Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Myśliwiec Tuchomie – Zawisza Borzytuchom (45/100)
26 maja 2019, godz. 13:00, 26. kolejka pomorskiej klasy okręgowej (grupa Słupsk), Tuchomie, ul. Hinza 1.
MYŚLIWIEC TUCHOMIE – ZAWISZA BORZYTUCHOM 0:0 .
MECZ NR: 45/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 55. Tak sobie nieśpiesznie jechaliśmy bocznymi drogami (choć – z całym szacunkiem – zdecydowana większość w tej okolicy to boczne) i zazdrościliśmy mieszkańcom. Cisza, spokój, piękna przyroda, praktycznie przy każdej miejscowości jezioro lub chociaż jeziorko. Oczywiście wiemy, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, ale tu chyba szczególnie.
TEMPERATURA: 17 stopni Celsjusza. Bez rewelacji, ale tragedii też nie było. Do oglądania dobrego futbolu w sam raz.
BILETY: Brak. Na pocieszenie zostaliśmy jednak wyposażeni w zestaw klubowych gadżetów, z których najbardziej cenimy sobie wydaną z okazji przypadającego w tym roku 70-lecia Myśliwca broszurę. To przystępnie naszkicowane rys historyczny i współczesne realia funkcjonowania klubu. Nie brakuje anegdotek. Pojawią się za chwilę.
SPIKER: Brak. Nieobecność całkowicie zrekompensował jednak kibicowski gadżet. Sprawny i używany, ale na szczęście nie nadużywany.
Wspaniały. Dzień wcześniej w Karwi grill z wagonika kopalnianego, teraz to. Ludzka kreatywność i pomysłowość nie znają granic. Chyba powoli trzeba gromadzić w osobnym folderze galerię tego typu stadionowych osobliwości.
CATERING: Brak. Obok stadionu funkcjonuje jednak restauracja Myśliwska, od której dzisiejszą nazwę wziął klub z Tuchomia. Tego dnia trudno byłoby jednak skorzystać z jej oferty. Obsługiwano tylko wcześniej potwierdzonych gości w garniturach i garsonkach. Niektórzy jednak między kotletem a sernikiem zajrzeli na stadion.
TABLICA WYNIKÓW: Owszem.
Jak na okręgówkę – znacznie powyżej standardów.
TOALETA: W szkole, gdzie mieszczą się szatnie lub w kontenerach przy orliku tuż przy stadionie.
Jeszcze dwie godziny przed rozpoczęciem meczu w Tuchomiu nie mieliśmy pojęcia, że na nim będziemy. Jechaliśmy niemal kompletnie w ciemno. Szybki rzut oka na podstawowe informacje pozwolił dowiedzieć się tylko, że klub ma bardzo dobrze prowadzoną stronę internetową, a spotkanie z Zawiszą to derby. To w zupełności wystarczyło, by nas zachęcić i znów piłkarska intuicja nas nie zawiodła. Strzał w okienko.
Wprawdzie akurat tym razem poczynania boiskowe panów piłkarzy nie odcisnęły trwałego piętna na miejscu w naszym mózgu, w którym znajduje się poczucie futbolowej estetyki, ale też zdarzało nam się już widzieć gorsze spotkania. Nudy nie było, choć po derbach spodziewaliśmy się nieco bardziej derbowej otoczki. Zwłaszcza na trybunach.
Kibice gości zasiedli na nich jednak incognito, o ile w ogóle zasiedli. Na szczęście można było liczyć na chroniących się (choć do końca nie wiemy, przed czym) przy murze szkoły miejscowych, którzy co rusz przyprawiali widowisko swoimi głośno wyrażanymi spostrzeżeniami i komentarzami.
Mecz oglądaliśmy w towarzystwie prezesa Myśliwca Arkadiusza Durbasa oraz sekretarza klubu Marcina Kuzio.
Z każdą minutą rozmowy byliśmy coraz bardziej przekonani, że to właściwi ludzie na właściwym miejscu. Wiemy, że to na pierwszy rzut oka mało znaczący szczegół, ale już fakt, że pojawili się na stadionie przyodziani w klubowe bluzy, świadczy o nich i o klubie jak najlepiej. Niby drobiazg, ale sygnał jednoznaczny, także dla miejscowych władz czy sponsorów – wszyscy gramy tu w jednej drużynie. Poza tym stare powiedzenie „Jak cię widzą, tak cię piszą” nie wzięło się z niczego. Także produkcja jubileuszowych gadżetów, a zwłaszcza wydanie wcześniej wspomnianej broszury świadczy, że zarządzający Myśliwcem patrzą na swój klub i lokalną społeczność znacznie szerzej niż tylko w perspektywie odbębnienia kolejnego meczu, rundy czy sezonu. Klub angażuje się też w akcje charytatywne oraz organizację wielu imprez na terenie gminy, nie tylko piłkarskich: Givova Junior Cup (turniej piłkarski), Bieg Majowy w Kramarzynach, Kaszubski Orient (rajd na orientację), Kaszubski Triathlon (mistrzostwa Polski amatorów), Tuchomska Pętla (bieg uliczny) czy Chocimierz Cup (halowy turniej piłkarski dla dzieci). Współpracuje też z Arką Gdynia. Wyróżniający się młodzi zawodnicy Myśliwca (szkoli cztery grupy młodzieżowe) są wypożyczani do Arki, trenerzy korzystają ze stażów, drużyny uczestniczą w turniejach organizowanych przez gdynian, a w wakacje młodzieżowe drużyny Arki przyjeżdżają do Tuchomia na obozy. W latach 90. tradycją klubu były bale sportowca. Obecnie, już od pięciu lat, sportowy rok jest podsumowywany na Gali Sportu Gminy Tuchomie.
