia PZPN, oglądamy i zachęcamy do obejrzenia na żywo 100 oficjalnych, rozgrywanych w Polsce spotkań. Jak było na jednym z nich? Zapraszamy do lektury!

11 sierpnia 2019, godz. 11:00, 1. kolejka lubelskiej klasy okręgowej (grupa Zamość), Szczebrzeszyn, ul. Szkolna 2a.

ROZTOCZE SZCZEBRZESZYN – POTOK SITNO 3:0.

MECZ NR: 66/100.

PRZEJECHANE KILOMETRY: 270. Na całe szczęście nad wyraz sprawnie, bo musimy się przyznać, że pachniało kompromitacją. Mecz rozpoczynał się o godzinie 11, wcześniej oczywiście daliśmy znać gospodarzom, że planujemy wpaść. Wyjazd zaplanowaliśmy na 7. Jako że poranny makijaż nie zajmuje nam więcej niż pół godziny, budzik nastawiliśmy na 6.30. Budzik rzecz jasna zadzwonił, ale co działo się między 6.30 a 6.53, gdy dzięki pomocy szanownej małżonki ponownie się ocknęliśmy, nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Jeszcze się runda na dobre nie rozkręciła, a my już zmęczeni sezonem…

TEMPERATURA: 28 stopni Celsjusza. Grzało ostro, ale piękny stadion w Szczebrzeszynie dawał szerokie możliwości schowania się nieco w cieniu, z czego skrzętnie skorzystaliśmy.

BILETY: 5 zł. W formie cegiełki. A właściwie cegiełeczki.

Właśnie się zastanawiamy, czy bardziej podoba nam się bilet, czy miejsce jego dystrybucji i nie jesteśmy w stanie się zdecydować…

SPIKER: Owszem. Swoim talentem dysponuje jednak powściągliwie, bo działalność zakończył właściwie jeszcze przed meczem, po odczytaniu składów. Następnie opuścił specjalnie dla niego przygotowane w budynku klubowym pomieszczenie i zajął miejsce między kibicami.

Pewnie także dlatego, by mieć lepszy widok nie tylko na popisy piłkarzy, ale i całą infrastrukturę. Pan spiker przede wszystkim jest bowiem gospodarzem obiektu. Tuż przed meczem podjął się jeszcze jednego ważnego zadania, o czym za chwilę.

CATERING: Brak, ale nie stanowi to najmniejszej nawet uciążliwości, albowiem naprzeciwko wejścia na stadion, dosłownie po drugiej stronie ulicy, działa dobrze zaopatrzony we wszystkie towary miłe kibicowi sklep spożywczy. Przed meczem oraz po przeżywał małe oblężenie. Jak było w przerwie, nie wybadaliśmy.

TABLICA WYNIKÓW: Owszem. Pojawiła się na stadionie po jego gruntownej przebudowie w 2011 roku i ma się dobrze do dziś.

Wyświetlała wszystko jak należy, to my nie potrafimy robić zdjęć elektronicznym tablicom wyników.

TOALETA: Przy wejściu na stadion.

Zapewne można też skorzystać z budynku klubowego.

„W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie” – pisał w swoim wierszu Jan Brzechwa o tym leżącym 20 kilometrów od Zamościa miasteczku, rozsławiając je przy okazji na całą Polskę. Jako że z poezją po drodze nam zdecydowanie mniej niż z piłką nożną, postanowiliśmy przyjechać sprawdzić, czy i kiedy miejscowe Roztocze jest w stanie zagrozić pozycji chrząszcza.

Odpowiedzi na tak postawione pytanie oczywiście nie jesteśmy w stanie udzielić, ale tak zwane pierwsze wrażenie wynieśliśmy jak najbardziej pozytywne.

Pierwsza rzecz, to oczywiście stadion. Stadion, którego Szczebrzeszynowi mogą zazdrościć pewnie setki polskich klubów rywalizujących na podobnym poziomie. Obiekt swój obecny kształt przybrał w 2011 roku. Nowa trybuna, boisko i tablica wyników kosztowały około 3,2 mln zł, z czego gmina Szczebrzeszyn z własnych środków wydatkowała „tylko” około miliona.

Robi wrażenie.

Wkrótce może być ono jeszcze większe. Dziś naprzeciwko trybuny dogorywa dawny budynek klubowy, co do którego są już dość konkretne plany. Ma zniknąć.

– Władze miasta planują postawić tam coś nowego. Może mała sala sportowa, może siłownia? – mówi wiceprezes Roztocza Robert Charkot.