Jak widać, w Tuchomiu odważnie stawiają na sport, także jeśli chodzi o infrastrukturę. Dziś Myśliwiec trenuje i rozgrywa mecze na boisku przy miejscowym Zespole Szkół. Płyta jest wyposażona w system automatycznych zraszaczy zasilanych wodą z przepływającej obok rzeki Kamienicy. Wcześniej, od początku lat 80., areną zmagań miejscowych piłkarzy było boisko nad Kamienicą właśnie. Wybraliśmy się tam w przerwie z panami Arkadiuszem i Marcinem. To kilka minut spacerem, który też poszerzył nam obraz Tuchomia. Wyremontowane drogi i chodniki, zadbane posesje. Chyba dobrze się tu żyje.
Wracając do boiska – dziś prezentuje się tak.
Tuż obok oddano właśnie do użytku nową przystań kajakową.
Kolejnym krokiem mającym dodać blasku tej części miejscowości, a przy tym dającym nowe możliwości Myśliwcowi i piłce nożnej, ma być remont boiska z charakterystyczną skarpą za jedną z bramek. Kiedyś regularnie siadał na niej (są jeszcze ławeczki) między innymi Michał Szada-Borzyszkowski, w latach 70. prezes LZS Tuchomie. Starsi kibice i zawodnicy wspominają, że pan Michał zawsze przychodził na mecze z zeszytem, w którym zapisywał wyniki i najważniejsze informacje dotyczące spotkania. Gdy go zapomniał, notował na paczce papierosów, nazywających się oczywiście „Sporty”. – Po śmierci pana Michała próbowaliśmy dotrzeć do tych notatek, to bezcenne źródło informacji i rzecz bezcenna dla historii klubu. Niestety, rodzina nie była w stanie nam pomóc. Prawdopodobnie nie uda się już tego odzyskać. Bardzo żałujemy – nie ukrywa prezes Durbas.
To na koniec jeszcze trzy krótkie historie z jubileuszowego biuletynu, ukazujące realia funkcjonowania piłkarskiego klubu w Tuchomiu, którymi z autorami podzielił się Stanisław Juchniewicz, jedna z najbardziej zasłużonych postaci w jego historii.
Pierwsza. „Pewnego razu zespół wyjechał przyczepą osobową (nazywaną „bonanzą” – przyp. red.) z PGR-u do Brzozowa. Nikt nie znał drogi, więc zabrali ze sobą Antka Szycę, który jako konwojent rozwoził po tamtejszym terenie piwo i napoje z tuchomskiej rozlewni. Miał służyć za przewodnika. Okazało się, że pomylił drogę, przybyli z godzinnym opóźnieniem. Miejscowi zawodnicy czekali i mecz odbył się”.
Druga. „Pewnego razu dwóch ważnych zawodników w niedzielę, gdy wypadł mecz, musiało być w pracy. Stanisław Juchniewicz załatwił z ich kierownikiem PGR-u z Dąbrówki wolne i pojechał po nich na pole samochodem. Oni bronowali, wyszli z traktorów i pojechali na mecz. Wyjazdy na mecz bonanzą z racji małych prędkości osiąganych przez ciągnący ją traktor, niekiedy trwały od 8 rano do 20 wieczorem. Dlatego trzeba było zawodnikom zorganizować jedzenie. Wędliny pochodziły z masarni w Borzytuchomiu, a świeży chleb z piekarni w Tuchomiu (trzeba było sobie jakoś radzić)”.
I trzecia. „Do lat 90. XX wieku jedynym oficjalnym wsparciem finansowym dla drużyny były dotacje z Urzędu Gminy w Tuchomiu. Jednak w latach 1981–85, w czasach rządów naczelnika Józefa Szyszko kilka razy w roku w Sali przy tuchomskim barze „Ewa” władze klubu organizowały zabawy charytatywne, z których dochód przekazywany był na rzecz działalności LZS Tuchomie. Stanisław Juchniewicz wspomina, że w tamtych czasach funkcja prezesa była powiązana z szerokimi obowiązkami organizacyjnymi. – Pewnego razu, gdy moja żona Jadwiga wyprała koszulki zawodników i rozwiesiła do wysuszenia, przyjechał odwiedzić naszą rodzinę od wielu lat niewidziany znajomy. Gdy zobaczył linkę z wieloma wypranymi koszulkami, zapytał: „O Boże, Stachu, ile masz dzieci?”.
Szymon Tomasik