– U nas wszystko jest trochę bardziej skomplikowane niż w wielu innych miejscach, cały Szczebrzeszyn jest bowiem pod kuratelą konserwatora zabytków. Coś fajnego jednak tam zrobimy, być może przykryjemy wszystko halą pneumatyczną. Przydałoby się trochę więcej terenu, bo jesteśmy dość ograniczeni, ale jakoś sobie poradzimy – deklaruje obecny na meczu burmistrz Szczebrzeszyna, a wcześniej przez 20 lat starosta zamojski Henryk Matej. Gdy zapytaliśmy, czy pojawił się na meczu dla przyjemności, czy z obowiązku, szybko odparł: – Lubię piłkę nożną.

I faktycznie, choć w krzyżowy ogień pytań burmistrza (na zdjęciu w środku, z lewej prezes klubu Adam Pomarański, z prawej wiceprezes Charkot) nie braliśmy, na podstawie krótkiej rozmowy gotowi jesteśmy zaświadczyć, że to prawda. Nie było okrągłych politycznych formułek i nawijania makaronu na uszy. Była wiedza i konkret. Nie ukrywajmy – przychylne spojrzenie i wsparcie samorządu to absolutna podstawa czy wręcz być albo nie być klubów sportowych w takich ośrodkach jak Szczebrzeszyn. I choć działacze Roztocza, co przyznał sam burmistrz, z małą obawą podchodzą do kolejnego pomysłu włodarza, mianowicie planów powołania Ośrodka Sportu i Rekreacji, Henryk Matej zapewnia, że nie ma czego. Wszyscy grają do jednej bramki.

Roztocze rozpoczęło właśnie drugi z rzędu sezon w klasie okręgowej. Wcześniej rok spędziło w IV lidze, grało w niej też w latach 2009–14. Czy są plany, by szybko do niej wrócić?

– Nie ma parcia na awans – odpowiada wiceprezes Charkot. – Oczywiście, jeśli sytuacja będzie sprzyjająca, spróbujemy, ale na razie budujemy drużynę. Mamy sześciu nowych graczy, kilku chłopaków odeszło do nowopowstałego BKS-u Bodaczów, klubu z sąsiedniej miejscowości. Duży nacisk kładziemy na szkolenie i rozwój młodzieży. Jako ASPN prowadzimy trzy grupy młodzieżowe, od trampkarza w górę, trzy grupy młodsze ma pod swoimi skrzydłami MSPN. Nie ograniczamy się tylko do Szczebrzeszyna, chętnie otwieramy się na piłkarzy z sąsiednich wiosek – mówi Charkot.

Już dziś Roztocze może pochwalić się reprezentantem Polski w składzie. Mecz z Potokiem gospodarze wygrali dosyć łatwo, a jednym z najlepszych piłkarzy na boisku był Łukasz Wróbel, występujący w drużynie narodowej osób niesłyszących.

Duży wkład z zwycięstwo wniósł Wróbel, niemały również gołąb. Pan Wiesław Dawid, jeden z wiernych kibiców Roztocza przyniósł bowiem na mecz właśnie gołębia, którego wypuścił nad boiskiem kilka minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego.

– Chłopaki mnie poprosili. Pierwszy raz przyniosłem gołębia na mecz z Ładą Biłgoraj i wygrali 2:0 – opowiadał nam szczebrzeszyński odpowiednik Stanisława Sętowskiego, słynnego kibica Górnika Zabrze, który na każdym meczu pojawia się kogutem, a następnie prezentuje go najlepszemu zawodnikowi spotkania.

W przeciwieństwie do zabrzańskiego koguta, szczebrzeszyńskiemu gołębiowi pióro z głowy nie spadło. Po wypuszczeniu przycupnął na parapecie pomieszczenia spikera, który poczęstował niespodziewanego gościa wodą.

Po meczu poprosiliśmy pana Wiesława o wspólne zdjęcie z gołębiem.

Niestety, ten nie wyraził zainteresowania i najpierw zmienił na chwilę miejsce pobytu, po czym odleciał w swoją stronę.

Pan Dawid nie ograniczył się jednak tylko do ornitologicznego wspierania swoich ulubieńców. Podczas meczu aktywnie analizował kolejne akcje i kreślił najlepszy możliwy rozwój boiskowych wypadków.

A i to nie koniec pomysłów Wiesława Dawida na pomyślność Roztocza Szczebrzeszyn.

– Jak pan przyjedzie następnym razem, to przyniosę i wypuszczę królika – zadeklarował.

Szymon Tomasik

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności